Info

Więcej o mnie.
Statystyki i osiągnięcia
Najdłuższy dystans: 342 km Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m
Podsumowania wydarzeń
Calpe - zgrupka marzec 2014
Sycylia - sierpień 2013
Polańczyk - lipiec 2013
Calpe - zgrupka marzec 2013
Opatija - czerwiec 2010
sezon 2013
sezon 2012 sezon 2011
sezon 2010
Moje rowery
Pogoda
Poniedziałek | +2° | -3° | |
Wtorek | +3° | -5° | |
Środa | +4° | -2° | |
Czwartek | +5° | -2° | |
Piątek | +4° | -3° | |
Sobota | +4° | -3° |
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2014, Wrzesień18 - 5
- 2014, Sierpień21 - 1
- 2014, Lipiec26 - 5
- 2014, Czerwiec26 - 0
- 2014, Maj24 - 4
- 2014, Kwiecień25 - 9
- 2014, Marzec24 - 15
- 2014, Luty4 - 6
- 2014, Styczeń4 - 9
- 2013, Grudzień7 - 14
- 2013, Listopad6 - 12
- 2013, Październik16 - 5
- 2013, Wrzesień23 - 14
- 2013, Sierpień25 - 5
- 2013, Lipiec25 - 3
- 2013, Czerwiec27 - 11
- 2013, Maj26 - 9
- 2013, Kwiecień22 - 20
- 2013, Marzec13 - 24
- 2013, Luty5 - 7
- 2013, Styczeń3 - 4
- 2012, Grudzień7 - 10
- 2012, Listopad5 - 1
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień15 - 5
- 2012, Sierpień18 - 11
- 2012, Lipiec22 - 9
- 2012, Czerwiec24 - 8
- 2012, Maj25 - 9
- 2012, Kwiecień14 - 3
- 2012, Marzec4 - 2
- 2012, Styczeń2 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień9 - 0
- 2011, Sierpień12 - 1
- 2011, Lipiec17 - 2
- 2011, Czerwiec17 - 2
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień12 - 0
- 2011, Marzec9 - 3
- 2011, Luty1 - 0
- 2011, Styczeń2 - 3
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Październik12 - 1
- 2010, Wrzesień14 - 9
- 2010, Sierpień24 - 3
- 2010, Lipiec23 - 8
- 2010, Czerwiec18 - 17
- 2010, Maj21 - 6
- 2010, Kwiecień12 - 1
- 2010, Marzec2 - 0
- 2010, Styczeń1 - 0
- 2009, Listopad1 - 0
- 2009, Październik1 - 0
- 2009, Wrzesień10 - 4
- 2009, Sierpień23 - 5
- 2009, Lipiec24 - 1
- 2009, Czerwiec16 - 0
- 2009, Maj15 - 0
- 2009, Kwiecień11 - 0
- DST 25.70km
- Czas 00:56
- VAVG 27.54km/h
- VMAX 39.20km/h
- Temperatura 8.0°C
- HRmax 176 ( 89%)
- HRavg 148 ( 75%)
- Kalorie 517kcal
- Podjazdy 115m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Po ciemku...
Środa, 8 września 2010 · dodano: 08.09.2010 | Komentarze 0
... dziś się ruszyłem. Obudziłem się około 4.30 i jakoś spać się już nie chciało. Więc co? Na rower. To co, że ciemno, orzekłem. Mimo że lampki na szosówce to dziwny widok, po ciemku jechac nie będę. A plus taki że więcej czasu na trening niż ostatnio będzie :)A więc wyjeżdzam zaraz po piatej, jeszcze ciemno jak w du... Z tyłu lampka czerwona, zeby mi kto garażu z tyłka na drodze nie zrobił. Z przodu za to praktycznie nic nie widać, lampka nie zdaje w ciemnościach egzaminu. Ja widoczny na pewno jestem, ale sam niewiele widzę. Dobrze, że to sprawdziłem bo wychodzi na to, że na nocną jazdę na Zażynku muszę coś dokupić. Bo gó...o widać, a raczej nie widać, mało w jedno końskie (chyba) nie wpadłem. Nie mówiąc już o dziurach :)))
Traska na Agromę, dwa razy czasówka na SOT2 i czasy całkiem niezłe:
1: 8:12, pr.śr.: 31,4 km/h, HRAvg: 166
2: 8:25, pr.śr.: 30,6 km/h, HRAvg: 170
Nie udało się zejść poniżej 8 minut, ale w obecnej formie nie oczekiwałem nawet tego.
