Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

wokół Jeziora Charzykowskiego - czyli kilometry na "obczyźnie"

Czwartek, 5 września 2013 · dodano: 08.09.2013 | Komentarze 3

Dużo jeżdżę po Polsce z racji roboty. I zawsze to jakieś wykluczenie z jazdy i treningów na kilka dni. Choć zastanawiałem się już nie raz nad zabraniem do samochodu roweru, to jakoś nigdy tego nie zrobiłem. Tym razem długi tour: cztery dni. Hmmm, cztery dni bez roweru, bez treningu… za długo. Więc tym razem rower w bagażnik i jazda. Wstępnie mam plan w czwartek jakąś jazdę zrobić. Będę koło Chojnic, ciekawe tereny. Rezerwuję hotel pod miejscowością Charzykowy nad jeziorem o tej samej nazwie. I wszystko idzie zgodnie z planem :) W czwartek wstaję 6:30, żeby tuż po 7-mej pojechać w trasę dookoła jeziora :D
Mina Pani z recepcji, gdy podchodziłem do niej oddać klucz od pokoju, w pełnym, kolarskim rynsztunku… bezcenne :)))
Na parkingu wyładowuję rower, zakładam buty i jadę.
Pod hotelem © dater

Jest baaardzo zimno, początek to jakieś 5-6 stopni, a ja tylko krótki, letni komplet co prawda z rękawkami i nogawkami, ale przeszywało mnie na wskroś :P
Jadę więc przez Charzykowy i podziwiam okolicę o poranku.
Charzykowy © dater

Jezioro Charzykowskie © dater

Byłem tam! :D © dater

Dalej jedzie się na przesmyk pomiędzy Jeziorem Charzykowskim a Jeziorem Karsińskim i długim, przez miejscowość o uroczej nazwie… Małe Swornegacie :)
Małe te Swornegacie :) © dater

Za plecami wstaje słońce © dater

No przecież mówię, że za plecami :) © dater

Jezioro Charzykowskie © dater

Młyn też był po drodze © dater

Są i nie małe Swornegacie :) © dater

Słoneczko w plecy przygrzewa, robi się trochę cieplej. Ale i tak temperatura, której nie zaznałem na rowerze od długiego czasu. Trzeba będzie wyciągać długi, ciepły komplet!
Zimno jak widać © dater

Jeżdżenie po nowych drogach, po nieznanych terenach to ciekawa sprawa. Całkiem inne górki, las inaczej wygląda, inne też są asfalty, które też niespodziewanie… potrafią się skończyć :P Akurat robiłem sobie czwarty, mocny interwał… a tu zonk :)
Człeka droga czasami zaskakuje, gdy się asfalt kończy © dater

Ale co zrobić, zawracać kiedy śniadanie w hotelu czeka nie wypada. Poza tym, kto da gwarancję, że na innym odcinku nie zapomnieli także o wylewaniu asfaltu? :D Trudno, trzeba jechać!
Ale co robić, jechać trzeba :) © dater



  • DST 29.94km
  • Czas 01:08
  • VAVG 26.42km/h
  • VMAX 48.30km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 151 ( 79%)
  • HRavg 131 ( 68%)
  • Kalorie 462kcal
  • Podjazdy 194m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

JDR, lekko, rozjazd po maratonie

Poniedziałek, 2 września 2013 · dodano: 08.09.2013 | Komentarze 0

Dawno tak lekko i długo do roboty nie jechałem, dodatkowo wiatr skutecznie przeszkadzał. Zimno... jesień idzie :/

  • DST 5.10km
  • Teren 4.20km
  • Czas 00:16
  • VAVG 19.12km/h
  • VMAX 41.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 177 ( 92%)
  • HRavg 149 ( 78%)
  • Kalorie 158kcal
  • Podjazdy 95m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

rozgrzewka, Szelment

Niedziela, 1 września 2013 · dodano: 08.09.2013 | Komentarze 0

Krótko, pierwszy podjazd pod Jesionową, pierwsze kilometry od startu i powrót. Akurat na czas, żeby stanąć w sektorze startowym :)

  • DST 69.53km
  • Teren 65.00km
  • Czas 02:43
  • VAVG 25.59km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 185 ( 96%)
  • HRavg 170 ( 89%)
  • Kalorie 1719kcal
  • Podjazdy 1035m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Szelment - czyli jak się wydostać z leja po bombie

