Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2013

Dystans całkowity:800.50 km (w terenie 24.00 km; 3.00%)
Czas w ruchu:31:05
Średnia prędkość:25.75 km/h
Maksymalna prędkość:79.20 km/h
Suma podjazdów:11483 m
Maks. tętno maksymalne:190 (96 %)
Maks. tętno średnie:161 (82 %)
Suma kalorii:21703 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:66.71 km i 2h 35m
Więcej statystyk

Środek lasu w środku zimy (!)

Niedziela, 31 marca 2013 · dodano: 31.03.2013 | Komentarze 5

W lesie jakby środek zimy. W styczniu to aż tak zimowo nie wyglądało :/
Krótka runda na Biały Krzyż, leśniczówkę Osierodek ale odbicie na Wilczą Jamę i z powrotem na CB.
Cieplej niż wczoraj. W lesie ślisko i koleiny, trochę ślizgania, kontrolowanych podpórek, strachu na zjazdach. I strasznie ciężko się jechało.

zima wiosną - mogiłka © dater

Biały Krzyż © dater

Wilcza Jama © dater


  • DST 34.40km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:26
  • VAVG 24.00km/h
  • VMAX 47.30km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 161 ( 82%)
  • Kalorie 1068kcal
  • Podjazdy 253m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dupa mokra... ale szczęśliwa :)

Sobota, 30 marca 2013 · dodano: 31.03.2013 | Komentarze 0

Świąteczna sobota, wreszcie dzień wolny więc można przynajmniej spróbować roweru. Szlag człeka trafia na tą pogodę. Cały tydzień może nie za ciepło, ale słońce było - warunki jak na porę roku idealne. Ale jak się wraca już po ciemku z roboty to rower niestety stoi (jeden na trenażerze, drugi z trzecim w garażu).
W nocy padało znów to białe g... którego wszyscy mają już w tym roku dosyć. Przed domem warstwa 10-15 cm świeżego puchu. Rano jadę szybko na ostatnie świąteczne zakupki i sprawdzam asfalty. Wszędzie mokra breja :( No ale postanawiam nie odpuścić. Wsiadam na uwalonego od jesieni Oxygena i przed 12-stą jadę. Próbuję wjechać do lasu drogą nad Zalew, ale jest tak nierówna, skuta i zryta przez ludzkie ślady, że nie da się jechać, obrać jakiegoś śladu. Dlatego jednak zawracam i wybieram breję na asfalcie. Nie jest tak źle, większość już spływa i asfalt zaczyna się czyścić. Jadę standard szosowy na Zdroje przez CWK i Niemczyn.
Coś mi się ostatnio po Hiszpanii tętno spsuło. Nie mogę uzyskać poziomów sprzed wyjazdu. Wzrost formy?? Za lekko? Myślałem ze może Polar coś źle wskazuje. Ale pożyczałem pulsometr od Saszy, pokazuje tak samo. A średnie na trenażerze, czy spinningu przy takich samych obciążeniach, kadencji itd. ok. 10-14 uderzeń niższe. Więc próbuje dociskać na maksa, aby zobaczyć gdzie jest rezerwa. Udaje się z trudem wejść na ponad 180, ale generalnie odczucia mam takie że jakoś ciężko.
Generalnie cieszę się, ze się wyrwałem. Warunki nie najlepsze, chłodno, mokro, wietrznie. Dupa więc mokra, ale szczęśliwa :D

zima późną wiosną... © dater




  • DST 23.10km
  • Czas 00:57
  • VAVG 24.32km/h
  • VMAX 50.90km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 167 ( 85%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 525kcal
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, epilog, podsumowanie zgrupki... bo sensem jazdy są podjazdy :D

Niedziela, 17 marca 2013 · dodano: 30.03.2013 | Komentarze 0

Ostatni dzień hiszpańskiej przygody. Niebo już zaczęło płakać, pogoda się popsuła. Chłodno, niebo zaciągnięte, prognozy na deszcz. Ale ostatnie kilometry zrobić trzeba. Jak na rozjazdówkę przystało kierujemy się standardowo drogą na Morairę na kawkę :)
kręcimy... © dater

