Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

! > 050 km

Dystans całkowity:12421.70 km (w terenie 4027.09 km; 32.42%)
Czas w ruchu:477:49
Średnia prędkość:26.00 km/h
Maksymalna prędkość:186.00 km/h
Suma podjazdów:95285 m
Maks. tętno maksymalne:197 (100 %)
Maks. tętno średnie:178 (90 %)
Suma kalorii:301141 kcal
Liczba aktywności:189
Średnio na aktywność:65.72 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Trening PnR - objazd Mazovia Supraśl

Wtorek, 26 lipca 2011 · dodano: 28.08.2011 | Komentarze 0

W sobotę Mazovia w Supraślu, a we wtorek trening PnR. A więc jedziemy na objazd maratonu. Oczywiście zbieramy się pod Tesco, trochę nas jest :)
Lecimy na Supraśl, ale skręcamy na trasę sobotniej czasówki. A więc trochę w bok, po lesie i wylatujemy na ścieżkę z powrotem w Krasnym. Dalej ostre tempo na Supraśl, jedzie pociąg, ludzie się rozstępują. Robi to wrażenie :) W Supraślu postój, czekamy bo ktoś odstał, ktoś podskoczył do sklepu. Ale stać się nie da, bo komary gryzą jak wściekłe. Kręcimy więc kółka na poboczu drogi, musi to śmiesznie wyglądać :)
Dalej walimy trasą Mazovii: Zapieczki, Studzianki, Jałówka. Samego podjazdu Jałówka w tym roku nie ma na mega. Z tego co widziałem na mapach zostaje tylko na giga. Niebezpiecznie było tam w tamtym roku – wypadek na zjeździe, który skończył się złamaniami i szpitalem.
Pogoda się psuje, komary tnął i robi się późno. Docierając więc do szosy postanawiamy nie robić drugiej części, tylko wracać na Białystok. Do domu brakuje mi 10 minut gdy pojawia się ulewa, która moczy mnie do suchej nitki. Rzadko zdarza się taka ściana deszczu. Na szczęcie jest ciepło :)



  • DST 51.40km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 24.67km/h
  • VMAX 47.70km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 173 ( 88%)
  • Kalorie 1474kcal
  • Podjazdy 205m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Sopoćkinie (Białoruś)

Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 28.08.2011 | Komentarze 0

Trochę wrażeń z pobytu na Białorusi opisałem wcześniej.
Teraz pora na start maratonu. Jak zwykle ok. 11 wystrzał startowy i jedziemy!!!

start © dater


Na początek kilka kilometrów asfaltu, potem zjazd na leśnie ścieżki. Generalnie bardzo płaski maraton, ale urozmaicony. Było trochę asfaltu, leśne płaskie dukty, ale też ścieżki pełne korzeni i bujania. Do tego kilka lekkich podjazdów i zjazdów, ale w głębokim piachem, który tworzył delikatne problemy prze sterowaniu i jeździe. Pierwszą pętlę robi mi się nieźle, ale większość czasu jadę sam. Trochę tasowania z innymi, ale bez większej historii. Na koniec pętli fajny singiel wśród drzew wzdłuż kanału i zjazd koło bunkra :)

zjazd koło bunkra © dater


Końcówka po kilku trudnych technicznie mostkach, (później słyszałem że trochę problemów z nimi ludzie mieli), dla mnie bez problemu. I jeszcze mokry koniec wzdłuż kanału i nawrót na drugą pętle. Jadę asfaltem sam i ciężko idzie, przy zjeździe do lasu dogania mnie Białorusin. Siadam mu na kole i trzymam się dobre kilkanaście kilometrów. W którymś momencie mówi i pokazuje, żebym przejął prowadzenie. Chce go zmienić, ale nie daję rady. Kilometr później znów zaczynają się znane mi piaszczyste podjazdy i zostaje w tyle. Przeżywam kryzys, zaraz potem kilka kilometrów bujania na korzeniach, które mnie wykańczają. I końcówkę jedzie mi się już tragicznie. Doganiam jeszcze 2-3 zawodników, ale na końcu także dwóch mnie jeszcze bierze.
Meta, tam całkiem niezłe żarcie (pozostały dobre wrażenia bo nie pamiętam już co to było:D) Potem kąpiel w zalewie i naturalne Spa pod zaporą. Kilka piwek, dekoracje, załadunek do autokaru i powrót do Polski.
Generalnie może start nie najlepszy, hotel nie najlepszy – delikatnie powiedziane ;) - ale świetny klimat i wspomnienia. Jedna z najfajniejszym wypraw maratonowych do tej pory. Na koniec dokonuje jeszcze w autobusie transferu do drużyny. Bardzo dobry zawodnik zgadza się dołączyć do RBT w zamian za kontuzjowanego i połamanego Saszkę. Mamy więc szansę dalej na całkiem niezłe punkty w generalce. W Sopockiniach dzięki szerokiej reprezentacji zdobywamy drużynowo drugą lokatę :) Niestety nie doczekaliśmy się na razie dekoracji.

