Info

Więcej o mnie.
Statystyki i osiągnięcia
Najdłuższy dystans: 342 km Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m
Podsumowania wydarzeń
Calpe - zgrupka marzec 2014
Sycylia - sierpień 2013
Polańczyk - lipiec 2013
Calpe - zgrupka marzec 2013
Opatija - czerwiec 2010
sezon 2013
sezon 2012 sezon 2011
sezon 2010
Moje rowery
Pogoda
Poniedziałek | +2° | -3° | |
Wtorek | +3° | -5° | |
Środa | +4° | -2° | |
Czwartek | +5° | -2° | |
Piątek | +4° | -3° | |
Sobota | +4° | -3° |
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2014, Wrzesień18 - 5
- 2014, Sierpień21 - 1
- 2014, Lipiec26 - 5
- 2014, Czerwiec26 - 0
- 2014, Maj24 - 4
- 2014, Kwiecień25 - 9
- 2014, Marzec24 - 15
- 2014, Luty4 - 6
- 2014, Styczeń4 - 9
- 2013, Grudzień7 - 14
- 2013, Listopad6 - 12
- 2013, Październik16 - 5
- 2013, Wrzesień23 - 14
- 2013, Sierpień25 - 5
- 2013, Lipiec25 - 3
- 2013, Czerwiec27 - 11
- 2013, Maj26 - 9
- 2013, Kwiecień22 - 20
- 2013, Marzec13 - 24
- 2013, Luty5 - 7
- 2013, Styczeń3 - 4
- 2012, Grudzień7 - 10
- 2012, Listopad5 - 1
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień15 - 5
- 2012, Sierpień18 - 11
- 2012, Lipiec22 - 9
- 2012, Czerwiec24 - 8
- 2012, Maj25 - 9
- 2012, Kwiecień14 - 3
- 2012, Marzec4 - 2
- 2012, Styczeń2 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień9 - 0
- 2011, Sierpień12 - 1
- 2011, Lipiec17 - 2
- 2011, Czerwiec17 - 2
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień12 - 0
- 2011, Marzec9 - 3
- 2011, Luty1 - 0
- 2011, Styczeń2 - 3
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Październik12 - 1
- 2010, Wrzesień14 - 9
- 2010, Sierpień24 - 3
- 2010, Lipiec23 - 8
- 2010, Czerwiec18 - 17
- 2010, Maj21 - 6
- 2010, Kwiecień12 - 1
- 2010, Marzec2 - 0
- 2010, Styczeń1 - 0
- 2009, Listopad1 - 0
- 2009, Październik1 - 0
- 2009, Wrzesień10 - 4
- 2009, Sierpień23 - 5
- 2009, Lipiec24 - 1
- 2009, Czerwiec16 - 0
- 2009, Maj15 - 0
- 2009, Kwiecień11 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
! > 100 km
Dystans całkowity: | 4851.54 km (w terenie 335.51 km; 6.92%) |
Czas w ruchu: | 174:42 |
Średnia prędkość: | 27.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.50 km/h |
Suma podjazdów: | 34653 m |
Maks. tętno maksymalne: | 195 (99 %) |
Maks. tętno średnie: | 178 (90 %) |
Suma kalorii: | 105184 kcal |
Liczba aktywności: | 40 |
Średnio na aktywność: | 121.29 km i 4h 22m |
Więcej statystyk |
- DST 112.00km
- Teren 5.00km
- Czas 03:40
- VAVG 30.55km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 174 ( 88%)
- HRavg 153 ( 78%)
- Kalorie 2218kcal
- Podjazdy 570m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Podróż do centrum Europy ;)
Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 3
A tak się dziś wyrwałem do centrum Europy… czyli do Suchowoli :D Ktoś, jakoś geograficznie wyznaczył tam centrum naszego kontynentu i lubię tam jeździć. Po prawdzie, to dużo dróg się tam zbiega :)Pobudka o 7 rano. Szybkie śniadanie, przygotowanie i 7.40 wyruszam. Jeszcze nie za ciepło, jakieś 16 stopni, ale jadę na krótko, bo zza chmur słońce wychodzi i w ciągu dnia temperatura ma podskoczyć powyżej dwudziestki. Opadów nie prognozują. Za to ma być wietrznie, z wiatrem nawet ponad 20 km/h
Początek standardowo na Zdroje. Najpierw CWK i podjazd treningowy na moim odcinku testowym.

podjazd za Czarną Wsią Kościelną (CWK)© dater
Jadę spokojnie, wiem że jeszcze się zdążę zmęczyć. Jak widać robię zdjęcia :) Wiatr na razie nie za duży i chyba pomaga. Ma wiać z południowego wschodu, później ze wschodu. Kierunek trasy jaki obieram ma mi pomagać i końcówka ma być z wiatrem. Jadę dalej standardem, a więc przez Niemczyn (podjazd), Jezierzysk i prostą na Zdroje.

Niemczyn - podjazd© dater

okolice Jezierzyska© dater

prosta na Zdroje© dater
Za Zdrojami na szutrówkę, która idzie mi bardzo dobrze i skręcam na Sitkowo i Białousy.

górki pod Białousami© dater
Od Białousów na Janów cały czas z wiatrem i dużo z górki. Jedyny większy podjazd pod samym Janowem. Do Janowa rewelacyjna jak na mnie średnia ponad 35 km/h.

krajobrazy pod Teolinem© dater

zalew koło Janowa© dater

podjazd pod Janowem© dater
Z Janowa do Suchowoli wiatr już się zwiększa i zaczyna przeszkadzać. Wieje z boku, czasami od czoła, potrafi miotnąć mną po asfalcie. Jedzie się ciężko, ale mam jeszcze siły i dociskam. Po około półtorej godziny jazdy jestem w centrum Europy :D

Suchowola - geograficzny środek Europy© dater
Tutaj chwilę odpoczywam, wcinam banana, robię zdjęcie i wsiadam na Onixa obierając kierunek na Karpowicze. Tu zaczyna się najgorszy odcinek, na zachód i południowy zachód. Cały czas pod wzmagający się wiatr. Porywy są naprawdę silne i wykańczają.