Niedziela, 1 września 2013 · dodano: 02.09.2013 | Komentarze 5

Było ciężko, powiedziałbym bardzo ciężko. Od razu wpadłem w taki dół, wielki lej po wielkiej bombie, że rzadko mi się zdarza. I nie wiem o co się stało i o co w tym wszystkim chodzi :/
Zaczynając od początku/od rana/ od litery A/ czy jak to inaczej zwać…
Po drodze byłem pełen obaw, co do pogody. Lało za Białymstokiem po trasie niesamowicie. Rzęsiście i długo. Ale uzbrojony w wiarę w wykresy ICM miałem nadzieję, że to przejściowe. I na szczęście wiara nie okazała się wcale złudna, bo za Augustowem zaczęło się przecierać, a Suwałki przywitały nas słońcem i szybko pędzącymi z wiatrem chmurami. To właśnie wiatr, a nie deszcz, miał być bohaterem pogodowym tego dnia.
Start w tym roku w tym samym miejscu co meta… to znaczy prawie, bo kilkadziesiąt metrów niżej, pod Górą Jesionową. Po krótkiej rozgrzewce, rozpoznaniu pierwszego podjazdu pod Górę, przejechaniu dwóch pierwszych kilometrów i jednocześnie dwóch ostatnich przed finałowym podjazdem, ustawiam się na starcie. Sektor pierwszy oczywiście. Wszystko sprawnie. Słońce świeci, wiatr wieje i pokazuje, co potrafi. Temperatura nie za wysoka, optymalna tego dnia, ok. 18-stu stopni.
Tuż po 11-stej sędzia daje sygnał do startu. Jak to zwykle u mnie na początku jadę ostrożnie, żeby nie popaść w żadną aferę, odpuszczam te pierwsze metry. Od razu jest asfaltowy podjazd, zakręt w lewo. Wchodzę w niego gdzieś na końcu pierwszego sektora.
Start, pierwszy zakręt na asfalcie w lewo © dater

Dalej asfaltowy podjazd, przede mną Iza sczepia się kierownica z jakimś zawodnikiem, musze przyhamować i ich ominąć. Zaraz potem pierwsze zakręty na zjazdach, zaczyna się szutr, trzeba ostrożnie, bo jest ostro w prawo. Peleton się rozciąga, oglądam go w perspektywie następnego zakrętu w lewo. Jestem gdzieś około pięćdziesiątki. Trzymam się ogona, ale coś ciężko się jedzie. Nogi nie chcą kręcić, tętno wysokie. Z każdym kilometrem odczucia coraz gorsze. Oglądam się za siebie, jestem ostatni w pierwszej grupie. Czyli tu gdzie być powinienem niby, ale ciężko mi się utrzymać. Odpadam na trzy metry, dociskam, spawam, doskakuję zmęczony do koła. Znów odpadam… co jest?? Nie jestem w stanie jechać odpowiednio mocno, odchodzą mi zawodnicy, z którymi zwykle jeżdżę. Koło piątego kilometra myślę: to nie jest mój dzień :( I ostatecznie puszczam koło zostając z tyłu. Postanawiam jechać swoje, bo inaczej się dziś zajadę. Oglądam się, widzę kilkaset metrów za mną grupę. Jadę jakiś czas sam, jest naprawdę ciężko, bo wiatr przeszkadza, wieje bardzo mocno. Doganiają mnie, głownie Sprint: Paweł, Tadek, Tomek. Z Corrado jest Mariusz i Paweł, plus kilku jeszcze innych zawodników. Dołączam do nich i jedziemy razem, pracuje na przodzie głównie Paweł ze Sprintu. Staram się odpocząć i odzyskać siły. Po kilku kilometrach jest już lepiej. A około 15-stego zaczynam już jechać swoje. Siły wracają. Staram się wychodzić do przodu. Doganiamy poszczególne grupki, które odpadły od czuba. Zaczynam w odpowiednim tempie i z mocą brać podjazdy. Na zjazdach jest bardzo dobrze, bo też potrafię nadrobić. Technikę zjazdu w trudnym terenie poprawiłem, widać to na tym maratonie.
Około 30-tego kilometra widzę wreszcie grupę, którą miałem zamiar dogonić. Jest Izzy, Groszek i inne chłopaki ze Sprintu, Marcin z Bliskiej. Udaje nam się razem jechać. Doganiamy następnych. Jest Marcin z Corrado, Andrzej z BS, Michał z Peletonu i Michał ze Sprintu, który widząc mnie się śmieje: „jak tu jesteś to znaczy że dziś nie leżałeś :P”. Nooo, racja… :) Całą trasę przejeżdżam bez błędu, wypięcia czy upadku, dobrze technicznie. Jadę mocno, coraz lepiej się noga kręci.
Długi ten maraton. Garmin pika mi na 60-ty kilometr a jeszcze prawie dycha przed nami. Mniej więcej tutaj widzę na następnej górce… Saszę. No tego jeszcze nie grali w tym sezonie, albo nawet od dwóch. Żebym Saszę dognił, to musi być całkiem dobrze. Ale szybko go dochodzę i wiem, że coś jest nie tak. Rzucam „co się dzieje?”. "Bomba!" – krzyczy. Mijam go szybko i pędzę dalej. Trzyma się z tyłu w zasięgu wzroku, ale koła nie jest w stanie utrzymać. To nie był dla mnie aż tak dobry dzień, po prostu dla Saszy był jeszcze gorszy. Zaliczył bombę i najgorszy start w sezonie.
Tutaj już jadę sam, peletonik się porwał. Gdzieś z przodu widzę Marcinów z Corrado i Bliskiej, Tomek z Obstu też z przodu mocno pojechał z Andrzejem z BS. Na dojazdowy asfalt pod Jesionową wpadam ze stratą kilkudziesięciu metrów za Marcinem z Bliskiej. Pierwszy podjazd, powoli go dochodzę, ale zjazd robię jeszcze za nim. Zakręt w prawo i znów pod górę. Dociskam i biorę go. Następny jest Marcin z Corrado. Też go powoli dochodzę. Na ostatnim zakręcie w prawo przed drugim zjazdem wyprzedzam go po wewnętrznej. I zjeżdżam pierwszy, zaczynamy w tej kolejności ostatni podjazd. Nogi już ledwo kręcą, słyszę tuż za sobą Marcina. Dookoła doping, ludzie robią zdjęcia, krzyczą. Słyszę: „Adaś dawaj, dawaj!”, „Jeszcze trochę, ostatnie metry”. Widzę Alę po lewej cykająca zdjęcia. Tuż za sobą słyszę jak Marcin przyśpiesza i jest coraz bliżej. Kątem oka widzę jak mnie powoli bierze. Ja już nie jestem w stanie przyśpieszyć. Niestety przegrywam z nim ten finisz pod gorę. Później mi mówi: „postanowiłem tym razem nie odpuścić i choć raz wygrać na finiszu”. Udało mu się :)
Marcin właśnie mnie łyka na ostatnim podjeździe © dater