Kategoria ! < 050 km, Onix na szosie, Trening
- DST 16.90km
- Czas 00:40
- VAVG 25.35km/h
- VMAX 36.30km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 153 ( 78%)
- HRavg 130 ( 66%)
- Kalorie 296kcal
- Podjazdy 75m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Małe Conieco
Wtorek, 7 września 2010 · dodano: 07.09.2010 | Komentarze 0
Jak już jestem w konwencji Kubusiowo Puchatkowej to dziś było rowerowe Małe Conieco :DKrótka traska do Agromy to nie jest to "co tygryski lubia najbardziej", ale niestety wschód słońca coraz później, czasu na rowerowanie coraz mniej. Więc krótki rozjazd, niski puls, szybki powrót.
Temperatura, całe szokujące prawie 12 stopni :))) No w porównaniu do ostatnich niecałych sześciu - upał :D
Kategoria ! < 050 km, Onix na szosie, Trening
- DST 109.90km
- Teren 1.40km
- Czas 03:55
- VAVG 28.06km/h
- VMAX 54.70km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 177 ( 90%)
- HRavg 152 ( 77%)
- Kalorie 2330kcal
- Podjazdy 595m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Po krewnych-i-znajomych
Niedziela, 5 września 2010 · dodano: 05.09.2010 | Komentarze 0
Jakby kto nie wiedział i nie był świadomy to "krewni-i-znajomi" to określenie z Kubusia Puchatka :))) Ja jestem świadom, bo to akurat bajka na czasie dla Oliwki, więc "krewni-i-znajomi" weszli mi do głowy i siedzą. Zresztą cudownych tekstów w tej bajce jest co niemiara, sam uwielbiam ja czytać :D Nie dziwię się więc, że Oliwcia cały czas tylko Kubuś Puchatek, Chatka Puchatka itd... nie wiem już, pewnie z dziesiąty raz razem z nią przez to przechodzę:)No wiec dziś patrząc na planowaną trasę orzekłem, że to wspaniała okazja, żeby zaliczyć trochę krewnych-i-znajomych :)
Wyjeżdżam więc rano, 7.20. Temperatura... 5,7 stopnia. Nie, no rewelacja, cała 1/10 stopnia więcej niż wczoraj :))) Rozradowany tym faktem nie biorę windstopera, tylko wiatrówkę. Wczoraj, jak zrobiło się cieplej było mi trochę za gorąco. Postanawiam dziś się trochę przemęczyć z rana, żeby potem mieć większy komfort. Jadę więc na Jezierzysk i postanawiam jednak zaliczyć znienawidzone kocie łby. Ale zaraz za Jezierzyskiem w lewo świeżutki asfalt :)) Patrzę na mapę, mogę jechać na Zdroje i dobiję do drogi na Przesławkę omijając jednak bruk. Tak też robię, co prawda okazuje się ze asfalt tylko do Zdrojów, później szuter. Ale tylko 1,5 km i całkiem dobrej jakości.
