Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

BLU Team Refleks

Dystans całkowity:8595.38 km (w terenie 3895.61 km; 45.32%)
Czas w ruchu:351:54
Średnia prędkość:24.43 km/h
Maksymalna prędkość:79.20 km/h
Suma podjazdów:70840 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:179 (91 %)
Suma kalorii:220464 kcal
Liczba aktywności:148
Średnio na aktywność:58.08 km i 2h 22m
Więcej statystyk

Rozjazd przed maratonem

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 22.06.2011 | Komentarze 0

Zbieramy się rano pod firmą i uderzamy teamem na Michałowo. Pogoda nie wygląda najlepiej, prognozy też nie są optymistyczne. Może padać, ale temperatura najlepsza z możliwych – ok. 20 stopni. Kilka dni wcześniej panowały upały po trzy dychy, gdyby przyszło jechać w takim upale na sucho po piachu, który później spotkaliśmy na trasie, to byłaby masakra.
Jesteśmy w Michałowie przed 10.00, krótkie stanie w kolejce w celu potwierdzenia startu w maratonie i odebrania duplikatów kilku numerów. Później przygotowania i krótki rozjazd.

Michałowo - przygotowania © dater


Przed 11-stą stajemy na starcie. Na długim dystansie tym razem startuje nas tylko trzech: Ja, Adam i Saszka. Reszta, czyli: Kacper, Misiek, Moki i Misza startują tym razem w mini - wreszcie posłuchali :)

Refleks Bike Team © dater


  • DST 54.30km
  • Teren 48.00km
  • Czas 02:38
  • VAVG 20.62km/h
  • VMAX 54.80km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 189 ( 96%)
  • HRavg 172 ( 87%)
  • Kalorie 1834kcal
  • Podjazdy 540m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy w Michałowie

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 22.06.2011 | Komentarze 0

Po przygotowaniach i krótkim rozjeździe punktualnie o 11.00 startujemy. Początkowo asfalt i tempo dość szybkie, ale udaje mi się utrzymywać w czubie i co dziwne, cały czas mam Saszkę w zasięgu wzroku. Nie jest źle :) Później szybki szutr i tumany kurzu. Niby trochę padało przez ostatnie dni, ale trasa okaże się strasznie sucha i „sypka”. I po kilku kilometrach zaczyna to być dotkliwe, piachy, zatory, postoje. Gdzieś Saszka mi ginie i staram się przeskakiwać do szybkich grup próbując gonić czołówkę. Ok. 12 kilometra udaje mi się podłączyć do szybkiego pociągu na kawałku twardego szutru i ze zdziwieniem widzę jak biorę Saszę, który wyraźnie przeżywa kryzys. Odwracam się, zostaje w tyle. Udaje mi się utrzymać w szybkiej grupie i tak jedziemy przez następne kilkanaście kilometrów. Co prawda piachy mocno stawkę szatkują, ale cały czas poruszam się mniej więcej wśród tych samych numerów. Około 25-go kilometra zauważam na ciężkim podjeździe, który podchodzę jak wszyscy, z tyłu Saszkę i wiem że się odrodził. Dochodzi mnie gdzieś z pięć kilometrów później i dalej jedziemy razem. Coś tylko mój skrzydłowy ma problemy z orientacją. Na szybkim szutrowym, długim zjeździe (54,8 km/h), gdzie wyraźnie już kilkadziesiąt metrów przed końcem widać strzałki do skrętu w prawo Sasza hamując przed mną wyraźnie się kładzie do skrętu w lewo i w ostatnim momencie krzyczę „gdzieeeee….ku…..”. Musi zawracać i goni mnie znów, a sytuacja powtarza się jeszcze dwa razy. I tak jedziemy razem, ciężkie podjazdy, momentami bardzo ciężkie. Po chyba szóstym takim który wjeżdżam na młynku wyję „ile jeszczeeee, chcą nas zajechać??”. Naprawdę nie przypuszczałem że mogą być u nas takie góry :) Do tego jeszcze częsty, bardzo głęboki, suchy piach. Naprawdę ciężki maraton. Trasa fantastyczna, super przygotowana, urozmaicona i zaskakująca. Długie, twarde podjazdy, piękne zjazdy (jak ten singiel po korzeniach i patykach w wąwozie).No i spotkanie z „duchem puszczy”. Wylatuję w którymś momencie zza zakrętu i widzę… dziadka z dredami długimi do kolan idącego miękkim krokiem. Aż się przestraszyłem, myślałem że fatamorgana :) Ale wpisy na forum kresowych rozwiewają moje wątpliwości – nie tylko ja go widziałem.
Około 45-go kilometra zaczynam mieć kryzys. Coraz ciężej się trzymać koła Saszki. Wyprzedza nas Iza (z którą się tasowałem już tego dnia kilka razy, pierwsza wśród kobiet) i Sasza z okrzykiem „bierze nas dziewczyna” przyśpiesza urywając mnie z koła. Widzę jeszcze ich przez jakiś czas, ale ostatecznie dojeżdżam sam do mety kilka minut za nimi.
Bardzo udany maraton. Świetna trasa, bardzo dobrze oznakowana, warunki ciężkie, ale pogoda dopisała. Temperatura w sam raz, nie padało. Dużo piachu i kurzu, co widać po nas na mecie :)

