Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

Foto

Dystans całkowity:20396.47 km (w terenie 6110.17 km; 29.96%)
Czas w ruchu:802:22
Średnia prędkość:25.42 km/h
Maksymalna prędkość:186.00 km/h
Suma podjazdów:154053 m
Maks. tętno maksymalne:197 (100 %)
Maks. tętno średnie:179 (91 %)
Suma kalorii:492503 kcal
Liczba aktywności:358
Średnio na aktywność:56.97 km i 2h 14m
Więcej statystyk

Z biegiem Narwi

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 19.04.2011 | Komentarze 0

Sobota, piękna pogoda, nowe oponki na szosie :D Jestem umówiony z Saszką na trasę i nie zawaham się ich użyć :))

nowe oponki :D © dater

Onix w nowym wydaniu © dater


Najpierw krótka rozjazdówka od rodziców do firmy. Tam spotkanie z Saszą, kawka, chwila gadania o zeszło dniowej imprezie, fotka…

pod firmą © dater


… i wyruszamy zgodnie z planem o 10. Plan jest prosty: lecimy na południe zbadać asfalty. Jak się okazuje po drodze cały czas towarzyszą nam rozlewiska Narwi i stąd tytuł wpisu :D
A więc azymut południe: Juchnowiec, Biele, Czerewki, Doktorce. Jedzie się całkiem nieźle, mimo kilku odcinków remontowanych, bo z wiatrem. Średnia do Doktorc – 34 km/h. Wow :)) Dalej nie jest tak dobrze, bo zmieniamy kierunek i wiatr się wzmaga – akurat naprzeciw nam. Dookoła piękne widoki, słońce, wiosna, rozlewiska…

rozlewisko Narwii w pobliżu Doktorc © dater


Do Suraża pusto, fajny całkiem asfalt, ale już wiatr zaczyna przeszkadzać. Nie ma na pewno zeszłotygodniowej wichury, ale ciężko jechać trzydziestką. W Surażu mały odpoczynek na moście z batonikiem :)

na moście w Surażu © dater


Dalej na Łapy, trochę bokiem i w Płonce Kościelnej skręcamy w lewo. To błąd, na mapie wygląda wszystko ok., ale okazuje się że tu mamy kilka odcinków rodem z Paris – Roubaix. Jak ci goście tam dociskają, to nie potrafimy zrozumieć. Trochę bruków, trochę szutru, ciężko się jedzie, ostatecznie wyskakujemy pod Sokołami i tam skręcamy w prawo już na Białystok. Tu ruch samochodów zaczyna przeszkadzać, ale mamy z wiatrem więc znów odrabiamy średnią. Na moście ponownie odpoczynek i podziwiamy wiosenne rozlewiska Narwi.

Narew z mostu w Bokinach © dater


Stąd znów zaczyna się dramat i mój kryzys, jak ostatnio w trasie z Bobrownik. Jednak z formą jestem jeszcze w czarnej du…, Sasza urywa mnie na każdym podjeździe. Zaczynam trochę analizować to co się dzieje i dochodzę do wniosku, że powinienem jednak badania wysiłkowe z wyznaczeniem progów i stref zrobić. Ewidentnie średnie HR wychodzi mi za wysokie w stosunku do tego co mi się „wydawało”. Jeśli próg LT do tej pory wyznaczałem doświadczalnie na 176, a moja średnia z ostatnich dwóch godzin jazdy jest 178 to na pewno coś jest nie tak. Nie dałbym rady grzać powyżej progu przez dwie godziny. Wychodzi na to, że LT mam wyżej, a więc i w złych strefach trenowałem do tej pory. Może stąd moje problemy i aktualny brak formy, bo tak to sobie odczytuje.
No ale jakoś docieram do Białego, Sasza odpuszcza, wiezie mnie trochę na kole. Docieramy do firmy. Tam znów kawka, trochę odpoczynku i spokojny powrót do rodziców.
Traska świetna, piękna, i zadowalająca. Asfalty całkiem, gdyby nie „skucha” za Płonką to można by było dać za jakość trasy 7/10. Myślę, ze z drobnymi modyfikacjami jeszcze nie raz się w tamtym kierunku wybierzemy.



