Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

  • DST 67.26km
  • Teren 66.00km
  • Czas 02:38
  • VAVG 25.54km/h
  • VMAX 41.90km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 174 ( 88%)
  • Kalorie 1756kcal
  • Podjazdy 91m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Urszulin - wspomnienie lata :/

Niedziela, 28 lipca 2013 · dodano: 21.09.2013 | Komentarze 0

Jestem do tyłu w tym roku z wpisami i mam chronologię na blogu skopaną całkowicie :) Wracam do zaległości i okazuje się, że jestem w... lipcu :D
Jest druga połowa września, za oknem pogodowa masakra zwana przez niektórych "złota Polska jesień". Jaka qrfa złota i jaka jesień Ja się pytam?? Jeszcze lato (co prawda ostatnie dni), a o odcieniach złocieni nie ma co wspominać. Od kilku dni leje non stop. W zasadzie od ponad tygodnia. Jakimś cudem zdarzyła się luka na maraton w Supraślu i w poniedziałek, gdzie udało się szosowy trening zrobić. Od tego czasu nie ma szans na wskoczenie na rower. Nie to żebym był jakiś delikatny i obawiał się deszczu. Nie raz mnie łapał, nie dwa razy byłem cały przemoknięty i zziębnięty. Ale słowo „łapał” jest tu kluczem. Jak jeszcze mży, delikatnie pada, albo cię złapie w trasie to jedziesz, taki lajf kolarza. Ale jak masz wyjść na rower w ulewę, gdzie nie zdążysz ujechać pięciu metrów i od razu jesteś cały mokry, to macie przed sobą typa który się na to nie porywa :P Więc cały tydzień siedzę i tylko zgrzytam zębami na pogodę za oknem, klnę na deszcz i przeklinam front który się do Podlasia przykleił. Bo wygląda to tak, że pięćdziesiąt kilometrów na zachód jest ładnie, słońce i nie pada. I wszyscy którzy mieli okazje w ciągu ostatnich dni jechać albo wracać z kierunku Wawki to powtarzają :/
No więc przykleił się ten deszczowy front do nas, człowiek już ma różne myśli: wyciągać trenażer?? Iść na siłkę? W czwartek po robocie wygrała ta druga opcja, zaliczyłem indor cycling po raz pierwszy bodajże od marca. Jutro MK w Augustowie… aż trudno mi sobie trasę wyobrazić. Na szczęście tam podłoże chłonne, piachy i szutry więc wielkiej masakry błotnej raczej być nie powinno. Ale będzie nieprzyjemnie :/
Wracając do bloga i zaległości, za oknem leje i ledwo 12 stopni, a na tapecie zawody, które od strony pogodowej były hardcorem na drugim biegunie – czyli Maraton Kresowy w Urszulinie :)
Było trochę kontrowersji w naszej maratonowej społeczności, czy temperatura tego dnia wynosiła 32 czy 36 stopni, a może przekroczyła 40?? Mój Garmin, który jest dokładny w tej kwestii i czuły, ma zapewnie dość dobrze schowany czujnik temperatury przed słońcem wykazywał w zależności od terenu (chłodniej w lesie, cieplej w terenie otwartym) wahania od 29 do 33 stopni, a średnia wyliczył na poziomie 31,2. I myślę, że to było naprawdę bardzo blisko prawdy. Oczywiście pełne słońce, w zasadzie brak wiatru potęgowało uczucie gorąca i sprawiało, ze temperatura odczuwalna przez organizm była wyższa. Generalnie był to od strony temperatury i pogody hardcore na biegunie max :D Niestety potwierdziło to też smutne i tragicznie zajście na trasie, gdzie jeden z uczestników stracił przytomność i zespół medyczny go niestety nie odratował :( Oczywiście przyczyny tego zajścia mają różne podstawy, ale na pewno jedną z nich były warunki pogodowe tego dnia. Przykra sprawa, która pokazuje jak ważne, nawet w sporcie amatorskim, jest zdrowie i regularne sprawdzanie jego stanu. Znam dużo szczegółów zdarzenia, znałem zawodnika, wspólnie z nami jeździł od kilku sezonów, ale nie sposób się o tym rozpisywać. Generalnie dbajmy o zdrowie, badajmy się, a jak są jakieś niepokojące symptomy, to nie lekceważmy ich. Bo może to być niebezpieczne dla nas i skończyć się tragicznie jak w tym przypadku. Do dziś jeździmy na Kresowych z czarnymi przepaskami na numerach w związku z tym wydarzaniem i ku pamięci Maćka (i).
Wracając do maratonu było naprawdę gorąco! Przed startem każdy szukał cienia, żeby nie stać na patelni. Ja sobie gaworzyłem w cieniu balonu z Tokiem z Kambetu.
Chowam się w cieniu © dater

