Info

Więcej o mnie.
Statystyki i osiągnięcia
Najdłuższy dystans: 342 km Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m
Podsumowania wydarzeń
Calpe - zgrupka marzec 2014
Sycylia - sierpień 2013
Polańczyk - lipiec 2013
Calpe - zgrupka marzec 2013
Opatija - czerwiec 2010
sezon 2013
sezon 2012 sezon 2011
sezon 2010
Moje rowery
Pogoda
Poniedziałek | +2° | -3° | |
Wtorek | +3° | -5° | |
Środa | +4° | -2° | |
Czwartek | +5° | -2° | |
Piątek | +4° | -3° | |
Sobota | +4° | -3° |
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2014, Wrzesień18 - 5
- 2014, Sierpień21 - 1
- 2014, Lipiec26 - 5
- 2014, Czerwiec26 - 0
- 2014, Maj24 - 4
- 2014, Kwiecień25 - 9
- 2014, Marzec24 - 15
- 2014, Luty4 - 6
- 2014, Styczeń4 - 9
- 2013, Grudzień7 - 14
- 2013, Listopad6 - 12
- 2013, Październik16 - 5
- 2013, Wrzesień23 - 14
- 2013, Sierpień25 - 5
- 2013, Lipiec25 - 3
- 2013, Czerwiec27 - 11
- 2013, Maj26 - 9
- 2013, Kwiecień22 - 20
- 2013, Marzec13 - 24
- 2013, Luty5 - 7
- 2013, Styczeń3 - 4
- 2012, Grudzień7 - 10
- 2012, Listopad5 - 1
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień15 - 5
- 2012, Sierpień18 - 11
- 2012, Lipiec22 - 9
- 2012, Czerwiec24 - 8
- 2012, Maj25 - 9
- 2012, Kwiecień14 - 3
- 2012, Marzec4 - 2
- 2012, Styczeń2 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień9 - 0
- 2011, Sierpień12 - 1
- 2011, Lipiec17 - 2
- 2011, Czerwiec17 - 2
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień12 - 0
- 2011, Marzec9 - 3
- 2011, Luty1 - 0
- 2011, Styczeń2 - 3
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Październik12 - 1
- 2010, Wrzesień14 - 9
- 2010, Sierpień24 - 3
- 2010, Lipiec23 - 8
- 2010, Czerwiec18 - 17
- 2010, Maj21 - 6
- 2010, Kwiecień12 - 1
- 2010, Marzec2 - 0
- 2010, Styczeń1 - 0
- 2009, Listopad1 - 0
- 2009, Październik1 - 0
- 2009, Wrzesień10 - 4
- 2009, Sierpień23 - 5
- 2009, Lipiec24 - 1
- 2009, Czerwiec16 - 0
- 2009, Maj15 - 0
- 2009, Kwiecień11 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
GPS
Dystans całkowity: | 19577.03 km (w terenie 5278.92 km; 26.96%) |
Czas w ruchu: | 753:18 |
Średnia prędkość: | 25.99 km/h |
Maksymalna prędkość: | 186.00 km/h |
Suma podjazdów: | 151501 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 234 (119 %) |
Suma kalorii: | 467167 kcal |
Liczba aktywności: | 305 |
Średnio na aktywność: | 64.19 km i 2h 28m |
Więcej statystyk |
- DST 64.70km
- Teren 62.00km
- Czas 02:28
- VAVG 26.23km/h
- VMAX 47.20km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 190 ( 96%)
- HRavg 175 ( 89%)
- Kalorie 2399kcal
- Podjazdy 402m
- Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
- Aktywność Jazda na rowerze
Volvo MTB Marathon Murowana Goślina
Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 02.05.2014 | Komentarze 2
Weekend majowy, więc można po nadrabiać trochę bikestatsowych zaległości :DPiątek... zbieramy się drużynowo na wyjazd do Murowanej. Po 15-stej wyjeżdżamy na dwa auta, mieści się ostatecznie ośmiu zawodników (Sasza i Olaf niestety zrezygnowali). Ja lecę jeszcze po drodze do Łomży po Piotrka. Niestety Łomża rozkopana, zapchana, tracimy tam dobrą godzinę. Kijanka traci godzinę na Grota w Warszawie. my jesteśmy później i tracimy jakieś pół godziny. Ale najgorsze jeszcze przed nami. Jest wypadek na A2, płonie ciężarówka. Korek prawie 10 km. Ponad godzinę stania :/ Ostatecznie na nocleg zajeżdżamy o północy, a plan był na 21 :( Taki lajf.
Nie ma więc żadnych "rozmówek" szybko wszyscy lądują w łóżkach, żeby się wyspać. Ja ponoć chrapię w po 15 sekundach :)
O 7.30 jestem na nogach. Jadę do biura, załatwiam formalności, robię zakupy na śniadanie. Przygotowanie bajków, ładowanie i na start. Na tyle wcześnie, żeby jeszcze zrobić 25 minut rozgrzewki. Nogę czuje dobrze, serducho coś tylko nie chce współpracować. Samopoczucie 8/10.

