Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

! > 050 km

Dystans całkowity:12421.70 km (w terenie 4027.09 km; 32.42%)
Czas w ruchu:477:49
Średnia prędkość:26.00 km/h
Maksymalna prędkość:186.00 km/h
Suma podjazdów:95285 m
Maks. tętno maksymalne:197 (100 %)
Maks. tętno średnie:178 (90 %)
Suma kalorii:301141 kcal
Liczba aktywności:189
Średnio na aktywność:65.72 km i 2h 31m
Więcej statystyk

JZR, Klasyk, Wierzchlesie, Straż

Czwartek, 14 sierpnia 2014 · dodano: 16.08.2014 | Komentarze 0

Padało w ciągu dnia, ale na szczęście się po 16-tej wypogodziło. Plan na dwie i pół godziny z trzema interwałami po 12 minut w Sweet Spot - wykonany :)
W domu... przepiękny zachód słońca :D





  • DST 59.60km
  • Teren 10.50km
  • Czas 02:46
  • VAVG 21.54km/h
  • VMAX 81.40km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 1800kcal
  • Podjazdy 1755m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Testy Specialized - Dolni Morava, Czechy

Czwartek, 7 sierpnia 2014 · dodano: 11.08.2014 | Komentarze 1

Pojeździłem, potestowałem :)
Do poczytania obszerna relacja na PTAQnaBAJQ :)

I,m Specialized :)
I,m Specialized :) © dater

  • DST 76.20km
  • Czas 02:29
  • VAVG 30.68km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 176 ( 89%)
  • HRavg 145 ( 73%)
  • Kalorie 1949kcal
  • Podjazdy 493m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

JZR, Klasyk, Kamionka, Straż

Czwartek, 31 lipca 2014 · dodano: 04.08.2014 | Komentarze 0

Przyszedł czas na trochę dłuższy trening. Cały dzień piękna pogoda, ale jak przyszło wybierać się z roboty, to naszły chmury i lunęło. Na szczęście nie była to nawałnica, ale pogoda się spsuła. Nie odpuściłem jazdy i w lekkim deszczu początkowo, a później w syfie z szosy spod kół jechałem. Chmury chodziły, szosy wyschły. Było ciepło, a jedyna niewygoda to mokra dupa :P
Z planu treningowego: 3x10min TEMPO, w tym co 3 minuty skoki na maksa po 15s. Noga kręciła całkiem fajnie.
Klasyk w deszczu
Klasyk w deszczu © dater
Z Planteczki na Lipinę
Z Planteczki na Lipinę © dater
Trochę chmur
Trochę chmur © dater



  • DST 54.30km
  • Czas 01:57
  • VAVG 27.85km/h
  • VMAX 53.60km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 186 ( 94%)
  • HRavg 149 ( 76%)
  • Kalorie 1412kcal
  • Podjazdy 361m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

JZR, Podlaski Klasyk

Czwartek, 24 lipca 2014 · dodano: 01.08.2014 | Komentarze 0

Czyli od Majówki przez Krasny Las na Supraśl.
Mocniej, interwałowo. Pięć powtórzeń po 6 min - w tym 4 min LT, 2 min VO2max. Fajnie mocniej pokręcić nogą :P

Noga kręci
Noga kręci © dater

Jak to na klasyku, piękny spokój
Jak to na klasyku, piękny spokój © dater



  • DST 57.90km
  • Teren 55.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 26.72km/h
  • VMAX 55.10km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 173 ( 88%)
  • Kalorie 2200kcal
  • Podjazdy 409m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Sopoćkinie (Białoruś)

Sobota, 19 lipca 2014 · dodano: 01.08.2014 | Komentarze 0

Do pierwszej linii to ja się nie pcham... znam swoje miejsce w szeregu. Ale wyczytali, byłem blisko, stanąłem z przodu i... uśmiechałem się do fotografów :)

Pierwsza linia :)
Pierwsza linia :) © dater

Start bez opóźnień, szybkie odliczanie i poszli. Pierwsze mocne zakręcenie korbą, chwila na wpięcie drugiego bloku w pedał... tym razem poszło bardzo sprawnie :) Straciłem może ze dwa metry, muszę jeszcze nad techniką szybkiego wpięcia w Look'i popracować :P
Wiktar wyskoczył do przodu, ale z resztą miałem kontakt. Trzy mocniejsze zakręcenia korbą i jestem w czubie.

