Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

#1 Opatija - czerwiec 2010

Dystans całkowity:174.20 km (w terenie 23.90 km; 13.72%)
Czas w ruchu:10:28
Średnia prędkość:16.64 km/h
Maksymalna prędkość:53.00 km/h
Suma podjazdów:3605 m
Maks. tętno maksymalne:181 (92 %)
Maks. tętno średnie:150 (76 %)
Suma kalorii:4594 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:43.55 km i 2h 37m
Więcej statystyk

Opatija, dzień szósty (piątek) – na południe

Piątek, 11 czerwca 2010 · dodano: 19.06.2010 | Komentarze 1

Brakuje dnia piątego, ale znów był nierowerowy. Po wspinaczce na Ucka trzeba było odpocząć, poza tym czekała nas wycieczka nad jeziora Plitwickie. Trzy godziny jazdy autokarem… ale wspomnienia i widoki niesamowite. Tak czystej wody to chyba jeszcze nie widziałem.

jeziora Plitwickie - tak czystej wody jeszzce nie widziałem © dater


Jeziora położone są w górach, jest ich kilkanaście, ułożone są kaskadowo. Jedno leży nad drugim i łącza się przepięknymi wodospadami. Cuda natury :) Wielkie ryby pływają sobie jak gdyby nigdy nic, jest całkowity zakaz łowienia i wchodzenia do wody. Woda krystalicznie czysta – to stwierdzenie po wizycie na jeziorach zmienia dla mnie znaczenie.

jeziora Plitwickie © dater


cuda natury © dater

jeziora Plitwickie © dater


jeziora Plitwickie © dater


jeziora Plitwickie © dater


jeziora Plitwickie © dater


Idzie się wzdłuż jeziorek zrobionymi z drewna kładkami. Pod Toba czysta woda, przepływające ryby, obok szum wodospadów. Bajecznie tam jest.

widoki zapieraly dech w piersiach - jeziora Plitwickie © dater


jeziora Plitwickie © dater


jeziora Plitwickie © dater


No ale przyszedł piątek, ostatni dzień naszego pobytu. Po środowej jeździe na Ucka i czwartkowym odpoczynku trzeba było jeszcze zaliczyć jakieś kilometry. Grupa płynęła statkiem na plaże do Moscienicka Draga, my z Adamem zrobiliśmy to oczywiście rowerami. Droga nadmorską, góra –dół –góra –dół, dojeżdżamy do celu. Oczywiście nie ma co czekać na statek, postanawiamy pojechac sobie wyżej. Cel: miejscowość Moscenice i Sveta Jelena, powrót przez Brsec i z drugiej strony droga nadmorską do Moscenicka Draga.

Moscenice © dater


Wysoko to nie jest, podjazd po zaliczeniu Ucka tez nie za bardzo męczący. Ale widoki jak wszędzie piękne :)

widok na Cres znad Moscenice © dater


okolice Sveta Jelena - w oddali Cres © dater


odpoczynek w okolicach Sveta Jelena © dater


Z Sveta Jelena już cały czas zjazdem do Brsec.

w oddali widac miejscowość Brsec, w tle Cres © dater


Z Brsec pędzimy na Moscenicka Draga. Mijamy się z szosowcami, a w tym samym kierunku to oni nas mijają, ze trudno zauważyć jakim sprzętem gość popyla :) . Choruję na szosę coraz bardziej.
Reszta dnia na plaży, lunch na statku (znów pyszna rybka) i powrót rowerem do Opatiji. Tam czekam na wesoły statek. Płynie wzdłuż wybrzeża, spiewy odchodzą na całego, wszyscy się oglądają. Kapitan później stwierdził że nigdy nie miał takich imprez jak tych dwóch z Polakami :)

wesoły statek wpływa do portu Opatija © dater


Niestety coś sie z Colorado stało i zapis śladu z tego dnia jest nie do otworzenia. A wiec nie mam wklejki GPS :(

I tak wyjazd się kończy. Bardzo udany, zorganizowany wzorowo, full wypas. Dodatkowo rowerowo bajeczny. Dużo kilometrów nie zrobiłem, ale teraz wiem że nie tyle liczy się ich ilość co jakość. Jakościowo najlepsze kilometry w moim życiu, największe podjazdy, wzniosy, pokonane kolejne rowerowe bariery i rekordy.
No i postanowienie: kupuje szosówkę. Przymierzałem się do tego od jakiegoś czasu. To co mnie blokowało to budowa domu i kasa która na to idzie, ale… żyje się raz :) Po prostu zachorowałem i wiem, że jeżeli nie spełnię tego marzenia to po prostu będę się źle czuł. Marzenia trzeba spełniać…

