Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:596.60 km (w terenie 153.50 km; 25.73%)
Czas w ruchu:21:18
Średnia prędkość:28.01 km/h
Maksymalna prędkość:59.60 km/h
Suma podjazdów:3935 m
Maks. tętno maksymalne:188 (95 %)
Maks. tętno średnie:172 (87 %)
Suma kalorii:13623 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:39.77 km i 1h 25m
Więcej statystyk

Maraton Kresowy Supraśl

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 13.09.2012 | Komentarze 1

Przed 11-stą jak zwykle staję na starcie. Trochę z tyłu, ale mam nadzieję, ze wyczytają jak ostatnio pierwszy sektor :) Sędzia próbowała czytać i ustawiać te nasze top 40, ale w Supraślu jej to jakoś nie wyszło. A więc startuję z sektora… nijakiego ;) No na pewno dalszego niż w Narewce.
startujemy © dater

ruszają mercedesy :) © dater

Najpierw ten cztero- kilometrowy rozjazd po asfalcie. Jest ogień, ale w peletonie dość lekko się kręci. Raczej to rozgrzewka i tętno utrzymuje się w niskich strefach. Trochę szarpania było, jedno ostre hamowanie. Do zjazdu w las jestem w tej pierwszej, około 50-cio osobowej grupce. Po zjeździe się wszystko rozciąga i wydłuża. Na początku jakoś się jeszcze trzymam, ale później mam wrażenie, że noga nie podaje i jest ciężko. Tętno utrzymuje się ponad 180 i organizm ciężko funkcjonuje. Potwierdza to fakt, że mijają mnie moi konkurenci. Jadę początkowo z Mercedesami, którzy mi odchodzą. Mirek, którego brałem na asfalcie też mnie w którymś momencie wyprzedza. Próbuję utrzymać mu koło, ale po dwóch minutach już mi ginie za następnym zakrętem. Widzę też znajomego z Obst Team – Janusza (jawo), który także odchodzi. A ja prawie stoję :/ No nie jest najlepiej. I w zasadzie jadę sam przez następne kilka kilosów, co jak zwykle nie buduje wyniku.
Około 12 kilometra od startu zaczynają się Wzgórza Świętojańskie. Najpierw długi podjazd pod Kopną Górę. Zaczyna kręcić mi się całkiem nieźle. I doganiam większą grupę, która zasuwa przede mną. Jest tam i Jacek z Mercedesa i Janusz z Obst. Jest też Białorusinka, Tatiana, która z reguły przyjeżdża pierwsza na maratonie i tak dzielnie się mnie trzymała przez 40 kilometrów w Sopoćkiniach. Udaje mi się ich dogonić, jeszcze kilka słabszych osób łyknąć. Przed szczytem odbijamy w prawo i jest zjazd do Kołodna, by później zacząć się wspinać na Kopną jeszcze raz. Z tej strony jest szerzej, ale piaszczysto. Wszyscy się kopią na samym początku i walimy z buta pierwsze metry. Później robi się twardziej i dalej pedałujemy. Mijam Jacka, później widzę że Janusza, ma problemy, bo mu łańcuch się zakleszczył pomiędzy kasetą a kołem. Mijam go rzucając krótkie „cześć”, zauważa mnie dopiero teraz. Docieramy do krzyża, skręt w prawo i ostry zjazd w kierunku Góry Św. Anny. Jej jednak nie zdobywamy, skręt w lewo na Nowosiółki. Przy zjeździe z Kopnej jakiś kawałek gałęzi wplątuje mi się w okolice tylnej przerzutki i kasety. Nie chce wypaść, próbuję w czasie jazdy go butem zbić, ale nie chce zejść. Trochę gruby ten badylek i boję się, że mi może szkód narobić. Poza tym trze o oponę i wyraźnie mnie hamuje. Musze więc stanąć żeby go wyciągnąć. W tym czasie wyprzedza mnie i Jacek i Janusz. Dogania mnie jeszcze jeden znajomy ze szlaku – Marcin. Nie jest dobrze, bo z reguły przyjeżdża daleko za mną. I na dodatek jeszcze się z nim tasuję, nie mogę odejść. Dogania nas jeszcze kolega z numerem 261. Jedziemy jakiś czas razem. Udaje nam się dogonić Jacka i Janusza, który pod jakąś górką tylko rzuca: „za stary jestem na takie trasy”. Ojtamojtam ;) w Suwałkach szło ci nieźle :D
Pomiędzy Łaźniami a Surażkowem wyskakujemy na szutr i tam gdzieś jest drugi na trasie bufet. Tuz za nim doganiam następnego znajomego, Pawła z Ełku (dodoelk). Też rzuca, że trasa dla niego za wymagająca i już ma dość górek. Na co ja, ze górki to dopiero się zaczną :P Szybko więc go mijam i dalej jedziemy już w zasadzie tylko z Jackiem i 261. Zaczynają się Wzgórza Krzemienne. I tutaj już zaczyna się prawdziwa rzeźnia. Góra – dół, góra – dół. Większość udaje mi się podjechać, ze dwa razy podchodzę. Udaje się wziąć kilka osób, Jacek też gdzieś ginie. Na ostatniej większej, piaszczystej górce podchodzi kilka osób. Jest Wojtek z Mercedesa, widać też pozostałych bezpośrednich konkurentów, którzy mi odeszli na samym początku. Mi się udaje do połowy podjechać i zakopuję się w piachu. Dochodzę do Wojtka i widzę jak ten wsiada, naciska na pedały i… pęka mu łańcuch. Pech.
Jeszcze kilak krótkich interwałowych podjazdów, zjazdów, kawałek prostej z atrakcją w postaci rampy, czy też skoczni. Podjeżdżam w miarę ostrożnie, ale i tak mam mały skok. Trochę mnie obniżenie terenu zaskakuje po drugiej stronie i jest niebezpiecznie. Lecę trochę za bardzo do przodu, na szczęście bronię się dzielnie i jadę dalej.
Jacek na rampie © dater