... ostatnie kilometry © dater

Siadamy przy porcie w kafeterii, gdzie ponoć serwują pyszne ciasto i naprawdę GRANDE cafe con leche :D
Moriaira, czekamy na kawkę © dater

No i musze przyznać, że Wojtek nie ściemniał. Kawa napradę Grande i pyszna, ciasto do tego jeszcze lepsze :D
zestawik :D © dater

ciasto było pyszne © dater

W czasie zajadania zaczyna padać deszcz, kryjemy się pod daszkiem. Na szczęście po pięciu minutach deszczyk się kończy, więc ruszamy z powrotem. Jeszcze raz po drodze kropi, bardziej straszy. Dopiero wieczorem naprawdę zaczyna lać, ale wtedy już pakujemy rowery :D
Moraira - nad morzem © dater

ostatni rzut oka na Penon de Ifach - w towarzystwie :D © dater

I tym sposobem kończymy zgrupkę. Bardzo udany wyjazd, już z chłopakami zapisaliśmy się na przyszły sezon ;) Zrobiliśmy kawał dobrej „kolarskiej” roboty. W dziesięć dni przekręcone ponad 740 kilometrów, ponad 28 godzin w siodle, ponad 11 tys. metrów w pionie. Sprawdziłem, że w całym sezonie 2012 podjazdów pokonałem nieco ponad 30 tys. metrów. Tu na samym początku roku, w 10 dni jazdy zrobiłem 1/3 zeszłego sezonu w metrach pokonanych do góry :) Mam nadzieję że zaprocentuje to w jeździe na zawodach i Ptaq będzie miał moc :D

Calpe, marzec 2013 podsumowanie zgrupki © dater


Dla ciekawości poprzeglądałem sobie zapisy GPS i zrobiłem "statystykę" pokonanych poszczególnych co ciekawszych podjazdów. Trudno jest znaleźć na śladzie "ścianki" i określić ich procent nachylenia. Ale na co niektórych momentami było ponad 20% a czasami nawet Polar wariował i pokazywał same xxx :) Ale długość podjazdów, metrów w pionie, średnie nachylenie można już dla odmiany znaleźć i obliczyć.

Krótki podjazd pod Benitaxtell, który mnie zarżnął prawie pierwszego dnia:
1,5 km, 91 m różnicy, średnia 6,1%, czas: 4:56

Col de Rates od strony Percent, etap 1:
6,8 km, 355 m do góry, średnia 5,2%, czas 23:16

Benissa, pokonana dnia drugiego i jeszcze później ze dwa razy:
4,2 km, 191 m, średnia 4,5%, czas 13:10

Guadalest, etap 3:
6,7 km, 325 m w pionie, średnia 4,9%, czas 23:30

Teulada, pokonana w czasie dnia odpoczynkowego ;) :
2,4 km, 130 m, 5,4%, czas 9:05

Coll de Rates od strony Callosa, etap 5 (tutaj trochę zjazdów po drodze w okolicach Trabena, dlatego średni % nieadekwatny do trudności pdojazdu):
6,8 km, 315 m, średnia 3,0%, czas 48:07

Port de Tudons w czasie 6 etapu królewskiego:
17,4 km, różnica w pionie 836 m, średnia 4,8%, czas 1:12:23

Bernia,ładny długi i łagodny podjazd w czasie etapu 7, ale na ostatnich kilometrach takie ścianki:
2,6 km, metrów 227, średnia 8,7% :D, czas 14:38

Z okolic Pedreguer w kierunku na Alcalali podczas etapu 8:
5,4 km. 223 metrów w pionie, średnia 4,1%, czas 16:10

No to się najeździłem na wiosnę wg zasady: sensem jazdy są podjazdy :D



  • DST 90.40km
  • Czas 03:17
  • VAVG 27.53km/h
  • VMAX 69.80km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 172 ( 87%)
  • HRavg 144 ( 73%)
  • Kalorie 2169kcal
  • Podjazdy 1265m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 8: przez "B" na "M" w stronę "C" :)))