Podsumowanie. Przejechane kilometry: 171,1. Podjazdy: 3645 metrów. Zdobyte: 1400 mnpm. Zadowolenie: 10/10 :)

  • DST 56.40km
  • Teren 12.90km
  • Czas 03:46
  • VAVG 14.97km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 150 ( 76%)
  • Kalorie 2199kcal
  • Podjazdy 1580m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Opatija, dzień czwarty (środa) – Ucka 1400 mnpm

Środa, 9 czerwca 2010 · dodano: 19.06.2010 | Komentarze 9

Po drodze co prawda był dzień trzeci (wtorek) ale całkowicie nierowerowy. Uzgodniliśmy z Adamem że zdobywamy Ucka, więc robimy odpoczynek na regenerację. Poza tym z samego ranka wycieczka do Puli i po całym półwyspie Istra. Trochę zdjęć:

wybrzeże Istra, okolice Plomin © dater


Chorwacja, Istra © dater


Pula, koloseum rzymskie © dater


Pula, koloseum © dater


Odwiedzamy Pulę, zwiedzamy rzymskie koloseum, chodzimy po starym mieście. Później objazd po Istrze, wizyta w winnicach i degustacja win.
No i nadchodzi środa, dzień wolny od jakichkolwiek wycieczek i wyjazdów. Ale nie dla nas. Niech się reszta smaży na słońcu. My mamy inny cel na ten dzień:)
Ciekawie przebiegała ewolucja mojego myślenia o tym gdzie można wjechać. Przed wyjazdem z Polski patrząc na mapie i widząc szczyty na 1200-1400 mnpm zaledwie 12 km w linii prostej od wybrzeża nawet nie myślałem żeby tam wjeżdżać. To było tak nierealne miejsce do wjechania jak księżyc. Celem było pojeździć, wjechać wyżej niż dotychczas, pobić rekord najwyższego zdobytego wzniesienia. I tak się stało już pierwszego dnia. Najpierw Dobrać i 260 mnpm. Później wyspa Cres i 360 mnpm. Dalej jeszcze wyżej – Veprinać i 460 mnpm. Codziennie więcej, można, da się, chce się. Dzizas… jak dobrze się wjeżdża :)
A wiec wjeżdżamy. Wyruszamy trochę później, jemy lekkie śniadanie o siódmej. Posileni, zabezpieczeni w płyny wyruszamy ok. 7:30. Jedziemy pod górę ta samą trasa co sam zrobiłem wcześniej do Vaprinać.

odpoczynek w Poljane © dater


Początkowo jedzie się tragicznie. Nie wiem co się dzieje. Wszystko mnie boli, mam nieznośny ból w pachwinach, nogi jak z drewna. Nie jest dobrze. Wiem, że jeśli się nie przełamię to będzie kicha i powrót na tarczy. Adamowi wyraźnie jedzie się lepiej, raz że na trekingu, dwa że miał więcej przerwy od pedałowania. Zaczynam myśleć, ze popełniłem błąd i jednak się za dużo w ostatnich dniach najeździłem. No ale mijamy Veprinać i się przełamuje. Kryzys mija, doganiam Adama, który w którymś momencie znikł mi już z oczu. Mijamy 500 mnpm i jest wreszcie ok. :)

nasz cel na dziś - Ucka, Vojak - 1400 mnpm, przekraczamy 500m :) © dater


Dalej jedziemy na Pokolon. Jest już lepiej, aż nagle pojawia się następny problem. Zaczynam czuć lewe kolano, coś pobolewa, trochę blokuje. Taki dziwny ucisk… stajemy na chwile i Adam patrząc na moje kolano wywala oczy na wierzch. Jest spuchnięte wyraźnie :( No nie, masakra… czyżbym miał jednak nie dojechać. Ale po krótkim odpoczynku podejmuje decyzje że jadę dalej. Może nie będzie tak źle, jednak nie boli jakoś tak strasznie. I jak się okazało decyzja była słuszna. Nie wiem co się stało, ale do Pokolon dojeżdżam już bez bólu i z wyraźnie mniejsza opuchlizną.

