Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2013

Dystans całkowity:287.23 km (w terenie 70.60 km; 24.58%)
Czas w ruchu:11:32
Średnia prędkość:24.90 km/h
Maksymalna prędkość:50.80 km/h
Suma podjazdów:2194 m
Maks. tętno maksymalne:189 (96 %)
Maks. tętno średnie:154 (78 %)
Suma kalorii:5643 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:47.87 km i 1h 55m
Więcej statystyk

Znów poranek...

Sobota, 28 grudnia 2013 · dodano: 28.12.2013 | Komentarze 0

... na Zdroje. I znów piękna pogoda. Wiosna to bardziej niż zima... i ja bym ją już w ogóle odwołał :P

Lekko, w tlenie, większy pik tylko na prostej na Zdroje i jak mi znów burek tam wyskoczył. Muszę jakiś pieprz na niego następnym razem wziąć :P



  • DST 44.00km
  • Czas 01:38
  • VAVG 26.94km/h
  • VMAX 48.60km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 144 ( 73%)
  • Kalorie 739kcal
  • Podjazdy 334m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poranny, świąteczny wypad dla spalenia...

Czwartek, 26 grudnia 2013 · dodano: 27.12.2013 | Komentarze 0

... kalorii... no :) Taki standardowy "świąteczny" wpis :D

Trasa na Zdroje, kilka interwałów w strefie TEMPA, ale generalnie leciutko. Żeby było więcej, to jeszcze na Agromę dokręciłem.

Grudzień...Święta...słoneczko... 2 stopnie powyżej zera z samego rana. Dla odmiany od dnia wcześniejszego drogi suche, więc błotko ze środy samo odpadło :P

Rano taki piękny wschód słońca mnie przywitał :)

Droga na Oleszkowo:

Słońce nad Czarną Wsią Kościelną:

Prosta na Zdroje:

Na powrocie:

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="http://www.strava.com/activities/101942224/embed/2b64e8587cc3777ee5ecfadb510bbe2cf1f1350f">

  • DST 57.60km
  • Czas 02:05
  • VAVG 27.65km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 177 ( 90%)
  • HRavg 151 ( 77%)
  • Kalorie 1036kcal
  • Podjazdy 479m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wietrzny dzień świąteczny

Środa, 25 grudnia 2013 · dodano: 25.12.2013 | Komentarze 2

Nie wiedziałem czy wyskoczyć w teren, czy na szosę. Ostatecznie przewidując błotną przeprawę w lesie wybrałem szoskę. Ale jak się okazało Onix'a upierniczyłem nie gorzej niż ostatnio Kubka w terenie :P

Świąteczna środa - piękny, słoneczny dzień. Ale przy okazji bardzo wietrzny. Duło z południa, rozpędzony halny docierał aż do nas. Momentami, na powrocie odechciewało się kręcić :P

W nocy lekki przymrozek, więc rano w słońcu się to roztopiło i drogi mokre, stąd uwaliłem siebie o rower w stopniu bardzo wysokim :)

Ale momentami w cieniu dawanym przez przydrożne drzewa szron biały się trzymał i przy bocznym wietrze było ślisko i niebezpiecznie.

Przy okazji pierwszy sprawdzian nowych oksów, które przyniósł mi pod choinkę Św. Mikołaj. Poczytał o stylówie u szymonbike'a i trafił w dziesiątkę. Uvex'y model Crow, w wersji białej. Trzy szkiełka do wyboru, oczywiście na ten dzień wybrałem najciemniejsze. Okulary rewelacyjne, bardzo dobrze leżą, leciutkie, trzymają się rewelacyjnie no i szybki w ogóle nie parują.

Trasa na Sokółkę, ale przez Janowszyznę do Planteczki, za to powrót standardowy przez Lipinę. Końcówka bardzo ciepła, bo i ok. 5-ciu stopni było, a dodatkowo pod wiatr :P

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="http://www.strava.com/activities/101817522/embed/c8bc882d6425071aa7004df233f17c0de813bb79">

  • DST 79.10km
  • Czas 02:45
  • VAVG 28.76km/h
  • VMAX 49.50km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 149 ( 76%)
  • Kalorie 1344kcal
  • Podjazdy 636m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedziela po szosie...