Do DK8 całkiem fajny asfalt i udaje się podnosić średnią. Kawałek krajówką na południe, ale dziś niedziela więc pusto. ledwo jeden tir mnie wymija. Dalej na Jasionówkę i Knyszyn. W Knyszynie jestem po raz pierwszy rowerowo, z tej okazji cykam fotkę :D

Knyszyn© dater
Przecinam 65-tkę Ełk - Białystok i jadę na Krypno, żeby boczkiem przez miejscowości Ruda, Gniła przemykać w kierunku Białego. W Dobrzyniewie zajeżdżam do pierwszych z dzisiejszej listy krewnych-i-znajomych. Niestety okazuje się że Eli i Krzycha nie ma w domu. Chodzę, stukam pukam, dom pusty. No nic, wsiadam z powrotem na Onix'a i jadę w kierunku na Białystok. Obwodnicą jadę pod wiatr. Flagi dość mocno łopoczą mówiąc mi jedno: niestety powrót będzie trudny, wmordewind się na mnie szykuje :D Zajeżdżam po drodze do rodziców, numer dwa na dzisiejszej liście. Niestety sytuacja się powtarza, samochód ojca stoi ale nikt mi drzwi nie otwiera. Grrrr... no nic. Nie dzwoniłem, nie zapowiadałem się, wiec teraz mam za swoje. Rozbieram się tylko, bo już cieplej się robi. Rezygnuję z wiatrówki i czapeczki pod kask. Zastanawiam się czy w związku "niepowodzeniami" dotychczasowych odwiedzin nie poszerzyć listy :) Jakby tak się uprzeć to bardziej lub mniej po trasie mam jeszcze trochę krewnych-i-znajomych. Mógłbym jednak kogoś odwiedzić... ;)
No, ale ostatecznie zostaję przy pierwotnym planie, wierząc że jednak w Wasilkowie będę miał tym razem farta na zasadzie "do trzech razy sztuka". Z górki na Silikatach próbuję się rozpędzić, żeby pobić rekord szybkości. W zasadzie to jedyny długi zjazd w okolicy, na którym mogłoby się to udać. Niestety wmordewind jest na tyle mocny, że hamuje i z rekordu nici.
No ale tym razem zastaję moich znajomych w Wasilkowie w domu :D Piję kawkę, wciągam trochę węglowodanów, odpoczywam z pół godzinki.
Z Wasilkowa pozostaje mi już tylko kilka kilometrów DK19. A że niedziela i nie ma tłoku to jedzie się znośnie.
Dzisiaj mimo niepowodzeń odwiedzin u krewnych-i-znajomych trasę jechało się bardzo dobrze. Lepiej niż wczoraj. Niższe tętno, spokojniej, nie męczyłem się aż tak. I patrząc na to ze sporo się kręciłem na niskiej prędkości to nawet średnia nie taka zła.
Kategoria ! > 100 km, GPS, Onix na szosie
- DST 84.40km
- Teren 4.37km
- Czas 03:00
- VAVG 28.13km/h
- VMAX 58.00km/h
- Temperatura 11.0°C
- HRmax 188 ( 95%)
- HRavg 162 ( 82%)
- Kalorie 1928kcal
- Podjazdy 505m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Pięknie, jesiennie...
Sobota, 4 września 2010 · dodano: 04.09.2010 | Komentarze 0
... ale zimno. Wstaję przed siódmą, temperatura na zewnątrz 5,6 st. C... brrr, zimno. Lekkie śniadanie i 7.10 jestem w siodle. W kierunku zachodnim widać tęczę... a więc gdzieś po drodze pada. Ale generalnie słonko pięknie świeci, ładne wysokie chmurki, więc z czego pada? Ciężko powiedzieć patrząc w niebo.Jadę standardowo, za dużego wyboru spokojnych tras szosowych nie mam. Za Niemczynem mokra szosa, to tu padało. Znów się uśmiecham na myśl o "zaklinaczu deszczu". Za Jezierzyskiem muszę zaliczyć kilka kilometrów szutru. Może wreszcie zrobią kiedyś te kocie łby pomiędzy Jezierzyskiem a Ostrą Góra, wtedy naprawdę ładna trasa asfaltowa by była. A tak w przełaje muszę się bawić :)))

Przełaje :D© dater
W Białousach podwyższają krawężniki, tu już niedługo będzie świeżutki asfalcik :)
Do Janowa jedzie się świetnie, tu jest bardzo szybki odcinek i robię go ze średnią 32 km/h. Zawsze tak jest, że po przełajach tutaj odrabiam średnią. Podobnie szybko idzie z Janowa do Sokółki. Wiatr zaczyna lekko wiać, ale na razie bardziej pomaga. Temperatura trochę się podnosi, słoneczko grzeje, polska złota jesień :D
Od Kamionki do Straży jedzie się już ciężej, wiatr teraz od przodu, ciężko utrzymać stałą 30 km/h. Na DK19 dużego ruchu nie ma, od Straży ledwo kilka tirów mnie wymija. Po trzech godzinach wpadam do domu.
