Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

! > 050 km

Dystans całkowity:12421.70 km (w terenie 4027.09 km; 32.42%)
Czas w ruchu:477:49
Średnia prędkość:26.00 km/h
Maksymalna prędkość:186.00 km/h
Suma podjazdów:95285 m
Maks. tętno maksymalne:197 (100 %)
Maks. tętno średnie:178 (90 %)
Suma kalorii:301141 kcal
Liczba aktywności:189
Średnio na aktywność:65.72 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Calpe, etap 7 - wycieczka krajoznawcza

Piątek, 14 marca 2014 · dodano: 15.03.2014 | Komentarze 0

Pogoda się powoli stabilizuje i wreszcie ma być nadająca się "do użytku górskiego" :) Ale jak na razie orzekliśmy, że z jednej strony, własnie pogodowej, za wcześnie dziś wyruszyć w góry. Bo nie wiadomo czym nas zaskoczą. Niech się pogodowo sytuacja ustabilizuje, poczekamy jeszcze dwa dni. Z drugiej strony za późno, bo nogi już zjechane i chociażby pojechanie czasówki pod Coll de Rates na zmęczeniu nie byłoby dobrym pomysłem. Więc następny dzień jazdy w okolicach wybrzeża i bez dużych wzniesień.
Tradycyjnie o 11-stej przed Hipocampo zbierają się wszyscy, którzy mają zamiar dziś jeździć.
Jest oczywiście "grupa na kawę", grupa na "lżejsze 80 km" i "grupa na szybkie 120 km". My dzisiaj z Saszą łapiemy się do tej drugiej. Jedzie też z nami kolega z pokoju Irek.

Sasza z Irkiem na podjeździe gadu-gadu:


Do Morairy spokojnie, dalej na Benitatxell. Od ronda spokojnie, ale aż za spokojnie. Postanawiamy z Saszką rozkręcić nogę i dociskamy. Odchodzimy od grupy. Obserwuję tętno i moc. Początkowo idzie 400-500 W, później utrzymuje się około 300. Tętno powoli wędruje do góry: 170...180...187 maksymalnie. Dojeżdżamy zrypani do świateł. Stop. Czekamy na grupę. Niezły przepał :D
Na światłach skręcamy w prawo i lecimy na Xabię. Tam inaczej niż ostatnio jedziemy do Denii przez masywną górę rozdzielającą te dwa miasta. Podjazd ma jakieś 3 km ze średnią 5,6% a więc całkiem nieźle. Pokonujemy go w umiarkowanym tempie.
 