na mecie © dater


Żarcie na mecie dobre tym razem (makaron). Zostajemy jeszcze na dekoracji, trochę poruszamy się i gadamy wśród znajomych. Robię trochę zdjęć, niestety nie zdążam na dekorację open. Poniżej dekoracja drużyn, na pierwszym miejscu podium przedstawicielka UKS Wygoda i pierwsza w kategorii kobiet, „znajoma” - Iza

MK Michałowo - dekoracja druzyn © dater


Wyniki maraton:
Sasza (301) – czas 2:36:12 miejsce open: 53/110, miejsce kat. Elita: 23/49, rating open: 82,28%
Ja (300) – czas: 2:38:16, miejsce open: 55/110, miejsce kat. Elita: 24/49, rating open: 81,20%
Adam: (306) - czas: 2:54:33, miejsce open: 75/110, miejsce kat. Masters: 21/32, rating open: 73,63%
Wyniki mini:
Kacper (302) - czas: 01:12:28, miejsce open: 36/71, miejsce kat. Mini Open: 21,41, rating open: 76,22%
Moki (308) - czas: 01:12:40, miejsce open: 37/71, miejsce kat. Mini Open: 22/41, rating open: 76,01%
Misza (260) – czas: 01:14:38, miejsce open: 42/71, miejsce kat. Mini Open: 25/41, ratimg open: 74,01%
Misiek (309)- czas: 1:21:19, miejsce open: 56/71, miejsce kat. Mini Open: 33/41, ratimg open: 67,92%



  • DST 30.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 18.95km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 210m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekreacja...

Poniedziałek, 6 czerwca 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 0

... dla odmiany pod wieczór. Uwielbiam od czasu do czasu się pobujać spokojnie, szczególnie jeśli odbywa się to w fajnym towarzystwie :)

  • DST 134.20km
  • Czas 04:25
  • VAVG 30.38km/h
  • VMAX 60.70km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 165 ( 84%)
  • Kalorie 2852kcal
  • Podjazdy 885m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Północne lasso

Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 04.06.2011 | Komentarze 0

Północne lasso
Taki mi tytuł wpisu przyszedł do głowy jak zobaczyłem tracka z tego wyjazdu na mapie. Takie nieregularne lasso :)

Plany weekendowe pozmieniały się całkowicie i wyszła mi wolna sobota. Na pytanie co robić w tak pięknie zapowiadający się dzień można odpowiedzieć tylko w jeden sposób: szosa!!!

