Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dater z bazy wypadowej Czarna Białostocka. Przekręciłem na dwóch kołach 33225.50 kilometrów w tym 7698.22 w terenie. Kręcę z prędkością średnią 26.15 km/h i dociskam jeszcze bardziej :D
Więcej o mnie.

2014 button stats bikestats.pl 2013 2012 2011 2010 2009

Statystyki i osiągnięcia


Najdłuższy dystans: 342 km
Maksymalna prędkość: 79,20 km/h Najwyższe wzniesienie: 2920 mnpm Maksymalna suma przewyższeń: 2771 m

Pogoda

+2
+
-3°
Czarna Bialostocka
Niedziela, 24
Poniedziałek + -3°
Wtorek + -5°
Środa + -2°
Czwartek + -2°
Piątek + -3°
Sobota + -3°

Linki


BTR2







hosting


Instagram

GPSies - Tracks for Vagabonds


Zalicz Gminę - Statystyka dla Dater


Opencaching PL - Statystyka dla Dater

Kontakt




Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dater.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w Świat

Dystans całkowity:2723.77 km (w terenie 309.73 km; 11.37%)
Czas w ruchu:112:14
Średnia prędkość:24.27 km/h
Maksymalna prędkość:81.40 km/h
Suma podjazdów:39356 m
Maks. tętno maksymalne:191 (97 %)
Maks. tętno średnie:176 (89 %)
Suma kalorii:67234 kcal
Liczba aktywności:47
Średnio na aktywność:57.95 km i 2h 23m
Więcej statystyk

Calpe, etap 7 - wycieczka krajoznawcza

Piątek, 14 marca 2014 · dodano: 15.03.2014 | Komentarze 0

Pogoda się powoli stabilizuje i wreszcie ma być nadająca się "do użytku górskiego" :) Ale jak na razie orzekliśmy, że z jednej strony, własnie pogodowej, za wcześnie dziś wyruszyć w góry. Bo nie wiadomo czym nas zaskoczą. Niech się pogodowo sytuacja ustabilizuje, poczekamy jeszcze dwa dni. Z drugiej strony za późno, bo nogi już zjechane i chociażby pojechanie czasówki pod Coll de Rates na zmęczeniu nie byłoby dobrym pomysłem. Więc następny dzień jazdy w okolicach wybrzeża i bez dużych wzniesień.
Tradycyjnie o 11-stej przed Hipocampo zbierają się wszyscy, którzy mają zamiar dziś jeździć.
Jest oczywiście "grupa na kawę", grupa na "lżejsze 80 km" i "grupa na szybkie 120 km". My dzisiaj z Saszą łapiemy się do tej drugiej. Jedzie też z nami kolega z pokoju Irek.

Sasza z Irkiem na podjeździe gadu-gadu:


Do Morairy spokojnie, dalej na Benitatxell. Od ronda spokojnie, ale aż za spokojnie. Postanawiamy z Saszką rozkręcić nogę i dociskamy. Odchodzimy od grupy. Obserwuję tętno i moc. Początkowo idzie 400-500 W, później utrzymuje się około 300. Tętno powoli wędruje do góry: 170...180...187 maksymalnie. Dojeżdżamy zrypani do świateł. Stop. Czekamy na grupę. Niezły przepał :D
Na światłach skręcamy w prawo i lecimy na Xabię. Tam inaczej niż ostatnio jedziemy do Denii przez masywną górę rozdzielającą te dwa miasta. Podjazd ma jakieś 3 km ze średnią 5,6% a więc całkiem nieźle. Pokonujemy go w umiarkowanym tempie.
 
