Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

! > 050 km

Dystans całkowity:12421.70 km (w terenie 4027.09 km; 32.42%)
Czas w ruchu:477:49
Średnia prędkość:26.00 km/h
Maksymalna prędkość:186.00 km/h
Suma podjazdów:95285 m
Maks. tętno maksymalne:197 (100 %)
Maks. tętno średnie:178 (90 %)
Suma kalorii:301141 kcal
Liczba aktywności:189
Średnio na aktywność:65.72 km i 2h 31m
Więcej statystyk

JDR przez Supraśl...

Wtorek, 22 kwietnia 2014 · dodano: 23.04.2014 | Komentarze 0

... z serii: co straciłeś tego ranka :)
Wschód słońca po piątej:

Widoki po drodze:


Spokojnie w tlenie przez Supraśl. Noga kręciła całkiem nieźle, jak docisnąłem odpowiedź organizmu na zadowalającym poziomie. Ale za dużo nie szarpałem. Drugi własny czas na segmencie Supraśl-Majówka, ale wiatr delikatnie popychał.
Wyjazd w temperaturze ok. 6-7 stopni, później zrobiło się trochę cieplej. Rękawki/nogawki plus kamizelka i lekkie ochraniacze na nogi. Wystarczyło, pod koniec nawet za ciepło było.



  • DST 55.50km
  • Czas 01:52
  • VAVG 29.73km/h
  • VMAX 49.70km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 161 ( 82%)
  • HRavg 147 ( 75%)
  • Kalorie 1214kcal
  • Podjazdy 390m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świątecznie na Sokółkę

Niedziela, 20 kwietnia 2014 · dodano: 21.04.2014 | Komentarze 0

Świąteczna niedziela. Rodzina wstaje na godzinę 6 na rezurekcję. Ja też wstaję na swoją, rowerową ;)
6.30 już siedzę na rowerze i w spokoju poranka jadę na Sokółkę. Pogoda inna niż dzień wcześniej, pochmurnie, słońca nie ma. Ranek, więc ledwo ok. 10-ciu stopni. Rękawki i nogawki nałożone. Początkowo niby chłodno, ale szybko się rozgrzewam.
Krajówka pusta w ten świąteczny poranek, miło się jedzie. Cisnę więc DK19 tym razem do samej Sokółki. Mijają mnie może ze dwa-trzy TIRy i może z 10 osobówek.

Wiatr znów wschodni, ale z rana słabiutko powiewa. Jadę bez zaginania, w tlenie. W Sokółce tradycyjnie postój na przejeździe kolejowym i kurs na Kamionkę. Tylko zbaczam sobie na Drahle i Bobrowniki. Raz że lepszy asfalt, dwa że kilka kilometrów do dorobienia :)
Od Bobrownik z lekko rozpędzającym się wiatrem, więc ja też się rozpędzam :) Łyknięty nawet KOM z Kamionki na Planteczkę i trzeci własny z Kamionki do Straży :)


Nade mną chodziły momentami fajne, ciężkie chmurki, ale spadło trzy (dosłownie trzy) krople deszczu :)




  • DST 90.00km
  • Czas 02:55
  • VAVG 30.86km/h
  • VMAX 57.20km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 179 ( 91%)
  • HRavg 160 ( 81%)
  • Kalorie 2414kcal
  • Podjazdy 751m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wojnowce, Sokółka, wschodni wiatr rządził

Sobota, 19 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 0

Cel na dzisiejszy trening: czasówka 60 min.
Średnie tętno i moc z takiej jazdy to teoretyczny próg LT i FTP.
Na ten moment FTP miałem ustawione na 240W. Teraz przewiduję, że jest gdzieś pomiędzy 250-260. No przynajmniej mam taką nadzieję ;)
To co dziś dyktowało warunki... to wiatr. Akurat wschodni, więc wmordewind :/ Ciągnął dobre 20 km/h a w porywach to i pewnie 50 km/h było. Nie wiem, czy miało to wpływ na wynik czasówki i całego testu, ale zmordował mnie w pierwszej części niemiłosiernie.
Ale pogoda piękna, słoneczko, po raz pierwszy w tym sezonie na krótko w Sralpe.