Ostatnie metry już sam cisnę © dater

Zaraz meta © dater

Ostatecznie nie wyszło źle. 34 miejsce Open, 7 miejsce w kategorii, 872 punkty do klasyfikacji zdobyte. Wynik, który w zeszłym sezonie byłby wynikiem najlepszym wśród wszystkich startów i brałbym go w ciemno. W tym roku, po naprawdę dobrze kilku pojechanych maratonach, pozostaje pewien niedosyt. Nie wiem, co się działo na początku, co nie zadziałało. Nie eksperymentowałem, wszystko standardowo: przygotowanie, żarcie, suple, rozgrzewka itd. A ruszyć na początku był problem :/ Dobrze, że się w porę obudziłem i wygramoliłem z tego leja :P


  • DST 20.00km
  • Teren 18.50km
  • Czas 00:53
  • VAVG 22.64km/h
  • VMAX 43.40km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 144 ( 73%)
  • HRavg 123 ( 62%)
  • Kalorie 314kcal
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sobotni rozjazd przed maratonem

Sobota, 31 sierpnia 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 0

Po czwartkowej tyrce na Silikatach i piątkowym odpoczynku aplikuję sobie delikatny rozjazd po lesie przed niedzielnym MK Szelment.


  • DST 49.50km
  • Czas 01:35
  • VAVG 31.26km/h
  • VMAX 56.40km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 186 ( 94%)
  • HRavg 147 ( 75%)
  • Kalorie 767kcal
  • Podjazdy 336m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

JZR, tyrka na Silikatach

Czwartek, 29 sierpnia 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 0

Po znalezieniu motywacji w środę przyszedł czas na ostre ponaciskanie na pedały.
Utrzymanie odpowiedniej formy na podjazdach, zdobytej na Sycylii wymaga jej utrwalenia na jakiejś lokalnej górce. Padło na Silikaty :D
Jadąc z roboty zawijam w Nowodworcach na Wasilków i atakuję 4 razy na maksa. Ależ nogo styrałem :D
Nie byłem jedynym, który tegop dnia miał taki pomysł. Gość na MTB robił to razem ze mną, akutat w przeciwfazie. Jak ja wjeżdżałem, on zjeżdżał i odwrotnie :P
Na Stravie jestem misztrzem tego naszego lokalnego Mt. Ventoux ;)
Czas 2:16, rypnięty za pierwszym razem. Później już oczywiście było gorzej:
2:20, 2:38, na koniec 2:33.
Hehe, jaram się dziś tymi chellengami na Stravie :P