Przed 11 startuje GIGA, od nas jedzie tylko Paweł. Trochę zamieszania w sektorach, bo listy przygotowane bałaganiarsko. Ani alfabetycznie, ani po numerach, ani po drużynach. Ot luźna, nieposegregowana lista uprawnionych. I szukanie na liście to nerwy. Ale jakoś się ostatecznie udaje i większość z nas staje w trzecim: Ja, Iza, Zuzka i Piotr. Z drugiego startuje Agnieszka, Tomek i Łukasz.
Punkt 11 startujemy!
Najpierw krótko asfaltem, później pierwszy odcinek terenowy. Duże kałuże, głębokie doły, ostra jazda. Od razu ogień. Mijam Izkę, która początkowo wysforowała się do przodu, mijam Piotrka Trasa świetna. Single nad Wartą super. Tutaj jadę sam goniąc zawodników przed sobą.

Pokonywanie w poprzek wąwozów... na jednym mało nie zakończyłem maratonu. Ostry zjazd, i od razu wybicie w górę. Dohamowuję, dupa za siodłem, uderzenie przednim kołem przed wybiciem w górę... i uderzam splotem słonecznym z całym impetem w tył siodła. Tracę oddech, ciemno w oczach, pól w klatce. Ledwo to podjeżdżam, nie mogę oddychać. Na górze łapię szybko powietrze, wyrównuję oddech. Ale klata boli przy oddychaniu już do końca maratonu i jeszcze tydzień później czuję to uderzenie.
Po kilku następnych kilometrach doganiam kilku, ktoś nas dogania, tworzy się grupa kilku zawodników z którymi wspólnie jedziemy.
Przed osławioną Górą Dziewiczą widzę kilkaset metrów przed sobą naszą koszulkę i zielony rower... Łukasz! Jestem chyba na trzecim czy czwartym miejscu w naszym peletoniku, naciskam na korby i bez większego trudu odrywam się od reszty. Za dwie minuty jestem już za Łukaszem.

Górę Dziewiczą jedziemy razem. Jeden karkołomny zjazd po korzeniach, hopy, piach, korzenie. Tutaj od razu widać jak technicznie jestem z tyłu. Mimo że z Łukaszem zaczynamy to zjeżdżać w tym samym momencie, na dole ma kilkadziesiąt metrów przewagi. Mimo że jechałem wolniej, to nie miałem kontroli... za to miałem śmierć w oczach :)
I tak Górę Dziewiczą jedziemy z różnych stron kilka razy. Po drodze łykamy kilku zawodników, w tym Stasieja z PTR który spokojnie jedzie GIGA. Urywamy też na dobre cała grupę, z która ja jechałem. Ale na koniec już mam dość i modlę się, zeby wreszcie się ta Dziewicza skończyła.
Jedzie mi się cały czas dobrze, nadzwyczaj dobrze. Noga podaje, serducho wali ponad 180 tak jak powinno. Mam rezerwę.

Wykorzystuję ją w momencie, gdy dogania nas dwójka mocniejszych zawodników. Jednego wcześniej widziałem z boku, jak miał jakieś problemy techniczne, więc goni. Szybko nas przeskakują. Siadam na koło, dociskam mocno na pedały. Jestem za nimi i udaje mi się utrzymać. Oglądam się do tyłu... nie ma Łukasza :/ Po maratonie mi mówi, że tamta dwójka jechała tak mocno, a ja tak depnąłem za nimi, że po prostu nie wytrzymał. Jedziemy więc w trójkę. Są mocni. Raz wychodzę do przodu, ale na krótko. Dla nich za słabo cisnę. Więc jestem z tyłu. Zakręt w lewo, akurat trafiamy na jakiegoś słabszego zawodnika. Moja kompania go jakoś mija, mnie on blokuje na tym zakręcie. Tracę kilka metrów... przy tym tempie nie do odrobienia :(

