Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

BLU Team Refleks

Dystans całkowity:8595.38 km (w terenie 3895.61 km; 45.32%)
Czas w ruchu:351:54
Średnia prędkość:24.43 km/h
Maksymalna prędkość:79.20 km/h
Suma podjazdów:70840 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:179 (91 %)
Suma kalorii:220464 kcal
Liczba aktywności:148
Średnio na aktywność:58.08 km i 2h 22m
Więcej statystyk

Góra Grabarka - jazda w ramach corocznego Memoriału

Piątek, 20 czerwca 2014 · dodano: 28.06.2014 | Komentarze 0

Jak co roku Nasza Firma i jej przyjaciele zbieramy się na Rowerowym Memoriale. W tym roku mniej rowerowania jeśli chodzi o kilometry... bo maraton. Postanowiliśmy zsynchronizować go z Maratonem Kresowym w Drohiczynie. Taka atrakcja, dla tych co nigdy nie próbowali startować w zawodach. Ale zanim Kresowy w sobotę, to w piątek po południu po zebraniu się w Wólce Nadbużnej (gdzie nocowaliśmy) tras na na pobliskie święte miejsce - Górę Grabarkę. Kilkudziesięciu uczestników o rożnym poziomie sportowym. Nowicjusze i drużyna. Oczywiście wszystko na lajcie, ale i tak się to wszystko porwało. Po drodze powrotnej jeszcze na dodatek deszcz. Ogólnie cały weekend pod znakiem przelotnych deszczów.







  • DST 63.80km
  • Teren 61.00km
  • Czas 02:28
  • VAVG 25.86km/h
  • VMAX 47.20km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 184 ( 93%)
  • HRavg 170 ( 86%)
  • Kalorie 2325kcal
  • Podjazdy 573m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Sokółka

Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 19.06.2014 | Komentarze 0

Drugi weekendowy start, po sobotniej czasówce w Czarnej. Wiem, że będzie ciężko. Nie dość, że organizm zmęczony to jeszcze niedzielny żar z nieba. To już tradycja Sokółki, że co roku smali :)
Zmienione miejsce startu i mety w stosunku do poprzednich sezonów. Grobla wokół Zalewu w Sokółce jest tak zalana i rozmoknięta, że nie da się jechać. A więc start przy samej drodze i ostatni kilometr nie dookoła zalewu, a łąką na miejsce startu.
Start bez większych problemów. Od razu asfalt i dzida! Jest mocno i szybko. Grupa się rwie. Udaje mi się utrzymać tempo drugiej.

Za Kamionką doganiam Wiktora i Saszkę od nas, nie wytrzymali tempa pierwszych. Sasza w ogóle ciężko kręci. Okazuje się potem że nie dał rady i się wycofał. Zresztą dużo zawodników tego dnia miało odcięcie i nie skończyło.
Utrzymuje dobre tempo i nawet mam ciekawą grupę. Ale wydaje się, że mogę przeskoczyć do poprzedzającej. Widzę tam Andrzeja z teamu, z którym mi się dobrze jeździ. Skaczę więc, jak się okazuje sam.

Mam ich na kilkadziesiąt metrów przed sobą i nie potrafię zmniejszyć dystansu. Wyskakujemy na szutr... prosto pod wiatr, który tego dnia nieźle dmuchał. I tutaj się kończy moja pogoń. Sam nie dam rady. Czekam na grupę od której się oderwałem. Doganiają mnie szybko. Prowadzi Nolo, więc jest całkiem szybko. Po kilku kilometrach wspólnie doganiamy poprzedzających. Jest tam trochę moich bezpośrednich przeciwników. Niestety nie cieszę się długo towarzystwem. Zakręt w lewo, zmienia się droga na wysokie koleiny. Michał ze Sprintu przede mną przy dużej prędkości kładzie się na lewo. Już widzę jak na niego wpadam, w ostatnim odruchu udaje mi się przez niego przeskoczyć. Oglądam się, krzyczę czy ok. Wstaje, więc jest dobrze. Niestety grupa mi ucieka. Mam 20-30 metrów przerwy. Widzę, że Nolo prowadzi i mocno dociska. Znów zostaję sam.
Na szczęście teraz jazda w lesie, więc wiatr tak tu nie rządzi. Lecę sam szytrami, z tyłu dogania mnie jeden zawodnik. Ładnie ciśnie, wsiadam mu na koło. Na zadku ma napisane Mińsk... Białorusin. Jedzie ładnie, szybko i płynnie. Doczepiam się niego i mkniemy razem. W którymś momencie nie zauważa strzałek na odbicie w prawo. Krzyczę i zawracam go. Dogania mnie po kilku minutach. Znów jedziemy we dwójkę.