Start i ognia!
Start i ognia! © dater

Na asfalcie ustawiamy się w linii, jestem na czwartej pozycji. Tempo mocne, ale wytrzymuje. Prowadzi Wiktar, jest jeszcze inny Białorusin, Andrzej i ja na jego kole. Dobrze jest :) Za nami słyszę szum opon i młode wilczki, które szykują się do ataku. I jest szarpnięcie. Jeden, drugi... trzeci. Lecimy od prawa do lewa, tempo wzrasta. Spadam gdzieś do tył, ale tempo cały czas wytrzymuję. Jeszcze jedno szarpnięcie na hopce przed zjazdem w las. Staję na pedały i dociągam do czołówki lewą stroną.
Wpadamy w las. Mocno, mijanki, tasowania. Białorusini niesamowicie szarpią, stają na pedały i strzała do przodu. Ale na krótko. Szosowcy :P Dwa kilometry dalej zaczyna się piach... i zaczynają się ich problemu. Stają całymi grupami. Wywala się jeden, drugi, utykają, widzę przed sobą jednego, który przy dużej prędkości robi klasyczne OTB w głębokim piachu. Poszarpali, ale techniki w terenie brak. Całe to towarzystwo zostaje z tyłu :)
Niestety ja też odpadam z czołowej grupy. Jeden z Białorusinów wykłada się w piachu tuż przede mną. Muszę zeskoczyć z roweru, wyminąć bokiem, podbiec kilka metrów za piaskownicę. Gonię.
I doganiam grupę trzech czy czterech zawodników. Odpoczywam dwie, trzy minuty. Odpalam rakietę, gonię dalej. Zostaje tylko jeden na kole. Przed nami następna grupa. On odpala rakietę i w kilka minut jesteśmy już na kole tej grupy. Velopark, znów chyba Ci sami zawodnicy, z którymi jechałem w Chełmie. Trójka, czy nawet czwórka, te same koszulki. Jest jeszcze kilka innych, razem nas jest z dziesiątka. Siedzę z tyłu, oszczędzam waty, obserwuję zawodników i skupiam się na jeździe.
Po 15 kilometrach wypadamy na asfalt przed mostem na kanale. Trochę rozluźnienia, żele, bidony do ręki. Ale za minutę znów wszystko się zwiera i skupia w zorganizowany peleton. Łapię krótką zmianę na czele przed skrętem w prawo na szutr. Zaraz musimy hamować, bo okazuje się że inaczej niż w poprzednich latach, o wiele wcześniej, już w miejscowości odbijamy w lewo w las.
Jedzie się cały czas dobrze, tętno około 180 ale tego nie czuję. Kręcę swoje. Dojeżdżamy do małej skarpy, takiej do szarpnięcia i przeskoczenia na pięć obrotów na blacie. Ten który tak ładnie pociagnął dobijając do grupy jest teraz przede mną, robi dwa obroty... i centralnie przede mną schodzi z roweru. No żesz !#%&*%waaa! Ładuję się w niego, muszę zeskoczyć, dać z buta. Wściekły krzyczę, że się schodzi na bok w takich sytuacjach, choć mam świadomość że mojego kwiecistego języka w tej chwili i polskiego wybuchu emocji może i tak nie rozumieć. Wściekły wskakuję na rower i naciskam z całej siły na pedały, zostawiając go na dobre z tyłu. Gonię sam... i doganiam. Znów jestem z grupą :)
Wjeżdżamy na asfalt, przeskakujemy mały mostek. Velopark prowadzi, doganiamy zawodnika w AG2R Mondiale. Później jeszcze jednego samotnego w stroju Sky. W ogóle strojów teamowych z Pro Touru tutaj jest mnóstwo, Białorusini lubią w nich jeździć :)

