Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:1260.80 km (w terenie 250.00 km; 19.83%)
Czas w ruchu:47:45
Średnia prędkość:26.40 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:6420 m
Maks. tętno maksymalne:183 (93 %)
Maks. tętno średnie:175 (89 %)
Suma kalorii:25089 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:52.53 km i 1h 59m
Więcej statystyk

Memoriał 2012, Kukle, dzień drugi - Wigry

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 22.06.2012 | Komentarze 0

Po 150 kaemach zrobionych przez „siedmiu wspaniałych” w dniu „zero”, trasie do Druskiennik na Litwie dnia pierwszego, następuje dzień drugi. No dla niektórych trzeci :P
Dnia drugiego (a więc dla niektórych trzeciego ;) mamy plan na Wigry. Zbieramy się jak zwykle po śniadaniu. Część uczestników naszego memoriału już zaczyna się pakować i wraca do domów. Przyjechali z całej Polski, więc mają odpuszczone :D Reszta dzieli się na dwie grupy. Tą, która ma dość po dniu poprzednim i będzie ćwiczyła mięsnie piwne. I ta która jednak będzie ćwiczyła mięśnie „rowerowe” :D Ta grupa znów się dzieli na tych, co robią 25 kilometrów nad Wigry na rowerach i tych, co dojeżdżają samochodem :) Tych którzy w ogóle się opierdzielali i zaginęli w mrokach dziejów, nie zaliczam do żadnej grupy :D
Grupa rowerowa wyjeżdza około 9-tej. My z Saszą, czekając na Czarka i Gerarda, ostatecznie rezygnując z tego czekania, wyjeżdżamy ostatni. Skracamy sobie drogę za Kuklami jadąc lasem wzdłuż jeziora i łapiemy przednią grupę w momencie, kiedy wypadamy na asfalt. Pogoda na razie ładna, choć wiatr wieje i się wzmaga. Przeszkadza dość mocno, a powiewy liczę że mają pod 40 km/h. Chmury robią się coraz cięższe, słońce wreszcie za nimi ginie i już nie jest tak ładnie i ciepło jak na początku założyliśmy.
grupa dnia drugiego © dater

Jedziemy przez Giby na Czerwony Folwark. Od czasu do czasu przystajemy, czekamy na ogon.
na trasie © dater

Dookoła piękne krajobrazy, górki, pola, małe zagajniki. Po drodze wyprzedzają nas samochody drugiej grupy. Czekają na nas na miejscu w Czerwonym Folwarku. Krótki odpoczynek, wszyscy zbieramy się razem.
wyznaczamy trasę © dater

Zrobiło się chłodno bez słońca i przy tym wietrze. Daję więc Ali wiatrówkę, żeby było cieplej i przy okazji dziewczyna je mi z ręki :D
jest chłodno, Ala ubiera wiatrówkę... © dater

... i je mi z ręki :D © dater


Gdy czekamy okazuje się że Czaro i Gerard jednak pojechali rowerami, ale obrali azymut na Czerwony Krzyż zamiast na Czerwony Folwark :) Łukasz wyrusza więc serwisówka chcąc ściągnąć ich z trasy.
Grupa pierwsza wyrusza już w trasę, my z Saszą czekamy na chłopaków. Niestety okazuje się, ze nie mogą się z Łukaszem znaleźć, więc wsiadamy na rowery i gonimy przednią grupę. Spotykamy się w Starym Folwarku. Tam zakup zapasów, czekamy na Czarka. Gerard jednak rezygnuje, doskwiera mu ścięgno Achillesa. Zbieramy się i ruszamy zielonym szlakiem wzdłuż brzegu jeziora. Bardzo ciekawa trasa. Wąskie single wśród drzew, kładki, podjazdy, piękne widoki. Trasa wręcz momentami maratonowa :)
kładka na Wigrami © dater

klasztor nad Wigrami © dater

Wigry © dater

w lesie © dater

następna kładka © dater

jedziemy lasem © dater


Niektórzy, szczególnie dziewczyny mają już tego drugiego dnia jednak dość. Załatwiamy więc serwisówkę do Gawrych Rudy, która zabiera trzy dziewczyny, najwytrwalsza grupa rusza w kierunku na Bryzgiel.
kościół w Gawrych Ruda © dater