Pozostaje 5 km do mety. Ostry, wyboisty zjazd do szutrówki, na którym ostro trzęsie i… urywa mi się torebka podsiodłowa. Wpada pomiędzy tylne widełki a oponę i trze niemiłosiernie hałasując i hamując. Walczę z nią jakiś czas, próbować coś zrobić, odpiąć, ale tak żeby się nie zatrzymać. Urywam ja ostatecznie wsadzając za koszulkę, ale szybkość na szutrówce tracę i dochodzi mnie Jacek. Jedziemy znów razem. Zjeżdżamy nad rzekę, przeskakujemy znany drewniany mostek i wjeżdżamy na ostatnia prosta do mety. Dochodzi nas młody zawodnik z UKS Hubal, przyciska. Pozawalamy mu prowadzić pod wiatr, siadamy na kole. Jak jest wariat to pociągnie :P No i młody ciągnie, ale wyraźnie w połowie słabnie. Bierzemy więc go i odchodzimy na 10 metrów. Najpierw ja prowadzę, później Jacek ciągnie. Następny most nad zalewem i ostatnie wiraże, podjazd na bruk i prosta do mety. Mówimy sobie z Jackiem, że wjeżdżamy razem, jak w Augustowie. Ale kątem oka widzę, że młody z Hubala przyciska i chce nas po lewej wziąć na finiszu. O nie, naciskam na pedały, nie odpuszczę mu miejscówki. Robię to odruchowo, zapominając o Jacku. Okazuje się potem, że też przycisnął, ale skurcz go złapał. Finisz się udaje, wjeżdżam przed młodym i Jackiem. Rzadko mi się udaje zafiniszować z sukcesem :)
finiszuję pierwszy... ;) © dater

zadowolony na mecie © dater

Podsumowanie. Początek słaby. Chyba do tego muszę się już przyzwyczaić. Albo zmienić sposób przygotowań do następnego sezonu. Jak na początku nie usiądę komuś dobremu na koło i nie wytrzymam 10-15 pierwszych kilometrów to na tyle odstaję, ze ciężko jest później to odrobić. Od 20-stego kilometra odżywam i noga kręci. Tak się i na tych zawodach stało. Podjazdy, tak na Świętojańskich jak i Krzemiennych całkiem nieźle. I druga połowa ogólnie bardzo dobra i z odrabianiem strat. Natomiast nie udało mi się odrobić wszystkiego z pierwszej połówki. Lokata open 47/117, w kategorii 16/41. Punktowo średnio: 828 pkt. Chociaż w porównaniu do Suwałk to prawie 100 pkt. więcej :)
Team dojechał w całości. Na pudle Sasza, drugi w Elita Plus.
chłopaki z półmaratonu na mecie © dater

Sasza na pudle © dater

Ola tym razem czwarta wśród kobiet. Była mocna konkurencja wśród dziewczyn. Iza z Wygody pojechała rewelacyjnie, objeżdżając mnie chyba po raz pierwszy w tym roku. Tatiana też chyba pierwszy raz w tym sezonie z nią przegrała. No i startowała Kasia Kirpsza, była mistrzyni Polski juniorek na szosie.
dekoracja maratonu w kategorii kobiet © dater




  • DST 22.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:48
  • VAVG 27.50km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 153 ( 78%)
  • Kalorie 480kcal
  • Podjazdy 140m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazd i rozgrzewka - Kresowy Supraśl

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 13.09.2012 | Komentarze 0

Dłuższy niż zwykle sen przed maratonem, bo start prawie pod domem - w Supraślu. Jadę więc rowerem te kilkanaście km. Spotykam po drodze trochę zawodników, zagaduję. Suną też samochody z rowerami na dachach. Kilka mocnych akcentów na podjazdach, żeby rozruszać serducho i nogi. Trochę kręcenia po Supraślu i właściwa rozgrzewka na pierwszych kilometrach trasy do Cieliczanki. Początek będzie szybki i szeroki - nowiusieńki asfalcik przez dobre 4 kaemy :) Pogoda wyśmienita jak na start, ok. 20 st. i słoneczko :)

przed startem © dater


  • DST 17.00km
  • Czas 00:34
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 41.80km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 178 ( 90%)
  • HRavg 155 ( 79%)
  • Kalorie 350kcal
  • Podjazdy 65m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczorową porą...