Na trasie
Na trasie © dater

Jest gorąco, na patelniach ciężko oddychać. W lesie jest lepiej. Zaliczamy długi szutrowy podjazd, najdłuższy na tym wyścigu... w pełnym słońcu i z wiatrem bocznym. Trochę się morduje. Później zjazd na maksa, momentami wymyta droga i trochę niebezpiecznie. Mam spięcie z jednym Białorusinem. Lata od prawa do lewa nie trzymając linii i wjeżdżam mu w przerzutkę. Trochę się kłócimy, każdy po swojemu nie rozumiejąc drugiego :P

Łąka za bufetem
Łąka za bufetem © dater

Grupa cały czas ta sama. Velopark trzyma się razem, szarpie AG2R i Sky. Mają takie bez sensu szosowe zrywy :P Ja cały czas wytrzymuje, nie wyrywam się do przodu, nawet jak puszcza mnie ktoś na zmianę ciągnę krótko. Oszczędzam się trochę. Jak jest jakiś podjazd to idę równo, widzę że nie odstaję i jest dobrze.
47 kilometr, zaraz za przejazdem przez asfaltówkę zaczyna się szutrowy, trochę wymyty i kamienisty podjazd. 700 metrów na 2-3 minuty wspinaczki. Sky na przodzie naciska mocniej na pedały, za nim trzyma się jeden Velopark, ja trzeci. Uuuu, jest mocno. Tętno skacze mi do 180... za mocno, odpuszczam. Odchodzą we dwójkę ode mnie, oglądam się za siebie... wytrzymałem najdłużej reszta też popuściła i jest kilkanaście metrów za mną. Jadę swoje. Dajesz Ptaq, dajesz, jest dobrze, głowa każe nogom kręcić. Na górze dwójka ma przede mną może ze 30-40 metrów przewagi. Naciskam na zjeździe, później trochę łąki, znów las, zaczyna się kawałek singla. Sa coraz bliżej. Velopark puchnie, łykam go bez problemu, doganiam Sky. Uff... jestem na jego kole. Trochę przyblokowania bo kilku pół maratończyków się trafiło... reszta też nas dogania. Duża grupa na finisz :/
Wpadamy an ostatnie kilometry drogi prowadzące do bunkra. Chcę się dobrze ustawić, ale już jest szybko i niebezpiecznie. Chłopaki przeskakują z jednej strony na drugą. Znów jakiś półmaratończyk... a szykowałem się do skoku prawą stroną. Zjazd do bunkra i ostry zakręt w lewo. Jeden z Veloparku wypada na zewnętrzna za mocno, drugiego łykam wewnętrzną. Ten który wypadł ratuje się i wlatuje na wąski mostek przede mną. Drugi zostaje z tyłu. Przed nami jeszcze Sky, AG2R i jeszcze jeden dogoniony tuż przed bunkrem. Velopark przede mną zaczyna uciekać, ma przewagę po zjeździe z mostka. Nie jest dobrze :/
Dociskam goniąc go, chłopaki przed nami zaczynają już ostro finiszować pomiędzy kilkoma zawodnikami półmaratonu.

Finisz, było ostro
Finisz, było ostro © dater

Mam kilka metrów straty do zawodnika przede mną, dociskam na maksa, widzę że zmniejszam odległość. Ogląda się, też staje na pedały. Finiszujemy do końca, ale nie doganiam go. Zabrakło dosłownie kilku metrów :/

Gonię na maksa
Gonię na maksa © dater

Wynik zadowalający, a nawet bardzo dobry. 11 Open, tylko 7 minut straty do zwycięzcy. Punktowo chyba najlepszy start :) Niestety w kategorii... znów 4 miejsce :/ Okazało się, że zawodnik w stroju Sky był z mojej kategorii... przegrane pudło tym razem na finiszu o 20 sekund. Cholera, taktycznie ciężko było to inaczej rozegrać, chociaż dzisiaj bym chyba spróbował jeszcze przed bunkrem zaatakować. Zaryzykowałbym, trudno, najwyżej by mnie połknęli. A tak mam jakieś wrażenie, że nie powalczyłem za dobrze, chociaż finisz miałem na maksa. Źle taktycznie się po prostu ustawiłem.
Wyjazd bardzo klimatyczny. Kto jest zainteresowany czymś więcej niż samym startem zapraszam do tego wpisu.






