Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:819.30 km (w terenie 281.37 km; 34.34%)
Czas w ruchu:34:36
Średnia prędkość:23.68 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:4510 m
Maks. tętno maksymalne:188 (95 %)
Maks. tętno średnie:162 (82 %)
Suma kalorii:18965 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:58.52 km i 2h 28m
Więcej statystyk

Ale leniucha...

Wtorek, 28 września 2010 · dodano: 28.09.2010 | Komentarze 0

... już mam rowerowego. W poniedziałek budzę się 4.30.... eee, nie chce mi się jechać. W zasadzie to miałem nadzieję, że zgodnie z prognozami będzie padało... a nie padało i wymówki nie było. Jednak to już po sezonie, jak się na rower nie chce wsiadać. A dziś już się zmusiłem, wstałem o 5-tej, wyruszyłem o 5.30. Chłodno, ledwo 10 stopni. I lampka przednia rozpadła się po drodze, jeszcze przed Zalewem. Od wstrząsów chyba się czoło poluzowało i wszystko się wysypało na drogę. Przez 10 minut łaziłem po ciemku, z tylna czerwona lampką w ręku i przy świetle przejeżdżających samochodów szukałem części i baterii. Cud jakiś że wszystko znalazłem i żaden samochód nic nie rozjechał. Złożyłem i... działa :) Swoją drogą fajnie musiałem wyglądać po ciemku, ufoludek w białym kasku, z odblaskami i czerwoną lampką w rękach... ciekawe dlaczego tak wszyscy zwalniali ;)

  • DST 86.30km
  • Teren 1.50km
  • Czas 02:54
  • VAVG 29.76km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 184 ( 93%)
  • HRavg 161 ( 82%)
  • Kalorie 1859kcal
  • Podjazdy 520m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pękło pięć kafli...

Niedziela, 26 września 2010 · dodano: 26.09.2010 | Komentarze 0

... a huk był taki, jakby samolot przekraczał barierę dźwięku. A to tylko ja na Onix'ie dziś pędziłem :))) Nikt nie widział, nikt nie słyszał, samotnie pokonałem dziś granicę 5 tys. kilometrów w sezonie. I taka mnie refleksja naszła, że jakoś solo to smutnie jeździć. Szczególnie że dziś mijałem w przeciwnym kierunku dwie grupy szosowców. Muszę od przyszłego sezonu na jakieś ustawki się pisać, bo starym, samotnym, szosowym zgredem zostanę :D
Plan był prosty i standardowy: Janów - Sokółka. Pogoda zapowiadała się piękna, pospałem, zjadłem śniadanko i przed 9-tą wyjechałem. Na początku temperatura ledwo 12 stopni, więc próbuję nogawki Primal, które ostatnio kupiłem. Sprawdziły się :)
W Jezierzysku świeżutki asfalcik zakrył kocie łby. Bajka... Teraz niech się wezmą jeszcze za dwa kilometry bruku za Jezierzyskiem w kierunku na Ostrą Górę i będę miał piękną, w pełni asfaltową, szosową trasę. Na ten moment muszę to omijać albo szutrem przez Osierodek (ok. 4 km), albo ostatnio odkrytą nową droga przez Zdroje (tylko 1,5 km szutru). Wybieram to drugie rozwiązanie, szczególnie że do Zdrojów też piękny nowy asfalt i z licznika cztery dychy nie schodzą :)
Ogólnie noga podaje aż miło. Po zeszło weekendowej dystansówce na Zażynku (317 km) praktycznie nie jeździłem. Nogi w zasadzie ok, ale tyłek... masakra. Musiał odpocząć. Obtarłem, zatarłem i się buntował przed wsiadaniem na rower. A więc dałem mu odpocząć i nogom tez. Efekt dziś był taki, że naprawdę świeżo się pedałowało.
Do Janowa docieram w niecałą godzinę robiąc odcinek ze średnią powyżej 31 km/h. Teraz skręcam na wschód i robi się ciężko bo zaczyna porządnie wiać od czoła. Momentami nie da się jechać powyżej 25 km/h. I tak sobie jadąc wpadam na pomysł żeby zrobić sobie pierwszy autoportret rowerowy :D

w trasie © dater


Zatrzymuję się też w Sokolanach. Tamtejszy kościół położony na wzgórzu nieustannie mnie zachwyca. Niezłe tam jest podejście :)