Kilka minut przed startem ustawianie pierwszego sektora i na szczęście bez opóźnienia sędziowie wydają sygnał do startu.
Start maratonu © dater

Początek za raz po zjeździe z asfaltu w prawo szybki… ale po omacku. Wysuszone drogi, brak deszczu od kilku tygodni i przejazd kilkudziesięciu kolarzy z dużą prędkością wzbił takie tumany pyłu i kurzu, że nic nie było widać. Dosłownie jechało się te pierwsze kilometry po omacku, z widocznością może kilku metrów, na plecach poprzedzającego zawodnika i z widocznością może jeszcze jednego z przodu. Masakra. Pył od razu wypełniał usta, drażnił drogi oddechowe, utrudniał oddychanie nie mówiąc już o niebezpieczeństwie spowodowanym brakiem widoczności. Ale mimo, ze na razie było szybko i ciężko to udawało się jechać w miarę równo i gdzieś w czubie (gdzieś bo trudno było ocenić gdzie :P). Oczywiście musiało się w takich warunkach coś zdarzyć :) Obok mnie zdarzyła się sytuacja, która rozbawiła pobliskie towarzystwo. Już nie wiem kto, ale w słabej widoczności wjechał na pełnym gazie w krowi placek na drodze. Oczywiście można sobie wyobrazić co terenowe koła roweru zrobiły z tym plackiem i jak go rozprowadziły po zawodniku i tych jadących za nim :D Epitetów i słów rzucanych w tej sytuacji przytaczać nie będę, ale zrobiło się głośno i plucia, smrodu i śmiechu była kupa… dosłownie :D Na szczęście ja nie dostałem żadnym rykoszetem, byłem akurat obok. Ci którzy nie mieli szczęścia przejechali ten maraton w miłej atmosferze swojskiego fetoru :)
Drugie zdarzenie, zgodnie z prześladującym mnie w tym roku pechem oczywiście już nie mogło mnie ominąć. W tym całym zamieszaniu i słabej widoczności na pierwszych kilometrach wpadamy na pierwszą tego dnia piaskownice. Oczywiście z widocznością tylko kilku-kilkunastu metrów do przodu jest to zaskoczenie i o przygotowanie na ten fakt trudno. Po prostu zawodnicy przed tobą hamują wpadając w piach a ty hamując wpadasz na nich. Sekunda na reakcję bo wiem, że jest niebezpiecznie i jedno co mogę zrobić na pełnym dohamowaniu to odbić w środek, gdzie jest trochę miejsca. Udaje mi się jedynie krzyknąć „środek”, odbić w ostatniej chwili… i zaczepić o Wiesława z Obstu, który jest po mojej prawej stronie. Oczywiście jest efektowne OTB i ląduje w tym piachu. Jest spore zamieszanie, zeskakuję z trasy bo tyły nadjeżdżają, też się kopią, ktoś tam jeszcze na kogoś wpada. Wskakuję na rower… kierownica przekrzywiona o jakieś 40 stopni, nie da się tak jechać. Prostuję i jadę dalej, ale nie udało mi się jej dobrze ustawić, do końca jadę z lekkim kilkustopniowym skrzywieniem w prawo.
Po tej zabawie w piaskownicy uciekła mi cała grupa zawodników i musze gonić. Zaraz jest podjazd na groblę i płaski twardy odcinek po grobli wzdłuż Jeziora Wytyckiego. Naciskam mocno, wyprzedzam, tętno skacze do górnych moich granic i je utrzymuje. Jadąc czuję, ze coś jest nie tak z rowerem, coś trzęście, wydaje jakieś dziwne odgłosy i stuki. Próbuję ocenić co jest nie tak, ale oglądanie roweru z poziomu jeźdźca na zawodach to trudna sprawa ;) Po jakimś czasie jednak odnajduję przyczynę… widzę poluzowany i wiszący zacisk przedniego koła. Ulala, niebezpiecznie. Zatrzymuję się, zeskakuję, podnoszę kierownicę… koło wypada z widełek. Mogło się to źle skończyć. W czasie upadku widocznie zacisk się zwolnił a na nierównościach grobli nakrętka zaczęła się odkręcać i koło po prostu było tylko dociskane od podłoża. Większa hopka z oderwaniem koła od ziemi i bym gryzł ziemię :/ Dociskam więc na szybko zacisk… i znów musze gonić tych, których na grobli wyprzedzałem.
Na trasie © dater