Sobota, 16 marca 2013 · dodano: 26.03.2013 | Komentarze 1

Etap 8 naszego Vuelta a Calpe to już jazda po znanych wcześniej nam drogach. Chociaż Dominik zapodał nazwy kilku nowych miejscowości kodując nazwy :)
Pogoda się popsuła, nie było już takiego słońca i ciepła jak dzień wcześniej. Grupa już przerzedzona, w piątek skończył się turnus, została tylko nasza czwórka plus Artur z Dominikiem. Wojtek po wczorajszych ściankach na Bernię postanawia odpocząć. Jedziemy więc tylko w piatkę.
Najpierw Moraira, później na Benitaxtell i zaliczamy podjazd, na którym pierwszego dnia zdychałem. Wtedy dla mnie była to mega wspinaczka, mało płuc nie wyplułem. Teraz wskoczyłem na odpowiedniej kadencji, bez przepychania i pewnie z tętnem o dobre dziesięć uderzeń niższym. Na tym podjeździe zobaczyłem co mi dało te kilka dni zgrupki w górach :)
Dalej jedziemy na Teuladę, Gata de Gorgos i przez Pedreguer do Alcalali. Tam robimy przerwę na kawę.
okolice Alcalali © dater

coffebreak w Alcalali © dater

czifo :D © dater

Tutaj udaje mi się wreszcie zaliczyć świetne tiramisu :D
Dalej przez Percent na „M” przez „B” w stronę „C”. Tak to nakreslił nam Dominik nie pamiętając nazw miejscowości. Na mapie wyszło: na Murla przez Benigembla w stronę Campell. Trzy razy sprawdzałem jak się pisze to na „B” :D
Za Murla trafiamy na boczne drogi, nie najlepszej a wręcz polskiej (podłej) jakości i kilka ścianek po 20%. W Campell, ładnie położonej miejscowości, robimy przerwę na zdjęcia.
Campell © dater

Onix w górach © dater

okolice Murla © dater

Wracamy przez Orba, znów Alcalali, Xalo na Benissę. Stamtąd znów zjazd ekspresówką do Calpe. Na liczniku momentami pod 70 km/h :)



  • DST 121.20km
  • Czas 04:54
  • VAVG 24.73km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 176 ( 89%)
  • HRavg 150 ( 76%)
  • Kalorie 3473kcal
  • Podjazdy 2190m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 6, królewski. Wspinaczka na Port de Tudons

Czwartek, 14 marca 2013 · dodano: 22.03.2013 | Komentarze 4

Dzień zaczął się wiatrzyskiem, że zastanawialiśmy się czy w ogóle na rower wsiadać. W nocy waliło po oknach, gwizdało, szumiało. Miotało palmami, piachem na plaży i falami na wodzie.
wiatrzysko... © dater

...zdmuchiwało wierzchołki fal © dater

No, ale na twardo jedziemy, bo mimo wiatru i chłodu słońce pięknie na niebie świeci. Szkoda tracić dzień, a plan jest na ostrą wspinaczkę – 17 kilometrów podjazdu na Port de Tudons. Dzień więc zapowiada w myśl zasady: sensem jazdy są podjazdy :D
Wyjeżdżamy jak zwykle ok. 11-stej i kierujemy się w kierunku na Altea i dalej Benidorm. Tam skręcamy w kierunku Finestrat i dalej w góry.
jedziemy w kierunku gór © dater