Sokolany © dater


Jadę na Sokółkę, a wmordewind zmienia się w bocznywind i aż muszę kłaść się czasami na nawietrzną, żeby mnie nie wywrócił. Za Sokółką skręcam w Kamionce na wschód i stąd już wiatr mnie pcha. Odcinek do Straży pokonuję ze średnią 34,5 km/h. Koło Planteczki mijam pierwsza grupę szosowców, wydaje mi się, że to Mistralowcy z Białego, ale pewien nie jestem. Jest ich z dziesięciu, przemykają że trudno kogoś mi rozpoznać. Druga grupę spotykam koło Straży, chyba z ośmiu chłopaków, lecą bezpośrednio krajówką na Sokółkę. Ja akurat stanąłem żeby wreszcie ściągnąć nogawki i czapeczkę spod kasku bo prawie 20-cia stopni się zrobiło i uszy palą :D
Ostatni odcinek do Czarnej znów pod wiatr, ale lasem, więc nie jest tak źle jak wcześniej. Udaje mi się utrzymać średnią powyżej trzech dych.
No i pięć tysięcy, czyli plan na ten rok zrobiony. Już w zasadzie po sezonie, więc jeszcze trochę się dokręci w ramach roztrenowania. W przyszłą niedzielę ostatni start w Kresowym w Augustowie, a później jesień, zima, zima, zima...



  • DST 17.00km
  • Czas 00:45
  • VAVG 22.67km/h
  • VMAX 33.60km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 141 ( 71%)
  • HRavg 118 ( 60%)
  • Kalorie 274kcal
  • Podjazdy 70m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bolący tyłek...

Środa, 22 września 2010 · dodano: 25.09.2010 | Komentarze 0

... pozwolił mi dopiero w środę usiąść na rowerze po weekendowych, zażynkowych 300-tu kilometrach. Dupa niestety zjechana, przetarta i odparzona. Jednak 16 godzin na siodełku to głosny protest tyłka i późniejse kłopoty. Na przyszły rok muszę podjąc zawczasu jakieś środki prewencyjne :)
A nogi nawet ok. Trochę kolano pobolewa, trochę nogi sztywne. Dlatego postanawiam zrobić mały rozjazd, tylko do Agromy. Na niskim tętnie i bardzo spokojnie.

  • DST 317.10km
  • Teren 250.00km
  • Czas 16:19
  • VAVG 19.43km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Kalorie 8160kcal
  • Podjazdy 1780m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd Długodystansowy Zażynek 2010 Czarna Białostocka

Sobota, 18 września 2010 · dodano: 25.09.2010 | Komentarze 2

Nadszedł ten dzień, na który w zasadzie czekałem cały rok. W tamtym roku już chciałem wystartować, ale jakoś nie wyszło. Zresztą jestem świadom, że w tamtym roku pełnej trasy bym nie zaliczył. I Zażynek siedział mi w głowie od zeszłego roku i był w zasadzie jedynym punktem jeśli chodzi o zawody w tym roku. Nie planowałem maratonów w tym roku, wyszły jakoś niechcący, natomiast ta długodystansówka od początku była w planie.
Dodatkowo okazało się, że w tym roku Zażynek startuje w Czarnej Białostockiej :) Baza tuz pod moim domem, w Szkole Podstawowej nr 2 na Traugutta, dosłownie rzut beretem. No takiej okazji to nie mogłem przepuścić.
W ramach przygotowań kilka tygodni temu zaliczyłem na szosie „prawie trzysetkę”, ale jak się okazało to jednak nie to samo. Organizatorzy wyznaczyli nam pięć pętli, większość (liczę że 2/3 trasy) wiodła terenem. Po ostatnich opadach nie był to teren przyjazny i dał się nieźle wyznaki dla wszystkich uczestników. Wszystkie pętle zaczynały się i kończyły w Czarnej, w bazie trzeba było się zameldować po zakończeniu każdej z nich. Dodatkowo na trasie były zorganizowane punkty kontrolne, co prawda nie za wiele. Natrafiliśmy także na trasie na lotne kontrole :)
Wysypiam się więc tego dnia, zjadam makaronowe śniadanie, przygotowuję się. Po dziewiątej zajeżdżam na bazę żeby odebrać kartę startową, mapy i oznaczyć swój start. Przed jedenastą wsiadam na rower, robię delikatny rozjazd i na 11-stą jestem na oficjalnym otwarciu rajdu i odprawie przedstartowej.
Równo o godzinie 12-stej wyruszamy na pierwszą pętlę. Ma mieć delikatnie powyżej 100 km i przebiegać na południe od Sokółki.


