Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

  • Aktywność Jazda na rowerze

Subiektywne podsumowanie (mojego) sezonu startowego

Niedziela, 1 grudnia 2013 · dodano: 01.12.2013 | Komentarze 1

Jeżeli zawodnika i sezon oceniać po tym jak kończy, a nie jak zaczyna, to jestem kozak ;) Oczywiście to moje subiektywne odczucie, ale po prostu jestem zadowolony.
Koniec następnego sezonu © dater

Do przygotowań w tym sezonie podszedłem w inny sposób, bardziej planowo, wcześniej i stosując inne środki (nie mylić z epo! ;)
Od jesieni cały cykl przygotowania na siłowni, od adaptacji anatomicznej poprzez siłę do wytrzymałości siłowej. Oczywiście w międzyczasie trenażer, w tlenie, później tempówki i bardziej złożenie treningi. No i w marcu wiosenny obóz treningowy w Calpe. Zaliczone ponad 11 tys. metrów w pionie, które na pewno weszły w nogi!
Prolog do sezonu to Mazovia w Legionowie. Przełożenie Kresowego w Augustowie w związku z panującą w lasach zimą na jesień, stworzyło lukę, którą zapełniliśmy z Saszą właśnie tym maratonem. Bardzo dobry wyścig i odczucia. Start z 3 sektora, mało zabrakło do awansu do 2-go. Nie był to może początek sezonu jaki sobie wyśniłem :P
W międzyczasie zaliczyłem jeszcze pierwsze w życiu zawody XC na Pietraszach. Drużynówka, lekkie podejście, nowe doznania i przepalenie nogi.
Mocno zmotywowany i pozytywnie nastawiony zacząłem sezon startowy w Kresowych 1 maja w Wasilkowie. I niestety szybciej skończyłem niż zacząłem – już na 5 kilometrze kraksa, rozwalone kolano, wizyta w szpitalu. Na szczęście nic poważnego się nie stało i niecałe dwa tygodnie później zawitałem do Olsztyna na start następnego Kresowego. Ale wściekłość na nieudany start sezonu była. Taka motywująca, zawodnicza wściekłość. Niestety trochę przyćmiła ona jasność rozumowania i kalkulowania sił. W Olsztynie popełniłem błąd w przygotowaniu, przejeżdżając dzień wcześniej prawie dwie rundy maratonu. Czułem się mocny, że to sobie przelecę i będzie git. Ale było to za dużo dla mojego organizmu i nóg, które po prostu dnia następnego nie jechały. Jak się okazało zaliczyłem najgorszy start w sezonie. Można więc powiedzieć, że zacząłem fatalnie i pod dwóch pierwszych maratonach nadal byłem w punkcie zero.
Jak to się mówi do trzech razy sztuka. Sztuka wyszła wreszcie w Sokółce. Maraton pojechany w zasadzie bezbłędnie, z dobrym rozłożeniem sił i w doborowym towarzystwie zaowocował pierwszym w życiu wynikiem ponad 900 pkt. Przełamałem psychologiczną barierę, uwierzyłem że mogę, że mam nogę, że jestem w stanie jechać z zawodnikami, którzy do tej pory byli dla mnie niedoścignieni. Jak mi się dobrze jechało, jak to psychicznie mnie odbudowało, to trudno opisać :)
Następne Michałowo. Upał, później dwie burze i ulewa, jakiej na trasie zawodów jeszcze nie zaznałem. Ale całkiem niezły wyścig, choć poniżej oczekiwań. Przyjąłem to spokojnie mając w głowie warunki, jakie nam natura zgotowała. W czerwcu jeszcze Drohiczyn, po raz pierwszy na mapie Kresowych. Nieznana trasa, ale jak się okazało bardzo fajna i wymagająca. Żar z nieba, kryzysy po drodze, ale wynik znów w pełni satysfakcjonujący, ponad 915 punktów do generalki zebrane :) Czułem się coraz lepiej, ale świadomość jakiejś stagnacji i tego, że nie jestem w stanie przebić się wyżej zaczęła się potęgować. Jesteś po prostu na pewnym poziomie i „czegoś Ci brakuje”. Jakiegoś takiego uderzenia, w treningu czujesz stagnację, jeździsz to samo, brak jest jakiegoś konkretnego celu, planu, różnorodności.
Takie myśli zaowocowały pierwszym kontaktem z TRENEREM. Pierwszy wywiad, analiza możliwości, osiągnięć, określenie celów i w konsekwencji zbudowanie planu na dalszą część sezonu. Planu, który w miarę jak był budowany i realizowany wzbudzał we mnie coraz większe ździwienie…
W pierwszym tygodniu lipca odpuszczony maraton w Chełmie. Wakacje z rodziną w Bieszczadach, trochę jazd po okolicznych górkach, trochę techniki na zjazdach. Niby nic takiego, a jednak góry to całkiem inna bajka.
Wracam akurat na coroczną wycieczkę na Białoruś na maraton w Sopoćkiniach. Wracam wypoczęty, zmotywowany i ocieram się po raz pierwszy w życiu o podium! Od tego maratonu forma cały czas rośnie, wyniki są coraz lepsze i już nie wypadam do końca z TOP10 kategorii. Nabieram rozpędu, mocy i wiary w swoje możliwości. Z tygodnia na tydzień realizuję zadany plan… i to się sprawdza :)
Niestety pechowy maraton w Urszulinie trochę wytrąca mnie z równowagi. Mogło być naprawdę bardzo dobrze, a skończyło się tylko na dobrze. Upał na trasie, kraksa na początku, gonienie czołówki i rezultat był taki, że zajechałem się na maksa. Na szczęście wynik na mecie całkiem niezły jak na panujące warunki i historię tego wyścigu.
Ładny shot! © dater