Z góry ładne widoki.
W dole Xabia
Ładne widoki
Ładne widoki © dater
Na górze zbieramy się wszyscy i zjazd do Denii. Łagodne, szybkie zakręty. Prawo, lewo, prawo... piąty, dziesiąty, któryśnasty. Składam się, wchodzę, gość przede mną zaczyna znikać za zakrętem. Zaczyna się zacieśniać, dohamowuję bardziej, a on dalej się zacieśnia... coraz bardziej. Gościem przede mną miota, ma uślizg koła, widzę jak się zbliża niebezpiecznie do barierki. Mnie też zaczyna znosić, na sekundę tylne koło traci przyczepność, ale zaraz odzyskuje. Udaje mi się zmieścić w zakręcie, ale wynosi na przeciwległy pas. Dobrze, że nic z naprzeciwka nie jechało. Kolega przede mną też bez konsekwencji na szczęście, mieści się. Ufff... było gorąco. Ten zjazd jest zdradziecki, trzeba uważać. Rozpędzasz się na kilkunastu szybkich, łagodnych zakrętach i wydaje się, że nic cię nie zaskoczy. A jest ten jeden w prawo niebezpieczny, na którym można nieźle się zdziwić.
Wjeżdżamy wszyscy do Denii i przebijamy się przez centrum.
Przez Denię
Przez Denię © dater
Krzysio kluczy gdzieś przez miasto, trochę się gubimy. Jakieś dróżki, jakiś podjazd...
Gdzieś pod górę
Gdzieś pod górę © dater
Tylko gdzie?
Tylko gdzie? © dater
Jesteśmy na jakimś osiedlu, niezłe ścianki się trafiają po kilkanaście procent. A później ostro w dół krętymi uliczkami.
Alicja na podjeździe
Alicja na podjeździe © dater
Jest i Irek
Jest i Irek © dater
Wjeżdżamy naprawdę wysoko.
Wyżej nie pojedziemy
Wyżej nie pojedziemy © dater
Dalej do góry, ostra ścianka
Dalej do góry, ostra ścianka © dater
Popatrzcie na płot na zdjęciu powyżej, widać nieźle nachylenie, co? :D
Stajemy wreszcie, patrzymy na Garminy, kalkulujemy gdzie jesteśmy i jak się stąd wydostać. Ładnie jest, krajoznawczo, ale trzeba wrócić na trasę. Nie chce nam się wracać ta samą drogą, badamy możliwość innego powrotu.
Zastanawiamy się gdzie jechać
Zastanawiamy się gdzie jechać © dater
Wydostajemy się jakoś na drugą stronę wzgórza i widzimy ładną panoramę Denii z góry.
W dole Denia
W dole Denia © dater
Widok jest ładny :)
Widok jest ładny :) © dater
Wysoko wjechaliśmy
Wysoko wjechaliśmy © dater
Udaje nam się wreszcie trafić na właściwą drogę, która prowadzi nas w dół z powrotem na trasę. Tak samo jak ostro było pod górkę, tak samo ostro zaczyna się zjazd w dół.
Zjazd w dół
Zjazd w dół © dater
Nareszcie dobrą drogą
Nareszcie dobrą drogą © dater
Było szybko
Było szybko © dater
Trafiamy wreszcie na krajówkę i pędzimy do domu. Parami, na zmianach zgodnie współpracując. Średnia rośnie.
Okrążamy masyw góry z drugiej strony i docieramy do Xabia. Na Benitatxell tą samą drogą wspak. Zastanawiamy się czy jechać bezpośrednio na Morairę. Wygrywa opcja, żeby jeszcze dokręcić Teuladę. Więc kręcimy. Jest i kilka bomb w peletonie ;) Ale ratujemy się nawzajem to napojami, to batonikami czy bananami. Mi jedzie się rewelacyjnie. Potrafię jeszcze docisnąć mocno na pojazdach i kilka razy dokręcam :)
Z Teulady na Benimarco o Benissę. Ale na rondzie coś nam się pitoli i zamiast pojechać w prawo, jedziemy w lewo. I nie zaliczamy Benissy i fajnego zjazdu do samego Calpe. Tylko znów jakimiś nieznanymi krętymi ścieżkami zjeżdżamy w dół... i wypadamy na nadmorską drogę koło Cap Blanc prosto na naszych towarzyszy wycieczki, którzy jechali z tyłu i z Benitatxell bezpośrednio na Morairę się kierowali :) Końcówkę z Saszą dokręcamy mocno... bardzo mocno. Tak na PR-y na Stravie :D
No i z lekkiej jazdy wyszło całkiem sporo mocnych kilometrów. Nieznane drogi, wycieczka krajoznawcza :) Ścianki do przepychania nad Denią dały po nogach i czuć zmęczenie. Plus mocne dokręcenie na koniec. Czas odpocząć :D





  • DST 70.90km
  • Czas 02:45
  • VAVG 25.78km/h
  • VMAX 55.10km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 144 ( 73%)
  • Kalorie 1568kcal
  • Podjazdy 914m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 1 - przeskok do innego wymiaru :)

Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 1

Ależ ostatnio się działo! Jak przeskok do innego wymiaru. Żeby tak po kolei kolarsko to podsumować, to:
Najpierw spotkanie drużyny. Stroje przyjeżdżają na ostatni gwizdek, sami odbieramy z magazynu kuriera o 6.15 rano w sobotę. Spotkanie dzięki temu udane i punkt programu pt. sesja zdjęciowa zaliczony :D

To spotkanie było końcem prawie trzy tygodniowej orki, spotkań firmowych, wizytacji, negocjacji itd. Pozostało kilka dni na ogarnięcie zaległości, dopięcie spraw i w czwartek po 15-stej wsiadamy z Saszą w pociąg do Krakowa. Tak PKP pojebała rozkłady, że nocą się teraz do grodu Kraka nie dostaniesz. Więc żeby nie koczować kilka godzin na śmierdzącej lumpami poczekalni na Centralnej w Wawie, jedziemy wcześniejszym pociągiem i lądujemy na nocleg w KRK. Nocujemy w całkiem przyjemnym hoteliku koło dworca, łazimy sobie do południa po Krakowie zaliczając Stary Rynek, Sukiennice, Wawel.