Trasa dla mnie doskonale znana. A w zasadzie jej duże fragment. Generalnie patrząc na mamy mam fajne wrażenie, że wszędzie jeździłem, znam drogi, trasy miejscowości. Jedyną moją obawę budzi „jazda na pamięć”. Pokonuję te trasy od dwóch lat, znam je, ale w inny sposób, w inną stronę i mam obawę, że jadąc na pamięć mogę popełniać błędy. Ale niewątpliwie mam jakąś przewagę nad innymi uczestnikami w związku z tym.
Początek jedziemy wszyscy w grupie, nie naciskając za bardzo mając na uwadze jaką odległość mamy do pokonania. Generalnie na początku nikogo w zasadzie nie znam. Startuje tylko jeden chłopak z Czarnej, ale po drodze zawiązuje kilka znajomości. Już na samym początku z przodu jadę z dwoma chłopakami, Piotrkiem z Białego i Pawełem z Olsztyna. Jedziemy spokojnie, opowiadają mi o swoich poprzednich startach w Zażynku. Tak nam droga mija aż prawie do Sokółki. Pod Sokółką mamy przymusowy postój przez mój przedni błotnik. Koło miejscowości Szyszki, na jednym z szutrowych zjazdów wypada mi mocowanie z gniazda i błotnik zostaje daleko z tyłu. Stajemy, montuję i przykręcam winowajcę, w tym czasie dogania nas grupa gówna. Jedziemy od tego momentu w kilkanaście osób. Za przejazdem kolejowym zjeżdżamy na asfalt i poruszamy się na zachód szukając zjazdu na Bohoniki. I tu się mści moja „znajomość trasy”. Zjeżdżam w jedną z szutrowych dróg w prawo, ale coś mi się nie zgadza. Jeździłem już tędy i jakoś ta szutrówka mi nie pasuje. Zresztą moje wątpliwości podtrzymuje kilku innych chłopaków, twierdząc że według nich też za wcześnie, kilometry z licznika tez delikatnie nie zgadają się z tymi z rozpiski. Poza tym mam jakieś wrażenie, że powinien być drogowskaz Bohoniki. Patrzymy więc na mapę i ja jako „lokales” postanawiam skoczyć za następny zakręt żeby sprawdzić czy tam nie ma drogi. Podjeżdżam kilkaset metrów nic nie widzę, natomiast z gospodarstwa obok drogi wyjeżdża samochód. Pytam jak na Bohoniki i Panowie jednak twierdzą że tamta wcześniejsza szutrówka to prawidłowy kierunek. Wracam wiec z powrotem… niestety okazuje się ze już nikogo nie ma. Panowie jednak uznali że droga jest ta właściwą i pojechali nie czekając na mnie. Nic to, myślę sobie, zaraz ich dogonię. Naciskam na pedały, wspinam się na górki przed Bohonikami, niestety nikogo przed sobą nie widzę. Zaczyna wiać dość mocny wiatr i sam się przez niego przebijam. Generalnie pogoda robi się taka typowo, ponuro, jesienna. Ciężkie niskie chmury pędzą na wschód, wiatr wieje, temperatura ok. 14 stopni. Mam tylko nadzieję, że nie zacznie padać.