w drodze na Bryzgiel © dater

Za tą miejscowością znów odbijamy w teren, w kierunku do jeziora i zaczepiamy o bardzo ciekawy punkt widokowy z wierzą. Rozpościera się stamtąd przepiękny widok na okoliczne jeziora.
widok na Wigry © dater

punkt widokowy © dater

Tam podejmujemy decyzję, że kończymy trasę w Czerwonym Krzyżu. Są już tam samochody i cała grupa się ładuje. My z Saszą i z Adamem postanawiamy jednak dokręcić kilometry do Kukli. Tempo jest fajne, całkiem inne od tego z poprzednich kilometrów. Nogi podają aż miło, mimo tylu kilometrów nie czuję zmęczenia. W którymś momencie dogania nas Adam i mówi dysząc: „powariowaliście, nie przesadzajcie, na liczniku cały czas 32-34, dajcie żyć” :D Trochę odpuszczamy… ;)
W każdym bądź razie trasa z powrotem zajmuje nam połowę tego czasu co nad Wigry :D
No i wyszła nam fajna impreza :) Chyba jedna z najlepszych jeśli chodzi o nasze pięć memoriałów. Wszystko dopisało. I rekordowa frekwencja, świetni ludzie, trasa, wrażenia, pogoda, krajobrazy. Wszystko się udało, wszyscy mocno zadowoleni. Jeszcze co niektórzy wieczorem piszą maile z podziękowaniami. Cytuję: „Zacne, że niektórzy potrafią zorganizować imprezę gdzie alkohol jest dodatkiem a zmęczenie przyjemnością”. Bardzo trafne stwierdzenie, dzięki Gerard :D
Ja też chciałbym podziękować. Wszystkim uczestnikom, tym którzy jechali, tym którzy odpoczywali, a także tym którzy nam pomagali. Nie będę nikogo wymieniał imiennie, bo tlye was było, że na pewno kogoś zapomnę :) W każdym bądź razie dzięki wszystkim. Dziękuję za wspaniałe chwile na trasie, dzięki za miłe słowa. Podziwiam mobilizację wszystkich, każdy jechał tyle na ile było go stać. Zdarzył się jeden, na szczęście niegroźny wypadek na trasie. Wszystko skoczyło się na strachu. Jednak, nawet na tak „lajtowych” wyjazdach kask jest koniecznością i każdy powinien pamiętać o bezpieczeństwie. Ja jeżdżąc staram się zawsze zakładać go na głowę. Ale nawet ja, jadąc na Litwę miałem ten kask przypięty do plecaka, zamiast na łbie. Natomiast w drodze powrotnej już twardo leżał na czerepie :) No i na tą okazję jeszcze jedno podsumowanie. Parafrazując Gerarda: „wiem, jesteście bardzo dzielni, ale wszyscy zakładajcie kask”
Ooooooo :)
Do zobaczenia za rok :D



  • DST 87.60km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:10
  • VAVG 21.02km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 98 ( 50%)
  • HRavg 175 ( 89%)
  • Kalorie 1220kcal
  • Podjazdy 415m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Memoriał 2012, Kukle, dzień pierwszy - Druskienniki (Litwa)

Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 22.06.2012 | Komentarze 1

W dniu „zero” zrobione przez „siedmiu wspaniałych” ponad 150 km :) W dniu pierwszym plan też skromny, ale dla większości bardzo ambitny.
Po wieczorno-nocnej integracji, pląsach, kilku głębszych, plątaniu języków i nóg, rano co niektórym ciężko było zejść do restauracji na śniadanie. Ale większości się ta trudna sztuka „dnia następnego” udała i około 9-tej zaczęliśmy się zbierać na odprawę.
zbieramy się © dater

odprawa © dater

ci co nie dali rady ;) © dater

Trochę rozmów, zbieranie rowerów, ostatnie serwisy. Krótko tłumaczę trasę, zasady, przekazuję telefony kontaktowe i około 9.30 wyjeżdżamy. Kierunek Litwa, Druskienniki.
ruszamy © dater

Pogoda piękna i prognozy dobre. Niebo bez żadnej chmurki, temperatura się szybko podnosi i w ciągu dnia ma osiągnąć prawie 30 stopni.
pierwszy odcinek przez las © dater

Najpierw kilkanaście kilometrów lasem. Przy przekraczaniu asfaltu liczę po kolei uczestników. Jest razem ze mną 45 rowerzystów! Bezwzględny rekord imprezy, którą organizujemy już piaty raz.
pierwszy odpoczynek i liczenie uczestników © dater