W południe jesteśmy w Balicach i lecimy Ryanair nad słonecznymi Alpami :)

Po 16-stej lądujemy w Alicante, szybki transfer do Calpe. Bukujemy się w Hipocampo i jeszcze nas wita w ostatnich promieniach słońca Penon de Ifach.

Następnego dnia nastaje piękny poranek i czas na pierwsze kilometry na hiszpańskiej zgrupce.
Jak zwykle (w odniesieniu do poprzedniego sezonu) zbieramy się koło 11-stej na promenadzie przed Hipocampo.

Założenie pierwszego etapu to lekko, nie za długo tak do trzech godzin. Jedziemy w grupie i oczywiście jak to w grupie jest różnie: trochę szarpania, trochę kozaków na przodzie na podjazdach. Postanawiam sobie od początku nie jechać za mocno i się nie spalać. Bez rywalizacji. Robię swoje waty, nawet gdybym miał być na szarym końcu. To nie wyścig :)

Wcześniej jeszcze, na krótkim rozjeździe z Saszą spotykamy drużynową maskotkę. Tylko jak sprawić, żeby chciało uparte bydle zabrać się z nami z powrotem do Polski? :P

Lecimy na Moriarę, dalej podjazd pod Benitaxtell. Tutaj czuję, że jest źle. W ogóle mi płuca nie chcą podawać, ciężko się oddycha. Nogi czuć, że wypoczęte, ale ogólnie źle się czuje. Jadę więc delikatnie. No i tak w zasadzie do końca, kręcąc swoje waty.
W Percent oczywiście obowiązkowy coffe breake u podnóża Coll de Rates. Jeszcze nie tego dnia, jeszcze odpuszczamy przełęcz. Przyjdzie jeszcze na to czas... i noga :P

Wracamy przez Xalo i Benissę. Szybkim zjazdem do Calpe od zachodu.
Etap 1 mojego Vuelta a'Calp zaliczony. Na razie kiepsko, nie najlepsze samopoczucie. Mam nadzieję, ze noga się rozkręci na następnych etapach ;)





  • DST 67.80km
  • Czas 02:24
  • VAVG 28.25km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 158 ( 80%)
  • Kalorie 1713kcal
  • Podjazdy 424m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

JDR... przez Rzędziany :)

Wtorek, 25 lutego 2014 · dodano: 02.03.2014 | Komentarze 0

Nie to że się pogubiłem, ale chciało mi się wreszcie trasę do roboty rano pokonać... i jeszcze trochę do tego dołożyć. Pogoda nas rozpieszcza, tego jeszcze nie grali, żebym w lutym do pracy rowerem jeździł :)
Wyjazd tuż po 6-stej, nominalnie jeszcze przed wschodem słońca (6:32 wschód czy jakoś tak). Ale już w miarę widno i zanim wyjechałem na krajówkę słońce wylazło :D

Pogoda ładna, bez chmurki, lekko poniżej zera. Asfalt suchy, czysty, delikatnie zmrożony - super się jechało.
Początkowo spokojnie, później trochę dociskałem. Kilka skoków w strefę TEMPA i wyżej do LT. Nogi dobrze odpowiadały. Jakieś tam nawet fajne czasy na  Stravie się pokazały (w PR) :D

Na Jeżewo było z wiatrem w plecy. Gorzej z powrotem. Źle obliczyłem czas na powrót do Białego... i do roboty się spóźniłem :)
Dobrze, że nikt mnie nie pilnuje ;)

A rozlewiska Narwii skute jeszcze lodem. I ścieżka zasypana śniegiem :P A dupek w swoim blachosmrodzie podjeżdża i mi wciska, żebym ścieżką jechał :P Niech se sam jedzie... na nartach chyba :P





  • DST 58.10km
  • Czas 02:06
  • VAVG 27.67km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 150 ( 76%)
  • Kalorie 797kcal
  • Podjazdy 403m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sokółka

Niedziela, 23 lutego 2014 · dodano: 23.02.2014 | Komentarze 2

Super pogoda, słońce, plus 5 stopni. Praktycznie suche asfalty. Idealne warunki do jazdy :) A ledwo luty. Wiosna idzie? :)

Więc nareszcie na szosie :D Po raz pierwszy z pomiarem mocy. Niestety padło coś po godzinie (bateria?) :/
Jedynie w lesie między Strażą a Lipiną trochę lodu, roztopy i mokra droga.