Docieram do Bohonik, wyskakuje na asfalt. Za ta miejscowością natykam się na tylną grupę, która myląc drogę przyjeżdża z całkiem innej strony niż to wynika z trasy. Podłączam się do nich, ale mylimy znów trasę. Trafiamy na ślepą drogę do jakiegoś gospodarstwa i musimy zawrócić. Trochę zły sam zaczynam dociskać już prawidłową drogą polna na Bobrowniki. Tutaj jakoś doganiam Piotra, który też się gdzieś wcześniej pogubił i jedziemy dalej razem. Jedziemy trochę asfaltem i skręcamy w lewo szutrem na Horczaki i Wojnowce. Później asfaltem aż do wsi Babiki. Za nią, już na szutrowym podjeździe Piotra chwytają skurcze, zatrzymujemy się więc na popas. Dogania nas kilka osób, generalnie wszyty odpoczywają. Nie jest to dla mnie najlepsza opcja, postanawiam dalej wyruszyć sam i doganiać czołówkę. Jadę szutrówką na Sukowicze. Tu jest chyba mój najgorszy odcinek i kryzys na trasie całego rajdu. Wiatr wieje od przodu niemiłosiernie, szutrówka z „wybijaczami zębów” jedzie się ciężko, strasznie ciężko. Za Szudziałowem to samo, zaczynają mnie doganiać wątpliwości czy w ogóle dam radę ten rajd przejechać. Co będzie jeśli zostanę sam, jak będzie w nocy?? Za miejscowością Kozłowy Ług zaczynają się mordercze piaszczyste podjazdy, które dają niemiłosiernie w kość. Jedyne miejsce na całej trasie gdzie dwa razy podchodzę z buta. Dojeżdżam do Wierzchlesia, gdzie dodatkowo za szybko chcę odbić w lewo. Wpadam w jakieś mokre pola, próbuję się przebić, zawracam, obieram inną drogę. Niestety muszę wrócić do Wierzchlesia, pomyliłem drogę, nie dam rady przebić się na Łaznisko. Patrzę na mapę – no tak za wcześnie skręciłem, nie zauważyłem ze powinienem zrobić to koło kościoła. Jadę więc asfaltem na Łaznisko strasznie zdołowany. Tam jest zlokalizowany punkt kontrolny w gospodarstwie agroturystycznym. Szukam go trochę, ale docieram. I widzę Piotra, który podczas mojego błądzenia objechał mnie i teraz popija kawkę. Ehhh…
W punkcie kontrolnym podbijam swoją obecność, piję kawę, wcinam jakieś słodkości i po 15-stu minutach ruszamy z Piotrem już razem. Skręcamy w prawo na szutrówkę i tu znów coś masakrycznie gubimy drogę. Zamiast wylecieć w Dworzysku to pokazuje nam się miejscowość… Lipina. Dobre 5 km na północ od miejsca w którym powinniśmy się znaleźć. Nawrotka i pędzimy na Dworzysk. Przed samym zjazdem na most spotykamy… grupę która gonię już od Sokółki :) Oni też się pogubili wcześniej i teraz w tym samym momencie wpadamy na dojazdówke do mostu z dwóch stron :) Następuje mały odpoczynek i wymiana zdań i doświadczeń związanych z gubieniem się po lasach i wyruszamy dalej razem w siódemkę. Teraz już w zasadzie prosta droga i bez przygód docieramy do Czarnej. Na moim liczniku 108,3 km, dobre 8 kilometrów dołożone przez błądzenie i nawrotki. Nieźle się zaczyna :)