  • DST 59.10km
  • Czas 02:04
  • VAVG 28.60km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 178 ( 90%)
  • HRavg 148 ( 75%)
  • Kalorie 1506kcal
  • Podjazdy 395m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

JZR, interwały

Środa, 16 lipca 2014 · dodano: 16.07.2014 | Komentarze 1

Tym razem mocniej. Cztery interwały po cztery minuty na VO2max plus 20 minut w LT. Mimo nie najpepszego samopoczucia przez cały dzień i jakiejś slabszej motywacji... weszły całkiem nieźle. 
Pogoda świetna. Sraplico, tropico, fantastico :P
Dokręcilem jeszcze w miłym chłodzie lasu do Agromy :)

Mordka się śmieje :)
Mordka się śmieje :) © dater

Na Osowicze
Na Osowicze © dater



  • DST 92.20km
  • Czas 03:09
  • VAVG 29.27km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 187 ( 95%)
  • HRavg 145 ( 73%)
  • Kalorie 2261kcal
  • Podjazdy 661m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

JZR, Supraśl, Ostrów, Kamionka, Straż

Poniedziałek, 14 lipca 2014 · dodano: 16.07.2014 | Komentarze 0

Założenia: jazda w tlenie, ale w międzyczasie kilka skoków ALL OUT po 1 minucie. Więc dociskałem :)
Na hasło rzucone na OTRB, że jadę dłużej odpowiedziało kilku znajomków, ale ostatecznie zjawił się tylko Przemek. Niestety minęliśmy się, ja wyjechałem za wcześnie, on przyjechał za późno. Ale jako, że trasę w skrócie opisałem, to wpadamy na siebie zaraz za Grabówką :) Przemek po kontuzji i odpuszczeniu połowy sezonu pierwszy raz na szosie od kilku miesięcy. Więc jedziemy sobie spokojnie rozmawiając i rozkmniając "życie" :P
Robię jeden skok zaraz za Krasnym Lasem na podjeździe przed Supraślem. Minuta na 540 watach :D
W Supraślu rozdzielamy się z Przemkiem. On na Białystok, ja na Krynki. Po drodze jeszcze 6 takich powtórzeń na krótszych lub dłuższych hopkach. Trzy godziny, dobre odczucia, fajna noga i FAN-TA-STY-CZNA pogoda :D

Droga na Krynki
Droga na Krynki © dater

Z Ostrowia na Szudziałowo
Z Ostrowia na Szudziałowo © dater

Za Suchyniczami
Za Suchyniczami © dater

Pola w słońcu
Pola w zachodzącym słońcu © dater



  • DST 63.60km
  • Teren 50.00km
  • Czas 02:36
  • VAVG 24.46km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 173 ( 88%)
  • HRavg 150 ( 76%)
  • Kalorie 2159kcal
  • Podjazdy 683m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Wzgórza Świętojańskie

Sobota, 12 lipca 2014 · dodano: 12.07.2014 | Komentarze 0

Dla odmiany jakieś MTB trzeba dłuższe pojechać. Może i nawet lepiej, bo przy słabej pogodzie jakoś terenowa jazda lepiej wchodzi.
Wstaję o 7-mej, wyjeżdżam przed 8-mą. Na razie jeszcze nie pada.