  • DST 66.80km
  • Czas 02:10
  • VAVG 30.83km/h
  • VMAX 52.50km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 176 ( 89%)
  • HRavg 147 ( 75%)
  • Kalorie 1031kcal
  • Podjazdy 335m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rzędziany w tlenie - szukam motywacji

Środa, 28 sierpnia 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 0

Powrót z Sycylii... dwa dni doła :( Jest coś takiego, co w człowieku siedzi i po prostu... tęskni. Do tych krajobrazów, górek, ciepełka, słońca, plaży w Mondello. Ciężko było wrócić do rzeczywistości :/
Dopiero w środę wziąłem się do kupy i wsiadłem rano na Onixa. Zero motywacji, brak chęci, ale wreszcie trzeba było pokręcić. Na Sycylii rano kręciłem przy 26 stopniach, tu musiałem się na długo ubrać i naparzać przy 12-stu :P
Na szczęście motywacja się znalazła... stała i czekała na mnie za którąś górką. Trzeba było tylko dupę ruszyć :D
Jak już zacząłem pedałować to wszystko co dobre i pozytywne wróciło. Po prostu Ja i mój organizm to kochają! Jechało się świetnie!
Pociągnąłem aż za Białystok, serwisówką S8 na Rzędziany. Robota nie zająć, nie ucieknie... a na pewno poczeka pół godzinki :D


  • DST 15.50km
  • Czas 00:30
  • VAVG 31.00km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 153 ( 78%)
  • HRavg 131 ( 66%)
  • Kalorie 249kcal
  • Podjazdy 115m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

powrót z Mondello

Sobota, 24 sierpnia 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 0

Ostatnie kilometry na Sycylii. Aż się wracać nie chciało :D

Na Palermo © dater


Ostatnie zdjęcie na Sycylii © dater


Wieczorem jeszcze ostatnie spotkanie, grillowanie nad morzem. Przepiękny zachód słońca.

Zatoka koło Isola delle Femmine © dater


Naprawdę było bosko © dater


Zachód słońca © dater


  • DST 45.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 22.50km/h
  • VMAX 59.20km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 170 ( 86%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 1000kcal
  • Podjazdy 920m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

W góry - San Martino della Scale

Sobota, 24 sierpnia 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 0

San Martino della Scale
Ostatni dzień na Sycylii, ostatnie kilometry. Jadę tym razem na zachód w góry, przez Monreale do San Martino della Scale. Mieszka tam nasza znajoma, dzięki której tu jesteśmy i zapowiedziałem się w ostatni dzień na kawę :D
A więc wyruszam z domu przed 10-tą i Corso Calatafimi jadę na Monreale. Za Palermo droga zaczyna się piąć do góry, ale z umiarkowanym wzniosem wiedzie prosto do Monreale. Miejscowość jest pięknie położona na około 300-tu metrach npm.
Droga do Monreale © dater

Za mną Palermo © dater

Wjeżdzam do Monreale © dater

Główny plac w Monreale © dater

W Monreale w którymś momencie popełniam błąd i gubię się w wąskich uliczkach. Nie mogę dotrzeć do żadnej głównej drogi, jadę pod prąd, wchodzę po schodach… i ostatecznie trafiam na odpowiednią drogę :D
Wąskie uliczki miasta © dater

W których się gubię © dater

Plątanina niezła © dater

Fajne oksy :D © dater

Nad Monreale © dater

Widok nad Monreale © dater

Piękna dolina © dater

Palermo w oddali © dater

Dalej do góry © dater

Jadę dalej, droga się wije serpentynami coraz wyżej. W pewnym momencie przejeżdżam przez górski grzbiet i zjeżdżam, jak się okazuje, do centralnego placu San Martino. Nie za bardzo wiem, gdzie dalej jechać, wiec zatrzymuję się przy pomniku Jana Pawła II i dzwonię do Wioletty po instrukcje.
San Martino della Scale - pomnik Jana Pawła II © dater

Dojeżdżam ostatecznie do miejsca przeznaczenia i jak to na Sycylii wypijam przepyszną kawę w przemiłym towarzystwie :)
Widok na Palermo z 700 metró © dater

Zjeżdżam inną drogą, przez Boccadifalco do Mondello. Niestety u Wioletty pada mi Garmin i to tak, że nie daje się włączyć. Nie mam zapisu ani tej jazdy w dół, ani powrotu z Mondello.
Zjazd w dół © dater

W Mondello oczywiście plażowanie i chwytanie ostatniego sycylijskiego słońca.


  • DST 15.50km
  • Czas 00:30
  • VAVG 31.00km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 153 ( 78%)
  • HRavg 131 ( 66%)
  • Kalorie 249kcal
  • Podjazdy 112m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Mondello...

Piątek, 23 sierpnia 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 0

... do Palermo, drogą nadmorską. Powrót z plażingu :D