Dane z pierwszej pętli:
Dystans: 108,3 km, czas jazdy: 4:58:53, pr.śr.: 21,7 km/h, HRAvg: 159


Na bazie jesteśmy ciut po 17-stej. Ja się melduję i lecę szybko do domu uzupełnić bidony, zawinąć banana i porcję batonów a także ochraniacze na buty i oświetlenie, bo następna pętla będzie już po ciemku i będzie chłodno. Wracam do bazy akurat na ciepły posiłek. Jemy spokojnie i trochę gawędzimy. Na koniec kawka i trochę węglowodanów.

Oxy na bazie © dater


W pewnym momencie ze zdziwieniem zauważamy, że już po 18-stej. Pora więc ruszać, prawie półtora godziny odpoczynku to nawet za dużo. Wszyscy już przygotowani na ekstremalne, nocne warunki i 18.23 wyruszamy na druga pętle.
Według mapy ma mieć niecałe 83 km, zaczepiać o Supraśl, docierać prawie do Krynek. Na powrocie dość długi odcinek asfaltowy szosą Krynki-Supraśl.


Praktycznie już od samego początku się ściemnia. I wjeżdżając do lasu od razu musimy włączyć światła. Tu okazuje się, że moja przednia lampka to jakaś popierdółka przy tym co mają chłopaki ;) Kupiłem najmocniejszą jaką widziałem, ale przy samoróbkach zażynkowych (jak się później okazuje) to wygląda blado. Gdybym miał sam przez las po ciemku jechać, to byłoby ciężko. A tak normalnie jakby w światłach samochodu się jechało, jasno dookoła, normalnie rzęsy pali. Czołówka na kasku za to się sprawdza i z niej jestem zadowolony.
Jedziemy więc pierwszy odcinek do Supraśla. Koło Ożynnika oczywiście gubimy drogę, przejeżdżamy za daleko nie czytając mapy i opisu, na którym jak wół stoi „w lewo przed pierwszym domem”. Przejeżdżamy całą miejscowość i musimy zawrócić. Postanawiamy dokładniej czytać opisy i dalej już w zasadzie jedziemy bezbłędnie. Do Supraśla wjeżdżamy już w całkowitej ciemności i kierujemy się an Cieliczankę. Dalej szutrówką na Kołodno, przez most i nawrót na Zasady. Później Nowosiółki i na Lipowy Most. Jedzie się naprawdę dobrze. Gdzieś minęło zmęczenie i rezygnacja z pierwszej pętli. Miałem tam naprawdę kryzys wiary w to, ze dojadę. Teraz jadąc w grupie idzie naprawdę dobrze.
Około 40-tego kilometra gubimy się. Opis i mapa jest na tyle niejasna, że jedziemy, zawracamy, szukamy szlaku i tak kilka razy. Wpadamy w jakąś drogę, która po dwóch kilometrach po prostu się kończy w ciemnym lesie, nawracamy, wybieramy inną drogę na rozwidleniu, zdarza się to samo. Cały czas nie zgadza nam się wskazanie kompasu z kierunkiem z mapy, dziś to analizując wydaje się, że po prostu nie w tą stronę zielonym szlakiem pojechaliśmy. Tracimy pewnie z godzinę, na dodatek lądujemy na skrzyżowaniu za Nową Świdziałówką. Ale wtedy tego nie wiemy, wydaje nam się, że jesteśmy koło Nowego Ostrowa, wybieramy małą polną drogę na północ… która też się kończy na jakimś podmokłym polu. Zawracamy więc i dopiero teraz analizując mapę, kolory szlaków i drogowskazy wpadamy na to gdzie tak w ogóle jesteśmy. Jedziemy wiec na północ do Nowego Ostrowa i tam wpadamy na prawidłową marszrutę. Razem tracimy dobrych kilka kilometrów i sporo czasu przez te błądzenie. Dojeżdżamy do szosy i wskakujemy na asfalt. Tutaj zaczynamy dociskać próbując odzyskać choć trochę straconego czasu. Na pierwszą zmianę wskakuje Paweł i dociska dobre kilka kilometrów robiąc ponad 30 km/h. Później ja prowadzę grupę i tak zmieniamy się zgodnie na prowadzeniu aż do zjazdu za Podsokołdą. Tu okazuje się, że kilku nie wytrzymało tempa i czekamy posilając się przy okazji. Pozostały ostatnie kilometry szerokim i szybkim szutrem do Czarnej. Idzie to sprawnie, chociaż przyznam że ciemności robią psikusy. Gdybym jechał sam to bym pewnie się pogubił, tak doskonale znam ta drogę :))) Ale w ciemnościach wszystko wygląda inaczej i nawet gotów jestem się kłócić, ze źle jedziemy. Na szczęście większość wie lepiej i w tym wypadku się to sprawdza :)
Do bazy wpadamy 23:16, po 93 kilometrach na liczniku. W więc nasze błądzenie kosztowało dodatkowo dobrych 10 km :D Mistrzowie jazdy na orientację z nas, a najlepszy to Ja, który „znam te strasy” :)))

Dane z drugiej pętli:
Dystans: 92,9 km, czas jazdy: 4:53:38, pr.śr.: 19,1 km/h, HRAvg: 137


Znów odpoczywamy, posilamy się, pijemy kawę. I znów siedzimy trochę przy długawo, bo wyjeżdżamy 0:55. Ale grupa dalej jest zwarta i jedziemy wszyscy razem. Nikt na razie nie odpuszcza, mimo że po niektórych widać już zmęczenie. Trzecia pętla według założeń ma mieć 51 km i tym razem prowadzić na zachód od Czarnej.