Świeżości nogi już jednak nie mają. Czuć, że to koniec sezonu. Kilometry swoje robią, jakoś kręcić się nie chce. Tętno wysokie, średnie przebiegowe niskie. Nie ma już takiej frajdy z jazdy jak w pierwszych miesiącach sezonu. Aby jeszcze jako tako z formą dotrzymać do Zażynka i Kresowego w Augustowie. A potem już posezonowe rozjazdy, odpoczynek, regeneracja i ponowne budowanie formy na 2011 rok :)
Kategoria ! > 050 km, GPS, Onix na szosie, Trening
- DST 30.80km
- Czas 01:09
- VAVG 26.78km/h
- VMAX 45.60km/h
- Temperatura 8.0°C
- HRmax 169 ( 86%)
- HRavg 147 ( 75%)
- Kalorie 623kcal
- Podjazdy 185m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Wreszcie pogodny ranek
Piątek, 3 września 2010 · dodano: 03.09.2010 | Komentarze 3
Dwa ostatnie dni to w zasadzie ciągłe opady deszczu. Wyjść na rower nie było jak. Ale może i dobrze, taki przymusowy odpoczynek sie przydał. Ostatnio troche kolana mnie pobolewały, dwa dni bez pedałowania zregenerowały mnie trochę i pozwoliły dojsc do pełni sił.Standardowa trasa szosą na Jezierzysk, ale nie chciało sie dociskać. Wiec regeneracyjnie, bez szarpania, podjazdy na miękko. Plus sprawdzenie nowego asfaltu na powrocie z CWK w kierunku na Pierekały. Okazało się, że położyli sto metrów, za zakrętem dalej szutrówka. A więc nawrotka i powrót standardowy do Czarnej, nie będzie na razie trasy alternatywnej :(
Kategoria Trening, Onix na szosie, ! < 050 km
- DST 30.20km
- Czas 01:04
- VAVG 28.31km/h
- VMAX 54.90km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 183 ( 93%)
- HRavg 154 ( 78%)
- Kalorie 630kcal
- Podjazdy 140m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Coś ciężko...
Wtorek, 31 sierpnia 2010 · dodano: 31.08.2010 | Komentarze 0
... dziś szło. Czuję jednak piątkowe kilometry, trzeba trochę odpocząć. Jutro zarządzam dzień bez roweru :)Rano nawet ładna pogoda, trochę cieplej niż dzień wcześniej, rezygnuje z windstopera i jadę w wiatrówce. Na 10 stopni wystarcza.
Trasa - standard na Jezierzysk, dziś sucho i bez mgły. Na razie nie ma szans, jak widzę na zejście poniżej 10 minut na odcinku testowym :( Nie daję rady.
Kategoria ! < 050 km, Onix na szosie, Trening
- DST 30.20km
- Czas 01:03
- VAVG 28.76km/h
- VMAX 50.20km/h
- Temperatura 7.0°C
- HRmax 176 ( 89%)
- HRavg 152 ( 77%)
- Kalorie 610kcal
- Podjazdy 175m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
O przepraszam...
Poniedziałek, 30 sierpnia 2010 · dodano: 31.08.2010 | Komentarze 0
... czy to już jesień?? Bo mi się wydawało, że patrzyłem na kalendzarz i jeszcze lato mamy. Piąta rano ledwo siedem stopni. Słowo z niedzieli się rzekło, trzeba wyciągać jesienne ciuchy, ochraniacze, cieplejsze rękawice.Wsiadam na Onix'a tuz po piątej, na uszach pod kaskiem czapeczka, ogólnie ciepło ubrany. Pochmurno, mgliście, zimno, jesień pełną gębą.