Początek oczywiście rozgrzewka. Jadę na Straż, wjeżdżam w las na Lipinę. Jeszcze za krótko, żeby zacząć. Robię więc kilka interwałów rozgrzewających i próbkujących LT i po jakiś 40 minutach, na podjeździe przed Słojnikami lapuję Garmina i dociskam korby. Początek zachowawczo, tak 250W nie więcej. Ale ciężko jest stałą taką moc utrzymać. Niby jadę nawet mocniej, ale jakikolwiek zakręt, dohamowanie zbija mi średnią moc.
Z około 260 powoli spada, przed Bohonikami mam 255W. Za Malawiczami zaczynam podjazd pod Górę Wojnowską. Idzie ciężko, nogi młócą podjazd, ale te 280W to maksimum. Zjazd do Wojnowców szybki, odbicie bardziej na południowy wschód i zaczyna wiatr popychać. W Babikach jeszcze bardziej z wiatrem i zaczynam lecieć. Zostawiłem rezerwę i mam nadzieję dokręcić jeszcze trochę tych watów. 60 minut kończy się tuż przed Suchyniczami. Wynik: 251W.... hmm trochę słabo :/

Na powrocie zahaczam jeszcze Sokółkę i przez Lipinę na Straż wracam na Czarną.
Nie do końca jestem zadowolony z jazdy. Może za mocno zacząłem, może wiatr miał tu swoje znaczenie. Ale ogólnie nogi nie czułem za dobrze, skończyła się po 20 minutach i później to już była walka, żeby za dużo na teście nie stracić.


  • DST 50.60km
  • Czas 01:48
  • VAVG 28.11km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 166 ( 84%)
  • HRavg 145 ( 73%)
  • Kalorie 1257kcal
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

JDR, Supraśl, WT

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · dodano: 17.04.2014 | Komentarze 0

Tlen do roboty. Przez Nowodworce, na Supraśl, Majówkę i do Białego. Zimno rano... brrr. Początek około zera, później słońce zaczęło podkręcać temperaturę.


  • DST 53.40km
  • Czas 01:52
  • VAVG 28.61km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 151 ( 77%)
  • Kalorie 1382kcal
  • Podjazdy 448m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

JDR, Jurowce, interwały VO2max

Czwartek, 10 kwietnia 2014 · dodano: 10.04.2014 | Komentarze 3

Pokatowałem dziś z rana serwisówkę DK8 przed Jurowcami. Cztery 5-cio minutowe interwały VO2max na górkach. Ciężko było :P Coś noga nie za bardzo chciała ciągnąć, tętna odpowiedniego w stosunku do mocy też nie mogłem osiągnąć :/
Za to w przerwie stanąłem na chwilkę, bo mgły ścieliły się pięknie o wschodzie słońca :)


  • DST 79.10km
  • Czas 02:50
  • VAVG 27.92km/h
  • VMAX 54.70km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 155 ( 79%)
  • Kalorie 1995kcal
  • Podjazdy 647m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Supraśl, dojazd, rozgrzewka

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 07.04.2014 | Komentarze 0

Mistrzostwa Podlaskiego Okręgowego Związku Kolarskiego. Taki mistrzowski ogórek na rozkręcenie sezonu :) W Supraślu, więc prawie pod domem. No nie mogłem nie wziąć udziału :D
Dojazd, później jeszcze dodatkowa rozgrzewka bo chłodno było i trochę czekania. I powrót. Trochę się tego zebrało. I KOMów też ;)

  • DST 50.60km
  • Czas 01:47
  • VAVG 28.37km/h
  • VMAX 47.90km/h
  • Temperatura -4.0°C
  • HRmax 175 ( 89%)
  • HRavg 152 ( 77%)
  • Kalorie 1256kcal
  • Podjazdy 371m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

JDR, Nowodworce, Supraśl, Grabówka

Środa, 2 kwietnia 2014 · dodano: 05.04.2014 | Komentarze 0

Rano piękny wschód słońca. I minus 6 na termometrze :D Po drodze Garimin w okolicach Supraśla pokazał minus 8. Brrr
Ale szybko temperatura rosła.
Trochę więcej kilometrów, jeszcze lekko, cały czas w tlenie. Czuję jak mi power w nogi wraca :P Mały rekonesans trasy niedzielnej czasówki Suprasl - Krasny Las. Tak żeby wiedzieć jak rozłozyć siły. 