Czwartek, 6 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 0

... na Agromę. Pechowo na przejeździe kolejowym. Stanie w dwie strony. Za pierwszym razem na szczęście spotkałem znajomka i te pięć minut szybko minęło na gadce. Na powrocie za to nie wytrzymałem i po pięciu minutach przełamałem szlabany :D Dopiero jak dojechałem do domu słyszałem jak pociąg przejeżdża.
Jechałem dość mocno, żeby poczuć moc. Odczucia w miarę dobre, ale chyba jednak nie ma pełni formy przed Supraślem. Jesień idzie, koniec sezonu już czuć w nogach. Zobaczymy jak mi pójdą podjazdy. Połączenie wzgórz Świętojańskich i Krzemiennych może dać nam w niedzielę niezły wycisk :D

  • DST 32.80km
  • Teren 29.50km
  • Czas 01:09
  • VAVG 28.52km/h
  • VMAX 44.20km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 179 ( 91%)
  • HRavg 164 ( 83%)
  • Kalorie 769kcal
  • Podjazdy 210m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Terenowo na Podłubiankę

Wtorek, 4 września 2012 · dodano: 04.09.2012 | Komentarze 0

Dziś dopiero odebrałem rumaka z serwisu po maratonie w Suwałkach. Wymienione klocki z przodu i z tyłu a także linki. Z bębenka chłopaki wylali błoto. I wzięli koło na warsztat. Przeserwisowane piasty, suport i przerzutki. Na razie do końca sezonu wystarczy :D Reszta reanimacji po sezonie.
Od razu postanowiłem dziś sprawdzić Cube w terenie. Trasa wieczorna na Podłubiankę, taki mój terenowy standard. Mocno i fajnie, bo skutecznie. Zbliżam się do godziny na odcinku testowym :) Dość dobrze szły mi podjazdy na Osierodek i utrzymywałem niezłe tempo na szutrówkach. Wróciłem do siebie po dużym kryzysie :) Powrót już po ciemku, co było w lesie trochę niebezpieczne. O tej porze (18.30) w teren już nie ma sensu wyjeżdżać.



  • DST 34.20km
  • Czas 01:04
  • VAVG 32.06km/h
  • VMAX 52.90km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 166 ( 84%)
  • Kalorie 734kcal
  • Podjazdy 195m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odrodzenie...

Poniedziałek, 3 września 2012 · dodano: 04.09.2012 | Komentarze 0

... dziś przeżyłem :)
Po piątkowym totalnym zgonie i przechorowaniu tego przez weekend założyłem, że może w poniedziałek rano zrobię krótki rozjazd. Obudziłem się zgodnie z planem 4.30, z totalnym leniem, niemocą i ogólnym brakiem motywacji. Wstałem, podreptałem do kibla, zrobiłem co trzeba i wróciłem w kimono. Nie czułem się na siłach wstać i pojechać. Cały czas czułem się źle i chorobowo, dodatkowo bez motywacji. Ale w ciągu dnia czułem się coraz lepiej, aplikowana przez weekend kuracja przyniosła skutek i po robocie, na wieczór postanowiłem jednak ruszyć dupę. Wyjazd na szosce, późno bo 18.30. Standardowa trasa na Zdroje. Na początek spokojnie i z założeniem, że będzie spokojnie. Ale o dziwo dobrze mi się kręciło i z każdym kilometrem coraz lepiej. Zacząłem dociskać, słuchać swojego ciała. I odpowiadało pozytywnie :) Mocno, coraz mocniej... i super uczucie. Nogi niosą, nie ma tej rezygnacji, braku mocy i braku motywacji co w piątek. Jedzie się naprawdę dobrze. I już czas odcinka testowego pokazuje, że jest ok, poniżej 10 minut :) Ciągnę więc dalej i mocniej i całą trasę połykam jak w transie, Jestem zdziwiony i naprawdę nie wiem z czego ta nagła moja dobra noga się wzięła. Odpoczynek w weekend, czy się czegoś z lekami nabrałem?? :D Wiem, ze treningi wieczorne lepiej idą i organizm je odbiera. Rano raczej spokojne rozjazdy, wieczór przyciskanie. Mogę założyć, że ta zasada się tu potwierdziła w praktyce?
Powrót już praktycznie o zmierzchu. Zachód słońca wyglądał tego dnia pięknie, ale tak dobrze się jechało, że nie było czasu na zatrzymanie się do zdjęcia :)