reprezentacja RBT na Białoruś... (niepełna) © dater


Wynik okazuje się więc całkiem niezły. Tak jeśli chodzi o drużynę, jak i o mnie. Oczywiście nie było na Białorusi największych wymiataczy od nas, brak Litwy. Ale zadowolenie jest :)
Czas zwycięzcy: 1:42:55
Mój czas: 2:05:12, Open: 32/85, rating 82,20%, Elita: 16/48



  • DST 52.20km
  • Czas 01:39
  • VAVG 31.64km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 190 ( 96%)
  • HRavg 162 ( 82%)
  • Kalorie 1036kcal
  • Podjazdy 305m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczorna 50-tka...

Wtorek, 12 lipca 2011 · dodano: 13.07.2011 | Komentarze 0

... po trasie Jurowce-Wasilków-Supraśl-Krasny Las-Grabówka. Ładna pogoda, ciepło. Noga słaba, brak ostatnio dłuższych jazd, mało treningu.

  • DST 55.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 03:12
  • VAVG 17.19km/h
  • VMAX 39.10km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 171 ( 87%)
  • HRavg 123 ( 62%)
  • Kalorie 1240kcal
  • Podjazdy 175m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Objazd jeziora nidzkiego

Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 0

W niedzielę postanawiamy zrobić dłuższą trasę i po mapie mi wychodzi, ze możemy pokusić się o objechanie jeziora dookoła. Ala jeszcze 50-tki w swojej historii bikerki nie zrobiła, ale ma szansę i chce to wykorzystać :)
Wyjeżdżamy więc ok. 10-tej, kierując się najpierw wzdłuż jeziora na wschód. Ścieżka nadzwyczaj ciężka, porośnięta, dużo korzeni, dołów i błota. Ale spokojniutko sobie z Alą jedziemy, nie chcę dziewczyny zajechać :) Po drodze zaczepiamy o Sowi Róg. Jest tam stary, poniemiecki cmentarz w środku lasu. Jak głosi tablica, takich cmentarzy na Mazurach jest wiele. W środku lasu, zapomniane, zarośnięte, będące pozostałością niemieckich wiosek, które wymarły po II wojnie światowej.

Sowi Róg © dater


cmentarz Sowi Róg © dater


Po krótkim odpoczynku kierujemy się w stronę miejscowości Wiartel. Stamtąd już odcinek asfaltowy wśród drzew, bardzo przyjemny. Później zjazd na drogę gruntową w kierunku na Karwicę. Jeszcze jeden poniemiecki cmentarz przy drodze i mały odpoczynek.

w drodze do Karwicy © dater


Zatrzymujemy się też w ośrodku wypoczynkowym, pomost jest dokładnie naprzeciwko naszej kwatery w Zamordejach. Niestety nie widać jej wśród drzew, tylko pomost po drugiej stronie zaznacza jej obecność.

Zamordeje © dater


Dalej już droga na Karwicę. Tam odpoczynek w porcie, mały posiłek przy piwku.
Karwica © dater


Z Karwicy kierujemy się przez Bindugę Bobrową w kierunku na Krzyże. Dalej już na Ruciane, częściowo super nówką asfaltem, częściowo drogami gruntowymi. Zatrzymujemy się jeszcze króciutko w leśniczówce Pranie.

leśniczówka Pranie © dater


Z Rucianego po kawce na Orlenie lecimy tym samym asfalcikiem co dzień wcześniej na Zamordeje.

