Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

Cube w trasie

Dystans całkowity:4002.21 km (w terenie 3025.33 km; 75.59%)
Czas w ruchu:175:50
Średnia prędkość:22.76 km/h
Maksymalna prędkość:59.30 km/h
Suma podjazdów:32192 m
Maks. tętno maksymalne:191 (97 %)
Maks. tętno średnie:178 (90 %)
Suma kalorii:101372 kcal
Liczba aktywności:116
Średnio na aktywność:34.50 km i 1h 30m
Więcej statystyk
  • DST 60.60km
  • Teren 52.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 23.92km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 187 ( 95%)
  • HRavg 176 ( 89%)
  • Kalorie 1924kcal
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Sopoćkinie – czyli jak się podniosłem po upadku

Sobota, 21 lipca 2012 · dodano: 28.07.2012 | Komentarze 1

Dosłownie. Najpierw miałem doła, totalny zgon, żeby później odrodzić się jak feniks z popiołów ;)
Ale po kolei…
Cały tydzień pogodowo, a więc i treningowo kiepski. Lało, jak nie rano, to wieczorem, zsynchronizować się w ogóle nie mogłem. I na Białoruś jechałem wypoczęty i zregenerowany :)
Czego nie można było powiedzieć w sobotę rano ;) Wycieczka w dwa autokary, transgraniczna integracja, „duch puszczy” który już w połowie drogi uleciał w ilości jednego litra :D No i nie zapomniany nocleg w hotelu Białoruś w Grodnie. Powrót do komuny, podróż w czasie trzydzieści lat wstecz i to tylko w cenie 1 mln rubli :D (podliczenie kosztów całego wyjazdu). Ciepłej wody nie było, planowe wyłączenia, dostaliśmy rabat 7.500 rubli na łeb z tej okazji na nocleg – jakieś 3 zł, akurat na dobre piwo – np. Lidzkoje :) Takie klimaty to tylko na Kresowych!!!
Można byłoby się rozpisywać, wspominać, zachwycać. Byłem drugi raz na maratonie na Białorusi i wiem, ze będę tam jeszcze wracał. Wspomnienia bezcenne :)
przed hotelem Białoruś © dater