Po jakiejś pół godzinie jazdy lasem wyjeżdżamy na szutr biegnący do granicy i przejścia granicznego. Szlaban podniesiony, stoi samochód z pogranicznikami litewskimi. Chwilę z nimi gadamy, czy nas przepuszczą ;), ale nie ma problemu. Robimy zdjęcie grupowe i ruszamy dalej.
grupa na granicy © dater

Adamy na granicy © dater

Kilka górek, jeden fajny, ale niebezpieczny zjazd i wjeżdżamy na asfalt. Poruszamy się przepięknymi terenami wśród lasów, pól i jezior. Bardzo ładne krajobrazy. Nie za bardzo mi wychodzą zdjęcia z jadącego roweru, szczególnie że trudno właściwy poziom… horyzontu utrzymać ;)
droga na Litwie © dater

Dojeżdżamy do miejscowości Kapciemiestis (Kapciowo), tam robimy krótki odpoczynek.
odpoczynek w cieniu © dater

Za Kapciowem jest kawałek kocich łbów, na którym gubię Polara. Nie wypina się z gniazda, tylko całe gniazdo ucieka z mocowania do kierownicy i gdzieś ląduje na poboczu. Na szczęście zauważam to kątem oka i zawracam. Szukam minutkę, leży po lewej stronie w piachu. Trochę poobijany ale cały i chodzi… ufff :)
litewskie asfalty © dater

Wracam na trasę, w tylnej kieszonce dzwoni telefon, ale się nie przejmuję. Przejeżdżam jeszcze kilkaset metrów, kończy się odcinek bruku i zaczyna asfalt i za pierwszym zakrętem widzę jakieś zamieszanie na poboczu. Znów dzwoni telefon i widzę gestykulujących ludzi na poboczu, ktoś nawołuje, macha rękoma, jakby mnie przyzywając. Zaczynam mieć złe przeczucia…
Podjeżdżam bliżej… wypadek. Stres, krótka panika, ktoś na poboczu kuca, krew, trochę nerwów. Okazało się, że nic strasznego się nie stało, ale jadąc spokojnie też można się nieźle wyłożyć. Krótkie szczepienie rowerami dwóch uczestników spowodowało małą kraksę. Brak kasku niestety to krew na poboczu. Konsekwencje na szczęście niewielkie: trzy szwy, zbite biodro, zdarta kostka. No i koniec wycieczki w tym miejscu. Większość grupy jedzie dalej na Druskienniki, ja czekam na wóz serwisowy.
Tu kończy się mój zapis śladu GPS w drodze do Druskiennik.

Po opatrzeniu ran do Druskiennik docieramy samochodem serwisowym przed całą grupą rowerową, która jak się później okazało pogubiła się na ostatnim leśnym odcinku. Trochę chodzimy po centralnym parku, zwiedzamy, robimy zdjęcia.
Druskienniki © dater

Odnajdujemy restaurację, w której mamy mieć obiad, spotykamy się z nasza przewodniczką. Reszta dojeżdża za dwadzieścia minut.
grupa dojeżdża do restauracji © dater

restauracja © dater

Zaczynamy okupować restaurację :) Pogoda piękna, piwo smakuje miodnie, obiad też bardzo dobry. Dookoła piękny park, miła atmosfera, wszyscy zadowoleni, choć już wstępnie zmęczeni. Pierwsze 50 km za nami.
okupujemy restaurację © dater

Po naprawdę przepysznym obiadku i deserze, wciągnięciu niezliczonej ilości piwa (donoszono nam tace non stop :) znów krótka odprawa w temacie dalszych planów. Pierwsza, największa grupa pozostawia już rowery i wraca do Polski autokarem. Rowery lądują w samochodzie serwisowym, ludzie wybierają się z przewodniczką zwiedzać Druskienniki. Grupa rowerowa dzieli się na tych, którzy od razu wracają na granice i na tych, którzy mają się jeszcze zamiar pokręcić po Druskiennikach.
Ja należę do tej ostatniej. Jedziemy nad jeziorka, przepiękne położeni w mieście. Piękne miejsce, ładnie utrzymane, park, zieleń, świetne ścieżki rowerowe. Okrążamy te jeziorka na różne sposoby, a ilość kombinacji jeżdżenia i ścieżek, a także ich jakość przyprawia o zawrót głowy.
ścieżki rowerowe w okolicy jeziorek © dater