za Suchowolą© dater

Karpowicze - zalew© dater
Za Karpowiczami skręcam na południe w kierunku na Jatwieź, Mikicin i Jasionówkę. Cały czas pod wiatr, tracę średnią i siły.

krajobraz w okolicach Jatwiezi Małej© dater

Mikicin krajobraz© dater

Bobrówka© dater
Za Bobrówką skręcam na Kamionkę i tu niespodzianka – bruk :( Jadę bokiem, gruntową ścieżka, staram się nie wjeżdżać na łby. Nienawidzę bruków. Ten jest szczególny, wielkie kamienie, czasami widać nawet ostre krawędzie, boje się o opony. Jakoś idzie, ale gdy widzę taki podjazd to… staję na siusiu :)

na Kamionkę - brukowy podjazd© dater
Ten jeszcze pokonuję, ale na następnym staję na poboczu w piachu. Trochę musze podejść i pokonuję go po łbach środkiem. Na szczęście w Kamionce się ten bruk kończy i dalej na Jasionówke mam już asfalt. Wychodzi na to, że z Brzozowej trzeba było się na Skindzierz skierować i trochę krajówką do Korycina przejechać. Wyszłoby mi na dobre.

pod Jasionówką© dater
Z Jasionówki na Krasne Folwarczne do DK8. Jadę bardziej na wschód więc wiatr już tak nie przeszkadza. Dalej kilometr krajówką na północ, żeby dotrzeć do odbicia na Brody. Teraz będę miał już z wiatrem i wiem, ze będę miał lżej. Chociaż jedzie się ciężko, bo ten odcinek z Suchowoli, z porywami ostrymi wiatru dał mi nieźle w kość. Przez Przesławkę, Bomble i Łomy docieram do Łosinca, gdzie skręcam powrotnie na szutrówke do Zdroi.

Zdroje© dater

ostatnie kilometry© dater
Powrót generalnie z wiatrem, chociaż do Oleszkowa jeszcze próbował przeszkadzać. Tam skręt już na wschód i jest dobrze. Jadę lekko, choć poprawić średniej już nie daję rady. Gdyby nie ten wiatr, a szczególnie bruk pod Kamionka, który wydaje mi się zdjął dobry 1 km/h, byłoby bardzo dobrze.
Kategoria ! > 100 km, Foto, GPS, Onix na szosie, w Polskę
- DST 151.20km
- Teren 30.00km
- Czas 06:07
- VAVG 24.72km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- HRmax 174 ( 88%)
- HRavg 138 ( 70%)
- Kalorie 3064kcal
- Podjazdy 725m
- Sprzęt Cube Reaction GTC Team
- Aktywność Jazda na rowerze
Memoriał 2012, Kukle, dzień "zero"
Piątek, 15 czerwca 2012 · dodano: 22.06.2012 | Komentarze 1
No i nadszedł czas piątego już Memoriału, który co roku staramy się organizować ku pamięci naszego pracodawcy i właściciela firmy, który odszedł w młodym wieku. Jarek był bardzo aktywnym człowiekiem i mimo choroby nie poddawał się i dawał swoją aktywnością przykład tego, jak należy żyć. Podążamy jego śladem robiąc te nasze coroczne, wspólne kilometry.W tamtym roku zaliczyliśmy naprawdę fajny wyjazd na Mazury i kręciliśmy w okolicach Gołdapi: dzień 1, dzień 2
W tym roku plan jest zacząć pedałowanie nawet dzień wcześniej. Baza jest w zasadzie nie daleko, w Mazurskich Kuklach. Plan trasy to prawie 150 km i jest nas „sześciu wspaniałych” (jak to Kuba ładnie określił). Dla czterech z nas ma to być życiówka, bo my z Saszą swoje już o wiele dalej pykamy :)
Kuba przyjeżdża do nas aż z Warszawy i jedzie już drugi raz. Jest maratończykiem, ale na rowerze to dla niego wyzwanie :)

Kuba© dater
Kacper kręci z nami od początku, Misza drugi sezon, Gerard pierwszy. Wszyscy to nasi koledzy z teamu, dwóch łyka półmaratony, Gerard twardo obstawia długi dystans. Dla wszystkich to twarda próba.
Prognozy nie są najlepsze. Szczególnie, jeśli chodzi o wiatr, prognozy mówią o północno-zachodnim 30-40 km/h. A my jedziemy na północ, więc będzie nam przeszkadzał.
Plan jest wyjechać ok. 11, ale oczywiście ktoś musi się spóźnić… no jakżeby inaczej Geradr :) Dla niego trzeba ustawiać plan na godzinę do tyłu ;)
No, ale dojeżdża, zbroimy się, stajemy do wspólnego zdjęcia i ruszamy.

zbiórka pod salonem, na razie jest nas piatka© dater
Na razie w piątkę, bo Misza ma do nas dołączyć w Supraślu. Najpierw do Ciołkowskiego i Baranowicką na Bobrowniki. Jedziemy na wschód, więc na razie wiatr nam pomaga. W majówce skręcamy na Supraśl. W lesie wiatr się uspokaja, a piękna droga na tej trasie wyzwala w Kubie wyzwanie, że jest „wrażliwy na piękno natury, a tu tak pięknie” :) Bo i rzeczywiście trasa przez Krasny Las do Supraśla do ładnych należy.
W Supraślu spotykamy się z Miszą, wykazując niezły timing, w zasadzie podjeżdżamy w tym samym momencie pod klasztor. Dalej już razem szosą na Krynki. Jedzie się na razie dobrze, wiatru w lesie praktycznie nie ma, a jak powiewa to kierunkowo pomaga.

okolice Supraśla© dater
Za Sokołdą przy arboretum skręcamy na północ w kierunku na Wierzchlesie. Też cały czas lasem, więc spokojnie, kręcenie bez szarpania, wiatr nie przeszkadza. Na razie tempo całkiem niezłe, ok. 28 km/h.

autoportret z trasy© dater
Ale za Wierchlesiem w kierunku na Kamionkę wyjeżdżamy na otwartą przestrzeń i wiatr zaczyna być uciążliwy. W Sokółce robimy pod sklepem pierwszy, większy odpoczynek. Trochę batonów, wciągniecie banana, kilka minut bez siodełka pod tyłkiem.

