Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Próba dociśnięcia...

Środa, 23 marca 2011 · dodano: 23.03.2011 | Komentarze 0

... na dzisiejszym porannym treningu. I pojechałem całkiem dobrze. Podjazdy ciężko, wiatr trochę przeszkadzał ale ogólne samopoczucie dobre. Trasa ta sama co przedwczoraj, ale nie wiem dlaczego 2 km wyszły więcej.

  • DST 27.40km
  • Czas 01:07
  • VAVG 24.54km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • HRmax 170 ( 86%)
  • HRavg 151 ( 77%)
  • Kalorie 625kcal
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poranne kręcenie...

Poniedziałek, 21 marca 2011 · dodano: 21.03.2011 | Komentarze 0

... w pierwszy dzień wiosny :) I pierwszy poranny trening w tym sezonie. Chłodno, -3 st, ale pogoda ładna. Na drogach trochę śniegu i lodu, więc ćwiczyłem technikę uślizgów i balans :)) Jazda z założenia regeneracyjna po wczorajszej dłuższej wycieczce, ale jak ma się górki, to nie da się utrzymać w strefie 2 - prawie połowa treningu wyszła w 3 i 4.

  • DST 77.90km
  • Czas 03:04
  • VAVG 25.40km/h
  • VMAX 53.70km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 186 ( 94%)
  • HRavg 161 ( 82%)
  • Kalorie 1914kcal
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jak z tą wiosną??

Niedziela, 20 marca 2011 · dodano: 20.03.2011 | Komentarze 3

Wczoraj śnieg, koło zera więc plucha i z planów wyjazdowych nici. Dziś już ładniej, trochę cieplej, więc koło południa ruszam :D Jadę lasami, więc wiosny tu nic nie widać:

gdzie ta wiosna? © dater


To gdzie ta wiosna, ktoś coś o tym wspominał?? :D
Jechało się generalnie ciężko. Ponad 2/3 trasy pod wiatr i to widać w średniej. A że cały czas nie chce przesadzać z tętnem, to się pilnowałem.

  • DST 26.20km
  • Czas 00:59
  • VAVG 26.64km/h
  • VMAX 54.80km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 193 ( 98%)
  • HRavg 156 ( 79%)
  • Kalorie 642kcal
  • Podjazdy 115m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spokojnie...

Niedziela, 13 marca 2011 · dodano: 13.03.2011 | Komentarze 0

... na szosie. Założenie było trzymać tętno i się udawało. Jeden wysoki pik - uczepiłem się tira i grzałem ponad 50 km/h przez kilka minut :D - tętno zwariowało.

  • DST 36.60km
  • Czas 01:23
  • VAVG 26.46km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 190 ( 96%)
  • HRavg 160 ( 81%)
  • Kalorie 935kcal
  • Podjazdy 155m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Idzie wiosna...

Sobota, 12 marca 2011 · dodano: 12.03.2011 | Komentarze 0

... czas zleźć z trenażera :) Więc wymiana oponki treningowej na szosową i na asfalt. Podejżewam że w terenie breja, trzeba poczekać aż trochę obeschnie. Pogoda piękna, trochę wiało. Miało być spokojnie i było... w jedną stronę. Z powrotem wiał wmordewind, więc tetno poszybowało do góry. Trochę ciężko się kręciło, ale teraz może być już tylko lepiej :D

  • DST 20.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:58
  • VAVG 20.69km/h
  • VMAX 34.50km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • HRmax 187 ( 95%)
  • HRavg 164 ( 83%)
  • Kalorie 638kcal
  • Podjazdy 120m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piękna niedziela...

Niedziela, 13 lutego 2011 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 0

... dziś była w zapowiedziach pogodowych i o dziwo się sprawdziły :) Natomiast plan dnia został rozwalony przez inne priorytety rodzinne. Moim priorytetem było wykorzystać piekna pogodę i śmignąc sie rowerkiem, mojej drugiej połowy zmarnować dzień w galerii handlowej. Na szczęście udało się nam pogodzić tak rozbieżne plany i wilk był syty i owca cała.
W zeszłą niedzielę wyszłem na frajera bo rano wsiadłem na trenażer na dwie godziny a pogoda okazała się wysmienita do jazdy na zewnątrz. Tylko juz dupa bolała i byłoby przesadą jeszcze kręcić na rowerze. Więć straciłem wysmienitą okazję do jazdy w tamtym tygodniu. Teraz byłem zdeterminowany żeby jednak wyjechać :) No i ostatecznie się udało. Poganiałem i przegoniłem moje dziewczyny po sklepach i ok. 15 wsiadłem na rower. Zimniej niż ostatnio, minus 5 stopni. Ale słoneczko piękne. Jadę więc sobie nad zalew i cykam fotki w pieknych okolicznościach zimowej przyrody.