Jeszcze większy szok przezywamy wyjeżdżając z miasta, przekraczając Niemen.
przekraczamy Niemen © dater

Jest tam zrobiona ścieżka, która można raczej nazwać mianem „autostrady” rowerowej. Ogólnie Druskienniki robią bardzo dobre wrażenie. Czysto, schludnie, porządek, świetna infrastruktura. Aquapark i „kawałek Dubaju”, kryty stok narciarski. Postanowiłem, że w lipcu wybieram się na narty na Litwę :D
"autostrada" rowerowa © dater

niesamowita ścieżka rowerowa © dater

Wracamy trochę inna drogą, nie zaczepiamy już o teren, tylko cały czas asfaltem w kierunku granicy.
wyjeżdżamy z Druskiennik © dater

Niektórzy maja kryzysy i grupa dzieli się na mniejsze podgrupy. Ja zostaję z tyłu dotrzymując towarzystwa tym najsłabszym: Ani i Piotrkowi.
odpoczynek © dater

Piotr naprawdę ma kryzys i przed Kapciowem dzwonię do Łukasza, żeby podstawił samochód serwisowy i zebrał Piotrka z trasy. Powoli w trójkę dojeżdżamy na miejsce spotkania, chwilę odpoczywamy. Zostawiamy Piotrka w Kapciowie, żeby poczekał na Łukasza i we dwójkę z Anią jedziemy w kierunku na granicę. Tempo nie jest zawrotne, ale Andzia twardo, ze dojedzie. No więc rekreacyjnie kręcę razem z nią, czasami dociskając pod górki dla rozruszania nóg. Przekraczamy granice i tą samą drogą wracamy do Kukli… nooo takie było założenie, ale gubimy się w lesie. Obieram nie tą opcję na pierwszym rozjeździe i kierujemy się za bardzo na północ. Na najbliższym skrzyżowaniu poprawiam skręcając na południowy zachód. Jadę z przodu i przed sobą widzę… śmigającą fatamorganę. Jakieś 100 metrów przede mną śmigną mi w poprzek rowerzysta w naszej koszulce. Też mnie zauważył i powrócił na skrzyżowanie. Okazuje się, ze to Krzysiek, który samotnie pogubił się jeszcze przed granicą i nadrobił ok. 10 kilometrów. Dalej więc jedziemy razem.
Na szczęście wracamy na prawidłową trasę i już bez przeszkód docieramy do pensjonatu. Niedaleko przed Kuklami dzwoni do mnie Łukasz. Na jego pytanie „jak leci”, odpowiadam, że mamy może z 15 minut do celu. Na to on, że też mają z Piotrem z 15 minut… konsternacja. Jak to?? Opowiada: „Wiesz, co się mogło zdarzyć w Kapciowie?? Złapałem kapcia… „ :D No niezła jazda.
Docieramy do Kukli akurat na kolację i zastawione stoły. Ja wyraźnie uchachany i ujarany tą jazdą :D
wjeżdżam... © dater

...trochę ujarany :) © dater

... i bardzo uchachany :) © dater

Dojeżdżając melduję oficjalnie, że operacja Druskienniki zakończyła się powodzeniem. Obyło się bez strat osobowych :) No może zdarzyła się jedna… mieliśmy prawdziwego bohatera tego dnia.
A największym bohaterem tego dnia stał się… pies Anusiak :D Wybiegł z nami rano z pensjonatu, zrobił trasę na Litwę. Tam gdzieś pod Druskiennikami się zgubił. Nie wiemy gdzie był, którędy wracał. Wrócił nad ranem, nie wiedząc ile kilometrów pokonał i że stał się bohaterem wyjazdu. Padł i odsypiał to cały dzień :D
Anusiak - bohater dnia pierwszego © dater

Piotr dojeżdża z Łukaszem kilka minut po nas i jest ostatnim uczestnikiem trasy na Litwe, który dociera do bazy.
Piotruś też dojeżdża :D © dater

Dołączam do kolacji grillowej i wcinam całą mase mięsiwa. Głodny jestem niemiłosiernie po tym całym dniu w siodełku.
kolacja © dater

Wieczorem oczywiście strefa kibica :D Wszyscy z nadzieją, że będziemy świętować.
strefa kibica © dater

Stoły zastawione, skrzynki piwa… a jaki wynik z Czechami był wszyscy wiedzą. Rozczarowanie, nie ma świętowanie, imprezy, odechciewa się… Idę spać 23.