W Boratyńszczyźnie jest bufet, ja przejeżdżam biorąc tylko wodę, on zostaje. Za to goni mnie Mocny Karol z Kambetu. Dogania i doczepiam się jego. Jedziemy tak jakiś czas we dwójkę, ale Białorusin znów nas dogania. A więc robi się trójka. Niestety nie wytrzymuje ich tempa, spada mi tętno, nogi nie kręcą. Zostaje z tyłu. Ostatnie kilometry w zasadzie sam. Dogania mnie Tomek z teamu, odżył :) Jadę chwilę za nim, ale też nie daję rady. Później jeszcze Wiesław z KK24h. Tutaj już się utrzymuje dłużej i udaje nam się razem jechać. Niestety na podjeździe przed Kamionką dociska mocniej i także ucieka. A więc te ostatnie kilometry samotnie aż do mety.


Nie najlepiej poszło, organizm styrany. Nie jestem zadowolony. Mimo tego miejscówka całkiem niezła, prawie powtórzenie dnia poprzedniego: 28 Open i 6 Elita Plus.



  • DST 14.90km
  • Teren 14.90km
  • Czas 00:31
  • VAVG 28.84km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 178 ( 90%)
  • Kalorie 565kcal
  • Podjazdy 89m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

MK Czarna Białostocka - czasówka

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 19.06.2014 | Komentarze 0

Premiera na Kresowych - indywidualna czasówka. Trasa bez ani metra asfaltu. Start z pomostu nad zalewem. Początek singlem, później trochę szerzej. Kilka podjazdów, dużo leśnych dróg, przecinek... gałęzi na twarzy :) Dopiero ostatnie kilometry to szeroka szutrówka na rozpędzenie. Generalnie bardzo fajna i interesująca trasa. Jechało się średnio. Organizm już podmęczony. Wynik adekwatny do odczuć: 27 Open i 6 w Elita Plus.





  • DST 50.20km
  • Teren 45.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 27.89km/h
  • VMAX 53.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 169 ( 86%)
  • Kalorie 1999kcal
  • Podjazdy 397m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poland Bike w Płocku

Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 15.06.2014 | Komentarze 0

Dziwny start. Generalnie do Poland Bike podchodzę w sposób w sposób jak najbardziej treningowy, bez ciśnienia. Ale udało się po dwóch ścigach wskoczyć do pierwszego sektora. Więc wśród elity na starcie stoję :)

Założenie było takie, żeby się tej elity jak najdłużej przytrzymać po starcie. I zanim się zaczęło... to się skończyło. Start, idzie pierwszy sektor, ja prawie w ostatnim rzędzie nie pcham się do przodu. Ktoś pada z przodu (okazało się że Wiktor z naszego teamu "ukręcił korbę"), korek, kilku z nas z tyłu zostaje. Trzymam się barierki, zanim będę miał wolną drogę i wyrywam do przodu. Niestety cały sektor jest już kilkadziesiąt metrów przede mną. Zostało nas trzech, jest Wiesław z KK24h i jeszcze jeden zawodnik. Na zmiany prowadzimy nasz mały peletonik, ale mamy pod wiatr, nie da się dogonić samotnie mocno cisnącej czołówki.