nad zalewem zimą © dater


Trochę terenu robię nad zalew, dalej szosą na Jezierzysk chce się machnąc. Jednak na otwartym terenie wieje niesamowicie i postanawiam zawrocić w Oleszkowie. Wyziębiam się trochę i mam obawy co do zrobienia całej zapalnowanej trasy. Wracam więc spowrotem, jest już lepiej bo wiatr w plecy, nie przeszkadza aż tak i nie wyziębia. Po godzince jestem w domu.
Zadowolony z dopięcia swego, wykonania planu i wykorzystania pięknej pogody :D

  • DST 32.40km
  • Teren 29.60km
  • Czas 01:36
  • VAVG 20.25km/h
  • VMAX 36.20km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 169 ( 86%)
  • Kalorie 1114kcal
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze zimowe kilometry

Niedziela, 30 stycznia 2011 · dodano: 30.01.2011 | Komentarze 2

Nie robiłem jeszcze tego zimową porą, ale musi kiedyś być ten pierwszy raz :) Dziś w dzienniczku miałem zaplanowane dwie godziny spokojnego kręcenia, ale jakoś nie uśmiechało mi się kręcić na trenażerze. Nuda coraz bardziej mnie dopada, filmy nie pomagają. Wyjść na zewnątrz i pokręcić, to jednak całkiem co innego. Jakoś do tej pory zawsze znajdowałem wymówkę, a że nie lubię, a że zimno, szkoda roweru, ryzyko przeziębienia, wywrotki, jakiejś kontuzji. No ale dziś chęć zwyciężyła z wymówkami, pogoda całkiem przyjemna, w sam raz na rower :) Bezwietrznie, minus dwa stopnie, bez zapowiedzi opadów śniegu. A więc w drogę :)
Jako że po raz pierwszy wyruszałem przy minusowej temperaturze i po śniegu trudno było założyć czy zaplanować długość trasy. Pomyślałem, że jak będzie dobrze i wszystko ok. to na Osierodek sobie pojadę. No więc ubrany ciepło, zaopatrzony w dwie pary skarpetek, ochraniacze na buty (o stopy najbardziej się bałem), rękawice narciarskie i kilka warstw odzieży zaraz po dziesiątej wyruszam. Pierwsze wrażenie: jest całkiem fajnie :)
Oczywiście od razu do mnie dotarło znaczenie zwrotu „zimowa forma” (czyli brak formy), bo jechało się strasznie ciężko. Podjazdy które normalnie pykam z palca wymagały dziś dość dużego wysiłku. Tętno cały czas wysokie, prędkość żałosna. No ale na razie rekreacja ma być i podziwianie zimowych widoczków trasy, której nie znam w białej szacie.

mogiłka zimową porą © dater


Jest naprawdę ciepło, jedzie się dobrze, fajnie jest poćwiczyć technikę uślizgów :) Na razie daję radę i czuje, że cała trasę będę w stanie pojechać bez jakoś większych problemów. Ubrałem się odpowiednio, mimo że to pierwszy raz i trochę kombinowałem czy aby będzie ciepło.

pod Białym Krzyżem © dater


No więc jadę na Osierodek tak jak planowałem. No i zaczyna się podjazd. Uff, to była zabawa. Kilkanaście, może kilkadziesiąt uślizgów w wąskich, muldziastych koleinach, kilka upadków, podpórek. Zabawa na całego :) No i zmachałem się niemiłosiernie zanim wjechałem na 220 metrów. Ale widoczek ładny :)

zimowa panorama © dater


Dalej zjazd, trochę strachu, bo na śliskim przy prawie 40 km/h rower ładnie tańczył. I znów w las, przez Wilczą Jamę do Czarnej.

okolice Wilczej Jamy © dater


Wypad bardzo udany, przełamałem się jeśli chodzi o zimowe rowerowanie. Pierwszy raz, ale myślę że nie ostatni. W kilka rzeczy trzeba się jednak zaopatrzyć. Przede wszystkim jednak zimowe buty, bo na koniec już czułem mróz w paluszkach. I bidon termalny. Po godzinie napój był tak zimny, że zęby bolały :)

