Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

Foto

Dystans całkowity:20396.47 km (w terenie 6110.17 km; 29.96%)
Czas w ruchu:802:22
Średnia prędkość:25.42 km/h
Maksymalna prędkość:186.00 km/h
Suma podjazdów:154053 m
Maks. tętno maksymalne:197 (100 %)
Maks. tętno średnie:179 (91 %)
Suma kalorii:492503 kcal
Liczba aktywności:358
Średnio na aktywność:56.97 km i 2h 14m
Więcej statystyk

Mazovia Ełk - rozjazd

Sobota, 13 sierpnia 2011 · dodano: 31.10.2011 | Komentarze 0

Po nieudanym starcie w Kresowych w Sokółce następny start zorganizowałem sobie w Ełku, na Mazovii. Akurat długi weekend, wycieczka do Giżycka na odpoczynek. I przy okazji ten start. Odpoczywałem i kurowałem się przez cały tydzień po tej masakrycznej Sokółce, także ciężko mi było stwierdzić coś o formie. Ale wypocząłem i miałem nadzieję, że start będzie bardziej udany niż ostatnio.
Początek jak to na Mazovii standard – stanie w kolejce do biura.
w biurze zawodów © dater

Później delikatny rozjazd, trochę asfaltem i powrót końcowym odcinkiem trasy wzdłuż jeziora. Ustawiam się na starcie, gadam z kolegami z Olsztyna, pożyczam nawet pompkę w potrzebie :)
na starcie © dater


  • DST 54.30km
  • Teren 46.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 25.65km/h
  • VMAX 45.10km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 191 ( 97%)
  • HRavg 178 ( 90%)
  • Kalorie 1559kcal
  • Podjazdy 350m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

MazoviaMTB w Ełku

Sobota, 13 sierpnia 2011 · dodano: 31.10.2011 | Komentarze 1

Po krótkim rozjeździe ustawiam się na mecie. Po Mazovii w Supraślu awansowałem do 5 sektora.

startujemy © dater


Początkowe kilometry po asfalcie, szybkie tempo. Ale trzymam się i wytrzymuję to nieźle.

jedziemy © dater


Fajnie się jedzie i czuję się dobrze. O wiele lepiej niż w Sokółce. Wypoczynek zrobił swoje. Wyprzedzam, biorę na podjazdach, jedzie się fantastycznie. Szczególnie ze krajobrazy piękne, trasa świetna i podpasowana pod moją charakterystykę. Naprawdę mam dobry start, wytrzymuję i w pociągach, pod górkę wyprzedzam, samotne ataki i ucieczki na krótkich asfaltach mi wychodzą. Mam moc :)

natrasie © dater


I podejrzewam, że byłby to jeden z moich najlepszych, jak nie najlepszy start w sezonie. Ale przychodzi pech, 35 kilometr, pompuje pod górkę… pompuje… popuje… i jakoś dziwnie miękko mi amor chodzi. To nie amor, tylko ku… kapeć :( Grrrr… Zatrzymuję się z boku, przewracam Cuba na plecy i szybko biorę się za robotę. To moja pierwsza guma na zawodach. Widzę wszystkich, których przez ostatnie 10 kilosów wyprzedzałem jak mknął koło mnie… cholera, jakie głupie uczucie. Na GPSie wychodzi, że stoję dokładnie 6 minut. Jak później policzyłem kosztowało mnie to 50 miejsc w generalce. A żesz…
Po tych 6 minutach wsiadam i znów gonię. Jakie to załamujące drugi raz widzieć plecy tych samych zawodników. Ale jadę, cisnę, walczę. Udaje mi się przeskoczyć ze 30-stu zawodników. Bo jedzie się naprawdę dobrze :) Na mecie naprawdę jestem zadowolony. Miałem pecha, ale jazda była świetna, trasa super i zaliczam te zawody do jednych z najlepszych w moim życiu.

zadowolony © dater


Wynik, przez kapcia może nie rewelacyjny, Ale awansowałem do 3 sektora i jestem mega zadowolony ze startu.
Open: 203/371, rating: 79,3%, kategoria M3: 80/141, czas: 2:11:53