  • DST 151.20km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:07
  • VAVG 24.72km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 174 ( 88%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 3064kcal
  • Podjazdy 725m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Memoriał 2012, Kukle, dzień "zero"

Piątek, 15 czerwca 2012 · dodano: 22.06.2012 | Komentarze 1

No i nadszedł czas piątego już Memoriału, który co roku staramy się organizować ku pamięci naszego pracodawcy i właściciela firmy, który odszedł w młodym wieku. Jarek był bardzo aktywnym człowiekiem i mimo choroby nie poddawał się i dawał swoją aktywnością przykład tego, jak należy żyć. Podążamy jego śladem robiąc te nasze coroczne, wspólne kilometry.
W tamtym roku zaliczyliśmy naprawdę fajny wyjazd na Mazury i kręciliśmy w okolicach Gołdapi: dzień 1, dzień 2
W tym roku plan jest zacząć pedałowanie nawet dzień wcześniej. Baza jest w zasadzie nie daleko, w Mazurskich Kuklach. Plan trasy to prawie 150 km i jest nas „sześciu wspaniałych” (jak to Kuba ładnie określił). Dla czterech z nas ma to być życiówka, bo my z Saszą swoje już o wiele dalej pykamy :)
Kuba przyjeżdża do nas aż z Warszawy i jedzie już drugi raz. Jest maratończykiem, ale na rowerze to dla niego wyzwanie :)
Kuba © dater


Kacper kręci z nami od początku, Misza drugi sezon, Gerard pierwszy. Wszyscy to nasi koledzy z teamu, dwóch łyka półmaratony, Gerard twardo obstawia długi dystans. Dla wszystkich to twarda próba.
Prognozy nie są najlepsze. Szczególnie, jeśli chodzi o wiatr, prognozy mówią o północno-zachodnim 30-40 km/h. A my jedziemy na północ, więc będzie nam przeszkadzał.
Plan jest wyjechać ok. 11, ale oczywiście ktoś musi się spóźnić… no jakżeby inaczej Geradr :) Dla niego trzeba ustawiać plan na godzinę do tyłu ;)
No, ale dojeżdża, zbroimy się, stajemy do wspólnego zdjęcia i ruszamy.
zbiórka pod salonem, na razie jest nas piatka © dater

Na razie w piątkę, bo Misza ma do nas dołączyć w Supraślu. Najpierw do Ciołkowskiego i Baranowicką na Bobrowniki. Jedziemy na wschód, więc na razie wiatr nam pomaga. W majówce skręcamy na Supraśl. W lesie wiatr się uspokaja, a piękna droga na tej trasie wyzwala w Kubie wyzwanie, że jest „wrażliwy na piękno natury, a tu tak pięknie” :) Bo i rzeczywiście trasa przez Krasny Las do Supraśla do ładnych należy.
W Supraślu spotykamy się z Miszą, wykazując niezły timing, w zasadzie podjeżdżamy w tym samym momencie pod klasztor. Dalej już razem szosą na Krynki. Jedzie się na razie dobrze, wiatru w lesie praktycznie nie ma, a jak powiewa to kierunkowo pomaga.
okolice Supraśla © dater


Za Sokołdą przy arboretum skręcamy na północ w kierunku na Wierzchlesie. Też cały czas lasem, więc spokojnie, kręcenie bez szarpania, wiatr nie przeszkadza. Na razie tempo całkiem niezłe, ok. 28 km/h.
autoportret z trasy © dater


Ale za Wierchlesiem w kierunku na Kamionkę wyjeżdżamy na otwartą przestrzeń i wiatr zaczyna być uciążliwy. W Sokółce robimy pod sklepem pierwszy, większy odpoczynek. Trochę batonów, wciągniecie banana, kilka minut bez siodełka pod tyłkiem.
postój w Sokółce © dater