postój w Sokółce© dater
Dalej na Dąbrowę. I chyba jeden z najgorszych odcinków, wiatr w twarz i górki. Zaczynają chłopaków łapać kryzysy. Kuba na wyjeździe z Sokółki przekonuje nas, żebyśmy jechali swoim tempem i na niego nie czekali. Podjazd za Sokółką rzeczywiście go od nas oddala i gdzieś ginie. Jedziemy swoim tempem, Misza tez ma problemy. Staramy się z Saszą chłopaków ciągnąć, ale nie bardzo mogą utrzymać koło, nawet na lekko. Stajemy na odpoczynek kilka kilometrów przed Dąbrową. W oddali po kilku minutach widzimy skacząca, jadącą w swoim jedynym niepowtarzalnym stylu postać Kuby.

Kuba dochodzi do nas przed Dąbrową© dater
Czekamy więc na niego, chociaż wydawało nam się że dopiero w Dąbrowie po dobrych kilkunastu minutach czekania do nas dołączy. Odzywa się w Kubie wytrzymałość maratończyka i do końca trasy jest już o wiele lepiej.
W Dąbrowie mamy zaplanowany postój z popasem w restauracji, która z Sasza odwiedziliśmy już kiedyś wcześniej. Jeszcze przed Dąbrowa dzwoni do nas Czaro, że tam do nas dołączy. Nie mógł wytrzymać w robocie i mimo urazu barku chce resztę trasy z nami pojechać. Przywozi go Grazia pod restaurację.

na jedzonku w Dąbrowie© dater
Jemy sobie poważną porcję schabowych z frytkami popijając piwkiem :) Potem jeszcze wizyta w Biedronce, zakup zapasów izotoników plus batonów. I wyjazd w kierunku na Lipsk.

za Dąbrową© dater
Wiatr chyba jeszcze większy, chmury ciężkie, ale przynajmniej górki mniejsze i raczej w dół :)

Lipsk... ale jaja ;)© dater
W tym sam czasie w Białym reszta grupy zbiera się i pakuje na samochody.

załadunek rowerów na samochód© dater
Za Lipskiem zaczyna się rozpogadzać. Wjeżdżamy też w las i ogólnie jakby wiatr się zmniejszył. Teraz Misza ma kryzys i narzeka na bolący kark. Jedziemy przez Gruszki na Mikaszówkę.

okolice wsi Gruszki© dater
Tam na moście oglądamy remont śluzy. Ciekawie to wygląda :)

remont śluzy w Mikaszówce© dater
Z Mikaszówki na Rygol, a tam wjeżdżamy na pierwszy tego dnia odcinek terenowy.

Rygol - wjeżdżamy w las© dater
Jedziemy na wschód, w kierunku granicy z Białorusią, ale plan jest odbić na północ. Oczywiście nawigator Kacper, tutejszy swojak, znający te ścieżki przejeżdża odpowiedni zjazd. I nawet na moje sugestie, ze źle jedziemy nie chce zareagować. Tu już zaraz będzie droga, będzie dobrze, wiem co robię itd. itp. Finał tego jest taki, ze wyjeżdżamy na pasie granicznym :D a tego w planie nie było.

trafiamy na pas graniczny© dater
Generalnie jest kategoryczny zakaz wchodzenia w pas graniczny, ale cóż zrobić, jedziemy na północ :) Nie jest łatwo, po polskiej stornie jest droga wyjeżdżona przez terenówki, ale dużo piachu i całkiem niezłe podjazdy.

na pasie granicznym© dater
Łazimy sobie po pasie, robimy nawet zdjęcia.

na granicy, aby nie strzelali :)© dater
Ale w miarę jazdy i zbliżania się do trójstyku granic Polski, Białorusi i Litwy dochodzimy do wniosku, że jednak to niebezpieczne. Poza tym gdzieś na górce, daleko, widać jakąś wierzę strażniczą i mamy obawy, że będą do nasz „striljac”. Odbijamy więc od granicy na zachód, w las i jedziemy leśnymi duktami. Szukamy przy okazji prawidłowej dróżki :)

szukamy trasy© dater

uciekamy znad granicy© dater
Jakoś udaje nam się wyjechać na szerszy szutr i jedziemy w kierunku na Stanowisko. Tam odpoczynek przy pomniku pomordowanych w 1939 roku żołnierzy.

pomnik koło miejscowości Stanowisko© dater
Dalej na Budowieć i Zelwę. Mimo że zaczyna się robić późno, to jest piękne słoneczko i robi się całkiem ciepło. Za Zelwą już ostatnie kilometry lasem na Kukle.

zbliżamy się do Kukli© dater
Przed 18-sta jesteśmy w ośrodku. Dojeżdżamy wszyscy, dojeżdżamy razem :)

dojeżdzamy do pensjonatu w Kuklach© dater
Reszta ekipy już jest na miejscu i powoli zaczyna wieczorną integrację :D

wieczorna integracja© dater
Piękne rozpoczęcie tego piątego memoriału, pierwsze w pełni rowerowe w dniu „zero”. Chłopaki mimo, że zmęczeni to wielce zadowoleni z pyknięcia swoich życiówek :) Gratulacje dla Kacpra, Miszy, Gerarda i Kuby. Nocą pijemy za ich zdrowie, wszyscy szczęśliwi, że nasz zamiar się powiódł i chłopaki to zrobili :)
Kategoria ! > 100 km, Cube w trasie, Foto, GPS, BLU Team Refleks, w Polskę
- DST 111.00km
- Czas 03:48
- VAVG 29.21km/h
- VMAX 55.80km/h
- Temperatura 26.0°C
- HRmax 180 ( 91%)
- HRavg 160 ( 81%)
- Kalorie 2500kcal
- Podjazdy 610m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza tegoroczna setka
Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 28.04.2012 | Komentarze 0
Piękna pogoda zapowiadana od kilku dni, więc wiedziałem że na seteczkę sobotę wykorzystam. Zapowiedzi mówią o nawet 28 stopniach, więc wstaję rano żeby ominąć największy, południowy upał. Wyjeżdżam o 7:33, początkowo miły chłodek, ok. 16-stu stopni. Ale słoneczko już przygrzewa i robi się szybko ciepło. Kieruję się DK19 na Sokółkę, ale odbijam w Straży na Kamionkę. Moim zamysłem jest podjechać pod wzgórze Wojnowskie, najwyższy punkt w okolicy (ok. 220 mnpm). Byłem już tam kilka razy. Trasa jest bardzo fajna, równiutki asfalt, ładne wzgórza wojnowskie.Z Kamionki prosto na Bobrowniki, ale wcześniej odbijam na Babiki. Tam zwrot na północ i jadę w kierunku na Wojnowce.