Pokolon © dater


Z Pokolon pozostaje już ostatnie kilkanaście kilometrów podjazdu, ale najgorsze. Cały czas powyżej 5% nachylenia, dużo kilkunastoprocentówek, polar też czasami pokazuje ponad 20%, ale nie potwierdza się to później na profilach wzniesienia które znajduje w necie. Ciężko było mi znaleźć profil, który by dokładnie odpowiadał naszej trasie, ale generalnie te ostatnie kilometry z Pokolon to powinny się pokrywać z tym profilem na climbbike: http://www.climbbybike.com/climb.asp?Col=Ucka&qryMountainID=7649
Albo tym:
http://www.climbbybike.com/climb.asp?Col=Ucka&qryMountainID=7648
Jak widać średnie wzniesienie to 5,8% - 6,0% w zależności od trasy. Nie wiem dokładnie jak się te profile rysuje i z jakiego odcinka średnie się bierze.
W każdym bądź razie wspinamy się dalej i przekraczamy 1000 mnpm.

podjazd pod Ucka, przekraczamy 1000 mnpm © dater


Ucka, podjazdy coraz cięższe © dater


A szczyt coraz bliżej, bliżej… woła nas, raczy swym urokiem :)

Vojak, w tle Suhi vrh © dater


Kilometry kręcą się dalej, jesteśmy coraz wyżej, coraz więcej metrów na GPSie :)

prawie 1200 mnpm © dater


wbrew pozorom jest ostro pod górę... aparat krzwo stoi :P © dater


podjazd pod Ucka © dater


Odpoczynki częste i robi się trochę chłodniej. Z 26 st w Veprinać robi się ok. 20 więc jest przyjemnie. Problemy z kolanem i innymi bólami kończą się też na szczęście na dobre.

opoczynek, na pierwszym planie Ucka Vojak, dalej Suhi vierh © dater


No i wreszcie dojeżdżamy do stacji radarowej na szczycie. Tu kończy się droga asfaltowa i zostają ostatnie metry kamienistej drogi na sam szczyt.

ostatnie metry na Vojak © dater


Docieramy na szczyt… pchając rowery. Tu już się niestety nie da podjechać, kamienie są tak luźne że ledwo się idzie.

widok na stację z góry © dater


Oczywiście na szczycie mała sesja fotograficzna. Widoki są przepiękne. Szkoda że nie ma dobrej przejrzystości powietrza, ponoć w takie dni widać nawet Wenecję ze szczytu.

widok na północno-zachodnią stronę z Vojak © dater


widok na zachód z Vojak © dater


Na szczycie jest też miejsce na starty paralotni. No powiem szczerze lot stąd to musi być przeżycie :)

Vojak - skocznia dla paralotni, w dole widać wylot tunelu Ucka © dater


Na szczycie stoi wieża kamienna widokowa, w środku miłe dziewczę sprzedające pamiątki, mapy (zakupiłem) i na szczęście napoje izotoniczne (też zakupiliśmy).

Vojak - wieża widokowa na szczycie © dater


Pozostaje nam tylko jeszcze wspiąć się na wieżę i stamtąd podziwiać całą panoramę z Ucka. Szczyt zostaje zdobyty :)

Vojak zdobyty!!! - na szczycie wieży © dater


Na środku wieży stoi taki postument z punktem wysokościowym.

Vojak - 1396 mnpm, wieża widokowa równiótkie 1400 :) © dater


1400 mnpm osiągnięte, co prawda rowerem trochę mniej bo 1372, ale niech tam… udało się :)
No i oczywiście sesja zdjęciowa ze szczytu wieży. Później może z tego jakąś panoramę trzasnę, na razie brak czasu.
widok na stację radarową z wieży © dater


widok z wieży na południowy wschód, grań Vojak - tam gdzieś w oddali Wenecja :D © dater


widok na szczyt Suhi z Vojak © dater


Rijeka z Vojak © dater


Po dłuższym odpoczynku na szczycie, posileniu się i ustaleniu dalszego planu zaczynamy zjeżdżać. Plan jest zjechać objeżdżając w zasadzie szczyt dookoła, najpierw od strony północnej, później skręcić na południe i na wschód. Dzięki bardzo dokładnej mapie zakupionej na szczycie mamy dopracowaną całą marszrutę. Zjeżdżamy do Vela Ucka, następnie do Mala Ucka.