  • DST 1.00km
  • Czas 00:03
  • VAVG 20.00km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Postanowienia noworoczne

Niedziela, 2 stycznia 2011 · dodano: 02.01.2011 | Komentarze 1

Wzorem ubiegłego stycznia pora wziąć się za planowanie następnego roku i sezonu rowerowego.
Poprzedni rok już podsumowałem, ale jakoś ciężko określić konkretne i ambitne cele na 2011. Pierwsza sprawa to dystans. W mijającym roku pojeździłem sporo, choć chciałoby się więcej. Pytanie tylko czy na więcej mnie stać. Żeby pokręcić i tak wstaje wcześnie rano, wiem że wieczorem nie ma szans na jeżdżenie. Jedyne dłuższe wycieczki to weekend, bądź zarwanie się rowerowo z roboty, albo po prostu urlop. Dodatkowo całosezonowcem nie jestem, nie lubię zimy. Kręcę w domu na trenażerze gdy aura mnie odstrasza, ale kilometrów w ten sposób nie nabijam. A więc ambitnie byłoby zaplanować 7-8 tys. w przyszłym roku. Tylko chyba po prostu przy moim trybie życia nie ma na to szans. A więc trochę asekuracyjnie cel na 2011 to 6 tys. km. Chociaż jak by dobrze poszło i składało to i 7 tys. jest realne.
W zeszłym celem jednorazowym był dystans 200 km. Udało się go pokonać i to z nawiązka, bo pyknęło ponad 300 km. No więc tu ambitnie, cztery stówki do pokonania w jakimś długodystansowym wypadzie w 2011. A co, niech dupa boli :)
No i zawody. W mijającym roku połknąłem bakcyla. Ale konkretne plany startowe jeszcze ciężko ustalic, a tym samym cele. N pewno będę zaliczał lokalne Maratony Kresowe, bo i miło się jeździ i blisko. W tym cyklu chciałbym pojeździć najwięcej i w generalce być w top 30. W 2010 po trzech startach byłem na 62 miejscu, a więc spinając się i startując we wszystkich lub prawie wszystkich edycjach mogę tą miejscówkę znacznie poprawić. Na razie nie znamy tylko kalendarza Kresowych i tu jest jedyna wątpliwość. Ale co tam, trzeba się starać.
Mazovia z tego co widać w tym roku nie wystartuje w Supraśli, a więc jedyny „domowy” maraton większego cyklu wypadł. Skandia – nie wiadomo, nie ma jeszcze terminarza. W każdym bądź razie, jeśli terminy się zgrają to w trzech bliskich edycjach Mazovii dobrze by było się po przepychać i jakąś bliską Skandię Langa zaliczyć. W góry, do Golonki czy Grabka za daleko i za ambitnie jeszcze jak na mnie na ten sezon, góry jeszcze poczekają.
Na razie, w miarę możliwości buduję formę na trenażerze. Mam nadzieję, ze znajdę też w styczniu-lutym czas na siłownię. Trzeba by było trochę ogólnie się porozwijać i wzmocnić, bo tego brak. No ale czasu też. A więc na razie tylko trenażer w domu i treningi wytrzymałościowe. Jeżdżę 4-5 godzin tygodniowo, w drugiej połowie stycznia przechodzę do treningów bardziej specjalistycznych.
Zaczynam symbolicznie baton na 2011 rok. Naodsnieżałem się dziś, że jeden km można zaliczyć. A co – niektórzy takie bzdury w kilometrach na bikestats wpisują, że ja odśnieżanie symbolicznie też mogę, nie?? ;)
Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę, spełnienia marzeń i pragnień. Wiele zdrowia, wytrzymałości, wytrwania w planach, zrozumienia i miłości w 2011 roku!
Kategoria Bez km


  • Aktywność Jazda na rowerze

Podsumowanie sezonu 2010

Niedziela, 26 grudnia 2010 · dodano: 26.12.2010 | Komentarze 0

Koniec roku a więc czas na małe podsumowania :)