Szybki szutr na Supraśl
Szybki szutr na Supraśl © dater

Początek szybkim szutrem do Supraśla. Po 10 minutach zaczyna padać. Po 20 już leje. Kurtka na plecy i jazda. Przed Supraślem już jestem całkowicie przemoczony. Do Cieliczanki i dalej w kierunku na Kołodno. Świętojańskie podjeżdżam od północy najdłuższym podjazdem. Na Górze Św. Jana nawrotka przy pomniku powstańców i w dół.

Na górze Św. Jana
Na górze Św. Jana © dater

Po drodze wdrapałem się jeszcze na wieżę widokową, ale oczywiście widać w taką pogodę niewiele :P

Panorama na dolinę
Panorama na dolinę © dater

Wrócić chciałem trochę inaczej, wschodnim brzegiem Supraśli nie zahaczając o miasto. Coś nie tak jednak pojechałem i wróciłem na drogę do Cieliczanki. Szutr już przemoknięty, ciężki, zasysający opony.

Z lotu Ptaq'a
Z lotu Ptaq'a © dater

Wracam przez Zapieczki i Studzianki. Nie mogłem ominąć oczywiście Jałówki :) Ślisko, grząsko, nie podjechałem. Ostatnie metry z buta, a zjazd ostrożnie. Ostatnie kilometry jakby przestawało padać i pod domem... ustało :P

Nie było wcale źle :)
Nie było wcale źle :) © dater



  • DST 64.90km
  • Czas 02:47
  • VAVG 23.32km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 169 ( 86%)
  • Kalorie 2491kcal
  • Podjazdy 964m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Chełm

Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 08.07.2014 | Komentarze 0

Drugi dzień małej etapówki Kresowych na Lubelszczyźnie. Po całkiem niezłym, aczkolwiek nie do końca udanym starcie dzień wcześniej w Siennicy, byłem pewien obaw co do dyspozycji dnia następnego. Nie jechało mi się dobrze, mimo dobrego przygotowania, odpoczynku, dobrej jakości treningów w tygodniu poprzedzającym, nie było tego, czego oczekiwałem. Nie było nogi, zgrania jej z organizmem, dobrego "pierdnięcia". Nie było też zadowolenia :/
Na luzie podszedłem do dnia następnego. Nie ma co się spalać. Kolacja na mieście, dwa piwka. Spanie mimo wszystko wczesną porą. Rano samopoczucie... nie wiadomo jakie, nieokreślone. Paweł w hotelu mówi mi, że nie najlepiej wyglądam. Fuck...
Na miejscu startu krótka rozgrzewka, nadal nie wiem czy mam sobie wmówić że jest źle, czy wręcz przeciwnie, że dobrze. Start... ewidentnie źle :/ Zostałem z tyłu, za bardzo chciałem szybko i dobrze wystartować, noga się omsknęła, nie wpiąłem się w pedały.