  • DST 59.70km
  • Teren 56.00km
  • Czas 02:52
  • VAVG 20.83km/h
  • VMAX 48.20km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 189 ( 94%)
  • HRavg 174 ( 88%)
  • Kalorie 2033kcal
  • Podjazdy 660m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

MazoviaMTB Supraśl

Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 29.10.2011 | Komentarze 0

Robię wpis po strasznie długim czasie i przerwie w pisaniu. Niestety notoryczny brak czasu i wpisy z lipca jeszcze leżą :(
Pamiętam odczucia: ładna pogoda, ciepło, aczkolwiek zbierające się chmury (pod koniec dnia lało)
Pamiętam, że naprawdę dobrze mi się jechało. Załatwiłem start z ósmego sektora, udało się awansować do 5-go. Cube jak na swoje pierwsze zawody spisywał się znakomicie, wszystko grało.
Pamiętam dziewczynę, chyba z Krossa, z którą jechaliśmy razem. I raz ona mnie, następnym razem ja przed nią. Nie dane nam było jechać do końca razem, a na to się zapowiadało. Doznałem szoku jak skręciła na giga…
Pamiętam jak dogoniłem Izę, ale już nie miałem siły jej przegonić. Jak dogonił mnie Master Darek… i tyle go widziałem. Ale ogólnie bardzo udane zawody, świetna jazda, super odczucia.
Cały Team też się spisał :)

Wynik:
Open 115/300, rating 76,5%, M3 44/117, 79,9%

przed startem © dater

na podjeździe pod Zapieczki © dater

Marcin © dater

w las... © dater

na mostku © dater

na mecie © dater

i po zawodach © dater



  • DST 61.40km
  • Teren 32.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 24.56km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 420m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Objazd Mazovia Supraśl – dosiadam nowej maszynki i nieoczekiwane spotkania na trasie

Piątek, 29 lipca 2011 · dodano: 29.08.2011 | Komentarze 2

Stało się, zostałem podpuszczony… To znaczy najpierw ja podpuściłem, a potem dałem się sam podpuścić ;)
Wiadomym jest, że człek chce iść do przodu. Dosiadać coraz lepszego rumaka :) Od dłuższego czasu myślałem w temacie następcy Oxygen’a, ale zawsze coś jest przeciw: a to sytuacja, a to kasa, a to za wcześnie, a to później itd. Ale po głowie chodzi cały czas jakaś wizja i wreszcie trzeba zacząć ja realizować. A więc gadam z Jackiem w Peletonie: będę chciał kupić nowy rower. Szukam mniej więcej tego i tego. Tyle mam kasy, tego oczekuje. Kiedy?? No na nowy sezon. Jakby się coś trafiło na przełomie roku ciekawego, na wiosnę przyszłego roku, to będę chciał nabyć nowego rumaka. No i człowiek zakłada, że spokojnie poczeka na jakiś odzew. Czekanie trwało… dwa dni. Telefon, przedstawienie oferty, kalkulacja, podsumowanie, podniecenie, gorąca głowa. Tak zostałem podpuszczony do zakupu... I decyzja: raz kozie śmierć :) Zamawiam, następnego dnia przychodzi cudeńko :) Jeszcze jeden dzień na pierwszy serwis, wyciągam kasę i odbieram nowego rumaka: Cube GTC Reaction Team
Nie dość że specyfikacja miodzio, to jeszcze jak to cudo wygląda :D

Cube Reaction GTC Team © dater


A pasuje do kolorów stroju teamowego, że szok :))) W tej kategorii trudno byłoby o bardziej trafny wybór.