A więc umawiam się z Saszką na wypad, patrzę na mapę, na prognozę pogody i kierunek nasuwa się jeden na sobotę: na północ. W drodze powrotnej dzięki temu wiatr nam będzie pomagał :) Z tej pomocy ostatecznie nie wiele wyszło, bo wiało słabiutko, a jak wiało to i tak miałem wrażenie że zawsze w mordę.

Umawiamy się pod Tesco na 27 lipca i o 8-mej ruszamy. Pogoda fantastyczna, zero chmurek i już przygrzewa. Nawet mocniej niż się spodziewałem, dziś zgodnie z zapowiedziami miało być chłodniej – 22 stopnie. Na trasie okazało się, że jednak żar leje się z nieba i termometr wskazywał 26-28 stopni. Było ciężko. Dodatkowo przeziębienie, które się za mną ciągnie od tygodnia, leje się z nosa… cholerna klima :( Już nie wiem jak z tego wyjść, domowe specyfiki nie pomagają. Czułem to w nogach, na szczęście głowa to wytrzymała.

Pierwszy odcinek do Czarnej bardzo szybko – średnia 31,6 km/h. Do Sokółki jeszcze szybciej – 33,6 km/h. Jest szansa na niezły czas :) Od Sokółki to już prawdziwa poezja asfaltu. Uwielbiam tą trasę wzdłuż granicy, Sasza jedzie po raz pierwszy i też jest zachwycony. Asfalt pierwszej jakości, prawie zero ruchu samochodowego. Jedziemy sobie spokojnie obok siebie rozmawiając i podziwiając przepiękne krajobrazy wzgórz sokólskich. Widzialność dziś była obłędna, aż po horyzont. Wspinając się na 220 mnpm w okolicach Góry Wojnowskiej podziwialiśmy niezłe widoczki. Tak dobrze się jechało, że nawet przystanków na zdjęcia nie robiliśmy. Jednym ciągiem poszło 80 km do Krynek. W Krynkach krótki postój, zatankowanie bidonów, połknięcie banana i „ciekawy” monolog wstawionego lokalesa o tym, że nie warto wydawać pieniędzy na wodę, bo on ma tu obok na działce źródełko i po co przepłacać. Przy tym, ze ten monolog i kwestia powtórzyła się w ciągu 10 minut naszego postoju z trzydzieści razy :)))

Za Krynkami skręcamy znów na Sokółkę. Droga z Krynek do Supraśli to istna katorga dla tyłka, mogliby wreszcie coś poremontować. Przeżyłem już raz dramat w tym roku na tej trasie i nie chciałem ryzykować, poza tym plan był na dłuższą trasę i chciałem jeszcze Saszce pokazać świetny odcinek asfaltu pomiędzy Kamionką a Strażą. Na trasie do Sokółki znów są pagórki ponad 200 mnpm, ale wspinaczka już idzie ciężej. W nogach czuć kilometry i zmęczenie. Ach, gdzie ta forma z zeszłego roku na trzysetki??

W Kamionce zjazd z trasy w lewo na Straż i znów przepiękne asfalty i krajobrazy. W Straży mały postój, żeby dupa odpoczęła no i znów ciągniemy się krajówką wśród tirów na Białystok. Przed pierwszą, zgodnie z planem jesteśmy w Białym.
Super to jazda była, czuję tylko mały niedosyt, bo nie dało się utrzymać średniej powyżej 31. Jednak przeziębienie i mała ilość przejechanych kilometrów w maju ma w tym swoje odbicie.