Po kilku kilometrach dogania się słabnących zawodników, którzy nie wytrzymali tempa. Łapię też Saszkę, który ma kapcia. Później dobijam do czołówki... która się pogubiła. Jak się okazało też straciłem trochę, bo... znów doganiam Saszkę. Takich zmyłek było jeszcze kilka. Jadę na lajcie do końca i jak na taki "występ" to bardzo dobry wynik. Luz widać na mecie :)

Trasa całkiem ciekawa, w dolinie Wisły, jak to przy rzece, da się calkiem ciekawą trasę z kilkoma podjazdami zrobić.
W wynikach jestem 33 Open i 15 w kategorii M3. Sektor do następnych startów utrzymany :)
Drużynowo znów jesteśmy na drugim miejscu :) Najwyżej sklasyfikowany został Paweł: 2 Open i 1 w kategorii M2 :D





  • DST 64.30km
  • Teren 63.00km
  • Czas 02:37
  • VAVG 24.57km/h
  • VMAX 52.90km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • HRmax 186 ( 94%)
  • HRavg 174 ( 88%)
  • Kalorie 2400kcal
  • Podjazdy 673m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Michałowo

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 02.06.2014 | Komentarze 0

Drugi rok z rzędu pod znakiem upału i żaru z nieba. Tylko tym razem finisz na sucho, bo rok temu prawdziwe urwanie chmury w połowie dystansu. Teraz chmura szła... ale nie doszła i zakończyło się bez ekscesów pogodowych. Deja vu i tak było :)
Jak to zwykle u mnie bywa słabszy start. Powolne odrabianie pozycji. Ale jak! :)
Bardzo szybko doganiam zmarnowanego Saszkę, Wiktora, nawet Jacka. Mimo, że ciężko się jedzie w takich wrunkach, to innym jedzie się jeszcze gorzej. Serce cały czas pracuje super, nogi też. Brakuje mi czasami mocy na sztywnych, krótkich podjazdach które są u nas tak charakterystyczne. Ale odrabiam na prostych. Przez większość czasu jadę z Andrzejem od nas z teamu, który powrócił do ścigania po kontuzji. Mocny jest, chociaż nie w pełni formy. Ciężko mu koło utrzymać. Ale jakoś udaje nam się razem współpracować łykając następnych zawodników. Gdzieś koło 30 km słabnę, do tego jakieś zamieszanie, zostaje z tyłu. Odpuszczam i jadę sam. Ale jakoś siły mi wracają i około 40 kilometra znów widzę Andrzeja przed sobą. Znów razem jedziemy. Przed nami jeszcze jedna koszulka BCTR. To Mileś. Zrypał się na początku jadąc z Sarunasem i ma dość, chce się wycofać. Przekonuję, go że zostało ledwo kilkanaście kilometrów, ale widać że naprawdę źle mus się jedzie i nie najlepiej wygląda.
Następne kilometry w dobrym tempie. Przed nami koszulka Mistrala. Czyżby Nolo? - przemyka mi przez myśl. Zbliżamy się... numer 4 na plecach. Wow, Darek przed nami, dogoniliśmy legendę :D Ledwo kreci, widać że też ma dość. Rzucam powitanie na tą okazję, ale Darek nie ma ochoty gadać. Lecimy więc dalej.
Jakieś 10 km do mety, znów koszulka Mistrala przed nami. Tym razem Nolo :D Mój koszmar nocny. Zawodnik który jest dla mnie znacznikiem dobrze pojechanego maratonu... jeśli jestem gdzieś blisko niego. A tu doganiam :) Rzucam: "cześć Nolo". Słyszę w odpowiedzi zdanie, które daje dodatkowego kopa: " Ptaq, kurwa, wjeżdżasz mi na ambicję" :D
Jedziemy razem kilka kilometrów tasując się nawzajem we trójkę. Na pięć kilometrów przed metą niewielki podjazd, piaskowy. Idę bokiem pomiędzy drzewami, nierówno, ciasno ale dokręcam. Schodzę po kilkunastu metrach na drogę, oglądam się za siebie. Mam 10 metrów przewagi, dociskam jeszcze bardziej. Widziałem, że Nolo słabnie, Andrzej sobie poradzi. Nie mylę się, za dwie minuty jest już za mną, a Nolo traci do nas z 50 metrów. Dociskamy więc jeszcze bardziej i lecimy razem. Po raz pierwszy wygram z Nolem w walce na trasie! :) Później jak to opisywałem na fejsie dopisał jeszcze tylko: "Ptaq, ty nie wjeżdżasz mi na ambicję, ty już ją rozjechałeś" :D
Ostatenie kilometry, wylatujemy na asfalt. W oddali widzimy dwóch następnych zawodników do łyknięcia. Ale wiem, że zabraknie czasu. Zbliżamy się dość szybko... widzę następna koszulkę BCTR. Na rundzie dookoła zalewu rozpoznaje Pawła. Dogoniłem Pawła?? :)
Na dogonienie zabrakło... 18 sekund. I tym razem tylko tylu sekund zabrakło do podium. Bliżej, coraz bliżej :)
Andrzej puszcza mnie przodem, przekraczam linię mety naprawdę zadowolony.