  • DST 26.80km
  • Czas 01:02
  • VAVG 25.94km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 184 ( 93%)
  • HRavg 159 ( 81%)
  • Kalorie 633kcal
  • Podjazdy 240m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wichura

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 0

No i odpocząłem troszkę. Wiosenny wypad na narty do Solden należy uznać za udany. Na dole w dolinach wiosna, ponad 20 stopni, wszystko się zieleni, na górze… zima na całego:

Solden - na szczycie © dater


Generalnie wyjazd bardzo udany, nogi odpoczęły od roweru, głowa od problemów. Reset był :D

Solden - panorama z lodowca © dater


Tak więc głodny roweru wskoczyłem dziś pokręcić. No ale trafiłem na prawdziwą wichurę. Z planowanych przynajmniej 50 km szybko zrezygnowałem. Tak miotło, że momentami rower o pół metra przestawiało. Było po prostu niebezpiecznie i jak w którymś momencie prawie mnie wciągnęło pod wyprzedzający mnie samochód, postanowiłem odpuścić. Zresztą jak na tygodniową przerwę, to taki delikatny rozruch jak dzisiaj nie zaszkodzi, w gruncie rzeczy :)))

  • DST 103.60km
  • Czas 03:49
  • VAVG 27.14km/h
  • VMAX 58.90km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 165 ( 84%)
  • Kalorie 2473kcal
  • Podjazdy 635m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Saszą suchą szosą :)

Niedziela, 27 marca 2011 · dodano: 27.03.2011 | Komentarze 0

... dziś postanowiłem pojeździć :D Pogoda ładna, chociaż zimno. W nocy było minus 6, nad ranem ledwo koło zera. No ale umawiamy się koło Sprintu na Sienkiewicza i kilka minut po 10 jestem. Chłopaki na góralach jadą w teren. My zgodnie z wcześniejszym wstępnym planem postanawiamy uderzyć na Bobrowniki. Dołącza jeszcze do nas Adaś na swojej wiekowej szosie i kierujemy sie na wylotówkę.
Jedzie się rewelacyjnie, z Saszką przyciskamy aż miło. Adaś mówi, żebysmy na niego nie zwracalu uwagi, bo z formą słabo, więc już po pięciu minutach go nie widać za nami.
Jazda w grupie, a przynajmniej we dwóch to jednak całkiem inna bajka. Robimy zmiany, na liczniku poniżej 30-stki nie schodzi. Sasza jest mocny w tym roku, ale udaje mi się go trzymać i dawać zmiany. Mam tylko od początku wrażenie, że jego zmiany są mocniejsze.
Przed granicą kolejka zaczyna się juz dobre 6 km i sznur tirów ciagnie się po prawym pasie.

kolejka tirów w Bobrownikach © dater


Trzeba niebezpiecznie trochę jechać po lewym i uważać na samochody z przeciwka. Ale jakos przeciskamy się pod samo przejście. Srednia rewelacyjna, prawie 31 km/h. Mówię tylko do Szaszki, że mam wrażenie że wiatr nas pchał. Z powrotem może być juz inna sytuacja.