Niedziela, 22 grudnia 2013 · dodano: 25.12.2013 | Komentarze 3

...w większej grupie. Nie zapowiadało się z początku na grupowa jazdę. Mi się nie chciało z racji czasu jechać do Białego pod Sprint. Chłopaki jak zwykle w niedzielę ustawiali się na jazdę. Coś tam było słychać, że może pojadą w moje okolice, ale do końca się nie umawialiśmy. Wyjeżdżałem ok. 10.30, tak żeby ewentualnie chłopaków złapać na trasie. I się w zasadzie zsynchronizowaliśmy :) Przejeżdżając w Czarnej koło Orlenu od strony Sokółki łapię Tomka. Zawracamy na Orlena, mówi że chłopaki już jada i będą za pięć minut. I dojeżdżają do nas w czas :D

Tak więc lecimy większa grupą w kierunku na Sokółkę :)

Pogoda piękna, słoneczko prawie bez chmur, wiatr trochę wieje, ale z południa więc teraz pomaga.

Skręcamy w Straży na Lipinę i dalej przez Planteczkę jedziemy klasykiem na Kamionkę.

Przed Kamionką odbijamy na południe na Wierzchlesie. Tutaj mamy wiatr w twarz i jest ciężko. Założenie jest jednak na spokojnie tą rundkę zrobić, więc szarpania nie ma. Ja żeby było zgodnie z założeniami lekko trzymam się cały czas z tyłu.

Na Kopnej Górze koło Arboretum robimy mały przystanek, żeby poczekać na tyły. I kierujemy się do Supraśla na kawę.

W Supraślu kawka z ciastem i lecimy na Białystok. Ja z Tomkiem odbijam na Nowodworce, żeby dolecieć do domu, reszta do Białego. W Nowodworcach przy moście morsy właśnie się ładowały do samochodów po kąpieli. Jeszcze większe wariaty niż my :P

Z Wasilkowa włączam wyższy bieg i dociskam mocno. Wiatr pomaga, Tomek trzyma się koła, za ostatnią górką rzuca tylko "masz moc" :P No z założenia te ostatnie kilometry chciałem pocisnąć :)

Po prawie trzech godzinach jestem w domu. Kto by przypuszczał, że w drugiej połowie grudnia można będzie zaliczać jeszcze tak fajne jazdy na szosie :)

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="http://www.strava.com/activities/101416942/embed/8902c5d6feaf28ff16b8aabbc374a2a075404848">

  • DST 36.33km
  • Teren 35.50km
  • Czas 01:45
  • VAVG 20.76km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 187 ( 95%)
  • HRavg 154 ( 78%)
  • Kalorie 905kcal
  • Podjazdy 267m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tym razem po błocie...

Sobota, 21 grudnia 2013 · dodano: 21.12.2013 | Komentarze 1

... przyszło mi śmigać. Lepsze w zimie minus trzy, niż plus trzy. Szczególnie po przymrozkach i śniegu. Leśnie drogi rozmoknięte :(

Pojechałem sobie na Osierodek i Podłubiankę. Tak żeby mocniej pocisnąć na dłuższym podjeździe.

Na zjeździe z Osierodka kamerka opadła i takich zdjęć Kubka trochę nacykała :P

Dalej przez Jesionowe Góry i Wilczą Jamę z powrotem do Czarnej.

Zrobiłem jeszcze dla podjazdu wzgórze na północ od Czarnej, 200 metrowe od strony zachodniej.