Wynik: 12 Open, 4 w kategorii Elita Plus.
Drużyna znów pierwsza! Umacniamy się na prowadzeniu w generalce. Tym razem facetom słabo poszło, za to punktowały dziewczyny :)


Wykres tętna wzorowy, cały czas równo, idealnie. Niska średnia to wina tego, że na początku w ogóle czujnik nie chciał łapać. A miałem wysoko, na pewno grubo powyżej 180. Super forma i super wynik jak na takie warunki :D




  • DST 56.60km
  • Teren 56.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 27.39km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 168 ( 85%)
  • Kalorie 2006kcal
  • Podjazdy 154m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Augustów

Niedziela, 11 maja 2014 · dodano: 17.05.2014 | Komentarze 0

Augustów - maraton i trasa, której się jednocześnie nienawidzi i kocha :P Dupę wytrzęsie, wymorduje na prostych, wyrypie na przecinkach i jagodnikach. A jednocześnie bardzo szybko to minie i punktów do generalki co roku najwięcej. Plus sezon wcześniej zaliczona własnie tu życiówka - 11 Open i 4 w Elita Plus.
Byłem nastawiony na powtórkę :)
Pogoda nie najlepsza, prognozy też. Lało kilka dni, ale na szczęście Puszcza Augustowska przyjmuje każdą ilość wody. Na trasie dużo błota nie było.

Start z pierwszego sektora i od początku ogień. Byłem ustawiony z tyłu, późno wszedłem do sektora po krótkiej rozgrzewce. Więc trochę przebijania było. A że pierwszy sektor to już nie przelewki, to nie szło wcale łatwo. Ale udaje mi się odpalić petardę. Mijam Tomków: jednego z Obstu, później z Kambetu. Doganiam naszego Pawła, który widać nie ma dziś dobrej nogi po pojechanym dzień wcześniej maratonie w Złotym Stoku. Doganiamy Kamila z Augustowianki, jest Marek z Corrado i Marcin z SBR Sprint. Cały czas druga grupa, przed nami widać na prostych grupę prowadzącą, nie jest daleko. Trochę się to rozjeżdża po błotnej sekcji między drzewami.
Jest kawałek szerokiego szutru, wychodzę na zmianę dociskam. Selekcja... najgorzej że gubię Pawła :( Widocznie po Złotym Stoku naprawdę noga mu nie idzie. Zostajemy małą grupką: Kamil, Marcin, Marek i jeden Masters z Ełku. Doganiamy samotnie jadącego Olsena z SBR Srint. I w zasadzie w takiej grupie robimy cały maraton. Gdzieś po drodze zgarniamy tylko Nola, który miał jakieś problemy techniczne. Przemyka mi więc przez myśl, ze sytuacja z zeszłego roku z Augustowa się powtarza. Śmiejemy się z Nolem, że znów będę mu się ciągnął na kole przez Puszczę Augustowską :)
Nie jedzie mi się za dobrze. Tętno bardzo niskie, nie może wejść na obroty. Niby mocno jadę, wręcz na zapieku a serducho nie podaje. Cały czas około 170 i ciężko wejść wyżej. Nie jestem w stanie depnąć, może ze dwa razy wychodzę do przodu, ale nie mam mocy. Marek z Olsenem prowadzą i nerw ich szarpie. Bo nikt nie jest w stanie ich zmienić. Nolo za nimi się oszczędza, ja trzymam jego koło i wiem, że mocnej zmiany dać nie jestem w stanie. Za mną Kamil i Ełk. Układ się rozwala pod jedynym poważniejszym podjazdem tego maratonu - ostry zakręt w lewo nad jeziorem i po korzeniach ostro do góry. Podjazd "pod sławojkę" - na samej górze drewniany ustęp :P
Tutaj Nolo dociska i urywa nas na 10 metrów. Marcin za to ma problem... pedał zostaje przy bucie, ośka przy korbie...
Zostaje nas piątka i próbujemy gonić Nola. Nic z tego. Do końca maratonu widzimy go przed sobą te kilkadziesiąt metrów.
Zbliża się końcówka. Kawałek asfaltu, zjazd w lewo w las pod linię energetyczną... z lasu wypada Jacek z naszego teamu. A co on tu?
Okazuje się, że miał lądowanie w lesie, zgubił licznik, szukał i znalazł. Wraca na trasę, wychodzi na czoło i dociska. Rzucam tylko do Kamila: "rozerwie nas"... i jest po grupie. Zostajemy we dwójkę z tyłu. Kamil ciśnie, żeby nie stracić dystansu, ja mu na kole. I udaje nam się ich dopaść, w newralgicznym miejscu. Wypad w lewo na szutrówkę i zaraz widać strzałki w prawo w las. Ale to początek trasy maratonu, wiec nie tędy, tylko prosto. Tutaj ludzie się gubią, niestety oznakowanie nie jest jednoznaczne. Olsen miał z 10 metrów przewagi... i poszedł w las. Krzyczymy z Kamilem, że prosto. Reszta zawraca i jedziemy w kupie. Ostatnie kilometry, udaje mi się z problemami utrzymać. Wyjazd na finałową szutrówkę. Nie chce odpuścić, mam zamiar finiszować... ale nie daję rady. Wpadam na metę ostatni z naszej grupy.