Jedzie sie całkiem nieźle, ale bez świerzości i dopału. Czas testowego powyżej 10 minut, średnia całej trasy nie rewelacyjna.
Kategoria ! < 050 km, Onix na szosie, Trening
- DST 30.20km
- Czas 01:10
- VAVG 25.89km/h
- VMAX 46.40km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 155 ( 79%)
- HRavg 138 ( 70%)
- Kalorie 566kcal
- Podjazdy 180m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedzielny poranek...
Niedziela, 29 sierpnia 2010 · dodano: 29.08.2010 | Komentarze 0
... nie przywitał mnie tym razem deszczem. Po piątkowej życiówce na mokro wczoraj miałem ochotę na mały rozjazd, ale "przyjaciel" deszcz mnie skutecznie do tego zniechęcił. Nie miałem ochoty znów się moczyć, padaj sobie pomyslałem i udałem się jeszcze na godzinkę drzemki.Dziś na szczęście bez deszczu, tylko mokro po nocnych opadach. Wsiadam więc i robię standardową traskę na Jezierzysk. Leciutko, tak żeby nogi sobie miło i bez wysiłku kręciły.
Niestety jesień idzie. Chłodno, dziś dwie pary skarpetek założyłem, zakleiłem otwór wentylacyjny w podeszwie buta a i tak zimno w palce było. Trzeba wyciągać ochraniacze, długie rękawiczki i inny jesienny osprzęt...
Kategoria ! < 050 km, Onix na szosie, Trening
- DST 275.50km
- Teren 4.30km
- Czas 10:01
- VAVG 27.50km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 178 ( 90%)
- HRavg 148 ( 75%)
- Kalorie 5544kcal
- Podjazdy 1150m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Życiówka Zaklinacza Deszczu czyli 150 km na mokro
Piątek, 27 sierpnia 2010 · dodano: 27.08.2010 | Komentarze 2
Pomysł pętli dookoła Białego zrodził mi się w głowie jakiś czas temu. Ba, nawet przy okazji objechałem cześć trasy żeby sprawdzić jakość asfaltu (i czy w ogóle w nieznanych partiach trasy asfalt jest). Trasa miała mieć minimum 250 km, a w zależności od końcówki dochodzić do 300 km. Ten piątek wybrałem już tydzień temu, wielką niewiadomą była pogoda. Inny tydzień w zasadzie nie wchodził w rachubę, ni jak nie składało się z innym planami. A więc ten piątek i już, wolne w robocie załatwione i cały tydzień oglądania prognoz pogody. Niestety prognozy nie najlepsze, zmieniały się w ciągu tygodnia ale generalnie nie miało być za pięknie. W czwartek w ogóle już nie wyglądało to dobrze. Na ICM opady, co prawda dopiero po południu ale intensywne i ciągłe. Ale ja wierzę w swoje tegoroczne szczęście. Nie zlało mnie jeszcze, a prognozy często się mylą. Zawsze wracałem przed deszczem, albo zamiast ulewy lekkie kropidło tylko było. Zacząłem już siebie nazywać Zaklinaczem Deszczu :) Zawsze jak zaczynało kropić to zaklinałem chmury i deszcz i jakoś szybko przechodziło. Chmury mnie mijały, jeździłem po mokrym, ale jakoś w tym roku deszcz mnie nie dorwał. Tak tez miało być i tym razem, miałem się zabawić w Zaklinacza Deszczu.A więc pobudka piąta, wyjazd tuż przed szóstą rano. Na razie sucho, nie pada, chmury dość wysoko. Standardowy początek: CWK, Jezierzysk, krótko szutrem przez Osierodek na Sitkowo. Dalej Białousy do Janowa. Jedzie się naprawdę dobrze, mimo odcinka szutrowego średnia powyżej 30 km/h. Przed Janowem mokra szosa, ani jedna kropla na mnie nie spada. To samo w okolicach Suchowoli. Zaklinacz Deszczu robi swoje :) Dojeżdżam do Goniądza (który to już raz rowerem??) i tam nawet słoneczko się przebija przez chmury.