  • DST 35.40km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 19.49km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bujanie się w wolny dzień

Wtorek, 31 maja 2011 · dodano: 03.06.2011 | Komentarze 0

Z racji dokończenia prywatnych spraw wziąłem dziś wolny dzień. A że dzień piękny, to postanowiłem się po prostu pobujać na Oxy'm w bardzo miłym towarzystwie :)))

  • DST 7.40km
  • Czas 00:23
  • VAVG 19.30km/h
  • VMAX 33.80km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 173 ( 88%)
  • HRavg 149 ( 76%)
  • Kalorie 205kcal
  • Podjazdy 35m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd przed Maratonem Kresowym w Białymstoku

Wtorek, 3 maja 2011 · dodano: 07.05.2011 | Komentarze 0

No i przyszedł czas na pierwszy start w tym roku. Mam świadomość że forma nie szczytowa a raczej wiosenna – taka powinna być. Nie dałem rady porządnie popracować nad formą przez ostatnie dwa miesiące, za dużo problemów, roboty, głowa zajęta czymś innym. Ale drużyna zorganizowana, chłopaki chętne, więc w tegorocznej edycji MK startujemy wreszcie jako prawdziwy Team :D
Oczywiście wszyscy podeszli ambitnie do tematu… szkoda że nie od strony treningu. Treningu brak, ale dystans maraton mimo moich sugestii, żeby jednak poniektórzy mini zaliczyli. No ale weź tłumacz, jak nie dostaną w dupę, to nie zrozumieją :)
A więc nadchodzi wtorek, 3 maja, wszystko zorganizowane, dopięte, siedmiu nas zapisanych do startu, wszyscy na długim dystansie mara tonowym – 65 km. Umawiamy się na starcie, pod teatrem im. Węgierki. Ja mam numery startowe do rozdania, które załatwiłem kilka dni wcześniej. Jak w prawdziwym wyścigu mamy kolejne numerki – od 300 :D
Ja jadę nad stawy dojlidzkie, gdzie będzie meta i start ostry. Tam zostawiam samochód, przebieram się i robię krótką rozgrzewkę na plac pod teatrem, gdzie będzie start kontrolowany. Tam się wszyscy spotykamy, przyczepiamy numerki, rozgrzewamy się, gadamy, robimy fotki.

Refleks Bike team - zbiórka © dater


Rozjazd do teatru już mi mówi, ze będzie ciężko. Czuję, że coś nie za bardzo się jedzie, tętno wysokie, nie będzie to pewnie super występ. Pogoda nie najlepsza, zimno – ledwo 6-8 stopni, chmury chodzą, są zapowiedzi deszczu, wieje wiatr. Oj, będzie ciężko.

ruszamy... © dater


Wszyscy zgodnie z zapowiedziami stawiają sie na starcie. Czekamy na godzinę 11-stą, ciśnienie się podnosi :D

na starcie © dater


RBT na starcie © dater


  • DST 68.60km
  • Teren 62.00km
  • Czas 03:08
  • VAVG 21.89km/h
  • VMAX 41.20km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 190 ( 96%)
  • HRavg 174 ( 88%)
  • Kalorie 2224kcal
  • Podjazdy 425m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy w Białymstoku

Wtorek, 3 maja 2011 · dodano: 07.05.2011 | Komentarze 0

Po krótkim rozjeździe, zbiórce teamu, ustawiamy się na mecie.