Ciężko się jechało, dyspozycja nie była optymalna. Nie wiem co było nie tak, ale tętno średnie z maratonu na 168 to chyba pierwszy raz miałem. Zwykle 172-175 jeżdżę. I czułem, że nie mogłem się rozkręcić. Ale wynik dobry :) 19 Open, 4 w Elita Plus. Do podium w kategorii (Nolo był trzeci) straciłem 56 sekund :/ Niby tak blisko, a tak daleko :)
Drużynie poszło rewelacyjnie, cały weekend startowy wypadł bardzo dobrze. Pełna relacja "drużynowa" na mtb-xc.pl




  • DST 58.30km
  • Teren 53.00km
  • Czas 02:18
  • VAVG 25.35km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 173 ( 88%)
  • Kalorie 2279kcal
  • Podjazdy 689m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Wasilków

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 04.05.2014 | Komentarze 2

Pierwszy z cyklu Maratonów Kresowych - start w Wasilkowie. Ważny start, sprawdzający, ustawiający Cię wśród twoich znajomych zawodników już na początku sezonu. Test. W zeszłym roku spierniczony totalnie przez kraksę na pierwszych kilometrach. Później przez to cały sezon wolno mi się rozkręcał i byłem gdzieś w ogonie. W tym sezonie ma być inaczej! Oj, bojowo jestem nastawiony :)
Rozgrzewkę robię z Czarnej do Wasilkowa, akurat dobre 40 minut mi schodzi. Jeszcze na miejscu ogarnięcie spraw drużynowych i stajemy w sektorach. Drużyna stawiła się licznie :)