W okolicach Orxeta zaczyna się podjazd na Port de Tudons. Około 17 kilometrów cały czas w górę.
zaczyna się podjazd © dater

tam jedziemy © dater

na podjeździe © dater

Sasza kręci © dater

Podjazd bardzo długi, dość jednostajny. Cały czas utrzymujemy dobrą kadencję i tempo. Fajnie to się jedzie. Mimo zmęczenia poprzednimi dniami i zaliczonymi kilometrami nogi kręcą jak w transie. Nie jesteśmy najmocniejsi, to pewne. Ale udaje nam się łykać ten podjazd w swoim dobrym tempie. Po siedemdziesięciu minutach stoimy na górze :D
Port de Tudonis zdobyte © dater

na górze wiatr urywał głowę i było straaasznie zimno © dater

widok na góry © dater

Wieje tu przez przełęczęcz i jest pieruńsko zimno. Owiewy i długi ubiór był dziś najlepszym i szczęśliwym wyborem. Zjazd w dół to ostre i wręcz mroźne powiewy wiatru, na dole jesteśmy wręcz skostniali. Bunkrujemy się w jakiejś knajpce i zaliczamy ciepłą kawę, ogrzewamy się trochę przy piecyku gazowym. Po kilkudziesięciu minutach jedziemy dalej. Dominik prowadzi nas jakimiś skrótami i drogami bocznymi, gdzie zaliczamy ścianki ponad 20%. Droga nienajlepsza do tego, takie połączenie betonu i asfaltu, strasznie chropowate. Krzysztof zjeżdżając z takiej ścianki zdjął bieżnik z szytki. Na szczęście całość wytrzymała, ale do końca jechał już bardzo ostrożnie tylko na osnowie.
ścianki w okolicach Benasau © dater

Za Benasau wspinamy się jeszcze raz po zboczu góry na prawie 1000 metrów. Dalej ostro wieje i to w taki sposób, że na którymś zakręcie, na szczęście pod górę, przestawia mnie na barierkę. Wyjeżdżam zza zbocza, uderzenie wiatru i znajduję się dobre pół metra dalej uderzając nogą w barierę drogową. Przestraszyłem się nie na żarty.
okolice Benifato © dater

Dwa razy już podjeżdżaliśmy pod Guadalest. Tym razem dojeżdżamy z przeciwnej strony i zamiast podjeżdżać… zjeżdżamy :D
El Castell de Guadalest © dater

Dalej znaną już drogą do Callosa. Tym razem na rondzie prosto i dalej w dół do Altea.
Callosa, rondo © dater

Przed siedemnastą, po ponad 120 kilometrach trasy, dwóch ciężkich podjazdach i ponad 2 tysiącach metrów w pionie dojeżdżamy do Calpe. Etap „królewski” naszej Vuelta a Calpe zaliczony! :D



  • DST 94.70km
  • Czas 03:50
  • VAVG 24.70km/h
  • VMAX 61.80km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 174 ( 88%)
  • HRavg 148 ( 75%)
  • Kalorie 2658kcal
  • Podjazdy 1725m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 5. Dwa podjazdy po raz drugi.

Środa, 13 marca 2013 · dodano: 17.03.2013 | Komentarze 1

Po dniu regeneracyjnym noga całkiem świeża, więc plan zakładał dwa podjazdy na raz w etapie piątym :)
Oczywiście dzień zaczyna się standardowo. Lekkie śniadanko, rozruch, później właściwe śniadanko i spotkanie na bulwarze.
poranek pod "skałą" © dater

Wyjeżdżamy niewielką grupką: Ja, Sasza, Krzysztof i z TWW Grzegorz z Krzysztofem. Najpierw pod wiatr trasą na Benidorm, zjazd na Callosa.
w okolicach Callosa © dater

droga na Callosa © dater

góry dookoła © dater

Od Callosa zaczyna się większe hopy, a właściwy podjazd pod Guadalest ma jakieś 7 km.
podjazd pod Guadalest © dater

na podjeździe © dater

najczęstszy widok - Saszy łydy :D © dater

Sasza na podjeździe pod Guadalest © dater

lansu dzień następny - Radar Lock'i na nosie :D © dater

w tle El Castell de Guadalest © dater

Zasiadamy w tej samej knajpce co ostatnio, obowiązkowe cofe con leche z batonikami wciągnięte. Po kwadransie zjeżdżamy.
zjazd do Callosa © dater