Tydzień później Narewka – płaski i szybki maraton, którego trasę bardzo lubię. Nic tu z gór nie uświadczysz, mało technicznych odcinków. Po prostu szybka charakterystyka, która pasuje pod moją szosową specyfikę. Jazda ma maksa od początku, z dala od błędów, z dobrymi zawodnikami. Jechałem jak natchniony… ale musiał odezwać się niestety mój pech. Kilka kilometrów przed metą, rozluźnienie, kraksa. Akurat przede mną się skotłowało, ktoś na kogoś wjechał, wyłożył się akurat pod moje koła. Zdarte kolana, strata szansy na pierwsze podium w kategorii. Ale umocnienie wiary w to, że PLAN jest dobry i działa :D
Po Narewce znów dłuższy odpoczynek od zawodów. Ale jeśli chodzi o jazdy… to były wysokich lotów :) Wakacje na Sycylii, zaliczanie fajnych górek, wjazd na Etnę. Przygoda, która będzie we mnie buzowała jeszcze przez długie miesiące.
Powrót na trasy zawodów nastąpił 1 września w Szelmencie. Maraton, który sezon wcześniej mało mnie nie pokonał, teraz miał byś sprawdzianem prawdziwie górskiego (jak na nasze warunki) ścigania. Poszło o wiele lepiej niż rok wcześniej, ale do sukcesu tego maratonu zaliczyć nie mogę.
Pozostały jeszcze trzy Maratony Kresowe. Supraśl, świetna trasa i bardzo dobry maraton. Pojechany równo, bez przygód, na prawidłowym miejscu.
Trasa w Augustowie, którą się jednocześnie lubi (bo pasuje pod moją charakterystykę), a jednocześnie nienawidzi za styl, w jaki obija dupę ;) Jeśli chodzi o ten sezon wzniosłem się w Augustowie na wyżyny mojej formy, taktyki i możliwości. Pojechałem życiówkę, najlepszy maraton w życiu, otarłem się o podium w kategorii i TOP10 w Open. Tutaj potwierdziłem i przekonałem się, że jestem w stanie JECHAĆ na najwyższym poziomie. Nie tylko zaskoczyłem konkurentów, ale i sam siebie.
Na koniec, na deser niejako, świetna trasa w Mielniku. Koniec sezonu już odczuwalny, tak w formie jak i wyniku. Błąd na początku, który się odbił w kryzysie w środku trasy miał tu zasadnicze znaczenie. I pokazał mi, z jakiej ilości niewielkich klocków składa się wynik i sukces sportowy. Jak bardzo trzeba wszystkiego przypilnować i jak niewiele trzeba, żeby noga przestała jechać
W podsumowaniu mogę napisać tyle, że zaliczyłem najlepszy sezon startowy jak do tej pory. Nie ma tego dużo, w mojej skromnej karierze zawodniczej, ale skok jakościowy znaczny. Szczególnie w drugiej połowie sezonu, gdzie już był PLAN, TRENER i przez to także WYNIK. Znamienne jest to, że w moim odczuciu trenowałem z mniejszym obciążeniem, czasem czułem niedosyt, więcej było odpoczynku, regeneracji a mimo to… forma i wyniki szły do góry. To uzmysławia tylko jedno, że prawidłowo zaplanowany trening z odpowiednią dawką odpoczynku może naprawdę zbudować formę startową, która przekłada się na wyniki.
Co przyniesie przyszły sezon? Jak go zaplanować? Jak do niego podejść?
Jeszcze za wcześnie na odpowiedzi. Na pewno nastawiam się na wyższe wyniki i cele. W Maratonach Kresowych mam do zaliczenia ostatni sezon w Elita Plus. Trzeba będzie się pokazać wreszcie na podium, więcej szansy od upływającego czasu mieć już nie będę. Nie wiadomo, jakim Mastersem będę później.
Do tego dochodzi jeszcze projekt budowy teamu, w który się mocno zaangażowałem. BLU Team Refleks może być w przyszłym sezonie bardzo mocną, lokalną drużyną. Pokażemy się także w Polsce, trzeba się będzie wybrać w góry. Posmakować prawdziwego MTB, sprawdzić się w warunkach jakże innych od tych naszych nizinnych maratonów. Na razie wygląda to bardzo, ale to bardzo ciekawie. Trochę namieszaliśmy na lokalnym rynku transferowym :D Nazwiska, które pokażą się na liście na przyszły sezon będą baaaardzo ciekawe ;) Przyjdzie jeździć w tych samych barwach w doborwym towarzystwie :)
Podsumowanie startów sezonu 2013 © dater
Kategoria Bez km



Komentarze
serav
| 13:09 czwartek, 5 grudnia 2013 | linkuj Już nie mogę doczekać się nowego sezonu ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa rzepo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]