Oczywiście Ja w pierwszym z racji zeszłego sezonu :) Biuro sprawnie ogarnia rejestrację zawodników przy rekordowej frekwencji i start jest kilka minut po 11-stej.
Najpierw niby przejazd honorowy, ale i tak poniżej 30 km/h nie schodzi. Za Dąbrówkami już ogień. Podjazd do Studzianek to wstępna selekcja. Idzie mi nie najlepiej, daję z siebie wszystko, a kręcę na 90% możliwości. Ale udaje mi się z grupą czołową utrzymać. W Studziankach zjazd w lewo na szutr i zaraz zaczynają się podjazdy. Tu już idzie selekcja na całego. Zjazd w piachu i zakręt w prawo. Cześć zawodników się kopie, staje, ja sprawnie wymijam po zewnętrznej i cisnę do grupki przede mną. Biorę łyk z bidonu, wciskam do koszyka, pryska mi po nogach. Jak się później okazuje, wcale nie z bidonu :/
Widzę przed sobą Saszę, doganiam go tak wcześnie? Pytam się, czy coś się dzieje, słyszę "słabo". Lecę do następnych zawodników przede mną. Około 10-tego kilometra krystalizuje się grupka, Ja, Michał i Marcin ze Sprintu. Doganiamy kogoś z UKS, później widzimy Łukasza od nas. I tak jedziemy Dwójka BCTR, dwójka Sprint. Około 15-tego kilometra zamieszanie. Brak strzałek, ktoś zawraca, ktoś nawołuje. Przestrzeliwujemy zakręt dosłownie o kilka metrów i jedziemy za grupą w lewo. Za kilkaset metrów pokazuje się strzałka i jesteśmy uspokojeni. Jak się później okazało ktoś pozrywał strzałki na dwóch zakrętach (które jeszcze półtorej godziny wcześniej na objeździe były) i się sporo ludzi pogubiło, w tym grupa czołowa. Dogania nas i przegania Jacek od Nas, klnie pod nosem na pogubienie trasy i ginie szybko nam z oczu.
Nasza czwórka dogania dwójkę z UKS, Krzyśka i Michała. Jedziemy więc w szóstkę zawodników z trzech teamów, równe siły. W miarę dobrze nam się współpracuje :) W którymś momencie odstaje i zostaje z tyłu Marcin ze Sprintu. Później Łukasz rzuca: jedźcie, bo zaraz będę w czarnej du.. I rzeczywiście po kilometrze go już nie ma za nami. Zostaje więc dwójka z UKS, Michał ze Sprintu i Ja.
Jedzie mi się cały czas bardzo dobrze, robimy zmiany. Kilka razy mamy jakieś problemy, Krzysiek staje bo przerzutka mu siada, trzeba resztę gonić. Później chyba Michał gdzieś tam robi błąd i pada. Chyba z piąty raz gonię i doganiam Michała. To moja kategoria, więc wiem że walczę o ważne miejsce i punkty.
Przed Jałówką dogania nas najpierw prowadzący quad pilota, który też się pogubił. Później już na samej Jałówce mija nas Domas, który jak się okazuje prowadził i stracił z kilometr na zgubieniu trasy. Na Jałówce którą podchodzimy, on wspina się jak kozica i ginie nam z oczu.
Zostają już ostanie kilometry. Kontrolujemy sytuację, zmieniamy się na prowadzeniu.

Ale sił mi zaczyna coś powoli brakować. Zaczyna się ostatnia sekcja, podmokłe ścieżki wzdłuż doliny rzeki Supraśl. Jakieś grzęzawisko. Zostaje... gonię chłopaków, doganiam. Uhhh... Znów następne błoto, Michał się ślizga, wymijam go bokiem... błąd, bo grzęznę. Znów mi uciekają. Nie jestem w stanie nadrobić 10 metrów, zostaje z tyłu. I jak to bywa w takich sytuacjach dystans się powiększa. Wyjeżdżamy na ostatnią szutrówkę. Mam kilkadziesiąt metrów straty, bez szans na dogonienie. Widzę jeszcze przed sobą znajomą koszulkę i sylwetkę Tomka z Obstu. Widzałem go już przed Jałówką i do tej pory goniłem. Krzesam z siebie ostatnie siły, doganiam. Nie wygląda dobrze i ledwo kręci. Zamieniamy kilka słów i cisnę do przodu. Asfalt, ostatni podjazd. Dogania mnie ktoś, oglądam się... Paweł z naszej drużyny. Powinien być daleko z przodu... dwa razy się pogubił :( Dociska na podjeździe, trzymam mu koło i razem finiszujemy.

Zadowolenie jest, chociaż okazuje się, że odpuszczając Michała straciłem 3 miejsce w Elita Plus. No cóż, jeszcze pewnie będzie okazja się zrewanżować :) Ostatecznie 22 Open i 5 w kategorii. Udane rozpoczęcie Kresowych :)
 
Drużyna pojechała rewelacyjnie. Pierwsze miejsce w generalce na początek sezonu! :D
Relacja drużynowa na mtb-xc.pl
A co się jeszcze okazuje w domu? Cały rower uwalony... mleczkiem z opony.