Nieźle upierniczony wróciłem do domu. No i co, czyszczenie Kubka i siebie zimową porą zaliczone :)

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="http://www.strava.com/activities/101233836/embed/3b23bdb373609c6440564515d083609bfba40233">

  • DST 35.10km
  • Teren 35.10km
  • Czas 02:03
  • VAVG 17.12km/h
  • VMAX 36.20km/h
  • Temperatura -4.0°C
  • HRmax 189 ( 96%)
  • HRavg 149 ( 76%)
  • Kalorie 988kcal
  • Podjazdy 233m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kręcenie po zaśnieżonej Puszczy

Niedziela, 8 grudnia 2013 · dodano: 08.12.2013 | Komentarze 7

Co tu dużo pisać. Było mega! :D Słoneczko, temperatura tuż poniżej zera, pięknie zaśnieżony las. Spokojna jazda, oddychanie pełną piersią :)
Pomiędzy drzewami spokojnie, ale na otwartej przestrzeni jeszcze nieźle wiało. Gdzieniegdzie było jeszcze widać ślady Ksawerego, który na szczęście sobie już poszedł.
Droga w lesie © dater

Nieprzetarty szlak © dater

Gdzieś w puszczy © dater

Selfszocik :) © dater

Słoneczko © dater

Cień riderra © dater

Na drodze © dater

W stronę cienia © dater

Wąwóz Polanki © dater

Pozostałości Ksawerego © dater

Przez zaśnieżoną polankę © dater

Stary Szor © dater

Wilcza Jama © dater

Z Kubkiem © dater

Pod słoneczko © dater

Jadę sobie :) © dater

Słońce nad drogą © dater

Mogiłka © dater

Na Czarną © dater

Zalew Czepielówka © dater

Nad Zalewem © dater

Na grobli © dater

Końcówka © dater



  • Aktywność Jazda na rowerze

Subiektywne podsumowanie (mojego) sezonu startowego

Niedziela, 1 grudnia 2013 · dodano: 01.12.2013 | Komentarze 1

Jeżeli zawodnika i sezon oceniać po tym jak kończy, a nie jak zaczyna, to jestem kozak ;) Oczywiście to moje subiektywne odczucie, ale po prostu jestem zadowolony.
Koniec następnego sezonu © dater