Jadę na końcu sektora a od razu asfaltowy podjazd, szybki zjazd i wąsko w las. Jestem prawie na samym końcu. Ale za to jadę spokojnie, tętno niskie, bez spalary. Jest okazja do wyprzedzania, wyprzedzam. Później znów muszę... bo gdzieś korek na błocie i tracę kilka pozycji. Odrabiam powoli. Jadę przez chwilę z Marcinem z Corrado, który ciągnął mnie dzień wcześniej. Widzę, że jest dziś o wiele słabszy. Zostaje z tyłu. Krystalizuje się grupa. Chłopaki z Kambetu: Tomek i Jacek. Stasiej z PTR i Tomek z naszego BCTR. Stasiej i Jacek w mojej kategorii, wiem kogo muszę pilnować. Lecimy środkowe kilometry pierwszego kółka razem. Żar z nieba ponad 30 stopni i długie, sztywne podjazdy, które trzeba mielić. Jest bardzo ciężko, ale o dziwo wytrzymuje i jedzie mi się całkiem nieźle. Gdzieś z tyłu zostaje Tomek z Kabmetu i Stasiej. Pozostała nasza trójka dogania jedną grupę, później drugą złożoną z trzech Białorusinów z Velopark. Chyba momentami był nawet czwarty, ale gdzieś odpadł. Takim mniej więcej składem zaliczamy ostatnie kilometry pierwszej rundy i mega, świetne single na koniec. Wjeżdżając na drugą rundę jestem pełen obaw czy dam w ogóle radę. Były momenty, że miałem ciemno przed oczyma :/
Początek idzie dobrze. Jest luźno i ta pierwsza, wąska sekcja szybko mija. Później leśny odcinek asfaltowy i znów na otwartą przestrzeń... w paszczę otwartego, rozgrzanego piekarnika. 
O dziwo jedzie mi się coraz lepiej. Zmieniamy się trochę na prowadzeniu, generalnie dajemy Białorusinom pracować zespołowo, czasami prowadząc przez chwilę, ale nie wyrywamy się mocno do przodu ;) Dojeżdżamy w okolice Podgórza i zaczyna się najdłuższy chyba podjazd tego maratonu. Tomek gdzieś gubi się po drodze, Jacek też rzuca przez ramię, że już go odcina i koniec. Ja trzymam się chłopaków z Velopark z jedną myślą... "Trzymaj koło Ptaq, trzymaj koło". Trzymam, staram się nie patrzeć daleko przed siebie, nie myśleć ile jeszcze tego podjazdu zostało. Widzę przed sobą tylko wolno obracające się koło i hipnotyzujący wzór bieżnika opony... Koniec podjazdu, nawrotka w lewo i szybki zjazd. Później wypadamy na asfalt i na maksa w dół, można odpocząć. Ale nie na długo. Znów bardzo długi i wymagający podjazd, zaraz jeszcze następny. Po drodze wybrukowanej polnymi kamieniami. Pokonywany drugi raz tego samego dnia daje podwójny wycisk. Taktyka taka sama, tylko koło przeciwnika i SHUT UP LEGS!

Cały czas jest dobrze, wytrzymuję to. Głowa rządzi ciałem :) Zjazdy w lesie, fajne kręte single, bandy, przejazd przez strumyk... chłopak przede mną ślizga się na błocie i ląduje w krzakach. Ledwo go wymijam. Przez moment mam myśl, żeby wykorzystać sytuację, bo tamci drużynowo będą na niego czekać. Do mety może z 10-12 kilometrów, może uda mi się urwać. Ale jednak głos rozsądku i zmęczenie wygrywa... są w trójkę jak docisną to mnie łykną i oderwą zjechanego bez trudu. Więc jednak jadę razem z nimi. Rozpędzamy się w którymś momencie w dół i przestrzeliwuję ostry zakręt w lewo... ląduje znów na końcu i to kilkanaście metrów z tylu. Chłopaki dociskają na zjazdach, lecą po bandach, nie jestem w stanie ich dogonić. Na ostatni duży wjazd na patelni przed finałowym singlem wjeżdżają z przewagą. Wiem, że już ich nie dogonię, kręcę swoje. Zjeżdżając w dół już ich nie widzę, kręty zalesiony singiel już ich połknął. Jadę sam, uważając na tych ostatnich kilometrach żeby nie przesadzić. Wyskakuję na ostatnie metry asfaltu i zadowolony lecę do mety.

Od razu kalkulacja, gdzie jestem?? Po kilkudziesięciu minutach okazuje się, że jestem... TRZECI! :D
Jest, wreszcie jest podium. Cel osiągnięty :) Teraz trzeba sobie postawić cel następny :)





  • DST 54.90km
  • Teren 50.00km
  • Czas 02:29
  • VAVG 22.11km/h
  • VMAX 61.90km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 187 ( 95%)
  • HRavg 173 ( 88%)
  • Kalorie 2168kcal
  • Podjazdy 855m
  • Sprzęt Scott Scale 930 Custom by Ptaq
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kresowy Siennica Różana

Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 07.07.2014 | Komentarze 0

Sobota. Pierwszy z maratonów weekendu z Kresowymi. Zapowiada się bardzo ciekawie. W zeszłych latach trasa z Kraśniczyna (która się pokrywa w 90% z tą z Siennicy) zdobywała uznanie zawodników tak jeśli chodzi o walory krajobrazowe jak i stopień trudności. A w tym roku jeszcze dodatkowo doszły dwa czynniki. Duże ulewy na tydzień przed maratonem, które narobiły sporo błota. Tu ziemia jest gliniasta, lessowa, nie wsiąka wszystko tak szybko jak na naszym Podlasiu. Zdjęcia z przedmaratonowych objazdów mówiły dużo: będzie błoto i będzie ciężko. Do tego doszła jeszcze pogoda - upał był zapowiadany na ponad 30 stopni.

Start jak zwykle ciężki. Pierwszy podjazd na Baraki, ponad kilometr asfaltu ze średnią 4%... rozciągnęło się choć trzymamy się wszyscy razem. Kontakt z czołówką jest, tętno 182. Później, po wjeździe w teren rozciąga się to coraz bardziej. Drugi podjazd i tętno na maxa 187. Gdzieś na pierwszych kilometrach kraksa przede mną... okazuje się na dodatek że z udziałem dwójki naszych :/ Leżą Wiktor i Sasza. Na szczęście nic poważnego się nie stało, ale żaden z nich maratonu nie kończy  :(
Później dalsze podjazdy, karkołomne zjazdy. Naprawdę trzeba była uważać, powymywane, uskoki, kamienie. I ręce bolą.
Później las, tu mokro, błoto, czasami koła zapadają się po osie. Kilka driftów bokiem na zjazdach. Najgorzej, że tu glina i jak wylądujesz poza trasą na nogach to bloki się zapychają na amen. Mam kilka takich przygód. Kilka podjazdów z buta, bo się korkuje. Dwa razy Wiesław przede mną się zatrzymuje... grrrr. I później wpinanie się to mordęga. Walę butami po pedałach, żeby błoto odpadło, siłuję się z wpięciem. Udaje się raczej później niż szybciej i czasami dużo przy tym tracę. Ludzie mi odjeżdżają :/
A jedzie mi się nie najlepiej. Często sam. Czasami ktoś doskoczy, czasami ja doskoczę. Gdzieś tam cisnę na asfalcie spawając moją grupę do poprzedzającej. Tomek z którym jadę na koniec kwituje: masz nogę! Niestety nie długo. Gdzieś się spalam, kryzys, odpadam.

Znów jadę sam dłuższy odcinek, ostatnie kilometry z Marcinem z Corrado. Zwykle przyjeżdża za mną, dziś to on czuje, że jest mocniejszy. Gdzieś ja zostaje, on czeka na mnie. Później on idzie lewą stroną i zostaje w błocie. Ja nie dociskam, czekam na niego. Kilka kilometrów przed metą znów doganiamy Tomka. I już tak we trójkę jedziemy do mety.

Wiem, że nie najlepiej mi się jechało, sporo osób przede mną. Wiem że kilka wycofanych, ale wyniku nie będzie. Tomek z Marcinem w Elicie, puszczam ich na podjeździe do mety przodem. Sam wjeżdżam spokojnie z tyłu.

Jakie jest później moje zdziwienie, gdy okazuje się że Marcin jest w mojej kategorii i przegrywam z nim trzecie miejsce o 1 sekundę :/ Frajer jestem :( Aczkolwiek nie wiem, czy byłbym z siebie dumny gdybym się z nim ciął na mecie i wygrał. Większość z tych kilometrów które razem jechaliśmy on ciągnął. No ale niedosyt i taka sportowa złość pozostała. Pozostała i rozwijała się do drugiego dnia i następnego etapu w Chełmie.
Myślałem i czułem się przed startem na lepszą dyspozycję. Jakoś nie do końca się mogłem rozkręcić. Tętno dobre było, może aż za wysoko pojechałem? Może za mocno. Ale noga mimo świeżości nie kręciła od początku dobrze. Taki niedosyt pozostał po tym starcie.