Ale za jakiś kilometr jeden z tych chłopaków znów ma problemy techniczne, coś z przerzutką. Staje, doganiam go, jedziemy razem. Ładnie ciągnie i nadrabiamy cenne sekundy. Dojeżdżamy do miasta, przejazd przez tory, a w zasadzie przejście dla pieszych. Barierki, które trzeba pokonywać zygzakiem. Po starcie na piechotę w tłoku przebiegnięte. Teraz mój kolega bierze je po lewej, wąska ścieżka, fundament, kamień. Po drugiej stronie barierka, obok niej znak, dalej duży kamień. Ułamek sekundy na podjęcie decyzji,którędy się cisnąć. Jadę między barierką a znakiem... i się nie mieszczę. Kierownica zatrzymuje się na barierce i znaku, zabrakło może z trzech centymetrów szerokości :/ Klnę, a kolega mi odchodzi. I już go nie doganiam na tych ostatnich dwóch kilometrach. Samotnie wjeżdżam na metę.
Bard

Cała drużyna pojechała rewelacyjnie. Kilka podium w kategoriach, a w drużynówce na dystansie MEGA... 4 miejsce!
Udała nam się drużyna :D
BCTR w Murowanej Goślinie - info mtbxc.pl
Wspólnie pierzemy drużynowe brudy po maratonie ;)

Kategoria ! > 050 km, BLU Team Refleks, Foto, GPS, Scale930 w trasie, w Polskę, Zawody
- DST 54.30km
- Czas 01:54
- VAVG 28.58km/h
- VMAX 28.50km/h
- Temperatura 9.0°C
- HRmax 181 ( 92%)
- HRavg 144 ( 73%)
- Kalorie 851kcal
- Podjazdy 431m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
JDR, moc na Jurowcach
Czwartek, 24 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 0
Co ranek to coraz cieplej. Fajnie się jechało. Przygotowanie i na Jurowcach... ogień! 6 minut TT w celu uzyskania jak największej mocy średniej. Wyszło 345W, średnia 37,8 km/h. Tylko z tętnem jakoś słabo, nie mogłem wejść na ponad 180. Średnia przy bardzo dużym wysiłku ledwo 176. Ki grom... :/ Kategoria ! > 050 km, GPS, JDR, Onix na szosie, Trening
- DST 32.50km
- Czas 01:05
- VAVG 30.00km/h
- VMAX 48.60km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 162 ( 82%)
- HRavg 140 ( 71%)
- Kalorie 773kcal
- Podjazdy 215m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
JDR
Środa, 23 kwietnia 2014 · dodano: 23.04.2014 | Komentarze 0
Lekko w bok, bo przez Osowicze do Białego.Ze dwa stopnie więcej niż dzień wcześniej, późniejszy wyjazd. Więc bez kamizelki, początkowo chłodno, ale było ok. Jak jest na termometrze 10 stopni i wychodzi słoneczko rękawki/nogawki spoko starczają.
Kategoria ! < 050 km, GPS, JDR, Onix na szosie, Trening
- DST 50.70km
- Czas 01:43
- VAVG 29.53km/h
- VMAX 56.90km/h
- Temperatura 7.0°C
- HRmax 159 ( 81%)
- HRavg 142 ( 72%)
- Kalorie 1261kcal
- Podjazdy 372m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
JDR przez Supraśl...
Wtorek, 22 kwietnia 2014 · dodano: 23.04.2014 | Komentarze 0
... z serii: co straciłeś tego ranka :)Wschód słońca po piątej:

Widoki po drodze:


Spokojnie w tlenie przez Supraśl. Noga kręciła całkiem nieźle, jak docisnąłem odpowiedź organizmu na zadowalającym poziomie. Ale za dużo nie szarpałem. Drugi własny czas na segmencie Supraśl-Majówka, ale wiatr delikatnie popychał.
Wyjazd w temperaturze ok. 6-7 stopni, później zrobiło się trochę cieplej. Rękawki/nogawki plus kamizelka i lekkie ochraniacze na nogi. Wystarczyło, pod koniec nawet za ciepło było.
Kategoria ! > 050 km, Foto, GPS, JDR, Onix na szosie, Trening
- DST 55.50km
- Czas 01:52
- VAVG 29.73km/h
- VMAX 49.70km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 161 ( 82%)
- HRavg 147 ( 75%)
- Kalorie 1214kcal
- Podjazdy 390m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Świątecznie na Sokółkę
Niedziela, 20 kwietnia 2014 · dodano: 21.04.2014 | Komentarze 0
Świąteczna niedziela. Rodzina wstaje na godzinę 6 na rezurekcję. Ja też wstaję na swoją, rowerową ;)6.30 już siedzę na rowerze i w spokoju poranka jadę na Sokółkę. Pogoda inna niż dzień wcześniej, pochmurnie, słońca nie ma. Ranek, więc ledwo ok. 10-ciu stopni. Rękawki i nogawki nałożone. Początkowo niby chłodno, ale szybko się rozgrzewam.
Krajówka pusta w ten świąteczny poranek, miło się jedzie. Cisnę więc DK19 tym razem do samej Sokółki. Mijają mnie może ze dwa-trzy TIRy i może z 10 osobówek.