Onix w górach © dater

Onix z właścicielem w górach :P © dater

W Callosa na rondzie odbijamy w lewo i ruszamy na drugi podjazd tego dnia – na przełęcz Coll de Rates. Jechaliśmy tam pierwszego dnia, ale od drugiej strony od Percent.
jedziemy na Coll de Rates © dater

chłopaki cisną :D © dater

podjazd © dater

w drodze... © dater

... co ja tańczę?? :D © dater

kozica górska :D © dater

ciśniemy ten podjazd © dater

ciśniemy z zadowoleniem na twarzach :) © dater

Podjazd ma 16 kilometrów. Tętno gdzieś w 4 strefie, cały czas ok. 165 uderzeń, kręci się dobrze :) Jedziemy swoim tempem, nikt nie pogania, nie trzeba gonić.
już prawie na przęłęczy © dater

Zaczynają dookoła nas chodzić ciężkie chmury. Cały dzień tak sobie to wyglądało, silny wiatr, chłodno. Teraz tuż przed samą przełęczą sypnęło nam śniegiem :)
z tej chmury sypnęło śniegiem © dater

Na przełęczy mijamy Szymona, który podjeżdżał ja z drugiej strony. Stajemy na obowiązkowe zdjęcia.
Coll de Rates po raz drugi!!! © dater

widok z przęłęczy 1 © dater

widok z przełęczy 2 © dater

widok z przełęczy 3 © dater

Zjazd do Percent w podmuchach zimnego wiatru, trochę kropi. Na dole siadamy w kawiarni na kawie żeby się ogrzać. Jeszcze tak tu nie zmarzłem :D
Powrót przez Xalo i Bennisę trasą „krajową” z szerokimi poboczami. Momentami na liczniku ponad 60 km/h :D


  • DST 35.70km
  • Czas 01:29
  • VAVG 24.07km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 167 ( 85%)
  • HRavg 133 ( 67%)
  • Kalorie 850kcal
  • Podjazdy 515m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 4... a w zasadzie regeneracja :)

Wtorek, 12 marca 2013 · dodano: 17.03.2013 | Komentarze 1

Po trzech dniach jazdy po pobliskich górach, zrobieniu 300 kaemów i prawie 4 tys. metrów w pionie, przyszedł czas na luźniejszy dzień. Noga trochę musi odpocząć :) Klasyczną i standardową traską na rozkręcenie jest droga na Morairę i zapodanie cafe con leche w kefetejce nad morzem :D No więc wsiadamy ok. 11-stej na rumaki i trasą nadmorską na Morarię lekko jedziemy. Po 15-stu kilometrach jesteśmy na miejscu i mamy caffebreak :D
dayoff, czyli dzień odpoczynku - Moraira © dater

Moraira - przerwa na kawę © dater

Po kawce i sesji zdjęciowej wracamy. Żeby jeszcze trochę pokręcić skręcamy na Teuladę i robimy podjazd. Z Teulady najkrótszą drogą do Calpe.
na powrocie © dater

Sasza i Wojtek © dater

lans w Jawbonach :P © dater

na trasie © dater

Jako, że dzień wolny i dużo wolnego czasu to już dawno zaplanowaliśmy wspinaczkę na „skałę”, czyli Penon de Ifach. Ponad godzina wspinania, a widoki i wrażenia… BEZCENNE :D
Penon de Ifach - tam idziemy! © dater

w drodze © dater

odpoczynek © dater

w tunelu © dater

na szczycie © dater

na szczycie, w tle Calpe © dater

poniżej Calpe © dater

panorama ze sczytu Penon de Ifach © dater

zejście po skałach © dater

Wyszło razem 7 km drogi (w dwie strony) i razem 530 metrów przewyższenia na nogach :) Szczyt jest na 390 metrach. Fajna wycieczka :) Co prawda z regeneracją nie miało to wiele wspólnego i nie przyzwyczajone nogi to odczuły. No ale… nie tylko po to są żeby człowiek kręcił :D
Tak z ciekawości wziąłem pulsometr – średnie tętno zanotowane na wspinaczce 106, a maksymalne 147, kalorii spalonych wg Polara 903 :D
Trasa rowerowa:


