Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

  • DST 104.85km
  • Czas 03:49
  • VAVG 27.47km/h
  • VMAX 54.60km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 164 ( 83%)
  • HRavg 145 ( 73%)
  • Kalorie 2085kcal
  • Podjazdy 575m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Mazurach

Poniedziałek, 12 lipca 2010 · dodano: 12.07.2010 | Komentarze 1

Dziś postanawiam dłuższą wycieczkę po Mazurach sobie zrobić. Żeby uniknąć największego, popołudniowego skwaru budzę się 5:30 i kwadrans po szóstej jestem już na rowerze. Na razie jest bosko, poranny chłodek, słońce jeszcze nisko. Jadę na Mrągowo i o 6:50 jestem już przy tablicy wjazdowej.

Mrągowo © dater


Przejeżdżam przez centrum, nie najlepiej się jedzie, bruk jest podłej jakości. Zawijam w prawo na deptak do jeziora, tam mały odpoczynek.

jezioro Czos w porannym słońcu © dater


Podziwiam przez chwilę uroki jeziora Czos w blasku porannego słońca. Na razie nie ma nawet najmniejszego wiaterku, tafla jeziora jest jak lustro.

odpoczynek nad jeziorem Czos Mragowie © dater


Dalej z Mrągowa wyjeżdżam droga na Kętrzyn, ale przed Szestnem odbijam w lewo, tak aby pojechać przez Świętą Lipkę. Po drodze mijam niesamowite krajobrazy, zatrzymuje się na górce nad jeziorem Juno w okolicach Kiersztanowa żeby pyknąć fotkę.

w drodze do Św. Lipki - jezioro Juno © dater


Tutaj trasa naprawdę jest urokliwa, dużo górek, jeziorka po każdej stronie. Jedzie się rewelacyjnie. Traktuję wyjazd rekreacyjnie, ale noga nadal podaje pozytywnie. Nie czuję w ogóle tych kilometrów zrobionych przez ostatnie dni. Może tylko trochę tyłek doskwiera i czuje te kilometry. Ale z nim sobie jakoś radzę :)
I tak podziwiając widoczki dojeżdżam do Św. Lipki.

Św. Lipka © dater


Sanktuarium jest w tej chwili remontowane, nie widać niestety jego uroku. Cała przednia elewacja kościoła jest w rusztowaniach i siatkach zabezpieczających. Byłem tu na szczęście kilka razy, więc nie tracę wiele.

Sanktuarium w Św. Lipce © dater


Ze Świętej Lipki jadę na Kętrzyn. Robi się coraz cieplej poza tym zaczyna się pokazywać wiaterek. W Kętrzynie jestem ok. 8:30. Zawijam do znajomych na ulicę Kwiatową. Szczeny im opadają, gdy mnie widzą. Nie bardzo mogą przetrawić fakt, ze przejechałem ponad 200 km na Mazury rowerem i dziś do nich zajechałem :) Posilam się i odpoczywam u nich chwilę, jadę dalej. Zajeżdżam na zamek w Kętrzynie, bo mimo że tyle razy tu byłem to na zamku nigdy.

zamek w Kętrzynie © dater


Z Kętrzyna wyjeżdżam drogą na Giżycko. Gdybym miał inne założenia na dzień dzisiejszy i trochę więcej czasu to pewnie zajechałbym i do Giżycka. Ale w Sterławkach Wielkich mam zamiar odbić na miejscowość Skop. Niestety okazuje się, że droga całkiem nieźle wyglądająca na mapie jest w rzeczywistości szutrem. Wracam więc kilkadziesiąt metrów i ze Sterławek jadę na Ryn. Tutaj jest masakryczne 9 km asfaltu. Najgorsza z możliwych nawierzchnia, taki grubo kamienisty asfalt poniemiecki. Trzyma się to dobrze, bo dziur w zasadzie nie ma, ale do jazdy szosówką się nie nadaje. Trzęsie niesamowicie, tak jak na bruku. A nawet gorzej bo częstotliwość drgań jest większa. Po kilometrze mam już dość, ale co zrobić, trzeba przeć do przodu. Dodatkowo wiatr się wzmaga i wieje od czoła. Tu średnia spada dramatycznie, jadę ledwo 20-22 km/h, na podjazdach ledwo kręcę. Tutaj już naprawdę opadają mnie siły i odechciewa się jazdy. Docieram do Rynu i robię odpoczynek nad jeziorem.

jezioro Ryńskie © dater


Łykam żel energetyczny, banana, batonik. Wyciągam się na ławce, żeby odzyskać trochę sił po tym ciężkim odcinku. Modlę się tylko żeby na Mikołajki droga już miała inną nawierzchnię. Na szczęście ma. Co prawda łata na łacie, ale i tak jedzie się o niebo lepiej niż na tym asfalcie z grubymi kamieniami. W Pszczółkach wylatuję na DK16 i stąd już jedzie się bajecznie. Odzyskuje siły i dojeżdżam do Mikołajek.

Mikołajki © dater


Jeszcze za Mikołajkami na Orlenie w Prawdowie robię ostatni odpoczynek. Uzupełniam płyny bo dwa bidony poszły w tym upale i przejeżdżam ostatnie kilometry do Zełwąg.
Wycieczka bardzo udana. Wróciłem przed największym upałem, teraz pisząc te słowa termometr w cieniu pokazuje 33 stopnie. Jutro powrót do domu. Miałem zamiar robić następną życiówkę na powrocie, ale jednak odpuszczę. Ma być jeszcze goręcej, powoli ten upał jest nie do wytrzymania…




Komentarze
DaDasik
| 13:00 poniedziałek, 12 lipca 2010 | linkuj Przepiękna wycieczka! Chyba mi się pogorszyła cykloza ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa hwils
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]