na starcie © dater


Zaraz po 11-stej peleton rusza. Sasza oczywiście wyrywa do przodu. Mimo startu za policja i przejazdu honorowego przez miasto nad stawy, gdzie będzie start ostry, peleton rwie się od razu i mocni z przodu cisną jak wariaci. Na Dojlidy wpadamy w kilku grupach, ja w drugiej. W pierwszej gdzieś z przodu jest Sasza, ze mną Adam, reszta gdzieś z tyłu.
Początek to trochę szutru, trochę asfaltu. Gdzieś od razu gubię Adama i trzymam się jednej grupy. Jedzie się całkiem nieźle, tylko tętno wariuje. Trasa oznaczona rewelacyjnie, peleton gdzieś z przodu, Saszę trudno będzie dojść.
Gdzieś na samym początku, koło Henrykowa na jakimś zakręcie piaszczystym nie wyrabiam się, mam problem, stopa wyrywa z bloku, zawahanie, uderzenie i krzywię osłonkę korby przy okazji tracąc, jak się okazuje, najmniejszą zębatkę w przełożeniu z przodu. Wszystkie górki, na szczęście na tej trasie niewielkie, pokonywać musiałem od tej chwili na średnim przednim przełożeniu.
Za Żednią zaczynają się górki którymi straszono i musze powiedzieć, że są całkiem ciekawe. Aczkolwiek najmniejszego przełożenia z przodu mi nie brakuje :)
Gdzieś od 30-go kilometra jadę z Andrzejem z Peletonu, gadamy trochę, tasujemy się na podjazdach i dopingujemy. Ok. 45-go kilometra doganiam Saszę. Ma problem z nogą, ścięgna pod kolanem bolą i widać że cierpi. Zaczynamy jechać razem, odpuszczając Andrzeja. Ciągnę Saszkę przez następne 15-20 kilometrów, spokojnie, ale udaje nam się jeszcze wyprzedzać. Gdzieś pod Henrykowem, na asfalcie Sasza odpuszcza, każe mi jechać swoim tempem, jest niedaleko do mety, dojedzie, da radę. Więc wrzucam wyższy bieg, dociskam i zaczynam ciągnąc grupę, która chwile wcześniej nas wyprzedza. Ostanie kilometry to grobla nad stawami… oj wytrzęsło i skatowało dupę niemiłosiernie. Nie oddaję prowadzenia w grupie do końca i wpadam z niej pierwszy na metę.

na mecie © dater


Trzy minuty po mnie wpada Saszka.

Sasza na mecie © dater


Utyka na nogę, jednak kolano i wiązadła dają znać o sobie. Robimy sobie zdjęcie na mecie.

RBT na mecie © dater


Maraton wbrew pozorom i zapowiedziom ciężki. Miał być lajt na początek sezonu, ale trasa zaskoczyła. Trochę krótkich, ale ostrych górek, był piach, było błoto, były straty w sprzęcie.

straty © dater


Pół godziny po nas na mecie jest Adam. Reszty już nie oczekujemy szybko. Okazuje się potem, że są dobrą godzinę po nas. Misiek nie kończy, siada mu kolano, wycofuje się i wraca szosą. Kacper z Piotrem wpadają na metę razem, Czarek za nimi.

Adam na mecie © dater


Pierwszy start RBT w miarę udany. Jeden z nas nie zakończył, chociaż miałem obawy że reszta bez treningów też będzie miała problem. Nikt nie był ostatni – nawet Czaro poszukujący krzaczków po trasie ;)

Wyniki:
Ja (300) – czas: 3:07:57, miejsce open: 77/177, miejsce kat. Elita: 36/85, rating open: 78,75%
Sasza (301) – czas: 3:10:20, miejsce open: 85/177, miejsce kat. Elita: 39/85, rating open: 77,77%
Adam: (306) - czas: 3:34:03, miejsce open: 123/177, miejsce kat. Masters: 25/39, rating open: 69,15%
Kacper (302) - czas: 4:19:22, miejsce open: 165/177, miejsce kat. Elita: 81/85, rating open: 57,07%
Moki (308) - czas: 4:19:22, miejsce open: 166/177, miejsce kat. Masters: 36/39, rating open: 57,07%
Czaro (307) - czas: 4:35:57, miejsce open: 171/177, miejsce kat. Masters: 37/39, rating open: 53,64%
Misiek (309) - DNF



  • DST 72.90km
  • Teren 42.00km
  • Czas 03:19
  • VAVG 21.98km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 187 ( 95%)
  • HRavg 156 ( 79%)
  • Kalorie 1936kcal
  • Podjazdy 410m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Objazd trasy Maratonu Kresowego w Białymstoku