XT © dater

carbon © dater


Odbiór piątek, w niedzielę Mazovia w Supraślu, więc start na nowej maszynce. Ale chce się ją objechać już i okazja jest, bo trzeba dokończyć objazd maratonu. A więc umawiam się z Czarem na drugą połowę trasy i lecimy na Supraśl. Jazda miodzio :) Dzizas, jak to chodzi :D
Zapominam zamontować magnes na szprychy, więc odległość na trochę na czuja, a także GPS ,czas całkowicie na czuja.
Za Supraślem odbijamy na prawo, już w trasę maratonu. Widać strzałki i oznaczenia, po jakiś 5 kilometrach natykamy się na chłopaków na quadach, oznaczających trasę. Trochę ją zmieniają, bo okazuje się, że zwalone drzewa tarasują ścieżki. Dalej więc jedziemy według taśm na drzewach. Ale wszystko jest cacy, da się jechać. Na podmokłej drodze wzdłuż rzeki Cube zbiera pierwsze błoto i już nie wygląda jak z fabryki :) I dobrze, niech się przyzwyczaja, cackać się z nim na trasie nie będę :D
Dalej Góry Krzemienne i prawdziwy podjazdowy hardcore. Góra- dół, góra – dół… Jakoś daję radę, ale na Czarka muszę czekać. I tak czekając po jednym podjeździe widzę fajnego zwierza na leśnej ścieżce. Stoję cicho, a on na niskich łapkach buja się na boki, zbliżając się do mnie. Widzę czarne i biały pas przebiegający po grzbiecie. To borsuk! Pierwszy raz w lesie, na żywo widzę zwierzaka. Wyciągam powoli telefon, żeby zrobić zdjęcie. Niestety w pośpiechu nie wychodzi najlepiej.

borsuk © dater


Czaro dojeżdża do mnie, ale borsuk ginie już w lesie po prawej. Na szczęście nasza ścieżka też prowadzi na prawo, więc jest jeszcze szansa spotkania. Czaro wyrywa więc w dół, za borsukiem. Ja ładuję chwilę komórkę do woreczka i do kieszonki. I w tym czasie widzę, że trasą za nami jedzie dwóch bikerów w strojach Mazovii. Podjeżdżają bliżej i… jakie zaskoczenie i spotkanie :) Drugie zaskoczenie w ciągu ostatniej minuty: Cezary Zamana i Mirek od nas z Kresowych, autor trasy. Mówię dzień dobry, mówię coś zaskoczony o nieoczekiwanych spotkaniach z borsukiem i tak zacnymi bikerami i dalej jedziemy razem :) Objazd trasy z Zamaną – nieżle co?? :D
Doganamy Czara, rozmawiamy w czasie płaskiego trochę. Później oni jednak nas urywają na podjazdach, Czaro nie daje rady. Odstajemy, widząc ich co jakiś czas, jak rozwieszają dodatkowe taśmy. Później udaje mi się ich dojść, a Czaro ginie mi z oczu. Więc jadę już do końca z nimi (za nimi) rozprawiając trochę o trasie i niezłych górkach wynalezionych przez Mirka :)
A więc trochę wrażeń tego dnia było. Nowy sprzęt, spotkanie niecodziennego zwierza i objazd z Zamaną. Piknie :)



  • DST 2.30km
  • Teren 1.50km
  • Czas 00:06
  • VAVG 23.00km/h
  • VMAX 36.60km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 178 ( 90%)
  • HRavg 157 ( 80%)
  • Kalorie 62kcal
  • Podjazdy 5m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Sopoćkinie (Białoruś) - wprowadzenie i rozjazd

Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 28.08.2011 | Komentarze 0

Co tu dużo gadać, bardzo egzotyczny wyjazd na maraton :) Brawa dla organizatorów, bo wszystko się udało wyśmienicie i wrażenia niezapomniane ;) Wiza grupowa, autokar, przekraczanie granicy, jazda do Grodna. I ten lokalny, niepowtarzalny klimat. Ci co byli na Białorusi, wiedzą o czym mówię. Trochę jak powrót do przeszłości, taki socjalizm w siermiężnym wydaniu z dodatkiem przemykającej nowoczesności. Hotel, o nazwie Białoruś tak na marginesie, jak nie z tej ziemi, pół litra wódki za 5 zł, a snickers za 4 zł, randki młodych w jadłodajni przy karafce wódki i dwóch kieliszkach, sklepy w których przy ladzie można wypić 50ml wódeczki za 1 zł. I przemykające po ulicach kolumny ślubne złożone z takich samych, przystrojonych 10-20 czarnych samochodów, najczęściej BMW albo Audi. Wrażenia – bezcenne :) W sobotę przechadzamy się po Grodnie, cykamy zdjęcia, oglądamy miejscowy folklor. Disco otwarte od 23, dla nas za późno, jeśli następnego dnia mamy startować. A więc powrót do hotelu, po piwku i w kimonko. Prysznic – no cóż nie będę się rozwodził. Takiej łazienki za pewne nie widzieliście w Polsce w dobie najgłębszego komunizmu. Generalnie bałem się odkręcać wodę i kapałem się w klapkach :)
Rano w niedzielę obiad w hotelu: na talerzu trzy plastry żółtego sera, salaterka pomidorów. Dzizas, jak na tym przejechać maraton?? Na szczęście po pół godzinie przychodzi schabowy z ryżem :D
Z Grodna autokarem do Sopoćkiń, nad Kanał Augustowski. Bardzo zadbane, odrestaurowane miejsce. Śluzy w super stanie, okolica zagospodarowana. Pełno ludzi, jako taka infrastruktura.