w drodze © dater


Docieramy do naszej kwatery akurat na obiad. Wyszła nam świetna niedzielna wycieczka. Ala zrobiła swój rekordowy dystans, pierwsza pięćdziesiątka zaliczona :) Wielki szacun :-*

koniec wycieczki © dater




  • DST 54.90km
  • Teren 54.90km
  • Czas 02:50
  • VAVG 19.38km/h
  • VMAX 47.50km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 170 ( 86%)
  • Kalorie 1928kcal
  • Podjazdy 665m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy w Łomży

Niedziela, 3 lipca 2011 · dodano: 21.07.2011 | Komentarze 0

Po przygotowaniach i małym rozjeździe ustawiamy się na starcie. Ostatecznie na dystansie maratonu startuje nas tylko trzech: Ja, Sasza i Czaro. Adam tym razem rezygnuje, ma kontuzje kolana i nie czuje się na siłach na dłuższy dystans, jedzie więc mini. Razem z nim na małym dystansie startuje jeszcze Kacper, Moki, Piotrek, Jacek, Misza, Gerard i Zdzisio. Ze startu rezygnuje w ogóle Misiek, bo wyspać się wreszcie musi ;)
Start kilka minut po 11-stej, staram się iść od razu ostro i trzymać Saszki.

na starcie © dater


Pierwszy kilometr to od razu błoto i zatory, kilka upadków i kapci. Robi się tłoczno i czołówka odchodzi. Do tego na pierwszym podjeździe psuje się quad i można przejechać tylko pojedynczo obok niego. Wychodzi zator i to na dodatek trzeba pokonywać go pieszo. Czołówka odjeżdża… znów :(
Staram się utrzymać równe tempo i pozycje, chociaż idzie ciężko. Już podczas rozjazdu czułem że to nie mój dzień. Do tego dochodzi naprawdę ciężki teren i warunki – mokro i błotniście. Chyba to mój najbardziej błotny maraton w „karierze” :)
Jako, że relację piszę sporo czasu po maratonie za dużo szczegółów już nie pamiętam. Wiem, że tasowałem się z kilkoma zawodnikami, raz zgubiłem trasę. Pamiętam że na ostatnim zjeździe i zakręcie o 90 stopni w lewo przed metą, na błocie miałem malownicze OTB. Kolega, który mnie gonił mówił, że myślał że ma mnie w garści. Ale mu się nie udało :)
Z naszej paczki nie dojechał tylko Misza, który zerwał łańcuch i dojechał na
metę samochodem obsługi.

Misza i jego zerwany łańcuch © dater


Ja dojechałem szczęśliwie, może z nie najlepszym miejscem ale generalnie zadowolony i… uwalony błockiem na maksa :)

Ptaq na mecie © dater


Sasza oczywiście tym razem był lepszy i to znacznie. Coraz trudniej jest mi go gonić…

Sasza na mecie © dater


Czaro, który dojeżdża sporo po nas, ma niezły komitet powitalny na mecie :)

Czaro i komitet powitalny na mecie © dater


... i sprzęt © dater




  • DST 53.50km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 25.89km/h
  • VMAX 49.50km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 196 (100%)
  • HRavg 169 ( 86%)
  • Kalorie 1411kcal
  • Podjazdy 325m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening PnR...

Wtorek, 28 czerwca 2011 · dodano: 18.07.2011 | Komentarze 0

... na trasie: Pietrasze, Sochonie, Woroszyły, Ratowiec, CWK, CB, Czumażówka, Studzianki, Nowodworce, Jaroszówka.
Po raz pierwszy stawiłem się pod Tesco we wtorek o 18-stej. Zebrało się ze trzydziestu chłopa, w tym z RBT Ja, Sasza, Adaś i Czaro. Wyruszamy kwadrans po i kierujemy się na las Pietrasze. Tam gdzieś gubimy Czarka i mimo prób połączenia telefonicznego i czekania na niego, jedziemy już bez jego towarzystwa dalej. Lecimy wzdłuż torów na Wasilków, tempo szybkie, momentami bardzo szybkie. Dalej Sochonie i gdzieś w drodze na Ratowiec gubimy Adasia. Generalnie w ciągu treningu gubimy kilku bikerów. Odpoczywamy nad zalewem w Czarnej, gdzie chłopaki napełniają bidony przy źródełku Romana.