  • DST 56.50km
  • Teren 54.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 23.87km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 187 ( 95%)
  • HRavg 172 ( 87%)
  • Kalorie 2021kcal
  • Podjazdy 266m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poland Bike Legionowo

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 05.04.2014 | Komentarze 0

Pierwszy start w sezonie 2014. Same niewiadome.
Po pierwsze forma. Dobrze przepracowana zima, porządnie zrobiona baza. Plus kilometry zrobione w hiszpańskim Calpe. To wszystko powinno dać pozytywne efekty i dobrą nogę. Kupa ludzi mnie pyta: jak forma? Dopiero własnie takie sprawdziany, jak maraton, mogą na to odpowiedzieć. Moje wewnętrzne odczucia mówią, że jest dobrze, że powinno być super. Co prawda po powrocie i regeneracji organizm jakiś zamulony, noga nie rusza, płuca przytkane. Kilka jazd i dopiero ostatnie kilometry dzień wcześniej to jazda z odpowiednim samopoczuciem. Noga się rozkręciła :)
Po drugie sprzęt. Nowy rumak - Scott Scale 930. Dwudziestka dziewiątka na Sramie XX, całkiem nowe doświadczenia. Założenie, że ma być lepiej. Wszyscy twierdzą, że przesiadka na 29era to same pozytywy. Wreszcie będę mógł to sam ocenić. Na razie te kilkadziesiąt kilometrów zrobionych na lajcie na to pytanie mi nie odpowiedziało. Jedyne co bardzo szybko doceniłem: XX. Tutaj różnica in plus jest bardzo duża. Tylna przerzutka działa jak dobrze ustawiony karabin maszynowy. Cyk - góra. Cyk - dół. System zero-jedynkowy. Pewnie, szybko, bezbłędnie. Zaczynam rozumieć zawodników, którzy twierdzą że nie wrócą do Shimano. Ja jeszcze z takimi deklaracjami poczekam. Szczególnie z przednią przerzutką, bo siedzi an razie XT. Okazało się, że kupiony XX ma górny ciąg, a rama dolny. Więc trzeba wymienić. No i FOX CTD z manetką. Nie działa niestety :( Pójdzie do reklamacji. Nie ma blokady, nie zmienia charakterystyki działania w zależności od położenia manetki. Więc tylko dopompowany trochę mocniej na razie, żeby tak mocno nie bujał. Na Legionowo wystarczy :)
Po trzecie Poland Bike. Pierwszy nasz start w tym cyklu. Będzie można ocenić i porównać, szczególnie z Mazovią.
No i po czwarte - drużyna. Pierwszy oficjalny start w szerokim składzie. Ciekawi nas wszystkich jak mocni jesteśmy na tle innych startujących drużyn.

Dojeżdżamy do Legionowa bardzo wcześnie, bo zaraz po 10-tej. A start o 12:30, więc z założenia jest kupa czasu na rejestracje, rozgrzewkę, ogarnięcie przed startem. Ale od razu widzimy, że nie będzie to proste. Kupa ludzi, wypełnione miasteczko startowe, kupa samochodów, zawodników. Kolejka do rejestracji strasznie dłuuuuga. Stajemy, ale po 10 minutach widzimy, że to bez sensu. Ledwo się to rusza. Idę do biura zawodów na skróty. Bo przecież jesteśmy zarejestrowani, opłaceni, powinni nas załatwić jakoś w przyśpieszonym trybie. Nic bardziej mylnego. Dziewczyna w biurze nie trybi. Za bardzo dogadać się z nią nie mogę, nie słucha rozkojarzona, robi swoje. Ostatecznie staje na tym, że jednak mamy stać, bo oni się spieszą z rejestracją dystansu FUN, który startuje 11.30 i muszą maluchów zarejestrować w pierwszej kolejności. No więc trudno, wracam do kolejki. Zostawiamy zgłoszenia dla Ali, a sami idziemy się ogarnąć. Wracamy po pół godzinie, już na rowerach, po krótkiej jeździe. I co... w zasadzie nie poszło to do przodu. A kolejka jeszcze większa niż przedtem. Więc od razu orzekamy, że pewnie wszystko się opóźni. Ala stoi w kolejce, a my na rozgrzewkę. Wracamy po pół godzinie. Sytuacja się nie zmienia. Spiker mówi o przesunięciu startu na 13.00. Później na 13.30. Człowiek już głodny. Z reguły startujemy o 11-tej, a 13.30 to już wcina się makaron na mecie. Powstają dyskusje, czy jechać MAX, czy jednak pojechać MINI. Wcinam batona, dodatkowego banana. Może jakoś to będzie.