Kanał Augustowski © dater


Robię mały rozjazd i ustawiam się na mecie, która jest umiejscowiona na moście nad kanałem.

  • DST 51.40km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 24.67km/h
  • VMAX 47.70km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 173 ( 88%)
  • Kalorie 1474kcal
  • Podjazdy 205m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Sopoćkinie (Białoruś)

Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 28.08.2011 | Komentarze 0

Trochę wrażeń z pobytu na Białorusi opisałem wcześniej.
Teraz pora na start maratonu. Jak zwykle ok. 11 wystrzał startowy i jedziemy!!!

start © dater


Na początek kilka kilometrów asfaltu, potem zjazd na leśnie ścieżki. Generalnie bardzo płaski maraton, ale urozmaicony. Było trochę asfaltu, leśne płaskie dukty, ale też ścieżki pełne korzeni i bujania. Do tego kilka lekkich podjazdów i zjazdów, ale w głębokim piachem, który tworzył delikatne problemy prze sterowaniu i jeździe. Pierwszą pętlę robi mi się nieźle, ale większość czasu jadę sam. Trochę tasowania z innymi, ale bez większej historii. Na koniec pętli fajny singiel wśród drzew wzdłuż kanału i zjazd koło bunkra :)

zjazd koło bunkra © dater


Końcówka po kilku trudnych technicznie mostkach, (później słyszałem że trochę problemów z nimi ludzie mieli), dla mnie bez problemu. I jeszcze mokry koniec wzdłuż kanału i nawrót na drugą pętle. Jadę asfaltem sam i ciężko idzie, przy zjeździe do lasu dogania mnie Białorusin. Siadam mu na kole i trzymam się dobre kilkanaście kilometrów. W którymś momencie mówi i pokazuje, żebym przejął prowadzenie. Chce go zmienić, ale nie daję rady. Kilometr później znów zaczynają się znane mi piaszczyste podjazdy i zostaje w tyle. Przeżywam kryzys, zaraz potem kilka kilometrów bujania na korzeniach, które mnie wykańczają. I końcówkę jedzie mi się już tragicznie. Doganiam jeszcze 2-3 zawodników, ale na końcu także dwóch mnie jeszcze bierze.
Meta, tam całkiem niezłe żarcie (pozostały dobre wrażenia bo nie pamiętam już co to było:D) Potem kąpiel w zalewie i naturalne Spa pod zaporą. Kilka piwek, dekoracje, załadunek do autokaru i powrót do Polski.
Generalnie może start nie najlepszy, hotel nie najlepszy – delikatnie powiedziane ;) - ale świetny klimat i wspomnienia. Jedna z najfajniejszym wypraw maratonowych do tej pory. Na koniec dokonuje jeszcze w autobusie transferu do drużyny. Bardzo dobry zawodnik zgadza się dołączyć do RBT w zamian za kontuzjowanego i połamanego Saszkę. Mamy więc szansę dalej na całkiem niezłe punkty w generalce. W Sopockiniach dzięki szerokiej reprezentacji zdobywamy drużynowo drugą lokatę :) Niestety nie doczekaliśmy się na razie dekoracji.