Goniądz - któy to już raz??© dater
Tu na 75-tym kilometrze robię pierwszą pauzę tej wycieczki. Jem batonika, wciągam banana, odpoczywam chwilę.

wcinam banana pod Goniądzem© dater
Szybko wsiadam na Onix’a i mknę dalej, Jedzie się rewelacyjnie, czuję że dziś będzie mój dzień i moja trasa :) Osowiec przelatuję i wjeżdżam na drogę „przez bagna” wzdłuż Biebrzy do Mężenina. Tu w okolicach miejscowości Dobarz stuka mi pierwsza setka tej trasy. Z tej okazji zajeżdżam do niewielkiego dworu bo czas na kawę i coś słodkiego :) Wcinam szarlotkę na ciepło i popijam latte… ach jak przyjemnie się robi :) Zdaję standardowy raport z trasy.

Dobarz - czas na kawę© dater
Dalej jadę na Mężenin. Droga się psuje, dziura na dziurze, jedzie się naprawdę ciężko. Jest płasko jak stół, ale nie da się rozwinąć na tych dziurach porządnej prędkości. Wlokę się 25-30 km/h, średnia mi spada. Mijam Stękową Górę i wjazd na bagna od strony Jeżewa, przecinam drogę na Łomżę. Pozostaje około 15 kilometrów do Mężenina. Niebo zaczyna wyglądać coraz gorzej. Czmury coraz niżej, zrywa się wiatr. Zaklinam cały czas deszcz, ale spadają jednak pierwsze krople tego dnia… ach ty deszczu, nie przestraszysz mnie :) Jadę dalej, jednak kropi coraz mocnie. A to tak… no dobra, wyciągam wobec tego moją broń: wiatrówkę przeciwdeszczową Berknera. Jest 120 kilometr trasy, prawie połowa. Cały czas zaklinam, mam nadzieję, że zaraz przestanie i szczęście mnie nie opuści a deszcz jednak odpuści.
Ale nie, nie chce przestać, chce mnie złamać, przestraszyć. Nie wie, że trafił na twardego przeciwnika. Ja tak łatwo się nie dam :) Dojeżdżam do Mężenina, połowa trasy za mną.

Mężenin - połowa trasy© dater
Nie wjeżdżam na DK8, bokiem przejeżdżam do miejscowości Rutki, tam robię druga przerwę i większy posiłek. Z braku izotonika do uzupełnienia bidonów kupuję Colę, pączka, dwa banany na zapas i wodę. Wciągam też pierwszy żel tego dnia, czuję że może się przydać dawka energii w krwiobiegu :D

Rutki - biesiadowałem pod kościołem :)© dater
Ruszam dalej, niestety dalej pada i to coraz mocniej. Za DK8 w kierunku na Sokoły już pada porządnie. Zaklinanie idzie w zapomnienie zaczyna się walka :) Deszcz chce mnie złamać, mam już mokro w butach, generalnie cały jestem mokry. Ale jedzie się nad wyraz dobrze, nie jest mi zimno, deszcz aż tak mocno nie przeszkadza. Nie przestraszy mnie, nie złamie. Zaczyna mi być z tym wręcz dobrze, z tą walką. Tyłek ma smarowanie, nogi też… woda przepływa mi między pacami i wycieka dołem. Czuję się jak wyścigowy silnik Porsche chłodzony najlepszej jakości olejem i chłodziwem… deszcz z mieszanką tego co pozostało na szosie. Smaruje mi tyłek, nogi, chłodzi stopy. Jest dobrze, bardzo dobrze… nie złamiesz mnie deszczu, jesteś cienki, mówię sobie. Nie wycofam się, nie zadzwonię po transport. Trafiłeś na mocniejszego, nie posłuchałeś mego zaklinania, ale i tak ze mną przegrasz :)
Mijam Sokoły, 160 km za mną. Naciska z wściekłością na pedały, atakuję podjazdy, nic sobie z aury nie robię. Jak staję na pedały albo szybko zjeżdżam to rękawy wiatrówki trzepoczą mi jak skrzydła husarskie. Jestem jak w galopie, w ataku na każdy podjazd. I tak pędząc jak husaria natykam się na ducha… króla Jana III Sobieskiego. No może nie na ducha, weryfikuję, bo wpadam na pomnik króla w Płonce Kościelnej :)