  • DST 55.30km
  • Teren 45.00km
  • Czas 02:46
  • VAVG 19.99km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 179 ( 91%)
  • HRavg 155 ( 79%)
  • Kalorie 1499kcal
  • Podjazdy 513m
  • Sprzęt Cube Reaction GTC Team
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Supraśl...

Niedziela, 9 lutego 2014 · dodano: 09.02.2014 | Komentarze 2

... i na Świętojańskie.
Początkowo temperatura koło zera. Więc jest całkiem fajnie, droga ścięta, jedzie się równo... czasami trzeba trzymać równowagę. Dobrze, że w Puszczy stawiają takie znaki... ale z drugiej strony czy ja bym się przejął gdyby ich nie było?? :P
Pędzę obok szybkiego szutru na Supraśl. Wylatuję na niego dopiero koło bagienka. A szybki wcale nie jest taki szybki :)

Ogólnie jedzie się lepiej niż myślałem. Dzień wcześniej las gorzej wyglądał, wjechałem samochodem i wszystko się rozjeżdżało. A teraz ścięte, opony się trzymają, jedzie się naprawdę dobrze.


Do Supraśla dojeżdżam akurat na czas, tak jak umówiłem się z resztą kompanii. Jest nas czterech i zgodnie z planem jedziemy przez Cieliczankę na Wzgórza Świętojańskie.

Podjeżdża się ciężko, luźno się robi. Koła buksują, nosi rowerem na prawo i lewo. Ale wjeżdżamy na Górę Św. Anny i zjeżdżamy w dół singlem, które w letnich warunkach jest super. Teraz nie przetarty, głęboki śnieg, ślady po butach i podchodzących ludziach. Ciężko się jedzie. I na domiar złego w którymś momencie... chrzęst, trzask, prask... i staję. Urwany hak przerzutki :/

Na szczęście jest z nami Łukasz złota rączka. Jest mały przybornik, gwóźdź, znaleziony kamień. Ze dwadzieścia minut się męczymy z tym rękodziełem, ale się udaje ostatecznie. Mam singla! Co prawda nie współpracuje z moja dziesiątkową kasetą, więc zamieniamy się z Łukaszem na ósemkę i da się jechać :)

No to zastaje morderczy zjazd w kopnym, mokrym i ciężkim śniegu. Już bez zbytniego komplikowania drogi jedziemy przez Cieliczankę na Supraśl. Stamtąd asfaltem (bo ścieżką się niestety nie da) na Ogrodniczki.

Dzwonię po wóz serwisowy ojca. Cube zostawiam u Łukasza w Ogro na serwis od razu i jadę ojcowym vanem do domku :)
No i fajnie było... gdyby nie ten "urwał" to by super było. Jeszcze w międzyczasie Garmin padał. Od Supraśla nie chciał czujników słuchać. Później znalazł tylko tętno, ale kadencję zupełnie zgubił. Chyba trzeba wymienić baterię.



  • DST 63.30km
  • Czas 02:22
  • VAVG 26.75km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • HRmax 172 ( 87%)
  • HRavg 146 ( 74%)
  • Kalorie 1221kcal
  • Podjazdy 442m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mała rundka do Sokółki

Sobota, 11 stycznia 2014 · dodano: 11.01.2014 | Komentarze 2

A skończyło się po ciemku. Tak to jest, jak rano człowiek się do 10-tej wyleguje. U mnie to niespotykane, 8-ma to maks jak wstaje. A tu prawie do 10-tej spałem jak zabity. Odsypianie niedosypianek :)
Zanim ogarnąłem sprawy dnia codziennego, to dość późno się zrobiło. Myślę, wyskoczę sobie do dwóch godzinek. Umówiłem się jeszcze z naszym juniorem, Ernestem, w Sokółce.
Wyjechałem prawie o drugiej, spokojnie krajówką do końca, do samej Sokółki. Z Orlenu dzwonię jeszcze do Ernesta, umawiamy się pod basenem. Jak tam na niego czekam to podbiega z drugiej strony ulicy gość w krótkich spodenkach (widać, że z domu wyleciał). "Cześć, na chłopaków czekasz?" - pyta. Mówię, że tylko na jednego młodego. On podaje mi rękę i mówi: "Piotr Kirpsza z BDC, przeleciałbym się z wami ale mam robotę..." Przyznam, że mnie zatkało :) Okazuje się, ze Ernest z nim w Sokółce jeździ. trzeba będzie się następnym razem ustawić z prosem :D
Pokręciliśmy lekko na Malawicze, wiatr pomagał. Pogadaliśmy z młodym, trochę gadania o treningu, sprzęcie itd. Z Malawicz skręcamy na Bohoniki i tutaj już się lekko nie jedzie... wiatr rządzi. Jedziemy przez Drhale do powiatowej, skręcamy na Kamionkę. W Pawełkach żegnamy się, Ernest wraca na Sokółke, ja dalej przez Planteczkę i Janowszczyznę do DK19. W międzyczasie ze zdziwieniem stwierdzam, że jest po 15-stej i zbliża się zachód słońca.