Traska na Penon de Ifach:


  • DST 71.10km
  • Czas 02:34
  • VAVG 27.70km/h
  • VMAX 79.20km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 180 ( 91%)
  • HRavg 156 ( 79%)
  • Kalorie 1945kcal
  • Podjazdy 1120m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 3, podjazd pod El Castell de Guadalest i szaleńczy zjazd do Altea

Poniedziałek, 11 marca 2013 · dodano: 15.03.2013 | Komentarze 2

Po dwóch dniach jeżdżenia organizm trochę się zbuntował. Pomimo zmęczenia w nocy spać nie mogłem. Walałem się gdzieś do drugiej, przysnąłem pewnie na jakieś trzy godzinki, nie więcej. Obudziłem się o piątej i już spać nie mogłem. Od szóstej już krzątałem się po pokoju. Przed siódmą zaczęło się robić widno. Nie zastanawiając się za długo wziąłem aparat do ręki i powędrowałem na bulwar porobić trochę zdjęć wschodu słońca. Opłacało się :) Wschód przepiękny, malowniczy, miałem odlot :D
Calpe, wschód słońca © dater

Calpe, siódma rano © dater

Penon de Ifach w promieniach wschodzącego słońca © dater

słoneczko... © dater

ach... © dater

słoneczko... © dater

Hipocampos w promieniach słońca © dater

nadmorski bulwar © dater

zachwyt © dater

Wróciłem przed ósma, akurat żeby wybrać się na codzienny, poranny rozruch. Później oczywiście śniadanko, przygotowania i przed jedenastą na dół na zbiórkę.
poczekalnia :) © dater

Dziś znów plan na zrobienie gór. Jedziemy podjazd pod El Castell de Guadalest. Dołącza do nas grupa Grzesia Golonko z hotelu obok. Więc jest nas dziś więcej :)
Najpierw szosą na Benidorm, ciągły ogień, zmiany do kilka kilosów. Zjazd na Callosę, tam pierwsze hopki, krótkie podjazdy. Za Callosa coraz ciężej, aż zaczyna się na 27 kilometrze właściwy, siedmio kilometrowy podjazd pod Guadalest. Grupa dzieli się na tą przednią, szybszą i tą z tyłu, w której my jesteśmy :) Oczywiście z przodu Dominik (aka Kozica Górska :), Szymon, mocne chłopaki od Golonki. Z nami zostaje Grzegorz i kilku z jego grupy. Wjeżdżamy na dużej kadencji, ale nie za mocno, gadamy pod drodze. Cały podjazd trwał 24 minuty. Kręcenie na wysokiej kadencji, tętno cały czas ok. 170. Sił starczyło do końca :)
Guadalest © dater

skała - Guadalest © dater

po drugiej stronie © dater

W Guadalest oczywiście sesja zdjęciowa i przerwa na kawę. Dorzuciłem do kawki pysznego jabłecznika.
piknik... coffebreak pod wiszącą skałą :) © dater