Ale początek jest taki sam jak poprzedniej, jedziemy na Ożynnik, tylko tam zamiast w lewo skręcamy na konny szlak w prawo. Przekraczamy krajówkę i jedziemy na Rudą Rzeczkę, Wólkę Ratowiecką i wzdłuż torów. Odbijamy od zielonego szlaku w prawo, ale chyba znów się gubimy. Na szczęście w którymś momencie trafiamy na prawidłową drogę i docieramy do Rybnik, gdzie w szkole podstawowej jest punkt kontrolny. Tam meldunek, szybka ciepła herbatka i dalej na siodło. A tyłek zaczyna mi już doskwierać i jedzie się w związku z tym coraz gorzej. Nogi wytrzymują, zmęczenia nie ma, spać się nie chce, ale dupa protestuje ;) Przekraczamy następną krajówkę (Augustów-Białystok) i jedziemy na Kopisk. Tam zmiana kierunku jazdy na wschodni i zaczynamy wracać na Czarną. Znów przejeżdżamy przez szosę i zaczyna się naprawdę trudna przeprawa terenowa do karczmiska. Błoto, kałuże, mokre piachy. Jedzie się ciężko i wręcz się wleczemy. Dodatkowo Michał i Grzegorz tracą siły i zostają z tyłu. Mają już powoli dość i umawiamy się, że będą jechać swoim tempem z tyły, my polecimy swoim z przodu. Szczególnie że niewiele już do Czarnej zostało, prosta droga i i znana przez nich, bo tedy jechali w zeszłorocznym Zażynku. A dodatkowo na następna pętle już nie mają zamiaru wyjeżdżać, na tym skończą swój tegoroczny rajd. A więc jedziemy już tylko we czwórkę: Ja, Jacek, Paweł i Andrzej. Andrzejowi zaczynają się odżywać kolana, ale twierdzi że da rade. Mi moje prawe też daje znać o sobie coraz mocniej. Przy każdym podjeździe i mocniejszym naciśnięciu na pedały czuję ukłucia bólu, że nieba można liznąć. Ale też się nie poddaję i mam nadzieję, że wytrzymam do końca.
W końcu docieramy do Czarnej Wsi i stąd już w zasadzie asfaltem do Czarnej. Jesteśmy w bazie kilka minut po 4-tej. Najpierw Ja z Jackiem, kilka minut po nas Andrzej z Pawłem. Pętla wychodzi dokładnie taka jaka powinna być, tym razem nie pogubiliśmy się za bardzo i nie doszło dodatkowych kilometrów. Za to czas pętli i średnia tragiczna.

Dane z trzeciej pętli:
Dystans: 50,9 km, czas jazdy: 3:10:25, pr.śr.: 16,1 km/h, HRAvg: 122


Na czwartą pętlę wyruszamy znów po dobrej godzinie wypoczynku. W zasadzie tej przerwy nie pamiętam, robi się luka w pamięci ze zmęczenia. Chyba było jedzenie, kawa, ciastka :) 5:10 znów na rowerze. Ta pętla to już doskonale znane mi ścieżki na zachód od Czarnej, mogę jechać bez mapy :)


Jedziemy więc czwórką wzdłuż torów na północ przez Machancz do Rozedranki. Wstaje świt i piękne słońce, zapowiada się śliczny dzień. Zresztą noc tez była ładna, świecił nam księżyc i gwiazdy, za to było chłodno. Polar zarejestrował minimum 5 stopni. Z Rozedranki na Podłubianke moją ulubioną szybką szutrówką. Tu dociskam mocno, jakoś mnie nogi niosą. Jacek nie wytrzymuje i prawie z płaczem pyta „czego tak pędzę??”. A ja jakiś niedojechany w tym momencie się czuję :) Nogi naprawdę niosą, tylko kolano pobolewa. Jedyny duży problem to tyłek.
Powrót przez Osierodek, Biały Krzyż i obok Agromy asfaltem. Na bazie jesteśmy 6:50.

Dane z czwartej pętli:
Dystans: 33,7 km, czas jazdy: 1:39:41, pr.śr.: 20,4 km/h, HRAvg: 134


Teraz to już robimy krótka przerwę i 7:17 wyruszamy na ostatnia pętlę. Też moje ścieżki i też w zasadzie bez mapy można jechać. Praktycznie moja standardowa trasa treningowa przez CWK na Jezierzysk, Biały Krzyż i Jesionowe Góry. Jedzie się już gorzej, nogi nie chcą już tak ponieść, kolano naprawdę boli. U Andrzeja jest jeszcze gorzej, nie da rady jechać zostaje z tyłu. Wjeżdżamy do Czarnej przed 9-tą, postanawiamy zatrzymać się przy sklepie, kupić piwko na bazę i coś do chrupania. Przy okazji czekamy na Andrzeja, żeby we czterech wjechać na bazę w tym samym czasie. Przyjeżdża po kilku minutach i równo o 9-tej jesteśmy na bazie. Udało się, pierwszy mój Zażynek i pełen dystans założony dla rajdu pokonany!!!

nasza czwórka po zaliczeniu ostatniej pętli © dater


Dane z piątej pętli:
Dystans: 31,2 km, czas jazdy: 1:35:58, pr.śr.: 19,6 km/h, HRAvg: 127