Wojnowce i wzgórza Wojnowskie© dater
Za Wojnowcami wspomniane wzgórze, długi fajny podjazd. Na zjeździe próbuję pobić dotychczasowy rekord prędkości, ale wiatr nie chce pomóc :)
Później już Sokółka i połowa trasy. Na wyjeździe na Dąbrowę Biał. po lewej stronie widzę cmentarz i pomnik. Jakoś wcześniej nigdy tego miejsca nie zauważyłem. Może dlatego, ze zwykle jadę w drugą stronę, z górki i nie rzuca się wtedy w oczy. Teraz cisnę powoli pod górę i na zakręcie ukazuje cię czerwony pomnik z sierpem i młotem, rzadko już u nas spotykane symbole :) Postanawiam zrobić tam odpoczynek.

Sokółka - cmentarz żołnierzy radzieckich© dater

mogiła© dater

cmentarz żołnierzy radzieckich© dater
Po krótkim odpoczynku, wciągnięciu banana i batonika, a także zrobieniu kilku zdjęć ruszam znów w drogę, w kierunku na Sokolany. Tam skręcam na zachód, na Janów. I zaczynam odczuwać wiatr. Do tej pory był niewielki, a jak powiewał to pomagał. A teraz zaczyna się wzmagać i wieje z południowego zachodu. Do tej pory miałem fajną średnią, około 32 km/h się cały czas utrzymywała. Górki przed Janowem i wiatr zaczynają powoli to niwelować. W Janowie skręcam w lewo, na południe i jest jeszcze gorzej, zaczyna wiać prosto od czoła. Z jednej strony fajnie, że wieje, bo zaczyna się robić gorąco, z drugiej już nogi nie świeże i zaczynam się w strasznym tempie męczyć. Po kilku kilometrach dosłownie mam dość, przechodzę jakiś kryzys. Postanawiam przed Teolinem stanąć i zrobić krótki odpoczynek,bo zaczynam się czuć fatalnie.

odpoczynek - Teolin© dater
Wciągam żel energetyczny, rozciągam się trochę i ruszam dalej. Jest lepiej, ale wiem że średniej 30 km/h już nie utrzymam. Do Czarnej wjeżdżam przed 12-stą.
A pulsometr wogóle przestał działać :( Cały czas tylko odzywał się, że nie ma połączenia i nie mam zapisu tętna z trasy. Dane więc na wyczucie i na bazie dotychczasowego doświadczenia.
Kategoria ! > 100 km, Foto, GPS, Onix na szosie
- DST 134.20km
- Czas 04:25
- VAVG 30.38km/h
- VMAX 60.70km/h
- Temperatura 27.0°C
- HRmax 185 ( 94%)
- HRavg 165 ( 84%)
- Kalorie 2852kcal
- Podjazdy 885m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Północne lasso
Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 04.06.2011 | Komentarze 0
Północne lassoTaki mi tytuł wpisu przyszedł do głowy jak zobaczyłem tracka z tego wyjazdu na mapie. Takie nieregularne lasso :)
Plany weekendowe pozmieniały się całkowicie i wyszła mi wolna sobota. Na pytanie co robić w tak pięknie zapowiadający się dzień można odpowiedzieć tylko w jeden sposób: szosa!!!
A więc umawiam się z Saszką na wypad, patrzę na mapę, na prognozę pogody i kierunek nasuwa się jeden na sobotę: na północ. W drodze powrotnej dzięki temu wiatr nam będzie pomagał :) Z tej pomocy ostatecznie nie wiele wyszło, bo wiało słabiutko, a jak wiało to i tak miałem wrażenie że zawsze w mordę.
Umawiamy się pod Tesco na 27 lipca i o 8-mej ruszamy. Pogoda fantastyczna, zero chmurek i już przygrzewa. Nawet mocniej niż się spodziewałem, dziś zgodnie z zapowiedziami miało być chłodniej – 22 stopnie. Na trasie okazało się, że jednak żar leje się z nieba i termometr wskazywał 26-28 stopni. Było ciężko. Dodatkowo przeziębienie, które się za mną ciągnie od tygodnia, leje się z nosa… cholerna klima :( Już nie wiem jak z tego wyjść, domowe specyfiki nie pomagają. Czułem to w nogach, na szczęście głowa to wytrzymała.
Pierwszy odcinek do Czarnej bardzo szybko – średnia 31,6 km/h. Do Sokółki jeszcze szybciej – 33,6 km/h. Jest szansa na niezły czas :) Od Sokółki to już prawdziwa poezja asfaltu. Uwielbiam tą trasę wzdłuż granicy, Sasza jedzie po raz pierwszy i też jest zachwycony. Asfalt pierwszej jakości, prawie zero ruchu samochodowego. Jedziemy sobie spokojnie obok siebie rozmawiając i podziwiając przepiękne krajobrazy wzgórz sokólskich. Widzialność dziś była obłędna, aż po horyzont. Wspinając się na 220 mnpm w okolicach Góry Wojnowskiej podziwialiśmy niezłe widoczki. Tak dobrze się jechało, że nawet przystanków na zdjęcia nie robiliśmy. Jednym ciągiem poszło 80 km do Krynek. W Krynkach krótki postój, zatankowanie bidonów, połknięcie banana i „ciekawy” monolog wstawionego lokalesa o tym, że nie warto wydawać pieniędzy na wodę, bo on ma tu obok na działce źródełko i po co przepłacać. Przy tym, ze ten monolog i kwestia powtórzyła się w ciągu 10 minut naszego postoju z trzydzieści razy :)))
Za Krynkami skręcamy znów na Sokółkę. Droga z Krynek do Supraśli to istna katorga dla tyłka, mogliby wreszcie coś poremontować. Przeżyłem już raz dramat w tym roku na tej trasie i nie chciałem ryzykować, poza tym plan był na dłuższą trasę i chciałem jeszcze Saszce pokazać świetny odcinek asfaltu pomiędzy Kamionką a Strażą. Na trasie do Sokółki znów są pagórki ponad 200 mnpm, ale wspinaczka już idzie ciężej. W nogach czuć kilometry i zmęczenie. Ach, gdzie ta forma z zeszłego roku na trzysetki??
W Kamionce zjazd z trasy w lewo na Straż i znów przepiękne asfalty i krajobrazy. W Straży mały postój, żeby dupa odpoczęła no i znów ciągniemy się krajówką wśród tirów na Białystok. Przed pierwszą, zgodnie z planem jesteśmy w Białym.
Super to jazda była, czuję tylko mały niedosyt, bo nie dało się utrzymać średniej powyżej 31. Jednak przeziębienie i mała ilość przejechanych kilometrów w maju ma w tym swoje odbicie.
Kategoria ! > 100 km, GPS, Onix na szosie, BLU Team Refleks, Trening
- DST 123.10km
- Czas 04:12
- VAVG 29.31km/h
- VMAX 53.70km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 178 ( 90%)
- HRavg 159 ( 81%)
- Kalorie 2559kcal
- Podjazdy 820m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Ulubiona trasa nad granicę
Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 · dodano: 30.04.2011 | Komentarze 0
W poniedziałek wielkanocny przywitała mnie rano piękna pogoda i plan świątecznej setki stał się bardzo realny. Postanowiłem to wykorzystać i zaliczyć moja ulubioną trasę wzdłuż granicy. Asfalt od Sokółki poprzez Malawicze, Babiki i Usnarz do Krynek jest tak dobrej jakości, że jazda szosą to prawdziwa przyjemność.Wyjeżdżam jeszcze przy temperaturze ok. 6 stopni, więc zakładam rękawki. Co za cudny wynalazek :) Zawsze miałem problemy z doborem ubrań kiedy z rana jest chłodno a prognoza mówi o pięknej i ciepłej prognozie na później. A tu świetna sprawa. Dojeżdżając do Sokółki robi się już ciepło i nad zalewem można ściągnąć rękawki, pozbyć się długich rękawiczek. Dodatkowo wyciągam z butów wkładki termiczne, które bardzo pomogły w chłody. Teraz nie będą już potrzebne do jesieni :)