No ale tematem jest maraton. A więc standardowo pobudka rano, standardowo jak to na Białorusi śniadanie w postaci schabowego z kasza gryczaną (w tamtym roku był ryż i jeszcze trawa morska). I jazd z Grodna do Sopockiń.
Krótkie przygotowanie, rozjazd i rozgrzewka, która mi oświadcza – nie będzie lekko. Kac mnie rypie, dodatkowo jeszcze od tygodnia jestem podziębiony. W czwartek w ogóle straciłem głos i wylądowałem u mojej lekarki. Zapalenie krtani, trochę leków, antybiotyk na wszelki wypadek jakby się pogorszyło. Ale oczywiście ja jadę. No więc na prochach, na kacu i… nie wymiatam. Tętno mam zabójcze na rozgrzewce, jadę z Kacprem, którego trudno mi urwać (!), nogi drewniane. Oj może być kiepsko…
Ustawiam się na starcie dość późno. Miejsce, jak w tamtym roku nie za dobrze wybrane. Most na śluzie kanału augustowskiego. Wąsko jak na start, będzie korek. Ludzi jeszcze więcej jak w zeszłym roku i stoję gdzieś ok. setnej pozycji.
Start… no i jak – koreczek. Zanim przejadę most, czołówki już nie widzę – pewnie skręcają już na asfalt :( Jadę gdzieś pewnie setny. Pierwsze kilometry to szaleńczy pościg za czołówką po asfalcie. Udaje mi się złapać koło jakiegoś Białorusina i naginam. To, co się dzieje z moim sercem to masakra. Tętno nie schodzi poniżej 185. Skręcamy na lewo w teren i zaczyna się las. Mam kryzys, najpotężniejszy chyba jaki zaliczyłem do tej pory na zawodach, po prostu zgon. Źle się czuję, serce chce mi wyskoczyć z klatki, rozrywa mi płuca. Jadę z Marcinem i małą grupą, ale widzę jak oni odchodzą a ja po prostu umieram. Na 6 kaemie pod niewielką piaszczystą górkę się zakopuję a lewą stroną bierze mnie Adaś na swoim nowym Scott-ie 29er. Kuźwa… czas się wycofać :(
Udaje mi się utrzymać jakoś Marcina i Adama i następne kilka kilometrów robię równym miarowym tempem. Dochodzimy małą grupkę zawodników, łapie się mnie jedna mała Białorusinka, która jedzie mi na kole następne 40 kilometrów (!). W którymś momencie w jakiejś piaskownicy gubimy Adama i innych i jedziemy we trójkę: Ja, Marcin, Białorusinka. Przychodzą mi siły, oddech się uspokaja, serce już nie wariuje, zaczynam wracać do żywych. Od 15 kaema jedzie się już naprawdę dobrze. Nadajemy coraz większe tempo. A mała za mną się trzyma. Wymieniamy się z Marcinem, szarpiemy, wydaje się że nie powinna tego wytrzymać… odwracam się… jest nadal na kole. W którymś momencie robię naprawdę mocną zmianę widząc przed sobą większą grupę zawodników. Po pięciu minutach ich dochodzimy. Okazuje się że jedzie w niej Mirek – organizator. Jak jest Mirek, nie jest źle. Wiem, że dopędzenie go, a później trzymanie się na kole jest gwarancją dobrego wyniku :) Jedziemy w grupie około 10-ciu zawodników, mijamy pierwszy bufet. Zaczynają się większe, piaszczyste podjazdy, zaczyna się tasowanie. W którymś momencie atakujemy z Marcinem i za nami zostaję… a jakże: mała Białorusinka i Mirek :) Wyprzedza nas za moment z okrzykiem: prawa, prawa!!! Białorusin, który wygrał półmaraton. Za jakiś czas łapie nas też Patryk, który będzie drugi na krótkim dystansie. Marcin łapie mu koło, my z Mirkiem nie dajemy rady. Odchodzą od nas na dobre 20 metrów. Za nami dwie Białorusinki. Wylatujemy na asfalt, ustawiam się na kole Mirka, za mną dziewczyny.
zadowolony na kole Mirka © dater

Widzicie ten numer 888… dobrze że nie 666 ;) To właśnie ta co jechała mi na kole całą czterdziestkę :D
Podjeżdżamy wirażem na najpierw w lewo, później w prawo i podjazd. Na prawo most nad kanałem, gdzie jechaliśmy w zeszłym roku i robiliśmy drugą pętlę. Teraz stoi milicjantka i coś woła, pokazuje w prawo i lewo. Konsternacja… Mirek leci w lewo, ja za nim. Widziałem, że Marcin poleciał za Patrykiem w prawo na most. Cholera jasna, jest za daleko… skrócił dystans, dyskwalifikacja 
Jedziemy więc w lewo. Kawałek jeszcze asfaltem, później skręt w prawo w szutrową drogę. Kilometr szybkim szutrem i nagłe odbicie w lewo w łakę i ostry podjazd. Mirek się gubi i jedzie prosto, ale zaraz zawraca i nadgania. Po kilku zakrętach wjeżdżamy w las. Zaczyna być inaczej. Leśne drogi szutry zaczynają ustępować miejsca ścieżkom i singlom, podjazdom, krótkim zjazdom. Jedziemy chwilę prosto, ostry zakręt w prawo, podjazd, zaraz zjazd w lewo. I tak kilka razy. Zaskoczenie. Całkiem inna trasa, całkiem inne oblicze maratonu. Organizatorzy pokazali nam całkiem inne możliwości i zawody uzyskały inny charakter. W tamtym roku dwie pętelki po szybkich drogach, mało przewyższeń, trochę piachu. A tu całkiem co innego. Później jeszcze łąki, kretowiska, błoto w które jedna z moich towarzyszek wpadła po osie i kolana, singiel wśród krzaków wzdłuż kanału. Oj działo się. Finał taki, ze się fajnie zmęczyłem :) Ale cały czas na kole Mirka i… z koleżanką na moim kole :) Urwałem ja dopiero jakieś 10 km przed metą. Gdzieś pod koniec znów się gubimy, w całym maratonie ze cztery razy. Finał jest taki, że finiszujemy z ludźmi, których wzięliśmy w pierwszej części wyścigu. W kluczowych miejscach zabrakło oznaczeń. Natomiast sama organizacja i trasa – brawo :)
zjazd przy bunkrze © dater