Płonka Kościelna© dater
Wymieniam z królem kilka zdań w temacie walki, bitwy z samym sobą i utwierdza mnie w przekonaniu, żeby się nie poddawać. Podziwia tez mego rumaka :)

Jan III Sobieski podziwia mojego rumaka© dater
Jako że sam swojego nie posiada, żegnamy się i jadę sam dalej. Po drodze Łapy, planowy większy przystanek na posiłek. Wiem że jak stanę to ciężko będzie ruszyć. Mogę się trochę wyziębić i będzie ciężko. Ale jak nie zjem to mam świadomość, że w ogóle mogę nie dojechać. Leje cały czas, w mieście mijam trzech sakwiarzy, tak samo przemoczonych jak ja, nie wiem czy bardziej zrezygnowanych. Pozdrawiamy się podniesieniem ręki. Szukam w centrum czegoś na posiłek i znajduję Pizza Club. Pizza mała, 22 cm, akurat dla mnie plus mały Leszek. Nawet dobra. Zjadam szybko, chwile siedzę. Obok w sklepie kupuje powerade i uzupełniam bidony.
Jadę na Uhowo. Rzeczywiście chłodno, trochę mnie telepie. Muszę ostro pedałować, żeby krew zaczęła szybciej krążyć, bo będzie źle. W Uhowie dostaje doping :) Na poboczu brygada drogowa robi jakiś remont chodników czy coś takiego. Przejeżdżam koło nich i widzę Pana Wiesia Grabka, starego znajomego. Trenera kolarskiego (UKS Wygoda) i organizatora naszych lokalnych Maratonów Kresowych. Zauważa mnie, nie wiem czy rozpoznaje, ale krzyczy: „Super, dalej, dalej…” Pracownicy z PRD Grabek odrywają się od roboty i krzyczą za mną „dawaj, dawaj…”. Dostaje dopału i już za chwilę jest mi ciepło :)
Z Uhowa na Turośń Dolną i tam zbaczam z drogi na Białystok, żeby uniknąć samochodowego tłoku. Jadę na Juchnowiec, deszcz cały czas pada, ale mam wrażenie że odpuszcza. Sprzymierzył się natomiast z wiatrem, który wieje mi w twarz i z Pizza Club. Niestety coś pizza mi wychodzi bokiem, a raczej odzywa się głęboko w trzewiach. Coś mnie gniecie, pali, nie jest dobrze. Pomaga wyprost, ale kręcąc nogami nie czuje się najlepiej. Niech to szlag… Jak ten wiatr dogadał się z tą pizzą żeby mnie pokonać?? Cienias, nie umiał sam to wezwał posiłki :) Ale nie tak łatwo, o nie… jadę dalej i ani myślę odpuszczać. Od Juchnowca wiatr przechodzi na moją stronę, pomaga mi jechać wiejąc w plecy. Deszcz zdradzony odpuszcza, pada coraz słabiej. Tylko pizza zalega…
W Hryniewiczach pęka druga setka tego dnia, pozostało jakieś siedemdziesiąt kilometrów. Przez Białystok przemykam, cały czas trzymam powyżej 30 km/h, wiatr pomaga, pizza powoli odpuszcza. No i jak na złość deszcz wraca i to ze zdwojona mocą… wredota chce mnie jednak złamać na ostatnich kilometrach. Jadę Baranowicką przez Grabówkę na Bobrowniki. Tiry mkną na granice wzniecając tumany wodnego pyłu. Jest coraz gorzej. Na szczęście pedałuje bez przystanków więc trzymam ciepło. Skręcam z trasy w lewo na Supraśl przez Krasny Las. Tutaj spokojniej, samochodów brak, ale jestem wykończony. Przemyka mi przez myśl, żeby jednak z Supraśla zadzwonić po transport i ruszyć wbrew planowi na Wasilków. Ale zostaje mi 50 km planowej trasy… miałby zrezygnować, poddać się, dać pole dla deszczu który tak mnie dziś wku… O nie, jadę zgodnie z planem postanawiam, nie wymięknę.