Wreszcie ustawiamy się w sektorach. Ja z Saszą, Tomkiem, Olafem i Piotrkiem w trzecim. Z przodu, w pierwszym czwórka, która wywalczyła sobie sektor w zeszłym sezonie. Młodzież gdzieś tam jeszcze z tyłu. Pogoda ładna, całkiem ciepło, słoneczko, większość z nas jedzie na krótko.
Wreszcie start. Poszedł pierwszy sektor. My za dwie minuty.

Na początek krótko asfaltem, zakręt w lewo. Znów odcinek asfaltowy, rozpędzamy się. Ja jak zwykle mam ospały start i nie umiem się przepychać. Z przodu w zasadzie wszyscy z drużyny. Tomek z Saszą przebijają się w zasadzie do czoła, reszta też gdzieś tam jest. Ja zblokowany w środku sektora. Znów zakręt w lewo i wjeżdżamy na szutr w las. Robi się luźniej. Przebijam się do przodu. Mam w zasięgu wzroku nasze charakterystyczne w tym sezonie czarno-niebieskie koszulki. Tętno wędruje na ponad 185 i się tak utrzymuje.
Idzie całkiem nieźle, noga się rozkręca. Jak mam chwilę na rozkręcenie, to lecę jak burza. Gdzieś łapię Piotrka, lub on mnie. Jedziemy razem, ja na przedzie, później on. Doganiamy Olafa, widzę też z przodu Saszę z Tomkiem. Brakuje może 50 metrów i 10-15 zawodników do nich.