źródełko Romana w Czarnej Białostockiej © dater


Dalej szybkim szutrem w kierunku na Supraśl, ale skręcamy w las w kierunku na Studzianki. Dalej już na Nowodworce wzdłuż rzeki i tam koniec treningu z tradycyjnym losowaniem koszulki Polska na Rowery. Z Nowodworc rozjeżdżamy się wolniejszym tempem na Białystok.

koniec treningu - Nowodworce © dater


Mój pierwszy trening MTB w większej grupie. I powiem, że podobało mi się bardzo. Tempo bardzo szybkie, człowiek zmęczony, ale zadowolony :)))



  • DST 54.00km
  • Czas 01:44
  • VAVG 31.15km/h
  • VMAX 51.90km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 190 ( 96%)
  • HRavg 173 ( 88%)
  • Kalorie 1186kcal
  • Podjazdy 310m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening...

Sobota, 25 czerwca 2011 · dodano: 29.06.2011 | Komentarze 0

... na wydłużonej wersji trasy - Jurowce, Wasilków, Nowodworce, Supraśl, Krasny Las, Grabówka. Fajne, szybkie 50 kilometrów wyszło :)))

  • DST 79.80km
  • Teren 60.00km
  • Czas 04:06
  • VAVG 19.46km/h
  • VMAX 47.90km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 146 ( 74%)
  • Kalorie 2168kcal
  • Podjazdy 700m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Memoriał 2011 Gołdap, dzień 1

Sobota, 18 czerwca 2011 · dodano: 16.07.2011 | Komentarze 0

Tegoroczny, czwarty już memoriał rowerowy zaplanowaliśmy w okolicach Gołdapi. W samej Gołdapi miała być baza i tam też spotkaliśmy się w piątek po południu. Większość z około czterdziestu uczestników dojechało samochodami, część chłopaków z Refleks Bike Team’u postanowiło już tego dnia pokonać część trasy rowerowo i dotarła do bazy na dwóch kołach z Giżycka.

z Giżycka dojeżdża team © dater


Wieczorkiem mamy zorganizowane pod Gołdapią ognisko, na które docieramy piechotką.

wieczorne ognisko - piątek © dater


Imprezka przy kiełbaskach, piwku i mocniejszych trunkach ;) rozkręciła towarzystwo i pozytywnie nakręciła na sobotnią wycieczkę. Fajna klimaty mieliśmy, jak chociażby bar na śmietniu :)

nasz bar :))) © dater


Jednocześnie było na tyle delikatnie, że wszyscy rano wstali bezproblemowo. Pobudka na ósmą, na śniadanko, o dziewiątej odprawa, przed dziesiątą wyruszamy.

sobota - wyruszamy © dater


Plan na pierwszy dzień to Puszcza Romnicka i trasa na Stańczyki. Prognozy są niepewne. Może padać, ale na razie pogoda trzyma się w ryzach. Kierujemy się więc na północ, lasami puszczy i niedługo docieramy pod granicę.

granica © dater

Kilkanaście kilometrów kierujemy się na wschód wzdłuż granicy. Grupa jest nierówna a czub niezdyscyplinowany. Nie znając trasy walą chłopaki na ślepo i czasami jest akcja szukania i nawoływania. A że z zasięgiem komórek ciężko w puszczy to i po jakimś czasie cześć z ludzi nam się gubi. Na szczęście to duże chłopaki i sobie poradzą :) Reszta raczej zdyscyplinowana i robimy na rozjazdach krótkie odpoczynki, zahaczając o ciekawe miejsca. Odnajdujemy w puszczy ciekawy głaz, z którego pod odczytaniu ledwo widocznych liter wynika, że to głaz upamiętniający jakieś myśliwskie wyczyny cesarza Wilhelma II-go.

głaz Wilhelma II (???) © dater


Po jakimś czasie, zmieniamy kierunek na bardziej południowy I kierujemy się przez ciekawe krajobrazy mazur garbatych w kierunku na Stańczyki. Widoczki bardzo ciekawe, poza tym dość ostre, ciekawe, krótkie podjazdy, hopki. Część grupy całkowicie nam się gubi i jakie jest nasze zdziwienie, gdy spotykamy się jadąc z przeciwnej strony :)

przystanek Mazury Garbate © dater


Około południa docieramy do miejscowości Stańczyki, gdzie mamy mieć o 13-tej obiadek. Oczywiście jedziemy od razu na główny cel naszej sobotniej wyprawy, czyli na słynne mosty.