Wiatr znów wschodni, ale z rana słabiutko powiewa. Jadę bez zaginania, w tlenie. W Sokółce tradycyjnie postój na przejeździe kolejowym i kurs na Kamionkę. Tylko zbaczam sobie na Drahle i Bobrowniki. Raz że lepszy asfalt, dwa że kilka kilometrów do dorobienia :)
Od Bobrownik z lekko rozpędzającym się wiatrem, więc ja też się rozpędzam :) Łyknięty nawet KOM z Kamionki na Planteczkę i trzeci własny z Kamionki do Straży :)

Nade mną chodziły momentami fajne, ciężkie chmurki, ale spadło trzy (dosłownie trzy) krople deszczu :)
Kategoria ! > 050 km, Foto, GPS, Onix na szosie, Trening
- DST 90.00km
- Czas 02:55
- VAVG 30.86km/h
- VMAX 57.20km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 179 ( 91%)
- HRavg 160 ( 81%)
- Kalorie 2414kcal
- Podjazdy 751m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Wojnowce, Sokółka, wschodni wiatr rządził
Sobota, 19 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 0
Cel na dzisiejszy trening: czasówka 60 min.Średnie tętno i moc z takiej jazdy to teoretyczny próg LT i FTP.
Na ten moment FTP miałem ustawione na 240W. Teraz przewiduję, że jest gdzieś pomiędzy 250-260. No przynajmniej mam taką nadzieję ;)
To co dziś dyktowało warunki... to wiatr. Akurat wschodni, więc wmordewind :/ Ciągnął dobre 20 km/h a w porywach to i pewnie 50 km/h było. Nie wiem, czy miało to wpływ na wynik czasówki i całego testu, ale zmordował mnie w pierwszej części niemiłosiernie.
Ale pogoda piękna, słoneczko, po raz pierwszy w tym sezonie na krótko w Sralpe.

Początek oczywiście rozgrzewka. Jadę na Straż, wjeżdżam w las na Lipinę. Jeszcze za krótko, żeby zacząć. Robię więc kilka interwałów rozgrzewających i próbkujących LT i po jakiś 40 minutach, na podjeździe przed Słojnikami lapuję Garmina i dociskam korby. Początek zachowawczo, tak 250W nie więcej. Ale ciężko jest stałą taką moc utrzymać. Niby jadę nawet mocniej, ale jakikolwiek zakręt, dohamowanie zbija mi średnią moc.
Z około 260 powoli spada, przed Bohonikami mam 255W. Za Malawiczami zaczynam podjazd pod Górę Wojnowską. Idzie ciężko, nogi młócą podjazd, ale te 280W to maksimum. Zjazd do Wojnowców szybki, odbicie bardziej na południowy wschód i zaczyna wiatr popychać. W Babikach jeszcze bardziej z wiatrem i zaczynam lecieć. Zostawiłem rezerwę i mam nadzieję dokręcić jeszcze trochę tych watów. 60 minut kończy się tuż przed Suchyniczami. Wynik: 251W.... hmm trochę słabo :/