Do przygotowań w tym sezonie podszedłem w inny sposób, bardziej planowo, wcześniej i stosując inne środki (nie mylić z epo! ;)
Od jesieni cały cykl przygotowania na siłowni, od adaptacji anatomicznej poprzez siłę do wytrzymałości siłowej. Oczywiście w międzyczasie trenażer, w tlenie, później tempówki i bardziej złożenie treningi. No i w marcu wiosenny obóz treningowy w Calpe. Zaliczone ponad 11 tys. metrów w pionie, które na pewno weszły w nogi!
Prolog do sezonu to Mazovia w Legionowie. Przełożenie Kresowego w Augustowie w związku z panującą w lasach zimą na jesień, stworzyło lukę, którą zapełniliśmy z Saszą właśnie tym maratonem. Bardzo dobry wyścig i odczucia. Start z 3 sektora, mało zabrakło do awansu do 2-go. Nie był to może początek sezonu jaki sobie wyśniłem :P
W międzyczasie zaliczyłem jeszcze pierwsze w życiu zawody XC na Pietraszach. Drużynówka, lekkie podejście, nowe doznania i przepalenie nogi.
Mocno zmotywowany i pozytywnie nastawiony zacząłem sezon startowy w Kresowych 1 maja w Wasilkowie. I niestety szybciej skończyłem niż zacząłem – już na 5 kilometrze kraksa, rozwalone kolano, wizyta w szpitalu. Na szczęście nic poważnego się nie stało i niecałe dwa tygodnie później zawitałem do Olsztyna na start następnego Kresowego. Ale wściekłość na nieudany start sezonu była. Taka motywująca, zawodnicza wściekłość. Niestety trochę przyćmiła ona jasność rozumowania i kalkulowania sił. W Olsztynie popełniłem błąd w przygotowaniu, przejeżdżając dzień wcześniej prawie dwie rundy maratonu. Czułem się mocny, że to sobie przelecę i będzie git. Ale było to za dużo dla mojego organizmu i nóg, które po prostu dnia następnego nie jechały. Jak się okazało zaliczyłem najgorszy start w sezonie. Można więc powiedzieć, że zacząłem fatalnie i pod dwóch pierwszych maratonach nadal byłem w punkcie zero.
Jak to się mówi do trzech razy sztuka. Sztuka wyszła wreszcie w Sokółce. Maraton pojechany w zasadzie bezbłędnie, z dobrym rozłożeniem sił i w doborowym towarzystwie zaowocował pierwszym w życiu wynikiem ponad 900 pkt. Przełamałem psychologiczną barierę, uwierzyłem że mogę, że mam nogę, że jestem w stanie jechać z zawodnikami, którzy do tej pory byli dla mnie niedoścignieni. Jak mi się dobrze jechało, jak to psychicznie mnie odbudowało, to trudno opisać :)
Następne Michałowo. Upał, później dwie burze i ulewa, jakiej na trasie zawodów jeszcze nie zaznałem. Ale całkiem niezły wyścig, choć poniżej oczekiwań. Przyjąłem to spokojnie mając w głowie warunki, jakie nam natura zgotowała. W czerwcu jeszcze Drohiczyn, po raz pierwszy na mapie Kresowych. Nieznana trasa, ale jak się okazało bardzo fajna i wymagająca. Żar z nieba, kryzysy po drodze, ale wynik znów w pełni satysfakcjonujący, ponad 915 punktów do generalki zebrane :) Czułem się coraz lepiej, ale świadomość jakiejś stagnacji i tego, że nie jestem w stanie przebić się wyżej zaczęła się potęgować. Jesteś po prostu na pewnym poziomie i „czegoś Ci brakuje”. Jakiegoś takiego uderzenia, w treningu czujesz stagnację, jeździsz to samo, brak jest jakiegoś konkretnego celu, planu, różnorodności.
Takie myśli zaowocowały pierwszym kontaktem z TRENEREM. Pierwszy wywiad, analiza możliwości, osiągnięć, określenie celów i w konsekwencji zbudowanie planu na dalszą część sezonu. Planu, który w miarę jak był budowany i realizowany wzbudzał we mnie coraz większe ździwienie…
W pierwszym tygodniu lipca odpuszczony maraton w Chełmie. Wakacje z rodziną w Bieszczadach, trochę jazd po okolicznych górkach, trochę techniki na zjazdach. Niby nic takiego, a jednak góry to całkiem inna bajka.
Wracam akurat na coroczną wycieczkę na Białoruś na maraton w Sopoćkiniach. Wracam wypoczęty, zmotywowany i ocieram się po raz pierwszy w życiu o podium! Od tego maratonu forma cały czas rośnie, wyniki są coraz lepsze i już nie wypadam do końca z TOP10 kategorii. Nabieram rozpędu, mocy i wiary w swoje możliwości. Z tygodnia na tydzień realizuję zadany plan… i to się sprawdza :)
Niestety pechowy maraton w Urszulinie trochę wytrąca mnie z równowagi. Mogło być naprawdę bardzo dobrze, a skończyło się tylko na dobrze. Upał na trasie, kraksa na początku, gonienie czołówki i rezultat był taki, że zajechałem się na maksa. Na szczęście wynik na mecie całkiem niezły jak na panujące warunki i historię tego wyścigu.
Ładny shot! © dater