zjeżdzamy, widok na Ucka Vojak z drugiej strony © dater


Od Vela Ucka kończy się asfalt i zaczyna się kamienista, czasami trochę twardsza droga gruntowa.
kamienista droga dookoła Ucka © dater


okrążamy Ucka, strona północna © dater


odpoczynek pod Ucka, stok północny © dater


Północne stoki są otwarte, okrążając Ucka od zachodu i zjeżdżając coraz niżej wjeżdżamy w las. Droga robi się jeszcze gorsza. Luźne kamienie, zjazdy dobre kilka a nawet kilkanaście procent. Czasami strach, koło ucieka, nie ma się czego trzymać. Kilka razy prawie przelatuję przez kierownicę.

południowe stoki Ucka, przeprawa terenowa © dater


Teren jest naprawdę trudny technicznie i męczący. Cały czas stójka, cały czas na nogach i rękach. Są momenty że kończyny po prostu mdleją.

południowe stoki Ucka, jedne z najtrudniejszych zjazdów jakie udało mi się pokonać © dater


zjazd z Ucka, południowa strona © dater


Momentami jest trochę lepiej, a czasami po prostu wyrzuca z siodła, kilka razy prawie zaliczam glebę w espadach. Na szczęście okazuje się że wypięcie mam opanowane :)

zadowolony z siebie :D © dater


Na porządniejszą drogę wyjeżdżamy dopiero w okolicach wylotu tunelu Ucka. Dalej zjazd do Poljane i praktycznie tą samą droga co w górę wcześniej do Opatiji.
Wycieczka… po prostu niesamowita. Było wspinanie, był ból i zwątpienie, było przełamanie kryzysu, piękne widoki, samozadowolenie i zjazd który pozbawił nas złudzeń co do technicznych naszych umiejętności. Kwintesencja kolarstwa… wszedłem w następną fazę cyklozy :)


Tego dnia pod wieczór zaliczamy jeszcze samochodem wąwóz (Chorwaci mówią kanion – trochę za dużo powiedziane) Vela Draga. Widoczki ładne, widać Ucka i Vojak z innej perspektywy :)

widok na Ucka z kanionu Vela Draga © dater


wąwóz Vela Draga, w tle Ucka © dater


  • DST 21.60km
  • Czas 01:13
  • VAVG 17.75km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 174 ( 88%)
  • HRavg 145 ( 73%)
  • Kalorie 663kcal
  • Podjazdy 505m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Opatija, dzień drugi (poniedziałek) – Veprinać

Poniedziałek, 7 czerwca 2010 · dodano: 19.06.2010 | Komentarze 1

Pobudka jak dnia poprzedniego o 6 rano. W zasadzie to już od 5.30 nie spałem i myślałem gdzie wjechać :) Normalnie cykloza wspinaczkowa mnie dopadła na całego. Nogi czuje, ale tak przyjemnie, „jazdowo”. Adam niestety rano nie przejawia entuzjazmu do jazdy tego dnia i po jego stwierdzeniu „nie chce mi się” jadę sam. Poprzedniego dnia patrzyłem na ładny kościółek stojący na wzgórzu nad Opatiją. Po konsultacji z lokalesami wiem że to miejscowość Vaprinać i kościół leząca na wzgórzu 519 mnpm. Pięćset metrów… jest po co jechać :)
A więc wspinam się sam. Pogoda znów piękna, temperatura ok. 20 stopni ale słoneczko zaczyna już przygrzewać. Widoki z góry bajeczne.

okolice Poljane, w oddali widać Cres © dater


Kręcę serpentynami, oglądam widoki, kontroluję puls. Nie jest najgorzej, nie dociskam bardzo, ważne żeby dojechać a nie zajechać się. Widzę Ucka i Vojak, wydają się wcale nie takie nie do zdobycia jak wcześniej. Zaczynam się przekonywać do poglądu, że może by tam wjechać :)

ponad Polanje, w tle Ucka i Vojak 1400 mnpm © dater


jeszcze jeden rzut oka na Cres © dater


Po drodze zahaczam o kościół Sv. Petar i robię tam mały odpoczynek.