Na powrocie zahaczam jeszcze Sokółkę i przez Lipinę na Straż wracam na Czarną.
Nie do końca jestem zadowolony z jazdy. Może za mocno zacząłem, może wiatr miał tu swoje znaczenie. Ale ogólnie nogi nie czułem za dobrze, skończyła się po 20 minutach i później to już była walka, żeby za dużo na teście nie stracić.
Kategoria ! > 050 km, Foto, GPS, Onix na szosie, Trening
- DST 57.70km
- Czas 02:00
- VAVG 28.85km/h
- VMAX 52.60km/h
- Temperatura 9.0°C
- HRmax 186 ( 94%)
- HRavg 151 ( 77%)
- Kalorie 1395kcal
- Podjazdy 522m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
JZR, orka na Silikatach
Czwartek, 17 kwietnia 2014 · dodano: 17.04.2014 | Komentarze 0
Ładnie, coraz cieplej. Nareszcie krótkie spodenki! Chociaż przed 19-stą na powrocie przed Czarną było już chłodno (6 stopni?)Oranie górki na Silikatach. Nie tylko ja wpadłem tego dnia na ten pomysł. Starszy Gindor młócił przede mną, dogoniłem go na pierwszym podjeździe. Później jeszcze kolega z Mistrala, mijaliśmy się góra/dół. Dopiero na ostatnim zjeździe udało się zgrać i zamieniliśmy kilka zdań na temat przygotowań do sezonu :)
Cztery interwały 2 minutowe pojemności anaerobowej 310-365W. Ładnie noga kręciła, bez problemu mogłem moc utrzymać, a czułem że mam jeszcze rezerwę pod noga. Ale nie przesadzałem, chociaż taki niedosyt na górze miałem ;)
Później jeszcze dwa 3 minutowe VO2max, 265-310W. Też bez problemu. Zakończyłem z poczuciem możliwości wykonania jeszcze jednego (a nawet dwóch) powtórzeń ;)
Na powrocie dodatkowo 10 minut LT i było git. Noga rewelacyjna! :D
Kategoria ! < 050 km, GPS, Onix na szosie, Trening, JZR
- DST 50.60km
- Czas 01:48
- VAVG 28.11km/h
- VMAX 54.40km/h
- Temperatura 2.0°C
- HRmax 166 ( 84%)
- HRavg 145 ( 73%)
- Kalorie 1257kcal
- Podjazdy 349m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
JDR, Supraśl, WT
Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · dodano: 17.04.2014 | Komentarze 0
Tlen do roboty. Przez Nowodworce, na Supraśl, Majówkę i do Białego. Zimno rano... brrr. Początek około zera, później słońce zaczęło podkręcać temperaturę. Kategoria ! > 050 km, Onix na szosie, Trening, GPS, JDR
- DST 44.10km
- Teren 40.00km
- Czas 01:44
- VAVG 25.44km/h
- VMAX 56.50km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 192 ( 97%)
- HRavg 174 ( 88%)
- Kalorie 1694kcal
- Podjazdy 397m
- Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
- Aktywność Jazda na rowerze
Poland Bike Nowy Dwór Maz.
Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 1
Druga edycja tegorocznego Poland Bike. Tym razem odwiedzamy Nowy Dwór Mazowiecki i Twierdzę Modlin.Ekipa BCTR mocna, znów kilkunastoosobowa. Jesteśmy wcześniej, żeby się bez pośpiechu przygotować. Moza tym mały Michał startuje na dystansie FAN, który startuje o 11.30.

Wizyta w biurze, przygotowanie, rozgrzewka. Po 12-stej stajemy w sektorach. Start na dziedzińcu Hotelu Royal. Nie za ciekawe miejsce, ciasno, bruk pod kołami. Finisz będzie ciekawy :/
Pogoda całkiem ładna, słońce przebija się przez chmury, za ciepło nie jest. Założyłem długa bluzę na górę, ale później żałowałem. Było trochę za ciepło, można było jechać całkowicie na krótko.

Tym razem punktualnie o 12.30 start. Po awansie w Legionowie ruszam z drugiego sektora.
Początek spokojnie, gdzieś w środku sektora. Jak zwykle u mnie słabszy start i w zasadzie wszystkie nasze teamowe koszulki z drugiego sektora widzę przed sobą.