W Supraślu robię wreszcie przerwę pod osłona przystanku autobusowego, wciągam banana, żel i ruszam zgodnie z planem na Sokołdę. Nie poddam się…

Supraśl - w deszczu© dater
Droga na Krynki nie ułatwia mi zadania. Fatalny asfalt, teraz dodatkowo jeszcze kałuże. Co przejedzie samochód to dostaję nową dawkę wody na klatę :)
W Sokołdzie skręcam na Wierzchlesie, tu już idzie lepiej. Lepszy asfalt, pizza odpuszcza, tylko deszcz z wiatrem znów razem przeciwko mnie pracują.
Koło Kamionki zmieniam kierunek ostro na zachód i znów wiatr mnie pcha. Znów przyzwoite prędkości, świetny asfalt. Pędzę i już wiem że ostatecznie wygrywam. Nie dałem się. Muza mi w sercu i głowie gra. Jestem wygrany. Docieram do DK 19 w okolicach Straży.

DK 19 pod Strażą© dater
Jedzie się coraz ciężej, ostatnie podjazdy przed Czarną to już męczarnia. Ale czuję się świetnie, wiem ze wygrałem z przeciwnościami, z deszczem i jego sojusznikami. Dałem radę…
Tuz przed 18-stą docieram do domu. Jestem w niebie :) Uje…ny, brudny, mokry, ale szczęśliwy.
Teraz już znam swoje możliwości. Wiem, ze deszcz aż tak nie przeszkadza jeśli jest tylko w miarę wysoka temperatura (termometr drogowy koło Grabówki pokazał 15,6 st, mój polar w tym samym momencie 16 – myślałem że jest więcej). Wiem, że można wiele wytrzymać, jeśli tylko ma się wystarczająco dużo zaparcia. Wygrać z przeciwnościami, samym sobą. Jest w tym coś pierwotnego, męskiego, szalonego, jakiś wewnętrzny masochizm pochodzący od przodków. Nie poddam się, wygram, zrobię wszystko, nie wymięknę.
Człowiek może wiele. Jeśli tylko ma to coś w głowie i sercu. To zaparcie, siłę, miłość. Nie potrzebuje spadochronu, żeby sobie poradzić ze spadaniem :)
Jak w tej piosence, która chodziła mi dziś cały dzień po głowie i nuciłem ją w ciężkich chwilach:
I don't need a parachute
Baby, if I've got you
Baby, if I've got you
I don't need a parachute
Kategoria ! > 200 km, Foto, GPS, Onix na szosie, w Polskę
- DST 30.10km
- Czas 01:02
- VAVG 29.13km/h
- VMAX 48.50km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 178 ( 90%)
- HRavg 157 ( 80%)
- Kalorie 628kcal
- Podjazdy 160m
- Sprzęt Orbea Onix
- Aktywność Jazda na rowerze
Świeże nogi...
Czwartek, 26 sierpnia 2010 · dodano: 26.08.2010 | Komentarze 0
... jakieś dziś były. Dwa dni przerwy: wtorek to specjalna pomarotonowa puza. Środa budzę się rano... leje. Więc jeszcze na godzinkę w kimono. Jak na złość o ósmej już była pzrepiękna pogoda i słoneczko. No ale wysżło że dwa dni przerwy tym razem zrobiły dobrze, bo na pedały naciskałem dziś z niesamowitą świerzością.Jutro próba pobicia życiówki. Pętla dookoła Białego, coś pomiędzy 250 a 300 km wyjdzie w zależnosci od mozliwości. I pogody, bo prognozy nie są najlpesze...
Kategoria ! < 050 km, ! > 050 km, Onix na szosie, Trening