Polanje - kościół Sv. Petar © dater


No i cały czas w tle Ucka i Vojak… ciągnie jak cholera. Wjechać na 1400 mnpm, to by było coś :)

widok na Ucka i Vojak © dater


No ale nie tego dnia. Plany są całkiem inne, trzeba zjechać na śniadanie i jedziemy do Słowenii, do jaskiń Postojna. Ale na razie zostało mi jeszcze trochę do Veprinać. Po drodze oznaczony podjazd 18%, o dziwo pokonuje go w całkiem niezłym chyba jak na mnie stylu. Podjeżdżam pod kościół, który był celem na ten dzień.

cel: Veprinac i kościół na wzgórzu - 500 mnpm © dater


Ostatnie metry to niestety schody i jeszcze kilkadziesiąt metrów do góry. Do tego napisane że otwarte od 9:00 i wejście kosztuje 20 kun. Co prawda nie widać żywego ducha, ale jakoś nie chce mi się z rowerem drałować na piechtę o schodach tych ostatnich metrów. A więc tu rezygnuje i zaczynam zjeżdżać.

zjazd, Veprinac z drugiej strony © dater


W dół inna drogą, przez Bregi, Pobri wjeżdżam do Opatiji od strony północnej.

Bregi - widok na Rijekę © dater


Następny dzień i następny rekord wspinaczkowy pobity :) No i zaczynam poważnie chorować na zdobycie Ucka i na … szosę. Szosowcy tu zapierniczają ostro, mijają mnie czasami w dół, a co gorsza pod górę. Połykają te podjazdy w sposób, który powoduje chęć posiadania, jeżdżenia na szosówce.


Tego dnia jeszcze wycieczka autokarem do Postojnej i jaskiń. Cuda natury normalnie, cuda… trochę wiec zdjęć nie rowerowych.

jaskinie Postojna, Słowenia © dater


niezła forma :) - Postojna, Słowenia © dater


jaskienie Postojna © dater


Po drodze zbaczając zaliczamy jeszcze Triest.

Triest, w porcie © dater


port w Trieście, zakotwiczony Silver Spirit © dater


  • DST 41.20km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:21
  • VAVG 17.53km/h
  • VMAX 49.80km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 855m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chorwacja, Opatija, dzień pierwszy (niedziela) – wspinaczka do Dobreć i wyspa Cres

Niedziela, 6 czerwca 2010 · dodano: 19.06.2010 | Komentarze 3

Wreszcie długo wyczekiwany wyjazd do Chorwacji i wreszcie na miejscu. Z założenia nie miał być to wyjazd rowerowy, ale z Adamem uparliśmy się żeby wziąć rowery, więc to zrobiliśmy. I jak się okazało był to bardzo dobry ruch. Jakoś sobie nie wyobrażałem leżenia do góry brzuchem na plaży lub picia do czwartej nad ranem. Grupa była trochę zdziwiona, że my rowerowo, ale przyjęła to ze zrozumieniem ;)
Dojechaliśmy w sobotę po południu, ale już tego dnia nie próbowaliśmy wsiadać na siodełka. Riwiera opatijska wspaniała, piękne widoki, pogoda miała nam dopisywać.

Opatija - widok z okna hotelowego © dater


W sobotę więc tylko kolacja, winko i spanie. Plany początkowo powiem szczerze nie były zbyt ambitne. Przed wyjazdem patrzyliśmy na mapę, widzieliśmy szczyty 1200-1400 metrów ale jedyne co udało się nam na ten temat uzgodnić to: no przecież nie będziemy tam wjeżdżać. Jak się później okazało rzeczywistość na miejscu i nasze ambicje zweryfikowały te plany. W sobotę po postu chciałem wjechać wyżej niż mi się do tej pory udało. Na razie rekord to 240 mnpm, Góra Wojnowska koło Sokółki. Mega wypas wspinaczkowy (oczywiście żartuję :P), no ale nic wyższego w mojej okolicy po prostu nie ma. Tutaj na sobotę rano wybraliśmy z mapy miejscowość Dobreć i jakieś 280 mnpm. Wyruszamy jakoś po 6 rano, jest ok. 20 stopni, pogoda piękna.

wspinamy się do Dobrać © dater


Idzie całkiem nieźle, chociaż zaliczamy po raz pierwszy w życiu tak długie kilkunastoprocentowe podjazdy. Ostatecznie rekord wspinaczkowy pobity i zadowoleni zjeżdżamy w dół na śniadanko.
Wycieczka niedługa, 18,5 km zrobione w 58 minut. Średnia 19,3 km/h, podjazdy 365 m.