Wjazd w singiel... i wszystko staje. Za wolno, za słabo, ale nie ma jak wyprzedzić, nie ma możliwości przebicia się. Jak jest okazja, to przeskakuję pozycję lub dwie. Następuje tasowanie. Ktoś pcha się bokiem, ktoś klnie, ktoś się wywraca. Zanim wyjeżdżamy z tego pierwszego singla, to chłopaków już nie widzę. Niestety okazuje się, ze trzeci sektor, czy końcówka drugiego to za słaba kompania na równą jazdę.
Scenariusz powtarza się kilkukrotnie. Szybkie odcinki do przodu, single na lajcie w wężyku :/ Jak mam możliwość dociskam, przeskakuję do następnej grupy. Często prowadzę. Ciągnąc na czele grupy widzę przed sobą fajny podjazd. Dociskam, rozpędzam się, jestem na nim skoncentrowany... za bardzo. Krzyczą za mną: źle, nie tu! Cholera, ominąłem strzałki w prawo. Wyhamowanie, nawrotka, przebijam się do grupy na przełaj. Znów tracę wypracowaną pozycję. Muszę się przebijać do przodu. Jedzie chłopak w czarnym stroju Nalini. Jakoś podobnie ciśniemy. Znów jestem na przedzie, on za mną. Pytamczy pociągnie. Daje zmianę, odpoczywam. Cała grupa za nami. Nalini odpuszcza, wychodzę na prowadzenie, rzucam przez ramię: urywamy! Dociskam na maxa, lecimy szeroką drogą. Znów zjazd na singiel, rzucam wzrokiem przez ramię... jesteśmy sami :) Dysząc mówi mi tylko: ale masz nogę! :) No mam, tego dnia mam :D
Na singlu doganiamy szybko następną grupę. Jak prowadzę, to idzie szybko. Brzózki ciasne, kilka razy ledwo się wyrabiam, obijam tyłek nawet o jakieś drzewko. Trafiamy na jakąś piaskownicę. Trochę kotłowania, rożnych możliwości wybrania trasy. Ludzie się kopią, nawet wywracają. Mi udaje się przejechać bez problemu. Następny singiel w grupie. Tętno spada. Trochę zrezygnowany tym jestem. Dyspozycja dnia bardzo dobra, Scott spisuje się dobrze. Jestem zadowolony. Ale z wyniku zadowolony zapewne nie będę. Trochę odpuszczam, jadę swoje, bez szarpania.
Gdzieś pod koniec znów bardziej dociskam. Jest kilka kilometrów przed metą. Przejeżdżamy jakieś skrzyżowanie i coś mnie tyka, że nie było żadnych strzałek. Ani prostych, ani kierunkowych. Dziwne... No i z naprzeciwka widzę jadąca grupę. Nawrotka, nie ta droga. Ktoś pozrywał strzałki! Wracamy do tego skrzyżowania. Na zdrowy rozsądek chyba trzeba skręcić w lewo (oryginalnie z przeciwnego kierunku w prawo), w stronę Legionowa. Skręcamy. Ale żadnych strzałek, znaków powtarzających. Mam wątpliwości. Na szczęście za kilkaset metrów pojawiają się strzałki w lewo. Jesteśmy na właściwej drodze.
Wjeżdżamy do Legionowa. Ostatnia prosta. Z reguły finisze mi nie idą, nie mam pary, odpuszczam. Ale myślę sobie, nie tym razem. Dobrze się czuje, w nogach jeszcze rezerwy. Jestem na końcu czteroosobowej grupki. Biorę jednego zawodnika, dwóch następnych, ostatniego tuż przed metą. Skuteczny finisz :)


Bardzo szybko pojawiają się wyniki. I jakie jest moje zdziwienie, gdy jestem na pierwszej kartce. W Open 36 miejsce, 17 w kategorii M3. Wow, w ciężkim szoku jestem :) Przewidywałem miejsce gdzieś w okolicach 60-tki, a tu proszę. Więc z wyniku też jest zadowolenie :D
Jakie jest moje zdziwienie, że Sasza pokazuje się tuż za mną. Też się pogubił.Zdziwiony był jak mu mignąłem na trasie.
Drużynie poszło bardzo dobrze. Jacek wygrał dystans MINI.

Na Maxie Paweł 8-my, Tomek 22. Awansował do 1-go sektora. My z Saszą do drugiego. Zabrakło dosłownie tych dwóch-trzech minut, które kosztowało nas zgubienie trasy. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Za dwa tygodnie Nowy Dwór Mazowiecki. Będzie szansa nadrobić :)
Podium jeszcze zaliczają Bartosz z Piotrem, zajmując 2 i 3 miejsce w kategorii M1 na MINI.

A BLU Cersanit Team Refleks zajął czwarte miejsce w klasyfikacji drużynowej :) No to zbudowaliśmy nową siłę w peletonie :D





  • DST 60.30km
  • Czas 02:40
  • VAVG 22.61km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 169 ( 86%)
  • HRavg 132 ( 67%)
  • Kalorie 1547kcal
  • Podjazdy 1043m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 13 - Serra Bernia, epilog