Dalej na Dąbrowę. I chyba jeden z najgorszych odcinków, wiatr w twarz i górki. Zaczynają chłopaków łapać kryzysy. Kuba na wyjeździe z Sokółki przekonuje nas, żebyśmy jechali swoim tempem i na niego nie czekali. Podjazd za Sokółką rzeczywiście go od nas oddala i gdzieś ginie. Jedziemy swoim tempem, Misza tez ma problemy. Staramy się z Saszą chłopaków ciągnąć, ale nie bardzo mogą utrzymać koło, nawet na lekko. Stajemy na odpoczynek kilka kilometrów przed Dąbrową. W oddali po kilku minutach widzimy skacząca, jadącą w swoim jedynym niepowtarzalnym stylu postać Kuby.
Kuba dochodzi do nas przed Dąbrową © dater

Czekamy więc na niego, chociaż wydawało nam się że dopiero w Dąbrowie po dobrych kilkunastu minutach czekania do nas dołączy. Odzywa się w Kubie wytrzymałość maratończyka i do końca trasy jest już o wiele lepiej.
W Dąbrowie mamy zaplanowany postój z popasem w restauracji, która z Sasza odwiedziliśmy już kiedyś wcześniej. Jeszcze przed Dąbrowa dzwoni do nas Czaro, że tam do nas dołączy. Nie mógł wytrzymać w robocie i mimo urazu barku chce resztę trasy z nami pojechać. Przywozi go Grazia pod restaurację.
na jedzonku w Dąbrowie © dater


Jemy sobie poważną porcję schabowych z frytkami popijając piwkiem :) Potem jeszcze wizyta w Biedronce, zakup zapasów izotoników plus batonów. I wyjazd w kierunku na Lipsk.
za Dąbrową © dater

Wiatr chyba jeszcze większy, chmury ciężkie, ale przynajmniej górki mniejsze i raczej w dół :)
Lipsk... ale jaja ;) © dater

W tym sam czasie w Białym reszta grupy zbiera się i pakuje na samochody.
załadunek rowerów na samochód © dater

Za Lipskiem zaczyna się rozpogadzać. Wjeżdżamy też w las i ogólnie jakby wiatr się zmniejszył. Teraz Misza ma kryzys i narzeka na bolący kark. Jedziemy przez Gruszki na Mikaszówkę.
okolice wsi Gruszki © dater

Tam na moście oglądamy remont śluzy. Ciekawie to wygląda :)
remont śluzy w Mikaszówce © dater

Z Mikaszówki na Rygol, a tam wjeżdżamy na pierwszy tego dnia odcinek terenowy.
Rygol - wjeżdżamy w las © dater

Jedziemy na wschód, w kierunku granicy z Białorusią, ale plan jest odbić na północ. Oczywiście nawigator Kacper, tutejszy swojak, znający te ścieżki przejeżdża odpowiedni zjazd. I nawet na moje sugestie, ze źle jedziemy nie chce zareagować. Tu już zaraz będzie droga, będzie dobrze, wiem co robię itd. itp. Finał tego jest taki, ze wyjeżdżamy na pasie granicznym :D a tego w planie nie było.
trafiamy na pas graniczny © dater

Generalnie jest kategoryczny zakaz wchodzenia w pas graniczny, ale cóż zrobić, jedziemy na północ :) Nie jest łatwo, po polskiej stornie jest droga wyjeżdżona przez terenówki, ale dużo piachu i całkiem niezłe podjazdy.
na pasie granicznym © dater

Łazimy sobie po pasie, robimy nawet zdjęcia.
na granicy, aby nie strzelali :) © dater

Ale w miarę jazdy i zbliżania się do trójstyku granic Polski, Białorusi i Litwy dochodzimy do wniosku, że jednak to niebezpieczne. Poza tym gdzieś na górce, daleko, widać jakąś wierzę strażniczą i mamy obawy, że będą do nasz „striljac”. Odbijamy więc od granicy na zachód, w las i jedziemy leśnymi duktami. Szukamy przy okazji prawidłowej dróżki :)
szukamy trasy © dater

uciekamy znad granicy © dater

Jakoś udaje nam się wyjechać na szerszy szutr i jedziemy w kierunku na Stanowisko. Tam odpoczynek przy pomniku pomordowanych w 1939 roku żołnierzy.
pomnik koło miejscowości Stanowisko © dater

Dalej na Budowieć i Zelwę. Mimo że zaczyna się robić późno, to jest piękne słoneczko i robi się całkiem ciepło. Za Zelwą już ostatnie kilometry lasem na Kukle.
zbliżamy się do Kukli © dater