Tydzień później Narewka – płaski i szybki maraton, którego trasę bardzo lubię. Nic tu z gór nie uświadczysz, mało technicznych odcinków. Po prostu szybka charakterystyka, która pasuje pod moją szosową specyfikę. Jazda ma maksa od początku, z dala od błędów, z dobrymi zawodnikami. Jechałem jak natchniony… ale musiał odezwać się niestety mój pech. Kilka kilometrów przed metą, rozluźnienie, kraksa. Akurat przede mną się skotłowało, ktoś na kogoś wjechał, wyłożył się akurat pod moje koła. Zdarte kolana, strata szansy na pierwsze podium w kategorii. Ale umocnienie wiary w to, że PLAN jest dobry i działa :D
Po Narewce znów dłuższy odpoczynek od zawodów. Ale jeśli chodzi o jazdy… to były wysokich lotów :) Wakacje na Sycylii, zaliczanie fajnych górek, wjazd na Etnę. Przygoda, która będzie we mnie buzowała jeszcze przez długie miesiące.
Powrót na trasy zawodów nastąpił 1 września w Szelmencie. Maraton, który sezon wcześniej mało mnie nie pokonał, teraz miał byś sprawdzianem prawdziwie górskiego (jak na nasze warunki) ścigania. Poszło o wiele lepiej niż rok wcześniej, ale do sukcesu tego maratonu zaliczyć nie mogę.
Pozostały jeszcze trzy Maratony Kresowe. Supraśl, świetna trasa i bardzo dobry maraton. Pojechany równo, bez przygód, na prawidłowym miejscu.
Trasa w Augustowie, którą się jednocześnie lubi (bo pasuje pod moją charakterystykę), a jednocześnie nienawidzi za styl, w jaki obija dupę ;) Jeśli chodzi o ten sezon wzniosłem się w Augustowie na wyżyny mojej formy, taktyki i możliwości. Pojechałem życiówkę, najlepszy maraton w życiu, otarłem się o podium w kategorii i TOP10 w Open. Tutaj potwierdziłem i przekonałem się, że jestem w stanie JECHAĆ na najwyższym poziomie. Nie tylko zaskoczyłem konkurentów, ale i sam siebie.
Na koniec, na deser niejako, świetna trasa w Mielniku. Koniec sezonu już odczuwalny, tak w formie jak i wyniku. Błąd na początku, który się odbił w kryzysie w środku trasy miał tu zasadnicze znaczenie. I pokazał mi, z jakiej ilości niewielkich klocków składa się wynik i sukces sportowy. Jak bardzo trzeba wszystkiego przypilnować i jak niewiele trzeba, żeby noga przestała jechać
W podsumowaniu mogę napisać tyle, że zaliczyłem najlepszy sezon startowy jak do tej pory. Nie ma tego dużo, w mojej skromnej karierze zawodniczej, ale skok jakościowy znaczny. Szczególnie w drugiej połowie sezonu, gdzie już był PLAN, TRENER i przez to także WYNIK. Znamienne jest to, że w moim odczuciu trenowałem z mniejszym obciążeniem, czasem czułem niedosyt, więcej było odpoczynku, regeneracji a mimo to… forma i wyniki szły do góry. To uzmysławia tylko jedno, że prawidłowo zaplanowany trening z odpowiednią dawką odpoczynku może naprawdę zbudować formę startową, która przekłada się na wyniki.
Co przyniesie przyszły sezon? Jak go zaplanować? Jak do niego podejść?
Jeszcze za wcześnie na odpowiedzi. Na pewno nastawiam się na wyższe wyniki i cele. W Maratonach Kresowych mam do zaliczenia ostatni sezon w Elita Plus. Trzeba będzie się pokazać wreszcie na podium, więcej szansy od upływającego czasu mieć już nie będę. Nie wiadomo, jakim Mastersem będę później.
Do tego dochodzi jeszcze projekt budowy teamu, w który się mocno zaangażowałem. BLU Team Refleks może być w przyszłym sezonie bardzo mocną, lokalną drużyną. Pokażemy się także w Polsce, trzeba się będzie wybrać w góry. Posmakować prawdziwego MTB, sprawdzić się w warunkach jakże innych od tych naszych nizinnych maratonów. Na razie wygląda to bardzo, ale to bardzo ciekawie. Trochę namieszaliśmy na lokalnym rynku transferowym :D Nazwiska, które pokażą się na liście na przyszły sezon będą baaaardzo ciekawe ;) Przyjdzie jeździć w tych samych barwach w doborwym towarzystwie :)
Podsumowanie startów sezonu 2013 © dater
Kategoria Bez km