reprezentacja RBT na Białoruś... (niepełna) © dater


Wynik okazuje się więc całkiem niezły. Tak jeśli chodzi o drużynę, jak i o mnie. Oczywiście nie było na Białorusi największych wymiataczy od nas, brak Litwy. Ale zadowolenie jest :)
Czas zwycięzcy: 1:42:55
Mój czas: 2:05:12, Open: 32/85, rating 82,20%, Elita: 16/48



  • DST 55.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 03:12
  • VAVG 17.19km/h
  • VMAX 39.10km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 171 ( 87%)
  • HRavg 123 ( 62%)
  • Kalorie 1240kcal
  • Podjazdy 175m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Objazd jeziora nidzkiego

Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 0

W niedzielę postanawiamy zrobić dłuższą trasę i po mapie mi wychodzi, ze możemy pokusić się o objechanie jeziora dookoła. Ala jeszcze 50-tki w swojej historii bikerki nie zrobiła, ale ma szansę i chce to wykorzystać :)
Wyjeżdżamy więc ok. 10-tej, kierując się najpierw wzdłuż jeziora na wschód. Ścieżka nadzwyczaj ciężka, porośnięta, dużo korzeni, dołów i błota. Ale spokojniutko sobie z Alą jedziemy, nie chcę dziewczyny zajechać :) Po drodze zaczepiamy o Sowi Róg. Jest tam stary, poniemiecki cmentarz w środku lasu. Jak głosi tablica, takich cmentarzy na Mazurach jest wiele. W środku lasu, zapomniane, zarośnięte, będące pozostałością niemieckich wiosek, które wymarły po II wojnie światowej.

Sowi Róg © dater


cmentarz Sowi Róg © dater


Po krótkim odpoczynku kierujemy się w stronę miejscowości Wiartel. Stamtąd już odcinek asfaltowy wśród drzew, bardzo przyjemny. Później zjazd na drogę gruntową w kierunku na Karwicę. Jeszcze jeden poniemiecki cmentarz przy drodze i mały odpoczynek.

w drodze do Karwicy © dater


Zatrzymujemy się też w ośrodku wypoczynkowym, pomost jest dokładnie naprzeciwko naszej kwatery w Zamordejach. Niestety nie widać jej wśród drzew, tylko pomost po drugiej stronie zaznacza jej obecność.

Zamordeje © dater


Dalej już droga na Karwicę. Tam odpoczynek w porcie, mały posiłek przy piwku.
Karwica © dater


Z Karwicy kierujemy się przez Bindugę Bobrową w kierunku na Krzyże. Dalej już na Ruciane, częściowo super nówką asfaltem, częściowo drogami gruntowymi. Zatrzymujemy się jeszcze króciutko w leśniczówce Pranie.

leśniczówka Pranie © dater


Z Rucianego po kawce na Orlenie lecimy tym samym asfalcikiem co dzień wcześniej na Zamordeje.

w drodze © dater


Docieramy do naszej kwatery akurat na obiad. Wyszła nam świetna niedzielna wycieczka. Ala zrobiła swój rekordowy dystans, pierwsza pięćdziesiątka zaliczona :) Wielki szacun :-*

koniec wycieczki © dater




  • DST 26.50km
  • Teren 14.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 17.47km/h
  • VMAX 41.70km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 151 ( 77%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 639kcal
  • Podjazdy 75m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zamordeje - Ruciane

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 0

Weekend na Mazurach. Piękne miejsce: Kwatera Łowiecka w Zamordejach nad jeziorem Nidzkim.

Kwatera Łowiecka © dater


Dopisała nam pogoda :) Wyjeżdżając z Białego mieliśmy pochmurnie i (prawie)deszczowo. Na miejscu przez dwa dni piękna pogoda, tylko nocne burze chodziły.
W sobotę postanowiliśmy z Alą zrobić traskę do Rucianego, wzdłuż jeziora. Wyjazd ok. 11, ciepło, słonecznie, wręcz parno. Komary rżną na postojach…

jezioro Nidzkie © dater


Szlak wzdłuż jeziora piękny, przejezdny, chociaż mokry i sporo kałuż po nocnych opadach. Bez przygód docieramy do miasta, kręcimy się trochę i odpoczywamy chwilę w porcie.

port w Ruciane-Nida © dater


Powrót już asfaltem do kwatery. Szybka, równiutka trochę pagórkowata trasa. Ależ pięknie by się szoską tam śmignęło :))) Może następnym razem…