Z góry ładne widoki.
W dole Xabia
Ładne widoki
Ładne widoki © dater
Na górze zbieramy się wszyscy i zjazd do Denii. Łagodne, szybkie zakręty. Prawo, lewo, prawo... piąty, dziesiąty, któryśnasty. Składam się, wchodzę, gość przede mną zaczyna znikać za zakrętem. Zaczyna się zacieśniać, dohamowuję bardziej, a on dalej się zacieśnia... coraz bardziej. Gościem przede mną miota, ma uślizg koła, widzę jak się zbliża niebezpiecznie do barierki. Mnie też zaczyna znosić, na sekundę tylne koło traci przyczepność, ale zaraz odzyskuje. Udaje mi się zmieścić w zakręcie, ale wynosi na przeciwległy pas. Dobrze, że nic z naprzeciwka nie jechało. Kolega przede mną też bez konsekwencji na szczęście, mieści się. Ufff... było gorąco. Ten zjazd jest zdradziecki, trzeba uważać. Rozpędzasz się na kilkunastu szybkich, łagodnych zakrętach i wydaje się, że nic cię nie zaskoczy. A jest ten jeden w prawo niebezpieczny, na którym można nieźle się zdziwić.
Wjeżdżamy wszyscy do Denii i przebijamy się przez centrum.
Przez Denię
Przez Denię © dater
Krzysio kluczy gdzieś przez miasto, trochę się gubimy. Jakieś dróżki, jakiś podjazd...
Gdzieś pod górę
Gdzieś pod górę © dater
Tylko gdzie?
Tylko gdzie? © dater
Jesteśmy na jakimś osiedlu, niezłe ścianki się trafiają po kilkanaście procent. A później ostro w dół krętymi uliczkami.
Alicja na podjeździe
Alicja na podjeździe © dater
Jest i Irek
Jest i Irek © dater
Wjeżdżamy naprawdę wysoko.
Wyżej nie pojedziemy
Wyżej nie pojedziemy © dater
Dalej do góry, ostra ścianka
Dalej do góry, ostra ścianka © dater
Popatrzcie na płot na zdjęciu powyżej, widać nieźle nachylenie, co? :D
Stajemy wreszcie, patrzymy na Garminy, kalkulujemy gdzie jesteśmy i jak się stąd wydostać. Ładnie jest, krajoznawczo, ale trzeba wrócić na trasę. Nie chce nam się wracać ta samą drogą, badamy możliwość innego powrotu.
Zastanawiamy się gdzie jechać
Zastanawiamy się gdzie jechać © dater
Wydostajemy się jakoś na drugą stronę wzgórza i widzimy ładną panoramę Denii z góry.
W dole Denia
W dole Denia © dater
Widok jest ładny :)
Widok jest ładny :) © dater
Wysoko wjechaliśmy
Wysoko wjechaliśmy © dater
Udaje nam się wreszcie trafić na właściwą drogę, która prowadzi nas w dół z powrotem na trasę. Tak samo jak ostro było pod górkę, tak samo ostro zaczyna się zjazd w dół.
Zjazd w dół
Zjazd w dół © dater
Nareszcie dobrą drogą
Nareszcie dobrą drogą © dater
Było szybko
Było szybko © dater
Trafiamy wreszcie na krajówkę i pędzimy do domu. Parami, na zmianach zgodnie współpracując. Średnia rośnie.
Okrążamy masyw góry z drugiej strony i docieramy do Xabia. Na Benitatxell tą samą drogą wspak. Zastanawiamy się czy jechać bezpośrednio na Morairę. Wygrywa opcja, żeby jeszcze dokręcić Teuladę. Więc kręcimy. Jest i kilka bomb w peletonie ;) Ale ratujemy się nawzajem to napojami, to batonikami czy bananami. Mi jedzie się rewelacyjnie. Potrafię jeszcze docisnąć mocno na pojazdach i kilka razy dokręcam :)
Z Teulady na Benimarco o Benissę. Ale na rondzie coś nam się pitoli i zamiast pojechać w prawo, jedziemy w lewo. I nie zaliczamy Benissy i fajnego zjazdu do samego Calpe. Tylko znów jakimiś nieznanymi krętymi ścieżkami zjeżdżamy w dół... i wypadamy na nadmorską drogę koło Cap Blanc prosto na naszych towarzyszy wycieczki, którzy jechali z tyłu i z Benitatxell bezpośrednio na Morairę się kierowali :) Końcówkę z Saszą dokręcamy mocno... bardzo mocno. Tak na PR-y na Stravie :D
No i z lekkiej jazdy wyszło całkiem sporo mocnych kilometrów. Nieznane drogi, wycieczka krajoznawcza :) Ścianki do przepychania nad Denią dały po nogach i czuć zmęczenie. Plus mocne dokręcenie na koniec. Czas odpocząć :D





  • DST 120.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 29.39km/h
  • VMAX 61.60km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 189 ( 96%)
  • HRavg 136 ( 69%)
  • Kalorie 2300kcal
  • Podjazdy 1178m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 6 - ucieczka przed deszczowymi chmurami

Czwartek, 13 marca 2014 · dodano: 14.03.2014 | Komentarze 0

Cały czas pogoda uniemożliwia nam pojechanie w góry. Ciężkie chmury, które wiszą nad szczytami zwiastują tylko jedno: deszcz, mokre asfalty, zimno i brak przyjemności z jazdy. Dziś więc znów wzdłuż wybrzeża omijając góry. Zbiera się nas tym razem pokaźna grupa.

Początek już tradycyjnie na Morairę, podjazd pod Benitatxell i skręcamy na Xabię. Grupa się trzyma razem, tempo odpowiednie. Większość trasy na przedzie spokojnie kręcą Kuba z Dominikiem. Dla nich to lajtowa przejażdzka, dla niektórych nawet w peletonie to mocny trening :)

Jedziemy wzdłuż morza, po lewej stronie góry i ciężkie, ciemnie wiszące nad nimi góry.