Siadamy w bazie, otwieramy piwko, chrupiemy chipsy, gawędzimy. Jeszcze następni uczestnicy ruszają na ostatnie pętle, są też tacy którzy spali przez kilka godzin w nocy, teraz wyruszają np. na trzecią pętlę. My jesteśmy jednymi z pierwszych na mecie, przed nami przyjechała tylko trója uczestników. Można wiec powiedzieć, że gdyby była prowadzona klasyfikacja czasowa bylibyśmy grupą na czwartym miejscu :)
Ogólnie wielkie zadowolenie i satysfakcja z ukończenia tak ekstremalnej „wycieczki”. Moja pierwsza taka jazda, bardzo jestem zadowolony z ukończenia i to pełnej kilometrówki. Wyszło nawet więcej, niż było założone, bo gubienie się dołożyło, jak się okazuje 17 km do całej trasy :)
Samopoczucie dobre, nawet spać mi się od razu nie chciało. Nogi ok., tylko prawe kolano doskwiera i wiem, że będę miał z nim problem przez najbliższe dni. Ale największy problem to dupa, która oprotestowała cała trasę w sposób bolesny i widoczny. Obtarta na maksa i teraz wiem, do czego może się przydać dla dorosłego Benanthen dla niemowląt, który został jeszcze w szafce po Oliwce :)))

  • DST 9.40km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:28
  • VAVG 20.14km/h
  • VMAX 30.40km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 171 ( 87%)
  • HRavg 144 ( 73%)
  • Kalorie 247kcal
  • Podjazdy 25m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd przed Zażynkiem

Sobota, 18 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 0

Kilka kilometrów dla rozruszania nóg przed startem w rajdzie długodystansowym Zażynek 2010.

  • DST 24.50km
  • Teren 22.10km
  • Czas 01:01
  • VAVG 24.10km/h
  • VMAX 38.40km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 160 ( 81%)
  • Kalorie 638kcal
  • Podjazdy 135m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nocny test...

Piątek, 17 września 2010 · dodano: 17.09.2010 | Komentarze 4

... nowego osprzętu. Przed jutrzejszym Zażynkiem zakupiłem trochę sprzętu oświetleniowego, bo okazało się że w nocy to ja widzę... ciemność widzę :D
A więc lampa przednia, która rzęsy pali i lampka na kask dodatkowo.

nowy osprzęt nocny © dater


Świeci to wszystko naprawdę nieźle, droga oświetlona dość szeroko i daleko, a do tego lampka na kasku pozwala się rozglądać, patrzeć pod przednie koło i na kokpit.

świeci :) © dater


Pojechałem dziś w teren, Oxygen'a wyciągnąłem po raz pierwszy chyba od miesiąca. Las wcale nie tak mokry, jakby się wydawało. Rano ledwo 6 stopni, jadę na Osierodek, ale nie jadę w lewo koło leśniczówki, tylko w prawo na Wilczą Jamę. Skracam wiec trasę, bo czasu mało. Jakoś dziś wybieranie się w trasę nie ukłdało. Zapomniałem pompki i bidonu - powrót na górę do domu. Podpompować koła trzeba było, zamontować lampkę co wymagało trochę kombinowania, bo ciasno na kierownicy. Zamknąłem już piwnice, a tam zostały rękawice... grr - powtórne otwieranie i zamykanie wszystkich kłódek i zamków. I tak z tego wybierania się i zapominalstwa wyjechałem dopiero 5:20.
A wschód słońca dziś miał nieziemską urodę... widoki wprawiały mnie w zachwyt. Rzadko zatrzymuję się podczas treningu, ale dziś dwa razy nie wytrzymałem. Oto rezultat:

wschód słońca nad lasem © dater


słońce wstaje nad polami © dater


A jurto Zażynek. Czy jestem przygotowany?? Nie wiem, ale mam nadzieję że zrobię te 300 km i to przeżyję :D

  • DST 19.70km
  • Czas 00:42
  • VAVG 28.14km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 186 ( 94%)
  • HRavg 159 ( 81%)
  • Kalorie 437kcal
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skrócona trasa

Środa, 15 września 2010 · dodano: 16.09.2010 | Komentarze 0

Tak jak ostatnio, standardowo. Poranny wyjazd, około 5-tej. Ciemno, mokro, ale tym razem nie chłodno - 14 st. Jadę na Jezierzysk, ale koło Czarnej Wsi zaczyna mżyć. I z każdym kilometrem mży, a wręcz zaczyna padać coraz mocniej. Robi się trochę niebezpiecznie, okulary mokre i jak nadjeżdża z naprzeciwka samochód to mnie oślepia w taki sposób, że dosłownie nic nie widzę. Nie ma przyjemności z jazdy, a wręcz jest trochę strachu. Nie przestaje padać, więc na rozjeździe w Oleszkowie postanawiam zawrócić i skrócić dziś trasę. W Czarnej sucho, nie pada... grrr

  • DST 30.30km
  • Czas 01:05
  • VAVG 27.97km/h
  • VMAX 47.80km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 186 ( 94%)
  • HRavg 157 ( 80%)
  • Kalorie 664kcal
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po weekendowa...