Guadalest - przerwa na kawkę © dater

Z Guadalest podjeżdżamy jeszcze 2,5 kilometra wyżej po ściankach, które mają ponad 20%. Krótkie, sztywne, wymagające stania na pedałach. Jestesmy na 735 metrach i stąd zaczyna się zjazd nad samo morze. Prawie cały czas w dół, jak podjazd to krótka hopka. Trasa szeroka, z poboczami, łagodne zakręty. Można rozwijać więc szalone prędkości, chociaż rozum sam wciska klamki hamulców. Czasami lukam na licznik, 60… 70 km/h… uchhh. Strach patrzeć :) Lepiej trzymać się drogi. Zakręt w prawo, zakręt w lewo, prosta, dociskanie, dohamowanie, znów w lewo, łagodne przejście w prawo, dociśnięcie, przyhamowanie, wyjście… i tak 20 kilometrów :) Maksymalna prędkość zanotowana 79,2 km/h. Szaleństwo! Były tylko dwa ostrzejsze zakręty, ale na jednym aż się gorąco mi zrobiło. Jechałem za Saszą, odstęp dobre 10 metrów przy takiej prędkości. Mamy na liczniku pewnie z 70 kilosów. Prosta, widzę ograniczenie prędkości przed zbliżającym się zakrętem. Delikatnie dohamowuję, widzę następne ograniczenie 40, dociskam klamki jeszcze bardziej. A Sasza mi się oddala, widzę że ma prędkość za wysoką, krzyczę: „hamujjjj, ku……waaaaa”. Dopiero teraz dociska klamki, jedno machnięcie rowerem, uślizg tylnego koła, drugie machnięcie, barierka zakrętu coraz bliżej, a on dalej prosto. Jeszcze raz machnięcie, ale udaje mu się wybronić. Wpada na pas boczny, prawie ociera się o barierkę, ale łapie właściwy tor i wraca na drogę. Ufff, goraco było, prawie się posrałem ze strachu :)
Dalej Sasza już bardziej ostrożnie i za mną jechał :)
W Altea docieramy do morza i wpadamy na nadmorskę trasę Benidorm – Calpe.
w drodze do Calpe © dater

szosa na Benidorm © dater

przed Calpe, widac w tle Penon de Ifach © dater

Po prawie trzech godzinkach wracamy na bazę. Obiad na piatym piętrze i zaliczamy basen. W zasadzie wielkie jakuzzi, sporo dysz do masaży, bąbelków itd. Moczymy się ponad godzinę :D
na basenie © dater

jest OK!!! © dater

Podsumowanie dnia: wysoko a później szybko. Tak szybko i długo to jeszcze nie zjeżdżałem :D Noga jeszcze świeżą, dobrze kręciła na podjeździe. Dnia następnego, po trzech dniach jazdy zaplanowany dzień luźniejszy, bardziej regeneracyjny i odpoczynkowy.


  • DST 125.10km
  • Czas 04:14
  • VAVG 29.55km/h
  • VMAX 61.90km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 182 ( 92%)
  • HRavg 154 ( 78%)
  • Kalorie 3128kcal
  • Podjazdy 1270m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 2, płasko dla sprinterów?? ;)

Niedziela, 10 marca 2013 · dodano: 14.03.2013 | Komentarze 2

No tak z założenia miało być. Dłużej, bardziej płasko po wczorajszych górach. Ale tu się nie da „płasko” jeździć ;) Gdzie się nie ruszysz - GÓRY :)
Rano pobudka ok. 7.30 i poranny rozruch na plaży. Ćwiczenia stabilizacyjne, rozciągające, takie tam. Krótka przebieżka po plaży. Bardzo fajny początek dnia, dający pierwszego kopa.
poranny rozruch © dater

Później właściwe śniadanie, ładowanie się na cały dzień i przygotowania do trasy. Dostaliśmy od organizatorów koszulki ich firmowe i jako, że część uczestników wyjeżdża dnia następnego jest prośba żeby je włożyć i zrobić trochę zdjęć zgrupkowych. Dzień wcześniej widziałem na Dominiku i obserwowałem cały ich teamowy komplet i bardzo mi się spodobał, jeśli chodzi o grafikę, krój i jakość. Dlatego funduję sobie premium strój kolarski TrainWithWatts.com :)
w barwach TrainWithWatts.com © dater

No więc zbieramy się wszyscy i zgrupkowe aparaty idą w ruch.
czekamy © dater

ekipa © dater

Jak zwykle wyruszamy ok. 11-stej. Jedziemy grupą z Dominikiem, druga z Arturem uderza w góry. Początek na północny wschód znaną trasą na Morairę. Skręcamy dość szybko w góry, w lewo na Benissę. Tu mamy 5,5 kilometra podjazdu. Tempo w miarę spokojne, grupka trochę się dzieli ale na górę docieramy razem.
gdzieś w trasie © dater