Sobota, 23 kwietnia 2011 · dodano: 24.04.2011 | Komentarze 0

Postanawiamy w sobotę wielkanocną zrobić traskę MK, który odbędzie się w przyszłym tygodniu w Białymstoku. Umawiamy się Bike Team’em, ale nie za dużo nas staje pod firmą. Jestem Ja, Sasza, jego sąsiad Krzysztof i Adaś, do którego dobijamy nad stawami w Dojlidach. Tam ma być start ostry. Rano wbijam całą trasę bardzo dokładnie z mapki do Garmina, ale uruchamiając ją nad stawami urządzenie twierdzi, ze prowadzi po max 50 punktach! I całą trasę szlag trafił. Rzeczywiście trasa pokręcona więc zaplanowanie wymagało godziny klikania w Map Source a teraz sprzęt mi twierdzi ze ma moje dokładne planowanie w du… Grrr… No cóż jedziemy więc według mapy papierowej, a nie jest to łatwe. Może trasą maratonu tak w zasadzie przejechaliśmy 50% trasy, a może i mniej. Nie jest łatwo trafiać w trasę posługując się co chwila papierem w skali mikro :(
Jedziemy więc w stronę Żedni klucząc cały czas i robiąc przystanki patrząc na mapę i nawigację, żeby określić gdzie jesteśmy i gdzie jechać. Ciepło, ale pogoda rozmija się z prognozami i oczekiwaniami. Miała być piękna , ale chodzą ciężkie chmury i straszą deszczem. Na szczęście deszcz nie robi nam niespodzianki, ale słoneczka też nie widać. Za Żednią wjeżdżamy według zapowiedzi organizatorów na górki, ale pewnie się gubimy, bo nic specjalnego jeśli chodzi o przewyższenia nie znajdujemy. Sasza cały czas z nosem w mapie :)
Sasza czy ta mapę © dater

Wracamy w stronę Białego. Oczywiście gubimy drogę i jedziemy jakimiś dziwnymi duktami, na pewno gdzieś obok trasy.
za Żednią © dater

Krzysztof, sąsiad Szaszki ma kryzys i jednak postanawiamy skrócić trasę. Zamiast przez Tatarowce i Bobrową wracamy tą sama trasą, która jechaliśmy. Adaś w którymś momencie pędzi do przodu, nie czekając na nas. Oczywiście jego wewnętrzny GPS gubi trasę i jak się okazuje później wylatuje w Zabłudowie :) No to nadrobił kilka kilometrów. My żegnamy się w Sobolewie, ja uderzam na Grabówkę, chłopaki jadą z powrotem drogą na Dojlidy.
Fajna traska, płaska, nie zaliczona do końca, więc ciężko coś ocenić. Na początku dużo piachu, jak za tydzień będzie sucho to te piachy na początku mogą pokonać. Później pod Żednią kilka piaskowych dość ciężkich podjazdów i zjazdów, na jednym mało nie fiknąłem :) Za Żednią rzeczywiście kilka górek, ale nie wymagających (chyba że to nie te z trasy). No i powrót o którym nic nie można powiedzieć.


  • DST 106.20km
  • Teren 4.00km
  • Czas 03:36
  • VAVG 29.50km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 195 ( 99%)
  • HRavg 178 ( 90%)
  • Kalorie 2569kcal
  • Podjazdy 440m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z biegiem Narwi

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 19.04.2011 | Komentarze 0

Sobota, piękna pogoda, nowe oponki na szosie :D Jestem umówiony z Saszką na trasę i nie zawaham się ich użyć :))

nowe oponki :D © dater

Onix w nowym wydaniu © dater


Najpierw krótka rozjazdówka od rodziców do firmy. Tam spotkanie z Saszą, kawka, chwila gadania o zeszło dniowej imprezie, fotka…