Zalew w Sokółce© dater
Z Sokółki już w letnim ubiorze jadę na Malawicze, tam zaczyna się już ten piękny, nowy asfalt który prowadzi aż do Krynek.

Dalej droga prowadzi na Babiki przez Wojnowce. Góra Wojnowska poszła ciężko, ale jest to chyba jeden z najdłuższych podjazdów w okolicy i warto tam się powspinać. Momentami polar pokazuje 7% i możliwe że coś koło tego jest. Średnia z ostatnich najbardziej stromych 700 metrów wyszła 4,2%.
Dalej górki wzdłuż granicy i „korona” wzgórz sokólskich ;)

droga nad granicą© dater

wzgórza sokólskie© dater
Pogoda piękna, temperatura wyskoczyła ponad 20 stopni. Cały czas pełne słońce, czuje że zaczynam się jarać :) Dalej już Grzybowszczyzna i ulubiony odcinek asfaltu wzdłuż granicy, gdzie widać słupy graniczne.

Grzybowszczyzna - nad granicą© dater

nad granicą© dater
Dalej do Krynek, tam mały odpoczynek i wciągam banana. Z Krynek na Supraśl, najgorszy odcinek trasy. Jakość asfaltu stoi całkowicie po drugiej skali do tego znad granicy. Dziury, łaty, pęknięcia, masakra dla tyłka, roweru i rąk. Odechciewa się jechać. Na szczęście tutaj trochę wiatr popychać, ale średniej mi to już nie poprawia. Zmordowany dojeżdżam do Supraśli, trochę siedzę i odpoczywam nad zalewem i uderzam spokojnie, rozjazdowo w kierunku domu.
Kategoria ! > 100 km, Foto, Onix na szosie
- DST 106.20km
- Teren 4.00km
- Czas 03:36
- VAVG 29.50km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 195 ( 99%)
- HRavg 178 ( 90%)
- Kalorie 2569kcal
- Podjazdy 440m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Z biegiem Narwi
Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 19.04.2011 | Komentarze 0
Sobota, piękna pogoda, nowe oponki na szosie :D Jestem umówiony z Saszką na trasę i nie zawaham się ich użyć :))
nowe oponki :D© dater

Onix w nowym wydaniu© dater
Najpierw krótka rozjazdówka od rodziców do firmy. Tam spotkanie z Saszą, kawka, chwila gadania o zeszło dniowej imprezie, fotka…

pod firmą© dater
… i wyruszamy zgodnie z planem o 10. Plan jest prosty: lecimy na południe zbadać asfalty. Jak się okazuje po drodze cały czas towarzyszą nam rozlewiska Narwi i stąd tytuł wpisu :D
A więc azymut południe: Juchnowiec, Biele, Czerewki, Doktorce. Jedzie się całkiem nieźle, mimo kilku odcinków remontowanych, bo z wiatrem. Średnia do Doktorc – 34 km/h. Wow :)) Dalej nie jest tak dobrze, bo zmieniamy kierunek i wiatr się wzmaga – akurat naprzeciw nam. Dookoła piękne widoki, słońce, wiosna, rozlewiska…

rozlewisko Narwii w pobliżu Doktorc© dater
Do Suraża pusto, fajny całkiem asfalt, ale już wiatr zaczyna przeszkadzać. Nie ma na pewno zeszłotygodniowej wichury, ale ciężko jechać trzydziestką. W Surażu mały odpoczynek na moście z batonikiem :)

na moście w Surażu© dater
Dalej na Łapy, trochę bokiem i w Płonce Kościelnej skręcamy w lewo. To błąd, na mapie wygląda wszystko ok., ale okazuje się że tu mamy kilka odcinków rodem z Paris – Roubaix. Jak ci goście tam dociskają, to nie potrafimy zrozumieć. Trochę bruków, trochę szutru, ciężko się jedzie, ostatecznie wyskakujemy pod Sokołami i tam skręcamy w prawo już na Białystok. Tu ruch samochodów zaczyna przeszkadzać, ale mamy z wiatrem więc znów odrabiamy średnią. Na moście ponownie odpoczynek i podziwiamy wiosenne rozlewiska Narwi.