Przed 18-sta jesteśmy w ośrodku. Dojeżdżamy wszyscy, dojeżdżamy razem :)
dojeżdzamy do pensjonatu w Kuklach © dater

Reszta ekipy już jest na miejscu i powoli zaczyna wieczorną integrację :D
wieczorna integracja © dater

Piękne rozpoczęcie tego piątego memoriału, pierwsze w pełni rowerowe w dniu „zero”. Chłopaki mimo, że zmęczeni to wielce zadowoleni z pyknięcia swoich życiówek :) Gratulacje dla Kacpra, Miszy, Gerarda i Kuby. Nocą pijemy za ich zdrowie, wszyscy szczęśliwi, że nasz zamiar się powiódł i chłopaki to zrobili :)



  • DST 34.20km
  • Czas 01:05
  • VAVG 31.57km/h
  • VMAX 50.30km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 158 ( 80%)
  • Kalorie 682kcal
  • Podjazdy 165m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znów mocny...

Środa, 13 czerwca 2012 · dodano: 13.06.2012 | Komentarze 0

... poranny standard na Zdroje. Kręciło się bardzo dobrze, choć nie miałem na początku zamiaru dociskać, raczej przejechać lekko. Ale noga tak podawała, że na testowym przycisnąłem i jeszcze urwałem kilka sekund z wczorajszego wyniku :) Nowy, najlepszy czas na SOT1 to 9:45 :D A gdybym docisną od początku, to pewnie jeszcze kilkanaście sekund bym urwał. Jest moooooc :D
Serducho fajnie pracowało. Na podjeździe za CWK wreszcie pik na ponad 180 i praca w 5b przez kilkadziesiąt sekund. Po testowym, jak sobie odpuściłem to przy niezłym tempie cały czas strefa 3-4.
Trochę cieplej niż we wtorek, ale pochmurno i straszyło deszczem. Godzinę po powrocie, jak wyjeżdżałem do roboty to już lało.

  • DST 16.70km
  • Teren 5.00km
  • Czas 00:52
  • VAVG 19.27km/h
  • VMAX 34.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 118 ( 60%)
  • HRavg 98 ( 50%)
  • Kalorie 238kcal
  • Podjazdy 60m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczorna rekreacja...

Wtorek, 12 czerwca 2012 · dodano: 13.06.2012 | Komentarze 0

... z Alą. Udało mi się znów ją wyciągnąć, szczególnie że pogoda ładna i trzeba się choć trochę przygotować przed weekendowymi większymi kilometrami. Spokojnie, tętno wypoczynkowe. Trasa do Agromy z terenowymi modyfikacjami i atrakcjami koło zalewu :)



  • DST 34.20km
  • Czas 01:05
  • VAVG 31.57km/h
  • VMAX 53.60km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 177 ( 90%)
  • HRavg 158 ( 80%)
  • Kalorie 679kcal
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poranny standard...

Wtorek, 12 czerwca 2012 · dodano: 13.06.2012 | Komentarze 0

... na Zdroje. Czasami to już mi się chce tą trasą żygać :D Ale nic lepszego, odpowiedniej długości i pustego w okolicy nie mam. Przecież krajówką to byłaby mordęga.
Dzisiaj docisnąłem na odcinku testowym i to mocno. Wynik... :D pierwsze w tym sezonie zejście poniżej 10 min : 9:52 Wow, wreszcie się udało :) Ale czułem, że noga dobra i mogę pociągnąć.
Pogoda piękna, słoneczko bez chmurek, jeszcze trochę niskiej mgły, choć temperatura nie za wysoka, tylko ok. 10 stopni. Więc nie tylko kamizelkę wziąłem, ale także ochraniacze na buty i czapeczkę pod kask. Było ok., trochę na koniec za ciepło bo po powrocie do domu było już na termometrze 16 st.

  • DST 8.90km
  • Teren 6.50km
  • Czas 00:33
  • VAVG 16.18km/h
  • VMAX 26.30km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 123 ( 62%)
  • HRavg 94 ( 47%)
  • Kalorie 140kcal
  • Podjazdy 30m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Totalna...