Dość spektakularny trzeba przyznać. Słońce walczyło z chmurami żeby się przedrzeć i wyszła z tego krwawa bitwa :)
Do krajówki docieram jak już jest prawie ciemno. Ostatnie kilometry do Czarnej już naprawdę po ciemku i w takich okolicznościach światła mijających samochodów bardzo pomagają :)



  • DST 57.60km
  • Czas 02:05
  • VAVG 27.65km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 177 ( 90%)
  • HRavg 151 ( 77%)
  • Kalorie 1036kcal
  • Podjazdy 479m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wietrzny dzień świąteczny

Środa, 25 grudnia 2013 · dodano: 25.12.2013 | Komentarze 2

Nie wiedziałem czy wyskoczyć w teren, czy na szosę. Ostatecznie przewidując błotną przeprawę w lesie wybrałem szoskę. Ale jak się okazało Onix'a upierniczyłem nie gorzej niż ostatnio Kubka w terenie :P

Świąteczna środa - piękny, słoneczny dzień. Ale przy okazji bardzo wietrzny. Duło z południa, rozpędzony halny docierał aż do nas. Momentami, na powrocie odechciewało się kręcić :P

W nocy lekki przymrozek, więc rano w słońcu się to roztopiło i drogi mokre, stąd uwaliłem siebie o rower w stopniu bardzo wysokim :)

Ale momentami w cieniu dawanym przez przydrożne drzewa szron biały się trzymał i przy bocznym wietrze było ślisko i niebezpiecznie.

Przy okazji pierwszy sprawdzian nowych oksów, które przyniósł mi pod choinkę Św. Mikołaj. Poczytał o stylówie u szymonbike'a i trafił w dziesiątkę. Uvex'y model Crow, w wersji białej. Trzy szkiełka do wyboru, oczywiście na ten dzień wybrałem najciemniejsze. Okulary rewelacyjne, bardzo dobrze leżą, leciutkie, trzymają się rewelacyjnie no i szybki w ogóle nie parują.

Trasa na Sokółkę, ale przez Janowszyznę do Planteczki, za to powrót standardowy przez Lipinę. Końcówka bardzo ciepła, bo i ok. 5-ciu stopni było, a dodatkowo pod wiatr :P

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="http://www.strava.com/activities/101817522/embed/c8bc882d6425071aa7004df233f17c0de813bb79">

  • DST 79.10km
  • Czas 02:45
  • VAVG 28.76km/h
  • VMAX 49.50km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 149 ( 76%)
  • Kalorie 1344kcal
  • Podjazdy 636m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedziela po szosie...

Niedziela, 22 grudnia 2013 · dodano: 25.12.2013 | Komentarze 3

...w większej grupie. Nie zapowiadało się z początku na grupowa jazdę. Mi się nie chciało z racji czasu jechać do Białego pod Sprint. Chłopaki jak zwykle w niedzielę ustawiali się na jazdę. Coś tam było słychać, że może pojadą w moje okolice, ale do końca się nie umawialiśmy. Wyjeżdżałem ok. 10.30, tak żeby ewentualnie chłopaków złapać na trasie. I się w zasadzie zsynchronizowaliśmy :) Przejeżdżając w Czarnej koło Orlenu od strony Sokółki łapię Tomka. Zawracamy na Orlena, mówi że chłopaki już jada i będą za pięć minut. I dojeżdżają do nas w czas :D

Tak więc lecimy większa grupą w kierunku na Sokółkę :)

Pogoda piękna, słoneczko prawie bez chmur, wiatr trochę wieje, ale z południa więc teraz pomaga.