pod firmą © dater


… i wyruszamy zgodnie z planem o 10. Plan jest prosty: lecimy na południe zbadać asfalty. Jak się okazuje po drodze cały czas towarzyszą nam rozlewiska Narwi i stąd tytuł wpisu :D
A więc azymut południe: Juchnowiec, Biele, Czerewki, Doktorce. Jedzie się całkiem nieźle, mimo kilku odcinków remontowanych, bo z wiatrem. Średnia do Doktorc – 34 km/h. Wow :)) Dalej nie jest tak dobrze, bo zmieniamy kierunek i wiatr się wzmaga – akurat naprzeciw nam. Dookoła piękne widoki, słońce, wiosna, rozlewiska…

rozlewisko Narwii w pobliżu Doktorc © dater


Do Suraża pusto, fajny całkiem asfalt, ale już wiatr zaczyna przeszkadzać. Nie ma na pewno zeszłotygodniowej wichury, ale ciężko jechać trzydziestką. W Surażu mały odpoczynek na moście z batonikiem :)

na moście w Surażu © dater


Dalej na Łapy, trochę bokiem i w Płonce Kościelnej skręcamy w lewo. To błąd, na mapie wygląda wszystko ok., ale okazuje się że tu mamy kilka odcinków rodem z Paris – Roubaix. Jak ci goście tam dociskają, to nie potrafimy zrozumieć. Trochę bruków, trochę szutru, ciężko się jedzie, ostatecznie wyskakujemy pod Sokołami i tam skręcamy w prawo już na Białystok. Tu ruch samochodów zaczyna przeszkadzać, ale mamy z wiatrem więc znów odrabiamy średnią. Na moście ponownie odpoczynek i podziwiamy wiosenne rozlewiska Narwi.

Narew z mostu w Bokinach © dater


Stąd znów zaczyna się dramat i mój kryzys, jak ostatnio w trasie z Bobrownik. Jednak z formą jestem jeszcze w czarnej du…, Sasza urywa mnie na każdym podjeździe. Zaczynam trochę analizować to co się dzieje i dochodzę do wniosku, że powinienem jednak badania wysiłkowe z wyznaczeniem progów i stref zrobić. Ewidentnie średnie HR wychodzi mi za wysokie w stosunku do tego co mi się „wydawało”. Jeśli próg LT do tej pory wyznaczałem doświadczalnie na 176, a moja średnia z ostatnich dwóch godzin jazdy jest 178 to na pewno coś jest nie tak. Nie dałbym rady grzać powyżej progu przez dwie godziny. Wychodzi na to, że LT mam wyżej, a więc i w złych strefach trenowałem do tej pory. Może stąd moje problemy i aktualny brak formy, bo tak to sobie odczytuje.
No ale jakoś docieram do Białego, Sasza odpuszcza, wiezie mnie trochę na kole. Docieramy do firmy. Tam znów kawka, trochę odpoczynku i spokojny powrót do rodziców.
Traska świetna, piękna, i zadowalająca. Asfalty całkiem, gdyby nie „skucha” za Płonką to można by było dać za jakość trasy 7/10. Myślę, ze z drobnymi modyfikacjami jeszcze nie raz się w tamtym kierunku wybierzemy.



  • DST 103.60km
  • Czas 03:49
  • VAVG 27.14km/h
  • VMAX 58.90km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 165 ( 84%)
  • Kalorie 2473kcal
  • Podjazdy 635m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Saszą suchą szosą :)

Niedziela, 27 marca 2011 · dodano: 27.03.2011 | Komentarze 0

... dziś postanowiłem pojeździć :D Pogoda ładna, chociaż zimno. W nocy było minus 6, nad ranem ledwo koło zera. No ale umawiamy się koło Sprintu na Sienkiewicza i kilka minut po 10 jestem. Chłopaki na góralach jadą w teren. My zgodnie z wcześniejszym wstępnym planem postanawiamy uderzyć na Bobrowniki. Dołącza jeszcze do nas Adaś na swojej wiekowej szosie i kierujemy sie na wylotówkę.
Jedzie się rewelacyjnie, z Saszką przyciskamy aż miło. Adaś mówi, żebysmy na niego nie zwracalu uwagi, bo z formą słabo, więc już po pięciu minutach go nie widać za nami.
Jazda w grupie, a przynajmniej we dwóch to jednak całkiem inna bajka. Robimy zmiany, na liczniku poniżej 30-stki nie schodzi. Sasza jest mocny w tym roku, ale udaje mi się go trzymać i dawać zmiany. Mam tylko od początku wrażenie, że jego zmiany są mocniejsze.
Przed granicą kolejka zaczyna się juz dobre 6 km i sznur tirów ciagnie się po prawym pasie.