Zwyciężyła koalicja czterech Białorusinów przed Darkiem. Ola pojechała po raz pierwszy długi dystans, bo ja namówiłem. Łatwa trasa, jak nie w Sopoćkiniach spróbować, to gdzie? Łatwa, taaaa… ale była zadowolona. Dostała puchar dla najlepszej Polki na długim dystansie :)
Ola odbiera puchar © dater

Ja dając nagrodę dziewczynom w open miałem okazję poznać i pogratulować tej, której nie mogłem zerwać te 40 kilometrów. Zajęła pierwsze miejsce :)
nagrody © dater

Sam też zostałem zaproszony na scenę i dostałem upominki dla sponsora :)
Polska! © dater

Sam start, pomimo zgonu na pierwszych kilometrach poszedł rewelacyjnie. Byłem 39-ty w open i 12-sty w kategorii. Zgarnąłem 849 pkt do generalki, jak na razie najwięcej w tym sezonie :)
Na tracku gps widać jak różniła się pierwsza część maratonu od drugiego :)


PS. Gdyby ktoś chciał poczytać więcej wrażeń z wypadu na Białoruś zapraszam na forum Kresowych, tam się trochę rozpisałem na ten temat i zapraszam tutaj

  • DST 23.60km
  • Teren 21.00km
  • Czas 00:58
  • VAVG 24.41km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 182 ( 92%)
  • HRavg 155 ( 79%)
  • Kalorie 590kcal
  • Podjazdy 130m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Eksploracja leśnych ścieżek

Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 14.07.2012 | Komentarze 0

Wieczorkiem zachciało mi się w las wjechać i trochę po eksplorować pobliskie leśne ścieżki na północ od Czarnej. Pojechałem wzdłuż torów, najpierw szutrówką, potem leśnym duktem. Okazało się, że całkiem ciekawa traska, można by rzec, że maratonowa :) Kilka leśnych podjazdów i zjazdów na początek.
leśny zjazd © dater

Później wzdłuż DK19 i docieram do niej w okolicach Straży.
DK19 w okolicach Straży © dater

Tam odkręcam na północ, jest trochę błotka po ostatnich opadach.
trochę błota © dater

Wjeżdżam w dolinę Sokołdy mając nadzieję, że się gdzieś tam przebije. Droga całkiem dobrze wyglada, ale okazuje się, ze doprowadza mnie tylko do ambony i się kończy małym parkingiem dla myśliwych :P Zawracam i obieram inną drogę. Ta niestety też się kończy, tym razem na rozlewiskach Sokołdy.
dolina Sokołdy © dater

Zawracam więc na DK 19 i stamtąd jadę na Polanki, odbijając później w prawo na Podjałówkę. Tutaj też całkiem ciekawy kawałek trasy, długi podjazd, piaskowy ciężki, techniczny, trochę powymywany zjazd.
leśny podjazd © dater

Przekraczając tory kolejowe widzę niepokojąca chmurę na południu. Będzie padać :(
chmura na horyzoncie © dater