Skręcamy w Straży na Lipinę i dalej przez Planteczkę jedziemy klasykiem na Kamionkę.

Przed Kamionką odbijamy na południe na Wierzchlesie. Tutaj mamy wiatr w twarz i jest ciężko. Założenie jest jednak na spokojnie tą rundkę zrobić, więc szarpania nie ma. Ja żeby było zgodnie z założeniami lekko trzymam się cały czas z tyłu.

Na Kopnej Górze koło Arboretum robimy mały przystanek, żeby poczekać na tyły. I kierujemy się do Supraśla na kawę.

W Supraślu kawka z ciastem i lecimy na Białystok. Ja z Tomkiem odbijam na Nowodworce, żeby dolecieć do domu, reszta do Białego. W Nowodworcach przy moście morsy właśnie się ładowały do samochodów po kąpieli. Jeszcze większe wariaty niż my :P

Z Wasilkowa włączam wyższy bieg i dociskam mocno. Wiatr pomaga, Tomek trzyma się koła, za ostatnią górką rzuca tylko "masz moc" :P No z założenia te ostatnie kilometry chciałem pocisnąć :)

Po prawie trzech godzinach jestem w domu. Kto by przypuszczał, że w drugiej połowie grudnia można będzie zaliczać jeszcze tak fajne jazdy na szosie :)

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="http://www.strava.com/activities/101416942/embed/8902c5d6feaf28ff16b8aabbc374a2a075404848">

  • DST 50.50km
  • Czas 01:52
  • VAVG 27.05km/h
  • VMAX 54.60km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • HRmax 187 ( 95%)
  • HRavg 153 ( 78%)
  • Kalorie 927kcal
  • Podjazdy 365m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

JDR, przez Supraśl

Wtorek, 19 listopada 2013 · dodano: 19.11.2013 | Komentarze 0

Jakoś ostatnio mnie ta traska zadowala... w takim znaczeniu że jest akurat na poranną jazdę, trochę dłuższą do roboty. Co prawda 6.30 jeszcze nie wyjedziesz, bo naprawdę ciemno, ale piętnaście minut później jest już ok :)
Ubrany na ciepło w ŻARÓWĘ kręcę wiec generalnie lekko, ale z kilkoma mocnymi akcentami. Na podjeździe w Ogrodniczkach docisnąłem na maksa i pięknie serducho na prawie 190 się wkręciło. No ale nie o to chodzi, żeby w tej chwili serce męczyć, tylko żeby sobie kręcić :P
Dalej więc w zasadzie w tlenie, kilka górek na tempo. Od Grabówki podczepiłem się do autobusu i tak aż do Branickiego zeszło :D
A słoneczko pięknie dziś wstawało pod Nowodworcami.
Poranek, droga na Nowodworce © dater


Wieczorkiem sauna 3x10 minut :) Mordęga potęga :D


  • DST 57.90km
  • Czas 02:01
  • VAVG 28.71km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 163 ( 83%)
  • HRavg 144 ( 73%)
  • Kalorie 949kcal
  • Podjazdy 376m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po ponad tygodniu przerwy...

Poniedziałek, 11 listopada 2013 · dodano: 11.11.2013 | Komentarze 0

... od dwóch kółek i życiu wg zasady NO STRESS na Cabo Verde nogi same rwały się do kręcenia. Na szczęście poniedziałek świąteczny, wolny więc czasu dostatek :D
11 listopada © dater

Trasa na dwie godziny, do Sokółki przez Kamionkę i z powrotem. Trochę zmodyfikowana, bo postanowiłem zbadać nowy asfalt z Planteczki na Janowszczyznę, który pojawił się w tym roku.
Nowy asfalt z Planteczki na Janowszczyznę © dater

Jeździłem tamtędy kilka lat temu, jeszcze szutrem i nie kojarzyłem fajnej górki, którą teraz odkryłem. Ogólnie okolica urocza ;)
Górki pod Janowszczyzną © dater

Wcześniej dzięki temu wylatuję na krajówkę, jeszcze przed Strażą.
Na Straż © dater

Trening spokojny, bez szarpania, chociaż wypoczęte nogi chciały się sprawdzić. Ale dałem na luz i powstrzymałem giry przed mocniejszym napierniczaniem. Dwie godzinki więc w tlenie wyszły :D