Wtorek, 14 września 2010 · dodano: 16.09.2010 | Komentarze 0

... i po imprezowa jazda :))) Cztery dni przerwy, człowiek niedospany i wymęczony (ale w tym pozytywnym słowa tego znaczeniu :D ) a nogi podawały, że aż miło. Ciekawe, aczkolwiek tętno wysokie, wiec widać że serce za nogami nie nadążało. Trochę cieplej rano niż ostatnio, dobre 13-ście stopni. Zrezygnowałem z ochraniaczy na buty i czapeczki pod kask. I było oki.
Na powrocie, przed samym przejazdem rowerowym mały wypadek z udziałem rowerzysty. Podjeżdżam do samochodu, który stoi na poboczu, a przed nim leży człowiek i pogięty rower. Zatrzymuję się oczywiście z pytaniem co się stało i czy wszystko ok. Okazuje się że kumpel potracił kumpla (dziadki w wieku ok. 60 lat) i wyrzucają sobie:
- No ku... Stachu, jak ty jeździsz, ślepy jesteś...
- A ku... Zdzichu, ty zapie...sz środkiem jak jakiś...
No i taka gadka. Dziadek się podnosi, skarży się, że plecy go bolą. Mówię, żeby nie wstawał, żeby dzwonić po karetkę. Ale dogadują się, że jeden drugiego zawiezie do remizy OSP, gdzie w Czarnej dyżuruje karetka.
- A rower??? - pyta poszkodowany
A on pogięty, nie nadaje się do jazdy. Mówię więc, że wsadzić go w krzaki i tak nikt złomu nie weźmie.
-Masz ognia? - pyta mnie leżący :D taaa, jestem palacz nałogowy i widać to na pierwszy rzut oka, szczególnie w pełnym rowerowym "opakowaniu" :)))
Zostawiam dziadków samych z problemami, całe szczęście że nic się nie stało.

  • DST 30.30km
  • Czas 01:02
  • VAVG 29.32km/h
  • VMAX 49.60km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 180 ( 91%)
  • HRavg 161 ( 82%)
  • Kalorie 666kcal
  • Podjazdy 185m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czekam na październik...

Czwartek, 9 września 2010 · dodano: 16.09.2010 | Komentarze 0

... kiedy wreszcie cofnie się czas. Wstawanie 4.30 i wsiadanie ok. 5-tej na rower, kiedy jeszcze ciemno, nie jest rzeczą przyjemną. Ale jeździć się chce, więc nie ma wyboru. Lampki (cholernie słabe) muszę wymienić. Szczególnie w perspektywie Zażynka, gdzie będzie dobrych kilka godzin kręcenia po lesie w ciemnościach.

  • DST 25.70km
  • Czas 00:56
  • VAVG 27.54km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 176 ( 89%)
  • HRavg 148 ( 75%)
  • Kalorie 517kcal
  • Podjazdy 115m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po ciemku...

Środa, 8 września 2010 · dodano: 08.09.2010 | Komentarze 0

... dziś się ruszyłem. Obudziłem się około 4.30 i jakoś spać się już nie chciało. Więc co? Na rower. To co, że ciemno, orzekłem. Mimo że lampki na szosówce to dziwny widok, po ciemku jechac nie będę. A plus taki że więcej czasu na trening niż ostatnio będzie :)
A więc wyjeżdzam zaraz po piatej, jeszcze ciemno jak w du... Z tyłu lampka czerwona, zeby mi kto garażu z tyłka na drodze nie zrobił. Z przodu za to praktycznie nic nie widać, lampka nie zdaje w ciemnościach egzaminu. Ja widoczny na pewno jestem, ale sam niewiele widzę. Dobrze, że to sprawdziłem bo wychodzi na to, że na nocną jazdę na Zażynku muszę coś dokupić. Bo gó...o widać, a raczej nie widać, mało w jedno końskie (chyba) nie wpadłem. Nie mówiąc już o dziurach :)))
Traska na Agromę, dwa razy czasówka na SOT2 i czasy całkiem niezłe:
1: 8:12, pr.śr.: 31,4 km/h, HRAvg: 166
2: 8:25, pr.śr.: 30,6 km/h, HRAvg: 170
Nie udało się zejść poniżej 8 minut, ale w obecnej formie nie oczekiwałem nawet tego.