Dopiero po jakiś 2,5 km, po zjeździe w prawo na czarną szutrówkę zaczynam mocniej jechać. Tętno wędruje powyżej 180 i się tak utrzymuje. Później przeskok przez drogę i zaczyna się polny singiel. Trzęsie, ciasno, nieprzyjemnie. Jest jakieś przewężenie, ktoś staje, ktoś się wywraca, robi się korek. Grupa dzieli się na dwie, czołówka naszego sektora odjeżdża. W korku widzę, że zostaje od nas Krzysztof i Piotrek. Ja wymijam kocioł lewą stroną po polu. Zaczynamy gonić.
Dojeżdżamy do Zakroczyma, znów zaczyna się asfalt. Czołowi zawodnicy się czarują kto pociągnie. Ja startuję z dalszej pozycji i nadaję mocniejsze tempo. Prowadzę tak prawie do samego centrum, tam przelatujemy kawałek główną ulicą i wlatujemy na drogę gruntową. Oddaję prowadzenie, jadę jako trzeci. Przede mną ktoś z BDC Retro i TRW. Przejeżdżamy przez las, w którymś momencie mocna nawrotka w lewo. Chłopaki mają problem z dohamowaniem i zmieszczeniem się w zakręcie. Ja odpowiednio zacieśniam i wychodzę na prowadzenie ciągnąc grupę. Zejście zakrętem w prawo i zaczynają się wąwozy. Góra, dół, prawo, lewo. W którymś momencie mam problem, bo żadnych oznaczeń a droga się rozwidla. W lewo pod górę, w prawo w dół. Mam sekundę na decyzję, odbijam w lewo... i po kilku sekundach wiem, że popełniam błąd. Rzut oka w prawo i widzę, że poniżej są ślady opon i tamtędy wcześniej peleton jechał... ehhh.
Zawracamy, jest zamieszanie, w zasadzie ląduje na końcu grupy. Przede mną znów Krzysztof i Piotrek od nas. Zaczyna się piach, ludzie się kopią, korki, grupa się rwie. Tutaj chyba straciłem szanse na naprawdę dobry wynik. Bo rozkręciłem się i dobrze zaczęło mi się jechać.
Następne kilometry to mozolne odrabianie strat, dochodzenie następnych małych grupek. Piotr zostaje gdzieś z tyłu, my z Krzyśkiem staramy się jechać razem w grupie. Zmieniamy się prowadzeniem. Zaczynają się takie dziwne sekcje. ugory, gruzowiska, przejazdy pomiędzy domami, wzdłuż parkanów, ogrodzeń. Jakieś przewężenia, trzeba się cisnąć pomiędzy oponami a siatką. Za pierwszym razem przemykam, Krzysztof zostaje. Na drugiej rundzie to ja zaplątuje się w siatkę :/
Później słynna Wasgóra. Od razu z buta. Robi to niezłe wrażenie. Nie ma szans na podjazd, nawet wejście jest trudne. Nogi się ślizgają, ciężko złapać przyczepność. Na ostatnich metrach z konarów zrobione schodki. Bez nich wogóle ciężko byłoby się wdrapać na górę.

Po zaliczeniu tego podejścia łydki to obolałe, zbite w beton mięśniaki. Zanim mi odchodzi uczucie kamieni w nogach, mija kilka kilometrów.
Następna sekcja wzdłuż Wisły, wąskim singlem. Cały czas jedziemy małą grupką z Krzyśkiem. Później zaczyna się Twierdza, jazda wzdłuż murów, kilka dłuższych podjazdów. Wjazd do NDM i dojeżdżamy do hotelu. Cała grupa odbija w lewo na finisz MINI, ja samotnie prosto jadę na drugą rundę. Ciężka jest samotna jazda. Jakoś wtedy inaczej się jedzie. Nie masz nikogo do nadawania tempa, nie masz punktu odniesienia, tempo automatycznie spada. Przejeżdżam samotnie przez Twierdzę, kręte zakamarki, tunele. Niby ciekawe, ale nie lubię czegoś takiego. Dużo gruzu, szkła, niejednoznaczne oznaczenie. Trochę mam wątpliwości jak jechać. Ale udaje mi się jakoś samotnie z Twierdzy wydostać. Dalej jadę jeszcze ze dwa kilometry sam, gdzie na zjeździe na szutr z asfaltu dogania mnie jeden zawodnik. Koszulka Skandii, widziałem go na poboczu zmieniającego gumę wcześniej. Dogonił mnie, mocny jest, dociska. Siadam mu na koło i próbuję utrzymać jego tempo. Początek jest ciężki, tętno znów wędruje mi ponad 180, ale się rozkręcam. Przed nami dwójka zawodników, do których zmniejszamy szybko dystans. Plan mam taki, żeby wytrzymać na nim ten pościg, a później zmienić koło na tą dwójkę.
Przeskok przez asfalt i znów zjazd na polny singiel. Prowadzący po prostu przelatuje ten kawałek, ja robię to wolniej i tracę ze dwa metry. I już nie jestem w stanie dojść mu do koło. Błąd :( Znów jadę sam. Tamci się mu łapią za to na koło i zaczynają mi uciekać.
Na szczęście ktoś znów mnie dogania. I to na dodatek znajomy: Wiesław z KK24h. Rzuca - dawaj gonimy tamtych dwóch. I zaczynamy wspólnie pracować. Już ich mamy prawie przed wąwozem. Wiesław prowadzi, ja za nim. Ostre wejście w prawo w wąwóz... i przednie koło traci przyczepność. Kładę się przy pełnej prędkości na pok, ryję w piach. Grrrr... Wstaję, kierownica zakleszczona o górną rurę. Manetka przecisnęła się rysując ramę (pierwsze szlify bojowe Scotta zaliczone). Chwilę się mocuję z kierownicą, zanim wraca do prawidłowej pozycji. Wskakuję na rower i rura gonić Wiesława. Czeka na mnie wyraźnie i szybko go doganiam. Gładko we dwójkę przelatujemy przez piachy i po wyjeździe z wąwozu widzimy całkiem blisko dwójkę, którą gonimy. Niestety po upadku w wąwozie coś się dzieje z tylną przerzutką. Nie działa precyzyjnie, zmiany szczególnie na większe koronki są problematyczne. Coś przeskakuje, coś nie trybi. Na domiar złego cała manetka prawa się obróciła przy uderzeniu o ramę i jest przekrzywiona do dołu. Operowanie kciukiem w takiej pozycji jest ciężkie, nienaturalne. Ale jakoś jadę. Robię ostatnią mocną zmianę i doganiamy tych dwóch zawodników, których cały czas goniliśmy. Jedziemy we czwórkę, znów zaczynają się te ciasne sekcje w jakiejś miejscowości, pomiędzy budynkami, ogrodzeniami. Jest to miejsce, gdzie trzeba się przecisnąć pomiędzy wkopanymi oponami a siatką. Nie udaje mi się tym razem i mam problem. Znów jestem na końcu i gonię. Ale doganiam. Drugi raz Wajsgóra. Jeszcze ciężej się to podchodzi. Zjazd nad rzekę, zaczyna się singiel. Jeden z chłopaków których dogoniliśmy odszedł nam jakoś, drugi wywrócił się przed nami na singlu. Miejsce niebezpieczne, ale nic mu się nie stało. Znów z Wiesławem zostajemy we dwójkę. Na singlu wzdłuż rzeki prowadzę i nadaję mocne tempo. Może za mocne...
Dojeżdżamy do Twierdzy. Podjazd pod bramę, Wiesław dociska. Kręcę mocno za nim ale idzie ciężko. Gotuję się. Przejeżdżamy przez bramę i znów zaczyna się podjazd. Nie jestem w stanie utrzymać tempa. Nogi nie kręcą. Koniec, odpuszczam koło, jadę swoje.
I ostatnie kilometry tak już solo. Jeszcze w samej Twierdzy raz źle odczytuję oznakowanie i mylę drogę. Na szczęście strata dosłownie kilka sekund. Wreszcie wjeżdżam w okolice hotelu. Wjazd przez bramę, ostry wiraż w lewo po kostce (współczuję ostro finiszującym w grupie) i finisz...