Postanawiam więc skrócić pierwotną trase i powoli zawracać do domu. Z Podjałówki jadę na Stary Szor i Wilczą Jamę. Tam już skręcam na południe w stronę Czarnej. Lecę na wysokim tętnie szutrówką i kilka kilometrów przed celem zaczyna kropić. Na szczęście ledwo mnie zmoczyło. Natomiast na przejeździe kolejowym w Czarnej mało mnie laska w Foresterze nie zdjęła skręcając w prawo. Było hamowanie i kręcenie z dezaprobatą głową. Ehhh, ludziom się wydaje że są sami na drodze, nie znają przepisów i zawsze maja pierwszeństwo, szczególnie przed rowerzystą :/
Jak się kąpałem to już lało na całego :)
W zasadzie lekki przejazd, największy pik tętna koło Starego Szoru, gdzie gonił mnie wytrwały, ujadający burek. Ale wtedy człowiek ma motywację, gdy coś go za piety łapie :D


  • DST 25.00km
  • Teren 22.00km
  • Czas 00:54
  • VAVG 27.78km/h
  • VMAX 47.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 170 ( 86%)
  • HRavg 157 ( 80%)
  • Kalorie 556kcal
  • Podjazdy 110m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dla odmiany...

Czwartek, 12 lipca 2012 · dodano: 13.07.2012 | Komentarze 0

... treningowo w teren postanowiłem dziś pojechać. Jakoś asfaltowa traska na Zdroje się znudziła i czułem konieczność zmiany. Mimo, że Cube po maratonie w Łomży wyczyszczony i odpicowany, a dzień wcześniej lało, to ryzykuję nawet uwalenie go od nowa w błocku i jadę w las. Standardowo na Biały Krzyż, ale z braku czasu skracam na Wilczą Jamę i odpuszczam Podłubiankę. W lesie mokro, ale bez błota. Szutrówki kleiły trochę, ale jechało się całkiem nieźle. Straszyło też trochę deszczem, ale ostatecznie odpuściło.

  • DST 3.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:10
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 25.10km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 167 ( 85%)
  • HRavg 147 ( 75%)
  • Kalorie 101kcal
  • Podjazdy 25m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozgrzewka MK Łomża

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 13.07.2012 | Komentarze 0

Kilka kilometrów rozgrzewki w upale przed Maratonem Kresowym w Łomży. Łoj, będzie cięzko :)

  • DST 61.10km
  • Teren 61.10km
  • Czas 02:49
  • VAVG 21.69km/h
  • VMAX 54.10km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • HRmax 186 ( 94%)
  • HRavg 174 ( 88%)
  • Kalorie 2074kcal
  • Podjazdy 510m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Łomża

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 13.07.2012 | Komentarze 2

Szykował się ciężki maraton. Upał miał być i był już od rana. Słońce smaliło, choć na szczęście były tez chmury. ICM mówił o burzach, ale przez cały dzień nie nadeszły. Było więc gorąco i parno. Maksymalna temperatura, którą zanotował Polar to 36 st.
Team zebrał się na ten start w pokaźniej liczbie 14 zawodników. Sześciu z nas startuje na długim dystansie, reszta w półmaratonie. Po krótkiej rozgrzewce stajemy na starcie.
na starcie © dater

Ostatnie informacje, komentarze i uwagi do trasy i… jakoś tak bez uprzedzenia ruszamy punkt 11-sta. Jak nie na MK, zawsze jest z pięć minut opóźnienia ;) Nawet organizator Mirek nie zdążył odejść od mikrofonu i bez niego peleton poszedł.
wystartowaliśmy © dater