Niestety te gonienia na wysokich wartościach tętna i pogoda zafundowały mi bombę na trasie, jakiej jeszcze nie miałem. Około 30-35go kilometra skończyła się jazda a zaczęła się męczarnia. Nogi i pikawa odmówiły zgodnie posłuszeństwa i to co jechałem to już była tylko jazda na przetrwanie i dotarcie do mety z jak najmniejszymi stratami :( Nie pomogło picie, nie pomogły żele. Żele zamiast lądować w gębie to ze zmęczenia lądowały wszędzie, tylko nie w otworze gębowym. Upaćkałem się jednym w kolorze czerwonym na maksa, na mecie myślano że się pociąłem na trasie. Szczególnie, że Sasza lądując w jakim rowie rzeczywiście się pociął na pobitym szkle i załatwił nogę i rękę zaliczając DNFa. Na szczęście nic poważnego mu się nie stało.
Ładny shot! © dater

Ostatnie kilometry jadę z Tomkiem z Chesapeake Bike Team, we dwójke pracujemy na wspólne miejsce.
Z Tomkiem, ostatnie kilometry © dater

We dwójkę też dojeżdżamy do mety, nie walczymy mocno, on mnie puszcza i pierwszy przejeżdzam linię mety.
Wiraż na mecie © dater

I po maratonie © dater

Ciężki, naprawdę ciężki maraton. Upał na trasie i sama konfiguracja trasy tego dnia dała naprawdę w kość. Płasko, dużo otwartej przestrzeni, gdzie słońce dodatkowo dobijało. Poza tym piach, piach, maraton pod znakiem piaskownicy. Tereny może i ładne, ale za płaskie jak na maraton MTB, zliczyło mi ledwo 100 metrów przewyższenia! :/ Więc było szybko, pechowo, piaskowo i gorąco.
Na pocieszenie jak to na płaskim i szybkim maratonie nie najgorsza zdobycz punktowa: 875 pkt do generalki. Miejsce 32 Open i 8 w kategorii. Jak na marną jazdę i wypadki na trasie to naprawdę całkiem nieźle. Można więc z takiej bomby jeszcze zapalnik wyciągnąć ;)
Żarłem muchy :) © dater

Dekoracja Open © dater

Dziewczyny Open © dater


A dziś, patrząc na rozpadaną i chłodną wrześniową aurę na zewnątrz człowiek by wrócił do tego gorącego Urszulina! :D



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa serwo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]