  • DST 54.90km
  • Teren 54.90km
  • Czas 02:50
  • VAVG 19.38km/h
  • VMAX 47.50km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 170 ( 86%)
  • Kalorie 1928kcal
  • Podjazdy 665m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy w Łomży

Niedziela, 3 lipca 2011 · dodano: 21.07.2011 | Komentarze 0

Po przygotowaniach i małym rozjeździe ustawiamy się na starcie. Ostatecznie na dystansie maratonu startuje nas tylko trzech: Ja, Sasza i Czaro. Adam tym razem rezygnuje, ma kontuzje kolana i nie czuje się na siłach na dłuższy dystans, jedzie więc mini. Razem z nim na małym dystansie startuje jeszcze Kacper, Moki, Piotrek, Jacek, Misza, Gerard i Zdzisio. Ze startu rezygnuje w ogóle Misiek, bo wyspać się wreszcie musi ;)
Start kilka minut po 11-stej, staram się iść od razu ostro i trzymać Saszki.

na starcie © dater


Pierwszy kilometr to od razu błoto i zatory, kilka upadków i kapci. Robi się tłoczno i czołówka odchodzi. Do tego na pierwszym podjeździe psuje się quad i można przejechać tylko pojedynczo obok niego. Wychodzi zator i to na dodatek trzeba pokonywać go pieszo. Czołówka odjeżdża… znów :(
Staram się utrzymać równe tempo i pozycje, chociaż idzie ciężko. Już podczas rozjazdu czułem że to nie mój dzień. Do tego dochodzi naprawdę ciężki teren i warunki – mokro i błotniście. Chyba to mój najbardziej błotny maraton w „karierze” :)
Jako, że relację piszę sporo czasu po maratonie za dużo szczegółów już nie pamiętam. Wiem, że tasowałem się z kilkoma zawodnikami, raz zgubiłem trasę. Pamiętam że na ostatnim zjeździe i zakręcie o 90 stopni w lewo przed metą, na błocie miałem malownicze OTB. Kolega, który mnie gonił mówił, że myślał że ma mnie w garści. Ale mu się nie udało :)
Z naszej paczki nie dojechał tylko Misza, który zerwał łańcuch i dojechał na
metę samochodem obsługi.

Misza i jego zerwany łańcuch © dater


Ja dojechałem szczęśliwie, może z nie najlepszym miejscem ale generalnie zadowolony i… uwalony błockiem na maksa :)

Ptaq na mecie © dater


Sasza oczywiście tym razem był lepszy i to znacznie. Coraz trudniej jest mi go gonić…

Sasza na mecie © dater


Czaro, który dojeżdża sporo po nas, ma niezły komitet powitalny na mecie :)

Czaro i komitet powitalny na mecie © dater


... i sprzęt © dater




  • DST 4.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 00:08
  • VAVG 30.00km/h
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

MK Łomża - rozjazd

Niedziela, 3 lipca 2011 · dodano: 21.07.2011 | Komentarze 0

Na MK w Łomży wybiera nas się tym razem większa grupa. Dołączają do standardowej paczki ci, co na razie nie startowali. Plus dwóch nowych ochotników, którzy zapalili się w temacie po naszym memoriale: Gerard i Zdzisio. Także Team na start w Łomży liczy już jedenastu zawodników. Czterech z nas ma plan startować na dystansie maratonu, reszta na mini.
Zbieramy się wszyscy, na trzy samochody pod blokiem Kacpra, Piotrków i Jacka i tam pakujemy rowery.

wyruszamy na zawody © dater


Do Łomży dojeżdżamy trochę po 9-tej, ja robię rejestracje i dopinam tematy w biurze zawodów. Reszta przygotowuje sprzęt.

Łomża - przygotowania © dater


Jadę mały rozjazd i od razu okazuje się, że będzie baaaardzo mokro i błotniście. Od razu start jest terenowy i od razu zaczyna się niezłe błocko. Robie ledwo cztery kilometry, a po dotarciu powrotem na start jestem uwalony, jakbym co najmniej ze 20 po lesie zrobił :D