Sasza w Bobrownikach © dater


granica wita © dater


Posilamy się troszkę, ja przezornie wkładam wiatrówkę. I okazuje się że miałem rację z wiatrem. Zaczyna wiać straszny wmordewind. Jedzie się naprawdę cięzko, czasami z górki problem utrzymać 30 km/h. Podmuchy boczne sa dość silne, a jak TIR przejeżdza blisko to miecie, że aż strach.
Zaczynam odstawać w tych warunkach od Saszki, nie tylko nie daję rady dać zmiany, ale nawet koło trudno utrzymać. Zrywa mi się kilka razy, nie jestem w stanie utrzymać jego tempa. Schudł kilka kilo, potrenował przed sezonem i te kilka dobrych lat pedałowania w nogach teraz wyłazi. Oj trudno w tym sezonie będzie go dogonić.
Robimy postój w Królowym Moście, znów delikatna przegryzka. I dalej na Białystok. Jedzie się coraz ciężej, pierwsza setka w tym roku, pierwszy dłuższy dystans. Czuję w nogach i w płucach brak kondycji. Porównujemy z Saszą tętna. W tym samym momencie jadąc koło siebie on ma 150, ja 165. I bądz tu madry o co chodzi. Ale to jest właśnie to, co nie daje mi dłużej utrzymać wysokiego tępa w trudnych warunkach. Nie wiem czy to normalne, czy to taki mój urok i fizjonomia. Ale tętno mam znacznie wyższe od Saszy. On mówi że max jakiego zanotował to 188, mój max to 196.
Od Wideł trochę lżej, bo zmieniamy kierunek i zaczyna wiac bardziej z boku. Udaje mi się utrzymać koło i znów jedziemy razem dobre 30 km/h. Ale w którymś momencie tir przejeżdza blisko. trochę nami macha, wypadam z rytmu i Saszka odchodzi o jedną długość. I koniec, tracę ochronę przed wiatrem, robi się 5, później 10 metrów i znów odstaję, nie jestem w stanie znów wrócić mu na koło. Jadę więc swoim tępem, próbując utrzymac już tętno na rozsadnym poziomie. W którymś momencie wyprzedza mnie gość... na wiekowym, trochę pordzewiałym góralu!!! Łydy ma jak wielkie bochny chleba, naciska mocno na pedały na wysokim przłożeniu. Moja zdziwiona mina - bezcenna. Ciekaw jestem co gość sobie pomyślał biorąc frajera na szosówce :)
Ale jego koła juz nie puciłem aż do Grabówki. Tam czeka na mnie Sasza, żegnamy się i każdy z nas uderza w swoja stronę. Ostatnie kilometry spokojnie, rozjazd, zchłodzenie.
Jazda boska, jednak kupą na szosie (suchej z Saszą :))) jedzie się rewelacyjnie. No i mam jasny znak, musze pracować dalej nad tempówkami w wyższych strefach tętna. To cały czas moja słabość.

  • DST 30.40km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:16
  • VAVG 24.00km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • HRmax 189 ( 96%)
  • HRavg 167 ( 85%)
  • Kalorie 844kcal
  • Podjazdy 180m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wskoczyłem...

Sobota, 26 marca 2011 · dodano: 26.03.2011 | Komentarze 0

... na Oxy'ego dzisiaj. Postanowiłem go po zimie trochę rozruszać. Rano, 7 godzina, jeszcze chłodno, -2 stopnie. Później temperaturka trochę urosła do +1 stopnia. W nocy poprószył snieżek, więc widok zalewu bardziej zimowy niż wiosenny:

Zalew wiosennie?? © dater


Pojechałem na Jezierzysk. Dziur w asfalcie od groma, naprawdę momentami niezła przeprawa. Szosą cięzko tu będzie jeździć, ale w tym roku nie trafi się już to wiele razy. Sprawy pieprzą się w tak szybkim tempie, że szosą tego nie dogonię... zresztą nie mam już zamiaru :(

  • DST 77.90km
  • Czas 03:04
  • VAVG 25.40km/h
  • VMAX 53.70km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 186 ( 94%)
  • HRavg 161 ( 82%)
  • Kalorie 1914kcal
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jak z tą wiosną??