Ufff. Jakoś ciężko było. Ciężej niż w Legionowie. Nie lubię takich tras. Dziwnych. Niby fajna, urozmaicona. Ale te jeżdżenie między domami, płotami, po ugorach, gruzowiskach, tak trochę na siłę. Jednak jak na Kresowych. wjedziesz w las, to masz las. Sama natura, żadnych udziwnień. Pod tym względem nasze Kresowe są nie do pobicia.
Ostatecznie 29 Open i 12 w M3. Bardzo dobry wynik. W ratingu 91%. w kategorii 92%.
Drużynowo super! Drugie miejsce to już zacny wynik. No i indywidualnie dużo zwycięstw i pucharów.

Po szczegóły odsyłam do naszego fajsbookowego fanpage :)
https://www.facebook.com/blu.team.refleks

Kategoria ! < 050 km, BLU Team Refleks, Foto, GPS, Scale930 w trasie, w Polskę, Zawody
- DST 9.80km
- Czas 00:16
- VAVG 36.75km/h
- VMAX 55.80km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 186 ( 94%)
- HRavg 179 ( 91%)
- Kalorie 314kcal
- Podjazdy 80m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Supraśl, Mistrzostwa Podlaskiego Okr. Zw. Kol. w jeździe indywidualnej na czas
Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 07.04.2014 | Komentarze 3
Wyścigów szosowych u nas na Podlasiu jak na lekarstwo. Trzeba by było się gdzieś w Polskę wybierać. Słychać coś o tym, że może by ktoś, coś zorganizował, ale na razie na spekulacjach się kończy. Więc chciał nie chciał, dla sprawdzenia się i poczucia smaku rywalizacji zostają maratony MTB. Żeby było jasne, uwielbiam startować w terenie, ale szosa ma w sobie to coś :)No i jak nadarza się okazja, to nawet takie Mistrzostwa ITT są kusząca propozycją do sprawdzenia się. Nie tylko ja tak orzekłem i w niedzielę rano w Supraślu zebrała się spora grupa zawodników :) Łącznie w podsumowaniu dnia sklasyfikowano ponad 100 startujących zawodników!