Narew z mostu w Bokinach© dater
Stąd znów zaczyna się dramat i mój kryzys, jak ostatnio w trasie z Bobrownik. Jednak z formą jestem jeszcze w czarnej du…, Sasza urywa mnie na każdym podjeździe. Zaczynam trochę analizować to co się dzieje i dochodzę do wniosku, że powinienem jednak badania wysiłkowe z wyznaczeniem progów i stref zrobić. Ewidentnie średnie HR wychodzi mi za wysokie w stosunku do tego co mi się „wydawało”. Jeśli próg LT do tej pory wyznaczałem doświadczalnie na 176, a moja średnia z ostatnich dwóch godzin jazdy jest 178 to na pewno coś jest nie tak. Nie dałbym rady grzać powyżej progu przez dwie godziny. Wychodzi na to, że LT mam wyżej, a więc i w złych strefach trenowałem do tej pory. Może stąd moje problemy i aktualny brak formy, bo tak to sobie odczytuje.
No ale jakoś docieram do Białego, Sasza odpuszcza, wiezie mnie trochę na kole. Docieramy do firmy. Tam znów kawka, trochę odpoczynku i spokojny powrót do rodziców.
Traska świetna, piękna, i zadowalająca. Asfalty całkiem, gdyby nie „skucha” za Płonką to można by było dać za jakość trasy 7/10. Myślę, ze z drobnymi modyfikacjami jeszcze nie raz się w tamtym kierunku wybierzemy.
Kategoria ! > 100 km, Foto, GPS, Onix na szosie, BLU Team Refleks, Trening
- DST 103.60km
- Czas 03:49
- VAVG 27.14km/h
- VMAX 58.90km/h
- Temperatura 2.0°C
- HRmax 188 ( 95%)
- HRavg 165 ( 84%)
- Kalorie 2473kcal
- Podjazdy 635m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Saszą suchą szosą :)
Niedziela, 27 marca 2011 · dodano: 27.03.2011 | Komentarze 0
... dziś postanowiłem pojeździć :D Pogoda ładna, chociaż zimno. W nocy było minus 6, nad ranem ledwo koło zera. No ale umawiamy się koło Sprintu na Sienkiewicza i kilka minut po 10 jestem. Chłopaki na góralach jadą w teren. My zgodnie z wcześniejszym wstępnym planem postanawiamy uderzyć na Bobrowniki. Dołącza jeszcze do nas Adaś na swojej wiekowej szosie i kierujemy sie na wylotówkę.Jedzie się rewelacyjnie, z Saszką przyciskamy aż miło. Adaś mówi, żebysmy na niego nie zwracalu uwagi, bo z formą słabo, więc już po pięciu minutach go nie widać za nami.
Jazda w grupie, a przynajmniej we dwóch to jednak całkiem inna bajka. Robimy zmiany, na liczniku poniżej 30-stki nie schodzi. Sasza jest mocny w tym roku, ale udaje mi się go trzymać i dawać zmiany. Mam tylko od początku wrażenie, że jego zmiany są mocniejsze.
Przed granicą kolejka zaczyna się juz dobre 6 km i sznur tirów ciagnie się po prawym pasie.

kolejka tirów w Bobrownikach© dater
Trzeba niebezpiecznie trochę jechać po lewym i uważać na samochody z przeciwka. Ale jakos przeciskamy się pod samo przejście. Srednia rewelacyjna, prawie 31 km/h. Mówię tylko do Szaszki, że mam wrażenie że wiatr nas pchał. Z powrotem może być juz inna sytuacja.