Stańczyki © dater


Wspinamy się na mosty całą grupą. Ciekawie to wygląda i robi wrażenie, tak sztuka inżynieryjna jak i widoki roztaczające się dookoła. Jeden z mostów (jego górna nawierzchnia bariery) i jest świeżo wyremontowany, drugi akurat w trakcie remontu.

na mostach © dater

mosty w Stańczykach © dater


Po mostach posilamy się w zajeździe w Stańczykach (pyszne kartacze) i dzielimy się na trzy grupy. Ci co mają dość jazdy po 35 kilometrach górkami i Puszczą Romnicką ładują się na samochody serwisowe i wracają do Gołdapi. Część wraca rowerami najprostszą, szosową trasą. Kilkanaście osób decyduje się na pierwotnie wyznaczony szlak na południe. Wiedzie on przepiękną trasą wzdłuż jezior i pagórków Mazur Garbatych.

piękno Mazur © dater


Robi się naprawdę ciężko, podjazdy są coraz dłuższe i na dodatek następuje załamanie pogody. W którymś momencie zaczyna kropić, później już leje. Teren też robi się coraz cięższy, bo natrafiamy na błoto i kałuże. Poza tym to dodatkowe 45 kilometrów więc dla niektórych z nas jest za ciężko. Na szczęście 10 km przed Gołdapią zaczyna się asfalt i poprawia się pogoda. Ale myjki w mieście musimy szukać, żeby rowery doprowadzić do porządku :D
Wieczorkiem znów mamy ognisko pod Gołdapią, tym razem w okolicach miejscowości Botkuny, gdzie także są mosty, podobne do tych w Stańczykach, ale mniej znane. Umiejscowione i schowane w lesie nie robią aż takiego wrażenia i poza tym ciężko na nie trafić. Tydzień wcześniej robiąc rekonesans samochodem dopiero wjeżdżając na nie zorientowałem się, że jestem na mostach :D Teraz grupa też była zdziwiona, kiedy na nie wleźliśmy :)))

mosty w Botkunach © dater


Ognisko mamy w przepięknym miejscu, nad jeziorkiem pod dużą wiatą. Do tego specjały w postaci wędzonego dzika i świeżych smażonych rybek :)

a dzik był wyśmienity © dater

sobotnia wiatka :) © dater


Oczywiście ten wieczór także kończymy delikatnie, bo następnego dnia czeka nas dalsza część zaplanowanej trasy.
Tego dnia najbardziej wytrwała część grupy zrobiła około 80 km i to po części w niesprzyjających warunkach. Dla tych co przejechali i wytrwali – gratulacje!



  • DST 54.30km
  • Teren 48.00km
  • Czas 02:38
  • VAVG 20.62km/h
  • VMAX 54.80km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 189 ( 96%)
  • HRavg 172 ( 87%)
  • Kalorie 1834kcal
  • Podjazdy 540m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy w Michałowie