Nie powiem, nastawiony byłem pozytywnie i bojowo do tego startu. Noga po Calpe już odpoczęła i na ostatnich testach na górkach ciągnęła nieźle. No więc jest moc, będzie ogień.
Dojazd do Supraśla oczywiście rowerem. Rozgrzewka, kilka mocnych akcentów, jakieś KOMy na Stravie zaliczone. Oczywiście ilość startujących zaskoczyła organizatorów i wszystko się przeciągnęło. Trzeba było jeszcze usiąść w międzyczasie, tradycyjnie wciągnąć kawę z ciastkiem w doborowym towarzystwie. Później oczywiście jeszcze raz zrobić rozgrzewkę (tym razem do Cieliczanki... i znów KOM;) ) No i dopiero przed 14-stą start. BLU Cersanit Team Refleks w sekcji szosowej startuje w kupie :)
Jak na kapitana przystało jadę pierwszy. Minutę za mną Sasza, później AyJay i na koniec Paweł. Wcześniej startowały dziewczyny (Iza i Zuzka), a także Juniorzy w kategorii do 18 lat (Piotrek).
Godzina 13:58... odliczanie. 3...2...1...start!

Nieudany :( Człowiek setki razy powtarza bezproblemowo tą czynność, ale jak się okazuje pod presją czasu nie jest to już takie proste. Wpięcie w pedały. Nie ma tu bloków startowych, nikt też nie trzyma zawodnika na starcie. Po prostu zwykły start i trzeba drugi blok wpiąć. Walczę z nim przez pierwsze metry... grrrr. Uciekają cenne sekundy. Wpinam się dopiero po dobrych 10 metrach i ruszam całą parą.

Początkowo lekko z górki i łagodny zakręt w lewo. Na starcie pik prawie 800 wat, ale później stabilizuję moc na około 300W. Tętno powoli idzie do góry: 160... 170...178. Po około 1,5 km i 3,5 minutach jazdy zaczyna się podjazd na Krasny Las. Tętno przekracza 180, moc ponad 300W. Ciężko, ciężej niż przewidywałem. Noga nie kręci tak jakbym chciał. Nie mogę się wkręcić wyżej, powinienem mieć tętno na 185. Nie dam rady dojść. Nie najlepiej :/
Z górki, rozkręcam się. Widzę przed sobą dwóch startujących przede mną na góralach (jest odrębna kategoria dla rowerów górskich :)
Doganiam ich jeszcze przed nawrotką. 5 km, czas 9:30, pod wiatr. Teraz będzie z wiatrem, szybciej i więcej z górki. Dohamowuję, zawracam zaliczając pobocze (nie ja jeden patrząc na ślady). Mijam się z Saszą, dalej leci AyJay. Są szybsi mam wrażenie, zresztą mnie to nie dziwi. Dalej mijam Pawła. Ciekawe czy dadzą mi dubla :)

Z wiatrem jedzie się lepiej. I noga się rozkręca i z organizmem zaczyna się dogadywać. Kilometr przed metą osiągam wreszcie tętno 185, na 500 metrów przed dociskam już na maksa. Ostanie 300 metrów, max 186, moc 330, na mecie prawie 500W i 49 km/h

Czas oficjalny praktycznie pokrywa mi się z tym z Garmina: 16:27. Zakładałem, na bazie czasów poprzednich startujących, że jak zejdę poniżej 16 minut to będzie super. Jak pojadę ponad 16:30 to będzie źle. Zmieściłem się w widełkach zadowolenia :D
Ogólnie 22 czas. Wygrywa AyJay pokonując barierę 15 minut (14:54). Drugi jest Patryk z UKS (14:58), ale w kategorii z licencją. Drugi amator to Paweł od nas, też poniżej 15 minut (14:59). Także BLU Cersanit Team Refleks ma w amatorach mistrza i wicemistrza Podlasia w ITT! :)

Sasza ma 12 czas i jest 5 w amatorach (super!). Ja 22 i 11 w amatorach. Średnia 36,46 km/h. Max 55,8 km/h. Z innych danych: HRAvg 179, max 186. Moc średnia 285, max 772. Kadencja śr 101, max 117. Tętno i moc za nisko jak na tak krótki wysiłek, powinienem pojechać wyżej, takie mam wrażenie.
Dziewczyny: Iza druga, oddała podium dla Klaudii z UKS, Zuza po zamieszaniu z dekoracją (ustawili ją na czwartym, choć czas miała trzeci) oficjalnie ostatecznie na 3 miejscu. No i Piotrek tytuł mistrzowski w amatorach do lat 18 :)

No pięknie ta niedziela nam w wynikach wyszła! :)
A ja wygrałem mistrzostwa w kategorii urodzonych 6 kwietnia ;)
Cała galeria zdjęć BCTR z Mistrzostw:
https://plus.google.com/photos/1098613237990932441...
Kategoria ! < 050 km, BLU Team Refleks, Foto, GPS, Onix na szosie, Zawody