Niedziela, 20 marca 2011 · dodano: 20.03.2011 | Komentarze 3

Wczoraj śnieg, koło zera więc plucha i z planów wyjazdowych nici. Dziś już ładniej, trochę cieplej, więc koło południa ruszam :D Jadę lasami, więc wiosny tu nic nie widać:

gdzie ta wiosna? © dater


To gdzie ta wiosna, ktoś coś o tym wspominał?? :D
Jechało się generalnie ciężko. Ponad 2/3 trasy pod wiatr i to widać w średniej. A że cały czas nie chce przesadzać z tętnem, to się pilnowałem.

  • DST 20.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:58
  • VAVG 20.69km/h
  • VMAX 34.50km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • HRmax 187 ( 95%)
  • HRavg 164 ( 83%)
  • Kalorie 638kcal
  • Podjazdy 120m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piękna niedziela...

Niedziela, 13 lutego 2011 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 0

... dziś była w zapowiedziach pogodowych i o dziwo się sprawdziły :) Natomiast plan dnia został rozwalony przez inne priorytety rodzinne. Moim priorytetem było wykorzystać piekna pogodę i śmignąc sie rowerkiem, mojej drugiej połowy zmarnować dzień w galerii handlowej. Na szczęście udało się nam pogodzić tak rozbieżne plany i wilk był syty i owca cała.
W zeszłą niedzielę wyszłem na frajera bo rano wsiadłem na trenażer na dwie godziny a pogoda okazała się wysmienita do jazdy na zewnątrz. Tylko juz dupa bolała i byłoby przesadą jeszcze kręcić na rowerze. Więć straciłem wysmienitą okazję do jazdy w tamtym tygodniu. Teraz byłem zdeterminowany żeby jednak wyjechać :) No i ostatecznie się udało. Poganiałem i przegoniłem moje dziewczyny po sklepach i ok. 15 wsiadłem na rower. Zimniej niż ostatnio, minus 5 stopni. Ale słoneczko piękne. Jadę więc sobie nad zalew i cykam fotki w pieknych okolicznościach zimowej przyrody.

nad zalewem zimą © dater


Trochę terenu robię nad zalew, dalej szosą na Jezierzysk chce się machnąc. Jednak na otwartym terenie wieje niesamowicie i postanawiam zawrocić w Oleszkowie. Wyziębiam się trochę i mam obawy co do zrobienia całej zapalnowanej trasy. Wracam więc spowrotem, jest już lepiej bo wiatr w plecy, nie przeszkadza aż tak i nie wyziębia. Po godzince jestem w domu.
Zadowolony z dopięcia swego, wykonania planu i wykorzystania pięknej pogody :D

  • DST 32.40km
  • Teren 29.60km
  • Czas 01:36
  • VAVG 20.25km/h
  • VMAX 36.20km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 169 ( 86%)
  • Kalorie 1114kcal
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze zimowe kilometry

Niedziela, 30 stycznia 2011 · dodano: 30.01.2011 | Komentarze 2

Nie robiłem jeszcze tego zimową porą, ale musi kiedyś być ten pierwszy raz :) Dziś w dzienniczku miałem zaplanowane dwie godziny spokojnego kręcenia, ale jakoś nie uśmiechało mi się kręcić na trenażerze. Nuda coraz bardziej mnie dopada, filmy nie pomagają. Wyjść na zewnątrz i pokręcić, to jednak całkiem co innego. Jakoś do tej pory zawsze znajdowałem wymówkę, a że nie lubię, a że zimno, szkoda roweru, ryzyko przeziębienia, wywrotki, jakiejś kontuzji. No ale dziś chęć zwyciężyła z wymówkami, pogoda całkiem przyjemna, w sam raz na rower :) Bezwietrznie, minus dwa stopnie, bez zapowiedzi opadów śniegu. A więc w drogę :)
Jako że po raz pierwszy wyruszałem przy minusowej temperaturze i po śniegu trudno było założyć czy zaplanować długość trasy. Pomyślałem, że jak będzie dobrze i wszystko ok. to na Osierodek sobie pojadę. No więc ubrany ciepło, zaopatrzony w dwie pary skarpetek, ochraniacze na buty (o stopy najbardziej się bałem), rękawice narciarskie i kilka warstw odzieży zaraz po dziesiątej wyruszam. Pierwsze wrażenie: jest całkiem fajnie :)
Oczywiście od razu do mnie dotarło znaczenie zwrotu „zimowa forma” (czyli brak formy), bo jechało się strasznie ciężko. Podjazdy które normalnie pykam z palca wymagały dziś dość dużego wysiłku. Tętno cały czas wysokie, prędkość żałosna. No ale na razie rekreacja ma być i podziwianie zimowych widoczków trasy, której nie znam w białej szacie.