Czwartek, 20 marca 2014 · dodano: 02.04.2014 | Komentarze 0

No i nadszedł ten dzień, w którym trzeba było zrobić ostatnie kilometry po hiszpańskich drogach :( Trzynasty dzień w Calpe, ostatni etap, epilog. Wybraliśmy trasę, która jako ostatnią zrobiliśmy także w tamtym roku. Przepiękną drogę na Bernię. Piękna pogoda jak rok wcześniej, spokojna jazda. I widoki, które warto zapamiętać na następny rok. żeby tu wrócić. Już odliczam :D
Początek był taki, że wyskakujemy na podjazd zaraz za Calpe... a tu nas bierze dwójeczka z Omegi :)
Za Omegą
Za Omegą © dater
Początek treningu na kole OPQS... fajnie :) Adaś, Boski Rossman wyprzedza całą kolumnę, zagaduje do chłopaków i cyka nam rowerową słitfocię :D
Adaś robi zdjęcie z OPQS
Adaś robi zdjęcie z OPQS © dater
Chłopaki jada na Moriairę, my skręcamy w lewo na podjazd na Benissę. Mam wrażenie że znam już na pamięć każdy zakręt, serpentynę, każdą sekcję. I te widoki. Za mną Penon de Ifach.
Zadowolony :)
Zadowolony :) © dater
Jedziemy we czwórkę: Ja, Sasza, Krzysztof z TWW i Andrzej. W Benissie stop na kultowe zdjęcie ze skałą w tle :)
Benissa, w tle Penon de Ifach
Benissa, w tle Penon de Ifach © dater
Za Benissą skręcamy już na Bernię i zaczynamy się wspinać.
Jedziemy
Jedziemy © dater
Cały czas do góry
Cały czas do góry © dater
Skały nad morzem
Skały nad morzem © dater
Widoki
Widoki © dater
W miejscu w którym ładnie widać Calpe i Skałę ustawiam kamerkę, włączam na zdjęcia i sobie po prostu jadę :) Kilka ładnych zdjęć z tego wyszło.
W tle Skała
W tle Skała © dater
Kamerka cyka zdjęcia
Kamerka cyka zdjęcia © dater
Dojeżdżamy do miejsca, gdzie zaczynają się ścianki na szczyt. Po kilkanaście procent podjazdu, kilka takich sekcji pod rząd.
Krzysztof wjeżdża na ściankę
Krzysztof wjeżdża na ściankę © dater
Na podjeździe
Na podjeździe © dater
Sasza na podjeździe
Sasza na podjeździe © dater
Na górze piękne widoki. Stajemy, cykamy zdjęcia. Tak żeby zapamiętać te widoki na następny rok.
Uwielbiam te góry :)
Uwielbiam te góry :) © dater
Szczyty z boku
Szczyty z boku © dater
W oddali Calpe
W oddali Calpe © dater
Docieramy na górę, pozostaje zjazd do Xalo. Na początek ciasne, nawet niebezpieczne momentami zakręty. Potem się trochę wypłaszacza w dolinie i się rozpędzamy.
W dolinie
W dolinie © dater
Zaliczamy jeszcze uliczki w Xalo i z powrotem na Benissę.
W Xalo
W Xalo © dater
Ciężko mi się już jedzie. Nogi czuję, nie chcą w ogóle jechać.Dyspozycja dnia całkiem odmienna od tej dzień wcześniej. Krzysztof z Saszą z przodu, ja tym razem z tyłu się telepie na podjazdach. Na zjeździe z Benissy krajówką do Calpe też spokojnie. Wieje dziś bardzo mocno i rzuca mną na stożkach dość niebezpiecznie. Dlatego nie przesadzam i na lajcie zjeżdżam do Calpe. No i trwa to dłużnej, bo mam świadomość że to już ostatnie kilometry tutaj.
I to już jest koniec. Na podsumowanie jeszcze będzie czas. Ale żal zjeżdżać z tych asfaltów, górek, podjazdów.
Jakiś anioł z tracka na koniec wyszedł, skrzydła Ptaq'a gotowe do lotu :D



  • DST 88.10km
  • Czas 03:39
  • VAVG 24.14km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 190 ( 96%)
  • HRavg 151 ( 77%)
  • Kalorie 2384kcal
  • Podjazdy 1776m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 9 - wreszcie góry!