Na ten dzień jest plan wycieczkowy na wyspę Cres statkiem. Po śniadaniu cała grupa ładuje się w porcie w Opatiji. My oczywiście z rowerami na pokład górny :)

na statku w drodze na Cres © dater


Płyniemy wzdłuż riwiery, później odbijamy w stronę wyspy. Widoczki przepiękne i góry zaczynają nas kusić.

w drodze na Cres - w tle szczyt Ucka © dater


Na Cres naszym celem jest port w miejscowości Beli. Przepięknie położona na dzikim krańcu wyspy.

nasz cel na Cres - Beli widziane z morza © dater


W porcie zostawiamy całe towarzystwo na opalanko i mając coraz większego smaka na wspinanie się obieramy azymut na góry :) Wjazd z portu do miasteczka to momentami ponad 20% podjazdu!!! W którymś momencie na przełożeniu 1:1 i przy wskazaniu polara 24% odpuszczamy i podchodzimy. Masakra, ledwo zaczęliśmy a już po nas płynie i odpoczywamy. Czegoś takiego się nie spodziewałem. Dodatkowo temperatura ok. 30 stopni, no jest masakra. Ale nie odpuszczamy, dalej jest już lżej.

wspinamy się - ponad Beli © dater


Jedziemy do góry asfaltem. Naszym celem jest ok. 360 mnpm, i miejsce gdzie będzie widać drugi brzeg wyspy. Widoki są przepiękne.

w dole Beli, w tle Krk © dater


Wspinamy się cały czas, polar pokazuje 6, 8, 14% podjazdu. Praktycznie nie ma oddechu, zatrzymujemy się na zdjęcia i odpoczynek.

coraz wyżej na Cres - w tle Krk i Rijeka © dater


zdobywamy Cres -tam jedziemy © dater


Docieramy do wyznaczonego wcześniej celu, skrzyżowania z główną drogą. W tym miejscu jest przewężenie wyspy, widać jej dwa brzegi, na zachodzie góry półwyspu Istra.

na szczycie - w oddali widać półwysep Istra © dater


Biję nowy rekord wspinaczki – 360 mnpm :) Apetyt powiem szczerze rośnie, chce się jeszcze więcej. Nie jest tak źle z tym wpinaniem, a dochodzę do wniosku że to jest właśnie kwintesencja kolarstwa. No ale zjeżdżamy w dół, bo lunch na statku na nas czeka.

już w dół - widać Krk © dater


Podczas zjazdu, w miejscowości Sveti Petar podejmujemy decyzję, żeby odpić w lewo na Ivanjie i wrócić do Beli inna trasą. I jak się okazało był to strzał w dziesiątkę. Po kilkuset metrach kończy się asfalt i zaczyna się prawdziwy teren. Droga kamienista, trudna technicznie, miodzio :) To jest właśnie to co w MTB tygryski lubią najbardziej.

zbaczamy w teren - droga powrotna do Beli © dater


Jest czasami błotnisto, czasami kamienisto, droga się wije, raz wznosi, raz opada. Dookoła piękny las liściasty, słoneczko się przebija, czasami jest więcej cienia.

o takie trasy u nas trudno :) © dater


Wreszcie wylatujemy z drugiej strony, widok jest przepiękny, Zjazd kamienisty, trudny technicznie, ręce odpadają po jakimś czasie.

zjazd - na wzgórzu widać Beli © dater


to była przepiękna trasa - w oddali Beli © dater


Zjeżdżamy do Beli. Na zjeździe do portu powolutku, prawie można się przez kierownice przewalić na tych 24%. Czegoś takiego jeszcze nie zaliczałem. W porcie zabawa trwa na dobre, czeka na nas lunch.
Rybka wyśmienita, zjadam z dokładką. A mógłbym konia z kopytami tego dnia szamać ;) Jazda bajkowa, przepiękna. Wspinanie na górę, później górski kamienisty zjazd. Po prostu bajka. Zmęczenia dużego nie ma. Następnego dnia się okaże, że jednak nogi czuć. No ale jak czuć to trzeba rozjechać, prawda?? :)
Na Cres zrobiliśmy 18,7 km, czas 1:28, pr.śr 15,7 km/h, podjazdy 490 m. Dodatkowo jeszcze 4 km z portu kręcąc się po Opatiji.