To co mnie popryskało na 10 kilometrze, to mleczko. Jechałem więc na flaku prawie 50 km, nie wiem czy aż na takim, ale jechałem.

Co by było, gdyby nie system bezdętkowy? Przymusowy postój na 6-8 minut (z doświadczenia) na wymianę dętki i strata nie do odrobienia. A tak popryskało, uświniło trochę i bez świadomości jechałem dalej. A to mała dziurka była :)






  • DST 10.00km
  • Czas 00:23
  • VAVG 26.09km/h
  • VMAX 37.10km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 177 ( 90%)
  • HRavg 145 ( 73%)
  • Kalorie 300kcal
  • Podjazdy 60m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

Murowana Goślina - rozgrzewka i rozjazd po maratonie

Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 02.05.2014 | Komentarze 0



  • DST 64.70km
  • Teren 62.00km
  • Czas 02:28
  • VAVG 26.23km/h
  • VMAX 47.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 190 ( 96%)
  • HRavg 175 ( 89%)
  • Kalorie 2399kcal
  • Podjazdy 402m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

Volvo MTB Marathon Murowana Goślina

Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 02.05.2014 | Komentarze 2

Weekend majowy, więc można po nadrabiać trochę bikestatsowych zaległości :D
Piątek... zbieramy się drużynowo na wyjazd do Murowanej. Po 15-stej wyjeżdżamy na dwa auta, mieści się ostatecznie ośmiu zawodników (Sasza i Olaf niestety zrezygnowali). Ja lecę jeszcze po drodze do Łomży po Piotrka. Niestety Łomża rozkopana, zapchana, tracimy tam dobrą godzinę. Kijanka traci godzinę na Grota w Warszawie. my jesteśmy później i tracimy jakieś pół godziny. Ale najgorsze jeszcze przed nami. Jest wypadek na A2, płonie ciężarówka. Korek prawie 10 km. Ponad godzinę stania :/ Ostatecznie na nocleg zajeżdżamy o północy, a plan był na 21 :( Taki lajf.
Nie ma więc żadnych "rozmówek" szybko wszyscy lądują w łóżkach, żeby się wyspać. Ja ponoć chrapię w po 15 sekundach :)
O 7.30 jestem na nogach. Jadę do biura, załatwiam formalności, robię zakupy na śniadanie. Przygotowanie bajków, ładowanie i na start. Na tyle wcześnie, żeby jeszcze zrobić 25 minut rozgrzewki. Nogę czuje dobrze, serducho coś tylko nie chce współpracować. Samopoczucie 8/10.

Przed 11 startuje GIGA, od nas jedzie tylko Paweł. Trochę zamieszania w sektorach, bo listy przygotowane bałaganiarsko. Ani alfabetycznie, ani po numerach, ani po drużynach. Ot luźna, nieposegregowana lista uprawnionych. I szukanie na liście to nerwy. Ale jakoś się ostatecznie udaje i większość z nas staje w trzecim: Ja, Iza, Zuzka i Piotr. Z drugiego startuje Agnieszka, Tomek i Łukasz.
Punkt 11 startujemy!
Najpierw krótko asfaltem, później pierwszy odcinek terenowy. Duże kałuże, głębokie doły, ostra jazda. Od razu ogień. Mijam Izkę, która początkowo wysforowała się do przodu, mijam Piotrka Trasa świetna. Single nad Wartą super. Tutaj jadę sam goniąc zawodników przed sobą.

Pokonywanie w poprzek wąwozów... na jednym mało nie zakończyłem maratonu. Ostry zjazd, i od razu wybicie w górę. Dohamowuję, dupa za siodłem, uderzenie przednim kołem przed wybiciem w górę... i uderzam splotem słonecznym z całym impetem w tył siodła. Tracę oddech, ciemno w oczach, pól w klatce. Ledwo to podjeżdżam, nie mogę oddychać. Na górze łapię szybko powietrze, wyrównuję oddech. Ale klata boli przy oddychaniu już do końca maratonu i jeszcze tydzień później czuję to uderzenie.
Po kilku następnych kilometrach doganiam kilku, ktoś nas dogania, tworzy się grupa kilku zawodników z którymi wspólnie jedziemy.
Przed osławioną Górą Dziewiczą widzę kilkaset metrów przed sobą naszą koszulkę i zielony rower... Łukasz! Jestem chyba na trzecim czy czwartym miejscu w naszym peletoniku, naciskam na korby i bez większego trudu odrywam się od reszty. Za dwie minuty jestem już za Łukaszem.