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 22.06.2011 | Komentarze 0

Po przygotowaniach i krótkim rozjeździe punktualnie o 11.00 startujemy. Początkowo asfalt i tempo dość szybkie, ale udaje mi się utrzymywać w czubie i co dziwne, cały czas mam Saszkę w zasięgu wzroku. Nie jest źle :) Później szybki szutr i tumany kurzu. Niby trochę padało przez ostatnie dni, ale trasa okaże się strasznie sucha i „sypka”. I po kilku kilometrach zaczyna to być dotkliwe, piachy, zatory, postoje. Gdzieś Saszka mi ginie i staram się przeskakiwać do szybkich grup próbując gonić czołówkę. Ok. 12 kilometra udaje mi się podłączyć do szybkiego pociągu na kawałku twardego szutru i ze zdziwieniem widzę jak biorę Saszę, który wyraźnie przeżywa kryzys. Odwracam się, zostaje w tyle. Udaje mi się utrzymać w szybkiej grupie i tak jedziemy przez następne kilkanaście kilometrów. Co prawda piachy mocno stawkę szatkują, ale cały czas poruszam się mniej więcej wśród tych samych numerów. Około 25-go kilometra zauważam na ciężkim podjeździe, który podchodzę jak wszyscy, z tyłu Saszkę i wiem że się odrodził. Dochodzi mnie gdzieś z pięć kilometrów później i dalej jedziemy razem. Coś tylko mój skrzydłowy ma problemy z orientacją. Na szybkim szutrowym, długim zjeździe (54,8 km/h), gdzie wyraźnie już kilkadziesiąt metrów przed końcem widać strzałki do skrętu w prawo Sasza hamując przed mną wyraźnie się kładzie do skrętu w lewo i w ostatnim momencie krzyczę „gdzieeeee….ku…..”. Musi zawracać i goni mnie znów, a sytuacja powtarza się jeszcze dwa razy. I tak jedziemy razem, ciężkie podjazdy, momentami bardzo ciężkie. Po chyba szóstym takim który wjeżdżam na młynku wyję „ile jeszczeeee, chcą nas zajechać??”. Naprawdę nie przypuszczałem że mogą być u nas takie góry :) Do tego jeszcze częsty, bardzo głęboki, suchy piach. Naprawdę ciężki maraton. Trasa fantastyczna, super przygotowana, urozmaicona i zaskakująca. Długie, twarde podjazdy, piękne zjazdy (jak ten singiel po korzeniach i patykach w wąwozie).No i spotkanie z „duchem puszczy”. Wylatuję w którymś momencie zza zakrętu i widzę… dziadka z dredami długimi do kolan idącego miękkim krokiem. Aż się przestraszyłem, myślałem że fatamorgana :) Ale wpisy na forum kresowych rozwiewają moje wątpliwości – nie tylko ja go widziałem.
Około 45-go kilometra zaczynam mieć kryzys. Coraz ciężej się trzymać koła Saszki. Wyprzedza nas Iza (z którą się tasowałem już tego dnia kilka razy, pierwsza wśród kobiet) i Sasza z okrzykiem „bierze nas dziewczyna” przyśpiesza urywając mnie z koła. Widzę jeszcze ich przez jakiś czas, ale ostatecznie dojeżdżam sam do mety kilka minut za nimi.
Bardzo udany maraton. Świetna trasa, bardzo dobrze oznakowana, warunki ciężkie, ale pogoda dopisała. Temperatura w sam raz, nie padało. Dużo piachu i kurzu, co widać po nas na mecie :)

na mecie © dater


Żarcie na mecie dobre tym razem (makaron). Zostajemy jeszcze na dekoracji, trochę poruszamy się i gadamy wśród znajomych. Robię trochę zdjęć, niestety nie zdążam na dekorację open. Poniżej dekoracja drużyn, na pierwszym miejscu podium przedstawicielka UKS Wygoda i pierwsza w kategorii kobiet, „znajoma” - Iza

MK Michałowo - dekoracja druzyn © dater


Wyniki maraton:
Sasza (301) – czas 2:36:12 miejsce open: 53/110, miejsce kat. Elita: 23/49, rating open: 82,28%
Ja (300) – czas: 2:38:16, miejsce open: 55/110, miejsce kat. Elita: 24/49, rating open: 81,20%
Adam: (306) - czas: 2:54:33, miejsce open: 75/110, miejsce kat. Masters: 21/32, rating open: 73,63%
Wyniki mini:
Kacper (302) - czas: 01:12:28, miejsce open: 36/71, miejsce kat. Mini Open: 21,41, rating open: 76,22%
Moki (308) - czas: 01:12:40, miejsce open: 37/71, miejsce kat. Mini Open: 22/41, rating open: 76,01%
Misza (260) – czas: 01:14:38, miejsce open: 42/71, miejsce kat. Mini Open: 25/41, ratimg open: 74,01%
Misiek (309)- czas: 1:21:19, miejsce open: 56/71, miejsce kat. Mini Open: 33/41, ratimg open: 67,92%



  • DST 85.20km
  • Czas 03:05
  • VAVG 27.63km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 174 ( 88%)
  • HRavg 157 ( 80%)
  • Kalorie 1837kcal
  • Podjazdy 315m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Południowy wypad

Sobota, 7 maja 2011 · dodano: 07.05.2011 | Komentarze 0

Na południe i w południe :) Pogoda „ciężka”, trochę strach bo chmury chodzą. Ale ryzykuję deszcz i wyruszam. Na południe z wiatrem więc lekko, fajnie, szybko - 31 km/h. Powrót pod wiatr i zaczęło padać, więc masakrycznie ciężko. Przez trzy dni po kresowym nie jeździłem i dziś ciężko nogi było rozruszać.