mogiłka zimową porą © dater


Jest naprawdę ciepło, jedzie się dobrze, fajnie jest poćwiczyć technikę uślizgów :) Na razie daję radę i czuje, że cała trasę będę w stanie pojechać bez jakoś większych problemów. Ubrałem się odpowiednio, mimo że to pierwszy raz i trochę kombinowałem czy aby będzie ciepło.

pod Białym Krzyżem © dater


No więc jadę na Osierodek tak jak planowałem. No i zaczyna się podjazd. Uff, to była zabawa. Kilkanaście, może kilkadziesiąt uślizgów w wąskich, muldziastych koleinach, kilka upadków, podpórek. Zabawa na całego :) No i zmachałem się niemiłosiernie zanim wjechałem na 220 metrów. Ale widoczek ładny :)

zimowa panorama © dater


Dalej zjazd, trochę strachu, bo na śliskim przy prawie 40 km/h rower ładnie tańczył. I znów w las, przez Wilczą Jamę do Czarnej.

okolice Wilczej Jamy © dater


Wypad bardzo udany, przełamałem się jeśli chodzi o zimowe rowerowanie. Pierwszy raz, ale myślę że nie ostatni. W kilka rzeczy trzeba się jednak zaopatrzyć. Przede wszystkim jednak zimowe buty, bo na koniec już czułem mróz w paluszkach. I bidon termalny. Po godzinie napój był tak zimny, że zęby bolały :)

  • Aktywność Jazda na rowerze

Podsumowanie sezonu 2010

Niedziela, 26 grudnia 2010 · dodano: 26.12.2010 | Komentarze 0

Koniec roku a więc czas na małe podsumowania :)