Poniedziałek, 11 czerwca 2012 · dodano: 11.06.2012 | Komentarze 1

...rekreacja. Wreszcie udało mi się wyciągnąć Alę na kilka kilometrów :) Tylko praca, praca, nie mam czasu. No ale dziś uległa :)
Wieczorek, prawie 19-sta, po robocie. Nie za ciepło, 19 stopni, ciężkie chmury, ale twardo zakładam, że padać nie będzie. Mała rundka rozjazdowa dla Ali, jako że to jej pierwsze kilometry w tym roku. Zalew, Agromet i z powrotem. Było baaaardzo leciutko :)



  • DST 34.30km
  • Czas 01:07
  • VAVG 30.72km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 177 ( 90%)
  • HRavg 154 ( 78%)
  • Kalorie 673kcal
  • Podjazdy 180m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

W sobotni ranek...

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 0

... standardową trasą na Zdroje. W zasadzie lekko, tylko kilka przyciśnięć na podjazdach za CWK i Niemczynem, a także tempówka na prostej na Zdroje.
Całkiem nieźle i przyjemnie się kręciło. Pogoda straszyła, chwilkę nawet pokropiło, ale udało się dojechać na sucho:)

  • DST 24.00km
  • Czas 00:51
  • VAVG 28.24km/h
  • VMAX 37.30km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 175 ( 89%)
  • HRavg 144 ( 73%)
  • Kalorie 461kcal
  • Podjazdy 105m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podjazdy pod Agromę

Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 08.06.2012 | Komentarze 0

Dziś miało być krócej, ale bardziej intensywnie. Jadę więc na Agromę, ale z zamiarem zrobienia kilku powtórzeń na końcowym podjeździe. Dystans około kilometra, podjazd ok. 20m. Zrobiłem cztery powtórki, czasy 1:42-1:44. Za krótki podjazd żeby osiągnąć wysoką strefę, maksymalnie 175 udało mi się osiągnąć. Ale nogi paliły :)
Powrót spokojnie. Ranek chłodny, około 8 st., ale pogoda ładna, słoneczko świeciło.

  • DST 82.70km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 30.07km/h
  • VMAX 52.30km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 179 ( 91%)
  • HRavg 162 ( 82%)
  • Kalorie 1796kcal
  • Podjazdy 470m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jasionówka-Korycin-Janów

Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 08.06.2012 | Komentarze 0

W świąteczny czwartek trzeba jakąś rundę zrobić. Za dużo czasu nie mam, więc planuję tak pod setkę. Myślę o tym, żeby sprawdzić trochę nieznanych asfaltów i zmienić trochę znane już krajobrazy.
Wyjeżdżam po 10-tej w kierunku na Zdroje. Pogoda się poprawia. Rano ciężkie chmury, ale widać na niebie błękit i przejaśnienia. Wiatru na razie prawie nie ma i jedzie się dobrze. Na SOT1 do Oleszkowa rewelacyjny czas 10:10 mimo, że nie przyciskałem. Odcinek do Brodów ze średnią ponad 32 km/h. Wjeżdżam na DK8, żeby się przecisnąć na Jasionówkę. Na szczęście w Boże Ciało krajówka zupełnie pusta i na tych dwóch kilometrach nie spotykam żadnego samochodu!! Do Jasionówki kilka fajnych podjazdów. W samej miejscowości jeszcze trwa msza, więc bezproblemowo przejeżdżam. Do Korycina zaczyna wiać wiatr i pomaga. Średnia mi się poprawia :) Dalej na Janów i kiepska droga, na szczęście remontują. Jest szansa że pod koniec roku będzie niezły kawałek nowego asfaltu.
W Janowie wreszcie natykam się na procesję, pierwszą tego dnia. Udaje mi się ją boczkiem ominąć i skręcam na Białousy. Wiatr tu się wzmaga i wieje w twarz. Zaczyna być ciężko. Forsowałem się do tej pory broniąc średniej powyżej 31, ale już widzę że końcowy odcinek będzie problematyczny. Czy ja zawsze powroty muszę mieć pod wiatr??
Zostaje jeszcze kawałek szutru pod Zdrojami i standardowa taska treningowa na powrocie przez CWK. Procesja się akurat skończyła i ludzie wracają do domów, także bez problemu przejeżdżam. W Czarnej też już po wszystkim. Przed wyjazdem bałem się, że gdzieś mnie procesja zakorkuje, ale udało się tego uniknąć :)
Założeniem było zrobienie trasy w 2,5-3h, takiej odzwierciedlającej wysiłek maratonowy. Czas wyszedł akurat, średnie HR też, średnia zadowalająca. A więc założenia spełnione. I jeszcze na koniec dobre samopoczucie :)