Sasza w Bobrownikach© dater

granica wita© dater
Posilamy się troszkę, ja przezornie wkładam wiatrówkę. I okazuje się że miałem rację z wiatrem. Zaczyna wiać straszny wmordewind. Jedzie się naprawdę cięzko, czasami z górki problem utrzymać 30 km/h. Podmuchy boczne sa dość silne, a jak TIR przejeżdza blisko to miecie, że aż strach.
Zaczynam odstawać w tych warunkach od Saszki, nie tylko nie daję rady dać zmiany, ale nawet koło trudno utrzymać. Zrywa mi się kilka razy, nie jestem w stanie utrzymać jego tempa. Schudł kilka kilo, potrenował przed sezonem i te kilka dobrych lat pedałowania w nogach teraz wyłazi. Oj trudno w tym sezonie będzie go dogonić.
Robimy postój w Królowym Moście, znów delikatna przegryzka. I dalej na Białystok. Jedzie się coraz ciężej, pierwsza setka w tym roku, pierwszy dłuższy dystans. Czuję w nogach i w płucach brak kondycji. Porównujemy z Saszą tętna. W tym samym momencie jadąc koło siebie on ma 150, ja 165. I bądz tu madry o co chodzi. Ale to jest właśnie to, co nie daje mi dłużej utrzymać wysokiego tępa w trudnych warunkach. Nie wiem czy to normalne, czy to taki mój urok i fizjonomia. Ale tętno mam znacznie wyższe od Saszy. On mówi że max jakiego zanotował to 188, mój max to 196.
Od Wideł trochę lżej, bo zmieniamy kierunek i zaczyna wiac bardziej z boku. Udaje mi się utrzymać koło i znów jedziemy razem dobre 30 km/h. Ale w którymś momencie tir przejeżdza blisko. trochę nami macha, wypadam z rytmu i Saszka odchodzi o jedną długość. I koniec, tracę ochronę przed wiatrem, robi się 5, później 10 metrów i znów odstaję, nie jestem w stanie znów wrócić mu na koło. Jadę więc swoim tępem, próbując utrzymac już tętno na rozsadnym poziomie. W którymś momencie wyprzedza mnie gość... na wiekowym, trochę pordzewiałym góralu!!! Łydy ma jak wielkie bochny chleba, naciska mocno na pedały na wysokim przłożeniu. Moja zdziwiona mina - bezcenna. Ciekaw jestem co gość sobie pomyślał biorąc frajera na szosówce :)
Ale jego koła juz nie puciłem aż do Grabówki. Tam czeka na mnie Sasza, żegnamy się i każdy z nas uderza w swoja stronę. Ostatnie kilometry spokojnie, rozjazd, zchłodzenie.
Jazda boska, jednak kupą na szosie (suchej z Saszą :))) jedzie się rewelacyjnie. No i mam jasny znak, musze pracować dalej nad tempówkami w wyższych strefach tętna. To cały czas moja słabość.
Kategoria ! > 100 km, Foto, Onix na szosie, BLU Team Refleks, Trening
- DST 110.20km
- Czas 04:03
- VAVG 27.21km/h
- VMAX 47.20km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 176 ( 89%)
- HRavg 154 ( 78%)
- Kalorie 2381kcal
- Podjazdy 620m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Z chęcią…
Niedziela, 10 października 2010 · dodano: 16.10.2010 | Komentarze 0
… do jazdy coraz gorzej. Dziś chciałem, ale nie wiedziałem na ile mi się będzie chciało. A więc powiedziałem „bye” w domku i że nie wiem o której będę i wsiadłem na Onix’a. Założyłem sobie, że pojadę przynajmniej do Zdrojów, a jak będzie chęć to dalej. No i pogoda piękna, słoneczko, w zasadzie bez wiatru, tylko chłodno. Optymalne warunki i chyba ostatnia szansa żeby pyknąć w tym sezonie jeszcze jakiś porządny dystans. Porządny czyli minimum te 100 km. Tylko czy nodze się będzie chciało?A więc sunę sobie spokojnie swoją traską i z kilometrami tej nodze chce się więcej. Przejeżdżam Zdroje i przełajem na asfalt. Chce się… a więc dalej na Janów. No ta urocza jesień motywuje mnie do dalszej jazdy :)

jesiennie koło Janowa© dater
Do Janowa już chyba zapomniałem o braku chęci, bo nie myśląc wiele przejechałem go i skierowałem się na Sokółkę. A w Sokółce to nawet postanowiłem zrobić dłuższą wersję niż zwykle i przejechać przez Malawicze. Świetny asfalt tamtędy ciągnie, poza tym przed Wojnowcami naprawdę fajny podjazd, dość długi jakich u nas mało na Podlasiu. Od wsi Babiki na Sokółke co prawda się psuje, ale niewielki to odcinek.

zjazd na Bobrowniki© dater
Od Bobrownik już stałą trasa przez Kamionkę, Planteczkę do Straży. No i krajówką do Czarnej. I tak niechcący wyszła mi seteczka, zapewnie ostatnia w tym sezonie :)
Kategoria ! > 100 km, Foto, GPS, Onix na szosie, Trening
- DST 109.90km
- Teren 1.40km
- Czas 03:55
- VAVG 28.06km/h
- VMAX 54.70km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 177 ( 90%)
- HRavg 152 ( 77%)
- Kalorie 2330kcal
- Podjazdy 595m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Po krewnych-i-znajomych
Niedziela, 5 września 2010 · dodano: 05.09.2010 | Komentarze 0
Jakby kto nie wiedział i nie był świadomy to "krewni-i-znajomi" to określenie z Kubusia Puchatka :))) Ja jestem świadom, bo to akurat bajka na czasie dla Oliwki, więc "krewni-i-znajomi" weszli mi do głowy i siedzą. Zresztą cudownych tekstów w tej bajce jest co niemiara, sam uwielbiam ja czytać :D Nie dziwię się więc, że Oliwcia cały czas tylko Kubuś Puchatek, Chatka Puchatka itd... nie wiem już, pewnie z dziesiąty raz razem z nią przez to przechodzę:)No wiec dziś patrząc na planowaną trasę orzekłem, że to wspaniała okazja, żeby zaliczyć trochę krewnych-i-znajomych :)
Wyjeżdżam więc rano, 7.20. Temperatura... 5,7 stopnia. Nie, no rewelacja, cała 1/10 stopnia więcej niż wczoraj :))) Rozradowany tym faktem nie biorę windstopera, tylko wiatrówkę. Wczoraj, jak zrobiło się cieplej było mi trochę za gorąco. Postanawiam dziś się trochę przemęczyć z rana, żeby potem mieć większy komfort. Jadę więc na Jezierzysk i postanawiam jednak zaliczyć znienawidzone kocie łby. Ale zaraz za Jezierzyskiem w lewo świeżutki asfalt :)) Patrzę na mapę, mogę jechać na Zdroje i dobiję do drogi na Przesławkę omijając jednak bruk. Tak też robię, co prawda okazuje się ze asfalt tylko do Zdrojów, później szuter. Ale tylko 1,5 km i całkiem dobrej jakości.
Do DK8 całkiem fajny asfalt i udaje się podnosić średnią. Kawałek krajówką na południe, ale dziś niedziela więc pusto. ledwo jeden tir mnie wymija. Dalej na Jasionówkę i Knyszyn. W Knyszynie jestem po raz pierwszy rowerowo, z tej okazji cykam fotkę :D