Wróciłem do pierwszego tegorocznego wpisu ze stycznia z postanowieniami noworocznymi. Cele, które sobie postawiłem zostały zrealizowane w 100%, a w porywach i w 150%. Po pierwsze – 5 tys. kilometrów – przekroczone. Udało się zrobić deczko więcej i spokojnie można było dobić do sześciu, ale już na koniec jakoś się na rower siadać nie chciało. Jak na drugi sezon rowerowania zadanie wykonane w pełni, bez większego problemu. Kilometry same się robiły, chciało się kręcić. Po drugie – 200 km w jednej wycieczce. Tu mocno przesadziłem ;) – poszło ponad 300 km za jednym zamachem na podlaskim Zażynku. Świetna impreza, w następnym roku także się piszę. Było coś niesamowitego w tej dobowej, nocnej jeździe. Grupa zawziętych zapaleńców, klimat, przeciwności i wyzwanie. Poza tym dwie inne wycieczki ponad 200-stu kilometrowe: na Mazury i runda dookoła Białego zaliczona w ekstremalnych warunkach przygotowująca właśnie do Zażynka. No i po trzecie: góry. W planach były polskie, bo łatwiejsze do zdobycia i bliższe. Wydawało się oczywistością, że dalej się nie wybiorę. Ale los sprawił mi niespodziankę i znalazłem się w Chorwacji, gdzie tydzień jeżdżenia zaowocował zdobyciem najwyższego wzniesienia jak na razie – Ucka 1400 mnpm.
A więc plany zrealizowane i to z nawiązka. Co poza tym? Kupiona szosa :) Wyjazd do Chorwacji zaraził mnie chęcią posiadania roweru szosowego i te marzenie w niedługim czasie zrealizowałem. Zaczałem chorować niemiłosiernie i po prostu musiałem ten krok zrobić. Kupiona w lipcu Orbea Onix zrobiła ze mną w tym roku prawie 2,5 tys. km. Dzisiaj stoi przypięta do następnej rowerowej inwestycji tego toku, czyli Tacx Satori. Pozwala mi to trenować niezależnie od aury na zewnątrz i daje niesamowitą satysfakcję. No i nie pozwala zardzewieć a także daje nadzieję na dobra formę w sezonie 2011.
Poza tym zrealizowałem nieśmiały plan startu w maratonie MTB. Nie wymawiałem tego nawet głośno, wiedziałem że nie jestem przygotowany. Ale postanowiłem jednak zaryzykować i skorzystać z okazji, którą dał mi wyścig realizowany tuż za miedzą. Ten pierwszy, z cyklu Maratonów Kresowych w Sokółce by prawdziwą nauką, ale zaszczepił we mnie chęć dalszych startów i rywalizacji. A także sprawdzania siebie i swoich możliwości. Drugi to Mazovia w Supraśli. To już całkiem inna bajka, maraton pojechany z całkiem innym nastawieniem i w o wiele lepszej formie. Sam byłem zaskoczony jak dobrze poszło. Następnie Kresowy w Suwałkach. Najlepszy, najlepiej pojechany, ale i najcięższy maraton zaliczony w sezonie 2010. Pełna satysfakcja i zadowolenie. No i finał Kresowych w Augustowie. Tu znów rozczarowanie i pokazanie moich słabości. Ale jak to się mówi, każda porażka uczy. Ta mi pokazała mój brak przygotowania w kwestii wytrzymałości szybkościowej i kazała stwierdzić: nie lubię płaskich szybkich wyścigów, jestem „góralem”, wolę górki :) Mam nad czym pracować w zimie z jasnym celem i aspektami do poprawienia.
Sezon 2010 można więc uznać za zakończony i bardzo udany. Cele zaplanowane zostały wykonane z nawiązka. Mam szoskę, która daję mi wielką satysfakcję. Poznałem siebie, swoje słabości ale tez mocne strony. „Biblia” przeczytana już kilka razy, plan treningowy opracowany, kręcę na trenażerze i nie mogę się doczekać wiosny. A za chwilę nowy rok… i następne cele i zamierzenia do zrealizowania. Czy będą ambitne… jeszcze kilka dni mam na zastanowienie i opracowanie.
Kategoria Bez km, Foto


Hell on Wheels

Niedziela, 31 października 2010 · dodano: 31.10.2010 | Komentarze 0

Jazda na Satori spoglądając na druga cześć "Hell on Wheels".


czas: 0:40
HRMax: 148
HRAvg: 128
kalorie: 284
Kategoria Foto, Trenażer, Trening


  • DST 31.90km
  • Teren 29.40km
  • Czas 01:27
  • VAVG 22.00km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 176 ( 89%)
  • HRavg 156 ( 79%)
  • Kalorie 875kcal
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Kellys Oxygen 2009
  • Aktywność Jazda na rowerze

Historia pewnej trasy

Sobota, 30 października 2010 · dodano: 31.10.2010 | Komentarze 0

Jako że pogoda przepiękna postanowiłem wskoczyć na Oxygen'a i zobaczyć las w tych urokliwych okolicznościach przyrody. Pomyślałem, że wezmę aparat i pofocę sobie moją terenową traskę testową na Osierodek i Podłubiankę. Wyszła z tego fotorelacja z pięknie ubranej w jesienne barwy trasy, która pokonuję zwykle w szybkim tempie nie zatrzymując się i nie mając czasu na jej podziwianie.
Wyruszam ok. 12.20, temperatura ok. 14 stopni, piękne słońce, lekki wiaterek. Wyjeżdżam z Czarnej ulicą Marszałkowską i wpadam do lasu.