Niedziela, 16 marca 2014 · dodano: 18.03.2014 | Komentarze 2

Coś późno prawdziwe góry w tym roku zaczynamy, ale jakoś się tak, a nie inaczej złożyło. Dopiero teraz pogoda się wyklarowała, realizujemy swój plan sprzed kilku dobrych dni. A więc:
Na przystawkę - podjazd pod Benissę - 4 km, 195 metrów przewyższenia, średnio 4,7%
Danie główne - czasówka pod Coll de Rates - 6,8 km, 351 metrów przewyższenia, średnio 5,1%
A na deser  - Coll de Rates 2.0 - 2,8 km, 268 metrów przewyższenia, średnio 9,6% (!)
2.0 to dodatkowo droga powyżej przełęczy odkryta i nagłośniona w tym sezonie przez Szymonbike'a. Chcemy sprawdzić, czy warta tego rozgłosu :D
Poranna odprawa
Poranna odprawa © dater
Zbiera się nas niewielka grupka na dzisiejsze Coll de Rates: Ja , Sasza, Michał, Krzystof i dziewczyny, które teoretycznie robią regen: Alicja i Marta. Lecimy więc wspólnie przystaweczkę dzisiejszego dnia, czyli Benissę.
Pod Benissę
Pod Benissę © dater
Ekipa jedzie
Ekipa jedzie © dater
Za mną Penon de Ifach
Za mną Penon de Ifach © dater
Dziewczyny! :)
Dziewczyny! :) © dater
Sasza na pedałach
Sasza na pedałach © dater
Noga podaje
Noga podaje © dater
Prawie koniec podjazdu pod Benissę
Prawie koniec podjazdu pod Benissę © dater
Przejeżdżamy przez Benissę, światła w Lliber, Xalo i lecimy wypłaszczeniem na Alcalali.
W kierunku na Alcalali
W kierunku na Alcalali © dater
Jedzie się! :)
Jedzie się! :) © dater
Michał z Alicją
Michał z Alicją © dater
W Alcalali dziewczyny jednak postanawiają odbić w prawo i zrobić rzeczywiście regen, czwórka chłopaków skręca w lewo na Percent.
Stąd już widać Coll de Rates.
Przed nami Coll de Rates
Przed nami Coll de Rates © dater
Dojeżdżamy do Percent. Michał z Krzyśkiem już jadą spokojnie podjazd. My z Saszą wypełniamy karty w stoppomacie, podbijamy czas i rura... nie mogę się zapiąć w bloki :P
Początek w miarę płasko. Rozpędzamy się, ja początek prowadzę. Od razu w zasadzie mijamy spokojnie jadącego Krzyśka. Tętno wlatuje mi na ponad 185 i tak się utrzymuje przez ten pierwszy kilometr. Saszka mnie bierze i siadam mu na koło.
Jeszcze z Saszą
Jeszcze z Saszą © dater
Ale jest za mocno, za długo na takim tętnie nie pojadę. Odpuszczam i jadę swoje starając się być koło 180 uderzeń. Sasza odchodzi.
Sasza uciekł
Sasza uciekł © dater
Coraz wyżej
Coraz wyżej © dater
Słyszę, że z tyłu ktoś mnie dochodzi, przegania gładki. Młody, chudy chłopaczek stojąc cały czas na pedałach łyka mnie jakby był na niedzielnej przejażdżce :P Jasna kamizelka powiewa, na plecach napis Bank BGŻ :D Łyka też łatwo Saszą z przodu, ale on mu siada na koło i ciśnie kilkaset metrów powiększając przewagę nade mną.
Wypluwając płuca wjeżdżam na przełęcz i od razu do stoppomatu.
Wjeżdzam pod stoppomat na Coll de rates
Wjeżdzam pod stoppomat na Coll de Rates © dater
Podbijam bilet. Oficjalny czas: 22:26. 
Odbity bilet z czasem
Odbity bilet z czasem © dater
Zalapowany od startu spod budki do szczytu przełęczy 21:45. Na Stravie oficjalny segment: 21:53. Dobrze jest :) W zeszłym roku czas segmentu 26:45. Więc prawie 5 minut lepiej. Przepaść :D Planowałem zrobić to poniżej 25 minut, a wyszło dużo lepiej od założeń :D
Czas na zdjęcia i podziwianie widoków.Na Coll de Rates
Na Coll de Rates © dater
Krajobraz z przełęczy