Górę Dziewiczą jedziemy razem. Jeden karkołomny zjazd po korzeniach, hopy, piach, korzenie. Tutaj od razu widać jak technicznie jestem z tyłu. Mimo że z Łukaszem zaczynamy to zjeżdżać w tym samym momencie, na dole ma kilkadziesiąt metrów przewagi. Mimo że jechałem wolniej, to nie miałem kontroli... za to miałem śmierć w oczach :)
I tak Górę Dziewiczą jedziemy z różnych stron kilka razy. Po drodze łykamy kilku zawodników, w tym Stasieja z PTR który spokojnie jedzie GIGA. Urywamy też na dobre cała grupę, z która ja jechałem. Ale na koniec już mam dość i modlę się, zeby wreszcie się ta Dziewicza skończyła.
Jedzie mi się cały czas dobrze, nadzwyczaj dobrze. Noga podaje, serducho wali ponad 180 tak jak powinno. Mam rezerwę.

Wykorzystuję ją w momencie, gdy dogania nas dwójka mocniejszych zawodników. Jednego wcześniej widziałem z boku, jak miał jakieś problemy techniczne, więc goni. Szybko nas przeskakują. Siadam na koło, dociskam mocno na pedały. Jestem za nimi i udaje mi się utrzymać. Oglądam się do tyłu... nie ma Łukasza :/ Po maratonie mi mówi, że tamta dwójka jechała tak mocno, a ja tak depnąłem za nimi, że po prostu nie wytrzymał. Jedziemy więc w trójkę. Są mocni. Raz wychodzę do przodu, ale na krótko. Dla nich za słabo cisnę. Więc jestem z tyłu. Zakręt w lewo, akurat trafiamy na jakiegoś słabszego zawodnika. Moja kompania go jakoś mija, mnie on blokuje na tym zakręcie. Tracę kilka metrów... przy tym tempie nie do odrobienia :(

Ale za jakiś kilometr jeden z tych chłopaków znów ma problemy techniczne, coś z przerzutką. Staje, doganiam go, jedziemy razem. Ładnie ciągnie i nadrabiamy cenne sekundy. Dojeżdżamy do miasta, przejazd przez tory, a w zasadzie przejście dla pieszych. Barierki, które trzeba pokonywać zygzakiem. Po starcie na piechotę w tłoku przebiegnięte. Teraz mój kolega bierze je po lewej, wąska ścieżka, fundament, kamień. Po drugiej stronie barierka, obok niej znak, dalej duży kamień. Ułamek sekundy na podjęcie decyzji,którędy się cisnąć. Jadę między barierką a znakiem... i się nie mieszczę. Kierownica zatrzymuje się na barierce i znaku, zabrakło może z trzech centymetrów szerokości :/ Klnę, a kolega mi odchodzi. I już go nie doganiam na tych ostatnich dwóch kilometrach. Samotnie wjeżdżam na metę.

Bardzo zadowolony jestem, dobrze mi się jechało. Na Dziewiczej myślałem, że to już mój koniec. Ale później szło nadspodziewanie dobrze i mocno. Trochę pecha było, ale większych błędów nie popełniłem. I wynik... ostatecznie 32 Open i 14 w M3! Liczyłem na pierwszą 50-tkę, ale nie przypuszczałem że w tak mocno obsadzonym cyklu uda mi się znaleźć tak wysoko :)
Cała drużyna pojechała rewelacyjnie. Kilka podium w kategoriach, a w drużynówce na dystansie MEGA... 4 miejsce!
Udała nam się drużyna :D
BCTR w Murowanej Goślinie - info mtbxc.pl
Wspólnie pierzemy drużynowe brudy po maratonie ;)






  • DST 11.20km
  • Teren 4.00km
  • Czas 00:33
  • VAVG 20.36km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 182 ( 92%)
  • HRavg 146 ( 74%)
  • Kalorie 380kcal
  • Podjazdy 43m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

rozgrzewka, Nowy Dwór Maz., PB

Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 0