pierwsze kilometry © dater


Jako, że się wcale nie śpieszyłem robiłem różne fotki i się generalnie bawiłem. Z całej wycieczki przywiozłem 155 zdjęć :)

jesiennie © dater


Pierwsze kilometry to szeroka szutrówka, trochę hopek, cały czas góra dół, góra-dół, krótkie, szybkie podjazdy. Po drodze, koło 4-go kilometra mogiłka z wojny 1920 roku.

mogiłka © dater


szutrówka © dater


Droga cały czas prowadzi na północ, po sześciu kilometrach skręca na zachód. Z szerokiej szutrówki przechodzi w leśna drogę, momentami piaszczystą, trochę mokrą. Około ósmego kilometra jest urocze bagienko na lewo od trasy.

bagienko © dater


Chwilę dalej zaczyna się pierwszy dłuższy podjazd. Do tego piaszczysty, a więc treningowo bardzo fajny.

pierwszy podjazd © dater


W zasadzie od tego momentu trasa się już tylko wspina z ok. 150 metra na 210 przez około 5 kilometrów. Na 10-tym kilometrze jest rozjazd przy Białym Krzyżu. prosto jest na Jezierzysk, w lewo do Agromy, w prawo moja trasa na Osierodek.

Biały Krzyż - rozjazd © dater


Droga na lewo wije się przez około 1,5 km do leśniczówki.

Biały Krzyż - droga do leśniczówki © dater


Przy leśniczówce zaczyna się bardzo fajny, trudny, w pierwszej fazie piaszczysty podjazd.

leśniczowka Osierodek © dater


W dalszej fazie się utwardza, momentami są kamienie, korzenie, technicznie nie jest może trudno, ale bardzo lubię ten kawałek.

podjazd za leśniczówką © dater


W jesiennej szacie ten odcinek wygląda dodatkowo bardzo pięknie.

dalsza część podjazdu © dater


Około 12 kilometra kończy się las i dalej krótki podjazd do Osierodka.

końcówka podjazdu © dater


Osierodek © dater


Za Osierodkiem droga znów skręca na północ i zaczyna się ostatni kilometr podjazdu na 210 metrów.

podjazd na 210m © dater


Nie jest to jakaś wielka górka, ale jednak najwyższe wzniesienie w okolicy i roztacza się z niego piękna panorama w kierunku na Janów.

panorama ze szczytu © dater


Stąd jest długi, szybki ponad dwukilometrowy zjazd do Podłubianki. Tam trasa skręca na południowy wschód i zaczyna się dość ostrym podjazdem.

szutrówka na Rozedrankę © dater


Szybka szutrówka na Rozedrankę, w miarę równa, z hopkami, krótkimi i dłuższymi podjazdami. Ładnie się tędy pędzi :D

szybki szuter © dater


Około 22-go kilometra trasa skręca na południe na Wilczą Jamę.

Wilcza Jama © dater


Dalej zaczynają się bardzo miłe górki - Jesionowe Góry. Z górami niewiele mają wspólnego, ale są to miłe hopki na zakończenie trasy.

Jesionowe Góry © dater


Urokliwie wyglądają w tak piękny, jesienny dzień.

Jesionowe Góry - jeden z podjazdów © dater


Dalej w zasadzie już nie wiele się dzieje i szybką szutrówka wjeżdżam do Czarnej od ulicy Marszałkowskiej

Ot i cała moja ulubiona traska treningowa. Trochę podjazdów, których zbiera się około 200 metrów, trochę piachu, czasami błotka. Akurat jest wszystko, co można terenowo trenować :)