Krajobraz z przełęczy © dater
Dojeżdża do nas Michał, którego też gdzieś na drugim kilometrze łyknęliśmy. Później Krzysiek. Wszyscy robią zdjęcia. I zabieramy się za następne prawie 300 metrów przewyższenia na 2.0 :)
Jeszcze chwila na zdjęcia koło knajpki na przełęczy.
Po drugiej stronie
Po drugiej stronie © dater
I ruszamy, najpierw jest kilkadziesiąt metrów drogi gruntowej, kamienie, piasek, grys, ale w miarę twardo.
Pierwsze metry, szutr i kamienie
Pierwsze metry, szutr i kamienie © dater
Dalej zaczyna się wąska, betonowa droga. Najpierw delikatnie a później pojawiają się na Garminie konkretne procenty. 10..12..16%
Wow, ciężko się to jedzie, tutaj przydałaby się kaseta górska 28. Jest przepychanie, człowiek się macha prawo lewo.
Coraz wyżej
Coraz wyżej © dater
Jest trochę cienia
Jest trochę cienia © dater
Kilkanaście procent
Kilkanaście procent © dater
Staję na krótki odpoczynek w tych drzewach, Sasza na dojeździe robi mi zdjęcie.
Ciskam pod 2.0
Ciskam pod 2.0 © dater
Po kilkuset metrach przeskakuję na drugą stronę grani, widoki przepiękne więc znów staje na zdjęcia.
Widoki na stopie
Widoki na stopie © dater
Pozostają ostatnie metry podjazdu, tutaj końcówka to dobre 20%, co chyba nawet na zdjęciach widać :D
Końcówka podjazdu
Wyżej... © dater
Końcówka podjazdu
Coraz wyżej... © dater
Coraz wyżej
Końcówka podjazdu © dater
Jestem na szczycie :)
Cisnę na ostatnich metrach
Cisnę na ostatnich metrach © dater
Widok jaki możemy podziwiać w ten przepiękny dzień jest niesamowity. Góry rysują się wyraźnie z każdej strony. Widać wybrzeże tak po prawej jak i lewej. Widać Denię, wiadać na horyzoncie zarysowane kształty wieżowców w Benidormie. Niesamowite!
Ale widoki :)
Ale widoki :) © dater
Nie no pięknie jest!
Nie no pięknie jest! © dater
Ekstra widoczność
Ekstra widoczność © dater
Onix na szczycie
Onix na szczycie © dater
W oddali Benidorm
W oddali Benidorm © dater
Coll de Rates
Coll de Rates © dater
2.0 zdobyte
2.0 zdobyte © dater
Podziwiam widoczki
Podziwiam widoczki © dater
W oddali wybrzeże w okolcach Denii
W oddali wybrzeże w okolicach Denii © dater
Napodziwialiśmy się, narobiliśmy zdjęć... zjeżdżamy. Zjazd wcale nie łatwiejszy od wjazdu. Ręce zaciskają klamki, cały czas na stójce, na dole ból rak już jest ogromny. Hamulce grzeją się i szorują, ale popuszczenie choć na chwilę oznacza nabranie prędkości, z której później już ciężko jest dohamować. A ścianki na ciasnych zakrętach prawie przerzucają przez głowę :D
Jesteśmy z powrotem na  przełęczy, zjeżdżamy do Tarbeny na kawę.
Raz w dół, raz do góry
Raz w dół, raz do góry © dater
Jest pięknie, ciepło. Zero wiatru, Garmin pokazuje momentami 26-28 stopni.
Ale jazda!
Ale jazda! © dater
Na Tarbenę
Na Tarbenę © dater
Sasza zabrał się za cykanie mi fotek :)
Sasza zabrał się za cykanie mi fotek :) © dater
Sasza mi cyka zdjęcia kamerką
Sasza mi cyka zdjęcia kamerką © dater
W Tarbenie oczywiście coffeebreak. Siedzimy na słoneczku, Ptaq opala łysinę :P
Coffeebreak w Tarbenie
Coffeebreak w Tarbenie © dater
Zjeżdżamy do Calossa, tam na rondzie nie trafiamy w odpowiednią drogę  nadrabiamy trochę kilometrów :) Zamiast na Altea la Vella jedziemy do La Nucia i zjeżdżamy do Altea. Ostatnie kilometry krajówką z Benidormu do Calpe. Do końca noga kręci super :)