kolejka tirów w Bobrownikach © dater


Trzeba niebezpiecznie trochę jechać po lewym i uważać na samochody z przeciwka. Ale jakos przeciskamy się pod samo przejście. Srednia rewelacyjna, prawie 31 km/h. Mówię tylko do Szaszki, że mam wrażenie że wiatr nas pchał. Z powrotem może być juz inna sytuacja.

Sasza w Bobrownikach © dater


granica wita © dater


Posilamy się troszkę, ja przezornie wkładam wiatrówkę. I okazuje się że miałem rację z wiatrem. Zaczyna wiać straszny wmordewind. Jedzie się naprawdę cięzko, czasami z górki problem utrzymać 30 km/h. Podmuchy boczne sa dość silne, a jak TIR przejeżdza blisko to miecie, że aż strach.
Zaczynam odstawać w tych warunkach od Saszki, nie tylko nie daję rady dać zmiany, ale nawet koło trudno utrzymać. Zrywa mi się kilka razy, nie jestem w stanie utrzymać jego tempa. Schudł kilka kilo, potrenował przed sezonem i te kilka dobrych lat pedałowania w nogach teraz wyłazi. Oj trudno w tym sezonie będzie go dogonić.
Robimy postój w Królowym Moście, znów delikatna przegryzka. I dalej na Białystok. Jedzie się coraz ciężej, pierwsza setka w tym roku, pierwszy dłuższy dystans. Czuję w nogach i w płucach brak kondycji. Porównujemy z Saszą tętna. W tym samym momencie jadąc koło siebie on ma 150, ja 165. I bądz tu madry o co chodzi. Ale to jest właśnie to, co nie daje mi dłużej utrzymać wysokiego tępa w trudnych warunkach. Nie wiem czy to normalne, czy to taki mój urok i fizjonomia. Ale tętno mam znacznie wyższe od Saszy. On mówi że max jakiego zanotował to 188, mój max to 196.
Od Wideł trochę lżej, bo zmieniamy kierunek i zaczyna wiac bardziej z boku. Udaje mi się utrzymać koło i znów jedziemy razem dobre 30 km/h. Ale w którymś momencie tir przejeżdza blisko. trochę nami macha, wypadam z rytmu i Saszka odchodzi o jedną długość. I koniec, tracę ochronę przed wiatrem, robi się 5, później 10 metrów i znów odstaję, nie jestem w stanie znów wrócić mu na koło. Jadę więc swoim tępem, próbując utrzymac już tętno na rozsadnym poziomie. W którymś momencie wyprzedza mnie gość... na wiekowym, trochę pordzewiałym góralu!!! Łydy ma jak wielkie bochny chleba, naciska mocno na pedały na wysokim przłożeniu. Moja zdziwiona mina - bezcenna. Ciekaw jestem co gość sobie pomyślał biorąc frajera na szosówce :)
Ale jego koła juz nie puciłem aż do Grabówki. Tam czeka na mnie Sasza, żegnamy się i każdy z nas uderza w swoja stronę. Ostatnie kilometry spokojnie, rozjazd, zchłodzenie.
Jazda boska, jednak kupą na szosie (suchej z Saszą :))) jedzie się rewelacyjnie. No i mam jasny znak, musze pracować dalej nad tempówkami w wyższych strefach tętna. To cały czas moja słabość.