Wróciłem do pierwszego tegorocznego wpisu ze stycznia z postanowieniami noworocznymi. Cele, które sobie postawiłem zostały zrealizowane w 100%, a w porywach i w 150%. Po pierwsze – 5 tys. kilometrów – przekroczone. Udało się zrobić deczko więcej i spokojnie można było dobić do sześciu, ale już na koniec jakoś się na rower siadać nie chciało. Jak na drugi sezon rowerowania zadanie wykonane w pełni, bez większego problemu. Kilometry same się robiły, chciało się kręcić. Po drugie – 200 km w jednej wycieczce. Tu mocno przesadziłem ;) – poszło ponad 300 km za jednym zamachem na podlaskim Zażynku. Świetna impreza, w następnym roku także się piszę. Było coś niesamowitego w tej dobowej, nocnej jeździe. Grupa zawziętych zapaleńców, klimat, przeciwności i wyzwanie. Poza tym dwie inne wycieczki ponad 200-stu kilometrowe: na Mazury i runda dookoła Białego zaliczona w ekstremalnych warunkach przygotowująca właśnie do Zażynka. No i po trzecie: góry. W planach były polskie, bo łatwiejsze do zdobycia i bliższe. Wydawało się oczywistością, że dalej się nie wybiorę. Ale los sprawił mi niespodziankę i znalazłem się w Chorwacji, gdzie tydzień jeżdżenia zaowocował zdobyciem najwyższego wzniesienia jak na razie – Ucka 1400 mnpm.
A więc plany zrealizowane i to z nawiązka. Co poza tym? Kupiona szosa :) Wyjazd do Chorwacji zaraził mnie chęcią posiadania roweru szosowego i te marzenie w niedługim czasie zrealizowałem. Zaczałem chorować niemiłosiernie i po prostu musiałem ten krok zrobić. Kupiona w lipcu Orbea Onix zrobiła ze mną w tym roku prawie 2,5 tys. km. Dzisiaj stoi przypięta do następnej rowerowej inwestycji tego toku, czyli Tacx Satori. Pozwala mi to trenować niezależnie od aury na zewnątrz i daje niesamowitą satysfakcję. No i nie pozwala zardzewieć a także daje nadzieję na dobra formę w sezonie 2011.
Poza tym zrealizowałem nieśmiały plan startu w maratonie MTB. Nie wymawiałem tego nawet głośno, wiedziałem że nie jestem przygotowany. Ale postanowiłem jednak zaryzykować i skorzystać z okazji, którą dał mi wyścig realizowany tuż za miedzą. Ten pierwszy, z cyklu Maratonów Kresowych w Sokółce by prawdziwą nauką, ale zaszczepił we mnie chęć dalszych startów i rywalizacji. A także sprawdzania siebie i swoich możliwości. Drugi to Mazovia w Supraśli. To już całkiem inna bajka, maraton pojechany z całkiem innym nastawieniem i w o wiele lepszej formie. Sam byłem zaskoczony jak dobrze poszło. Następnie Kresowy w Suwałkach. Najlepszy, najlepiej pojechany, ale i najcięższy maraton zaliczony w sezonie 2010. Pełna satysfakcja i zadowolenie. No i finał Kresowych w Augustowie. Tu znów rozczarowanie i pokazanie moich słabości. Ale jak to się mówi, każda porażka uczy. Ta mi pokazała mój brak przygotowania w kwestii wytrzymałości szybkościowej i kazała stwierdzić: nie lubię płaskich szybkich wyścigów, jestem „góralem”, wolę górki :) Mam nad czym pracować w zimie z jasnym celem i aspektami do poprawienia.
Sezon 2010 można więc uznać za zakończony i bardzo udany. Cele zaplanowane zostały wykonane z nawiązka. Mam szoskę, która daję mi wielką satysfakcję. Poznałem siebie, swoje słabości ale tez mocne strony. „Biblia” przeczytana już kilka razy, plan treningowy opracowany, kręcę na trenażerze i nie mogę się doczekać wiosny. A za chwilę nowy rok… i następne cele i zamierzenia do zrealizowania. Czy będą ambitne… jeszcze kilka dni mam na zastanowienie i opracowanie.
Kategoria Bez km, Foto


Hell on Wheels

Niedziela, 31 października 2010 · dodano: 31.10.2010 | Komentarze 0

Jazda na Satori spoglądając na druga cześć "Hell on Wheels".


czas: 0:40
HRMax: 148
HRAvg: 128
kalorie: 284
Kategoria Foto, Trenażer, Trening