Pierwsze kilometry nie za duże tempo. Wszyscy się oszczędzają, wiadomo że jeszcze będzie się czas się zmęczyć w ten upalny dzień. W zasadzie do 10-go kilometra jadę w czołowej grupie, a w zasadzie widzę na prostych czoło peletonu. Później oczywiście odstaję, udaje mi się złapać grupę z podobnym tempem i jedziemy razem w około 6-8 zawodników tasując się co jakiś czas. Jest też ze mną Marcin z naszego teamu. Mu akurat ciężko się utrzymać na kole, szczególnie gdy przyszarżuje. Tempo grupy mi odpowiada i myślę tylko aby nie popełnić jakiegoś głupiego błędu jak zwykle, bo mi odejdą. No i niestety w pierwszej wielkiej piaskownicy około 25-go kilometra na zjeździe dzieje się to, co zwykle. Czyli błąd, zawahanie, przy pełniej prędkości wyrzuca mnie na zewnętrzną, ponad pół metrową bandę i prawie zrzuca z siodła stopując w miejscu. Ktoś rzuca jeszcze w przelocie czy wszystko w porządku i cała grupa mi odchodzi. Na szczęcie wszystko w porządku, czuję tylko obtarta prawą goleń. Gubię też, jak się później okazuje, pompkę.
Kilka następnych kilometrów jadę sam. Widzę grupę z przodu, ale ciężko ich dojść i po jakiś 5 km odpuszczam. I zaczyna się niezła jazda, na zmianę: błoto, kałuża, piach, kałuża, piach. I takich z dziesięć przemianek. Jadę po kałużach środkiem, a jak próbowałem jedną wyminąć to znów kraksa. Nie mieszczę się koło drzewka, zahaczam kierownica i znów ląduję na ziemi. Tutaj dogania mnie kolega z Augustowianka Team, z którym jadę w zasadzie do samego końca. Większość czasu siedzę mu na kole rzadko mam siłę, żeby docisnąć i poprowadzić. Dopiero gdzieś na 10 km przed metą odchodzi kryzys, wracają siły i jedzie się o wiele lepiej. Na szerokim szutrze 5 km przed metą wychodzę na zmianę, dociskam i… gubię towarzysza. Okazuje się, ze miał już kurcze i ostatnie kilometry jechał tylko aby dojechać. Mi natomiast kręciło się przed meta całkiem nieźle. Dogania mnie jeszcze tylko na ostatnim kilometrze organizator Mirek i kręcimy razem rozmawiając i wymieniając się uwagami co do maratonu. Ostatnia prosta, Mirek dociska, ja go odpuszczam i sam przekraczam linię mety.
na mecie © dater

Na mecie strażacy ustawili kurtynę wodną. Wlazłem tam po prostu i stałem w zimnej wodzie z minutę chłonąc przyjemną, chłodną wilgoć. Świetny pomysł, trochę błota się narobiło, ale chyba nikomu to nie przeszkadzało :D
trochę ochłody © dater

Maraton bardzo trudny, trasa bardzo dobra, urozmaicona. Dużo piachu i w zasadzie sucho, ale zdarzyły się też w lesie potężne kałuże, które przejeżdżałem środkiem. W lesie było jeszcze znośnie, natomiast wyjazdy na otwartą przestrzeń to masakra. Żar lał się z nieba. Wynik jak na te warunki bardzo dobry. Open: 30/93, w kategorii 10/36. Chyba najlepszy, jeśli chodzi o miejsca w moich startach. Punktów tez powinno być całkiem dużo, około 840 jak dobrze policzyłem. Teamowo poszło rewelacyjnie. Objechaliśmy największych konkurentów a dwóch naszych zawodników: Andrzej i Saszka stanęło na pudle w swojej kategorii :D Gratulacje chłopaki!
nasi na podium © dater

Dziś wszyscy dojechali, obyło się bez defektów, kontuzji i wycofań. Można było posmakować podium :D
posiedzieć na podium :) © dater




  • DST 26.30km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 25.45km/h
  • VMAX 52.50km/h
  • Temperatura 34.0°C
  • HRmax 178 ( 90%)
  • HRavg 133 ( 67%)
  • Kalorie 486kcal
  • Podjazdy 205m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczorkiem...

Piątek, 6 lipca 2012 · dodano: 07.07.2012 | Komentarze 0

... na Supraśl. Krótka regeneracyjna traska ścieżką rowerową z Białego. Słońce na szczęście już za drzewami, więc było trochę lżej. W Supraślu nad zalew i powrót tą samą trasą. Na podjeździe w Nowodworcach docisnąłem, tak żeby serducho ruszyło i nogi zapiekły. Całkiem nieźle pocisnąłem :)

  • DST 5.90km
  • Teren 4.00km
  • Czas 00:21
  • VAVG 16.86km/h
  • VMAX 26.60km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 132 ( 67%)
  • HRavg 100 ( 51%)
  • Kalorie 100kcal
  • Podjazdy 20m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczorkiem...

Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 1

... był plan dłuższej regeneracji. Niestety potężne burzowe chmury na horyzoncie i trasa tylko nad Zalew. Z powrotem ucieczka przed burzą.
idzie burza © dater


  • DST 32.80km
  • Teren 30.20km
  • Czas 01:11
  • VAVG 27.72km/h
  • VMAX 44.80km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 171 ( 87%)
  • HRavg 164 ( 83%)
  • Kalorie 767kcal
  • Podjazdy 225m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Było do przewidzenia...

Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 0

... że mnie dziś zleje. Mówiła o tym prognoza pogody (ta, w którą można wierzyć, czyli ICM), mówiła o tym chmura na horyzoncie, mówiła o tym nawet moja intuicja. Ale mam w tym sezonie taki układ pomiędzy mną, treningami a pogodą, że jak leje to nie wychodzę na rower. A jak tylko straszy, że będzie lać, to idę na trening. Jako, że dziś rano tylko straszyło (na trzy jak już wspomiałem: i ICM i chmura i intuicja) a nie padało, to tylko przygotowuję się na deszcz, biorę deszczówkę, zakładam błotniki (a jak!) i wyjeżdżam przed 5-tą na Cube w teren. Chcę poprawić trasę na Podłubiankę, bo w sobotę pielgrzymki idące na Różanystok nie pozwoliły mi na zakończenie treningu i sprawdzenie formy do końca.
Jako, że wszystko przepowiadało deszcz, to deszcz się zjawił i to szybko. Na 5-tym kilometrze zaczyna kropić, jeszcze zanim dojechałem do 10-tego już leje. Zatrzymuję się na chwilę żeby włożyć deszczówkę i cisnę dalej. Rozpadało się tak, że jak wróciłem to wykręcałem wszystko co miałem na sobie. Na szczęście było całkiem ciepło. Ale wynik testu też nie do końca wymierny, w takich warunkach jazda do łatwych nie należy. Deszcz, wiatr, rower zaczyna trzeszczeć i wszystko topornie chodzi, opony kleją się do podłoża. Czas odcinka testowego całkiem niezły, choć liczyłem na więcej. No ale te warunki...
1:03:32, pr. śr.: 28,5 km/h

  • DST 32.90km
  • Teren 30.30km
  • Czas 01:12
  • VAVG 27.42km/h
  • VMAX 44.10km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 180 ( 91%)
  • HRavg 165 ( 84%)
  • Kalorie 814kcal
  • Podjazdy 225m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podłubianka

Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 24.06.2012 | Komentarze 0

W sobotni ranek dla odmiany jakoś po terenie zachciało mi się pokręcić. Swoją standardową treningową trasę terenową nie pamiętam już kiedy robiłem. No i jakąś chęć na taką jazdę miałem. Cube odebrany z serwisu, zajeździłem suport, więc wymieniony. Ogólnie przejrzany, podregulowany, chodzi aż miło. Po 7-mej wyjeżdżam. Całkiem ciepło, ok. 16-stu stopni, pogoda ładna. Podejrzewając że po ostatnich deszczach trochę mokro w lesie założyłem błotniki. A co... :) Ja czysty, Kubuś czysty, trzeba się szanować :P
No i rzeczywiście było mokro, trochę kałuż, szuter klejący, miejsca z błotem. Jechało się dobrze i rześko. Przed samą Czarną spowolniły mnie pielgrzymki wychodzące w kierunku na Różanystok. Jechał przede mną dostawczak i musiał się przytrzymywać prze każdej grupie, żeby ominąć. A grup było kilkanaście. Trudno więc określić czas i formę, byłoby na pewno kilka minut lepiej. Może w poniedziałek z rana poprawie... jak się prognozy nie sprawdzą, bo ma padać :(