Knyszyn© dater
Przecinam 65-tkę Ełk - Białystok i jadę na Krypno, żeby boczkiem przez miejscowości Ruda, Gniła przemykać w kierunku Białego. W Dobrzyniewie zajeżdżam do pierwszych z dzisiejszej listy krewnych-i-znajomych. Niestety okazuje się że Eli i Krzycha nie ma w domu. Chodzę, stukam pukam, dom pusty. No nic, wsiadam z powrotem na Onix'a i jadę w kierunku na Białystok. Obwodnicą jadę pod wiatr. Flagi dość mocno łopoczą mówiąc mi jedno: niestety powrót będzie trudny, wmordewind się na mnie szykuje :D Zajeżdżam po drodze do rodziców, numer dwa na dzisiejszej liście. Niestety sytuacja się powtarza, samochód ojca stoi ale nikt mi drzwi nie otwiera. Grrrr... no nic. Nie dzwoniłem, nie zapowiadałem się, wiec teraz mam za swoje. Rozbieram się tylko, bo już cieplej się robi. Rezygnuję z wiatrówki i czapeczki pod kask. Zastanawiam się czy w związku "niepowodzeniami" dotychczasowych odwiedzin nie poszerzyć listy :) Jakby tak się uprzeć to bardziej lub mniej po trasie mam jeszcze trochę krewnych-i-znajomych. Mógłbym jednak kogoś odwiedzić... ;)
No, ale ostatecznie zostaję przy pierwotnym planie, wierząc że jednak w Wasilkowie będę miał tym razem farta na zasadzie "do trzech razy sztuka". Z górki na Silikatach próbuję się rozpędzić, żeby pobić rekord szybkości. W zasadzie to jedyny długi zjazd w okolicy, na którym mogłoby się to udać. Niestety wmordewind jest na tyle mocny, że hamuje i z rekordu nici.
No ale tym razem zastaję moich znajomych w Wasilkowie w domu :D Piję kawkę, wciągam trochę węglowodanów, odpoczywam z pół godzinki.
Z Wasilkowa pozostaje mi już tylko kilka kilometrów DK19. A że niedziela i nie ma tłoku to jedzie się znośnie.
Dzisiaj mimo niepowodzeń odwiedzin u krewnych-i-znajomych trasę jechało się bardzo dobrze. Lepiej niż wczoraj. Niższe tętno, spokojniej, nie męczyłem się aż tak. I patrząc na to ze sporo się kręciłem na niskiej prędkości to nawet średnia nie taka zła.
Kategoria ! > 100 km, GPS, Onix na szosie
- DST 103.50km
- Czas 03:29
- VAVG 29.71km/h
- VMAX 54.50km/h
- Temperatura 26.0°C
- HRmax 182 ( 92%)
- HRavg 162 ( 82%)
- Kalorie 2304kcal
- Podjazdy 580m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Pokropiło, postraszyło...
Sobota, 31 lipca 2010 · dodano: 31.07.2010 | Komentarze 0
... i zmieniło mi początkowy plan.Rano pogoda wręcz wydawałoby się idealna. Słońce, trochę wysokich chmurek, temperatura ok. 22 stopni, zero wiatru. Oczywiście zgodnie z weekendową tradycja mam zamiar wykręcić dziś seteczkę. Plan jest następujący:
CB-Straż-Kamionka-Malawicze-Wojnowce-Usnarz (wzdłuż granicy)-Jurowlany-Krynki-Sokołda-Wierzchlesie-Kamionka-Straż-CB. Razem ok 117 km.
Wyjeżdżam ok. 8-mej. 19-stka pusta jak to w sobotę rano. Jedzie się bardzo dobrze. Za Kamionka jadę na Bobrowniki aby się przebić na Malawicze i mam obawy czy się przebiję. Dwa tygodnie temu jechałem w drugą stronę i z Malawicz jakoś drogi asfaltowej na Bobrowniki nie widziałem. No i za Bobrownikami widzę kocie łby. A więc trasówka tego odcinka powinna wyglądać inaczej, będę następnym razem inaczej to planował. Zawracam więc i jadę na Suchynicze by wyjechać w Babikach, które były w pierwotnym planie. Tutaj też zauważam na horyzoncie pierwsze złowrogie chmury. Od rana coś wisiało w powietrzu, prognozy też mówiły o burzach i opadach po południu. No ale jest dopiero po dziewiątej a pogoda zaczyna zmieniać się dość szybko. Nie wziąłem deszczówki i teraz zaczynam żałować. W tamtym tygodniu z racji prognoz zabrałem ją pod siodełko ze sobą, teraz uznałem, że będę miał szczęście. Ale horyzont nie wygląda na "szczęście". No ale nic, jadę dalej. Trochę wiatr zaczyna wiać i wzdłuż granicy zaczyna się jechać ciężko. Mijam Krynki nie zatrzymując się, mimo że miałem tu plan pierwszego przystanku. Ale już wiem że będę pędził i skracał trasę dzisiejszego dnia żeby nie trafić pod deszcz.
A więc za Krynkami skręcam od razu na Szudziałowo i Sokółkę, rezygnuję z kilkunastu kilometrów na Sokołdę i Wierzchlesie. Tutaj wspinam się na najwyższy punkt trasy 215m. Cały czas widzę z boku na zachodzie dwie chmury, jedna wydaje się być gdzieś przed Sokółka, druga w okolicach Czarnej. W Kamionce robię jedyny, krótki odpoczynek tego dnia. Kupuję tylko wodę, wcinam batonika, żel i zamieniam kilka zdań z bardzo miłą dziewczyną :)
Koło Planteczki zaczynają spadać pierwsze krople deszczu. Ta Planteczka ma coś w sobie, już nie pierwszy raz właśnie tu łapie mnie deszcz. Zawsze jednak jakoś szybko odpuszcza, więc w głębi duszy wierzę, że i tym razem tak będzie. I tak się staje :) Postraszyło tylko trochę, pokropiło może ze dwa kilometry i... odpuściło.
I już do Czarnej, mimo pobliskich czarnych chmur nie spadła ani jedna kropla deszczu.
Gdy do Czarnej dojeżdżam okazuje się że będzie niedoróbka... jakieś 95 km. Na ale że:
po pierwsze - nie lubię niedorobionych kilometrowo tras
po drugie - nie lubię jak mi pogoda plany psuje
to postanawiam dokręcić jeszcze te kilka kilometrów do Agrometu, żeby kategorię wpisu zamknąć :)
A że noga cały czas miło podawała, zrobiłem to z niemałą przyjemnością.
Kategoria ! > 100 km, GPS, Onix na szosie, Trening