Później hopki przez Benissę na Xalo. Trochę zjazdu, sztywnych krótkich podjazdów. Wiatr zaczyna przeszkadzać, wieje prosto w twarz. Gdzieś po drodze się grupa rwie, kilka osób zmienia trasę, na kilka czekamy. Można porobić zdjęcia :)
w okolicach Percent © dater

przed Alcalali © dater

Ostatecznie zostaje nas ósemka: Ja, Sasza, Krzysio, Dominik, Szymon, chłopaki z TWW – Dominik i Krzysztof i masters Piotrek. Po 30-stu kilometrach docieramy do Orba i tam pierwszy coffebreak tego dnia w przydrożnej kawiarence.
Orba - coffebreak © dater

luzik przy kawce © dater

nasze rumaki © dater

wzgórza w okolicach Orba © dater

wzgórza © dater

Po 20-stu minutach ruszamy na Pedreguer. Tam mniej więcej odłącza się od nas Szymon, więc dalej jedziemy w siódemkę. Im bardziej zbliżamy się do wybrzeża, tym bardziej zaczyna wiać. Tak na oko jest dobre 30 km/h a porywy pewnie i do 50-ciu. Docieramy do trasy na Valencię i skręcamy na zachód. Mamy wiatr od czoła i jego porywy noszą nas po szosie. Dominik niezmordowany na czele tnie ten wiatr i udaje nam się utrzymywać tempo ok. 30 km/h. Ale walka o utrzymanie się jest ostra. Po 10-ciu kilometrach skręcamy na południowy zachód w kierunku Pego. Tu dalej walka, tym razem z bocznymi podmuchami. Dominik z przodu, za nim nasz Krzysio, później Krzysztof z TWW. Puszcza koło i czoło nam odchodzi. Jest 5 metrów przerwy, przeskakuję i chcę się dospawać ciągnać Saszę. Niestety dystans jest nie do odrobienia. Uciekają nam i sami na zmianę tniemy wiatr. Dopiero w Pego się znów łączymy w grupę. Tu skręcamy na wschód i wreszcie nagroda – wiatr nas pogania. Włączamy najwyższe przełożenia i lecimy tempem 50-55 km/h non stop na liczniku. Tutaj wystarczy puścić przez nieuwagę koło na 2 metry i zostajesz w tyle. I tak dzieje się z Krzyskiem i Saszką, zostają w tyle. Mi udaje się czujnie utrzymać na kole Dominika :)
Po 25-ciu kilometrach takiej jazdy z wiatrem przejeżdżamy przez Denia i docieramy do Ies Rotes na drugą tego dnia kawę.
druga kawka w Ies Rotes © dater

Ies Rotes © dater

Miejsce bardzo urokliwe, ukryte dodatkowo przed wiatrem więc w spokoju pijemy kawkę i odpoczywamy.
rumaki © dater

luzik © dater

skały © dater

skały2 © dater

Stąd ruszamy już na południe w kierunku Calpe. Przed nami dwa duże podjazdy które jak na końcówkę to dają w kość. Okazuje się że Krzysio ma problem z tylnym kołem. Za słabo naciągnięte szprychy w jego stożkach i tył się luzuje, koło się kolebie. Także bardzo wolno na podjazdach i ostrożnie na zjazdach jedziemy. Po dobrych 4 godzinach jazdy docieramy do bazy w Calpe.
Dzień bardzo ciekawy i udany. Niby płasko a wyszło ponad tysiąc dwieście metrów przewyższeń. Wystarczyły trzy większe podjazdy, aby tyle się zebrało. Nogi dobre, jeszcze świeże i nadal jest moc :) Nie mam jakiś większych problemów, chociaż widać że od takich „kozic górskich” jak Dominik odstaję (zresztą nie tylko ja ;). Cztery kilometry podjazdu z Ies Rotes pokonuje on na pedałach, do połowy udaje mi mu utrzymać koło, ale od połowy jest fruuuu…