W okolicach Pego wpadamy na mokre, świeżo zmoczone asfalty. Widać, że nieźle tu lało.


Nie dojeżdżamy tym razem do Pego, tylko skręcamy znów w stronę morza do Oliva.


W Oliva postój w knajpce. Wpadamy całą grupą, kelnerka ledwo się uwija. Tostady, cafe con leche, cortado... sporo zamieszania :) Ale wszystkim udaje się posilić i zasilić nową mocą :)
Powrót w kierunku na El Verger, Ondara, Pedreguer. Z wiatrem, więc średnia rośnie bardzo szybko. Na przedzie nadal kręcą Jakub z Dominikiem.
Jedyne postoje mamy na światłach :D


W tych okolicach już się rozpogadza na dobre. Calpe ma jakiś mikroklimat, który trzyma dobrą pogodę i temperaturę wyższą. Od razu czuć kilka stopni więcej, ludzie się rozbierają, ściągają rękawki, nogawki, kurtki.


W Benitatxell grupa się dzieli. Cześć jedzie na Morairę, większa część na Teuladę. Jeszcze trochę metrów do góry się przyda, więc jedziemy i my z Saszą. Od Benissy zjazd, ale Dominik kieruje nas inną drogą, bardziej w prawo. I dłuuuugim, krętym i szybkim zjazdem lądujemy bezpośrednio na rondzie w Calpe.
Coś pogoda nas nie rozpieszcza. Uniemożliwia niestety pojechanie w góry. Cały czas jeździmy bliżej wybrzeża, gdzie jest cieplej, ładniej i deszcze nas omijają. Tylko człowieka już ciągnie na te przełęcze i wyżej. Miejmy nadzieję, że wreszcie się wypogodzi, bo drogę do Pego i w tamte okolice mamy już przetartą na dobre :P




  • DST 57.30km
  • Czas 02:19
  • VAVG 24.73km/h
  • VMAX 55.80km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 145 ( 73%)
  • Kalorie 1380kcal
  • Podjazdy 817m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 5

Środa, 12 marca 2014 · dodano: 12.03.2014 | Komentarze 0

Pogoda nas dziś w siuś zrobiła :/ Tzn zapowiadało się nie najlepiej, chłodno i z możliwością deszczu, ale rano miłe słońce nas powitało. Co prawda nad górami jakieś chmury, ale dość wysoko. Więc z Saszą realizujemy nasz plan dzisiejszego treningu. Wstajemy rano, rozruch o 8-mej, śniadanie i o 10-tej jesteśmy gotowi. Nie czekamy na grupę tylko uderzamy na Coll de Rates. Mamy dziś w planie mocną czasówkę na przełęcz.
Jedziemy oczywiście standard w kierunku na Morairę. Odbijamy na podjazd pod Benissę. Początek lekki, później coraz mocniej. Na górze widzimy nie ciekawy widok: ciężkie, niskie chmury :/

Zjeżdżamy w dół, mijamy Benissę, jedziemy na Alcalali i Percent zastanawiając się już, czy nasz dzisiejszy plan ma w ogóle szansę na realizację. Przed Lliber zaczyna kropić :/

Chwilę później to już nie krople, tylko prawdziwy deszcz. Mówimy sobie odpuszczamy. Skręcamy na Gata de Gorgos i... musimy się skryć pod dużym drzewem, bo rozpadało się na dobre.


Góry spowite w chmurach, widać że leje. Podjeżdżanie Coll de Rates w takich warunkach to głupota. A zjazd byłby niebezpieczny. Po pięciu minutach deszcz trochę ustaje, więc ruszamy dalej. Ale za kilka minut znów pada na całego. Mam deszczówkę i owiewy więc pod jakąś wiatką naciągam to na siebie. Wjazd jeszcze jakoś idzie, ale zaraz zaczyna się zjazd. Jezdnia mokra, wiatr z deszczem zacina, nieprzyjemne... brrrr :(

Przed Gata de Gorgos przestaje już padać, pozostaje mokry asfalt. Kluczymy trochę po ciasnych uliczkach miasteczka, żeby wydostać się na drogę na Benissę. Udaje się ostatecznie i wskakujemy na krajówkę z poboczem. Nie jedzie się za przyjemnie, ale robi się przynajmniej sucho. Chmury się zmieniają i zaczyna wyglądać słońce.


Po kilku kilometrach skręcamy w lewo na Teuladę zjeżdżając z krajówki. Można zdjąć deszczówkę, patrząc na niebo i wysokie chmury, raczej nas nic tu nie powinno zaskoczyć. Z Teulady zjazd do Moriairy i znaną drogą nadmorską do Calpe. Końcówkę jak zwykle mocniej dociskamy i wpadamy po niewiele ponad dwóch godzinach na rondo koło supermercado. Jeszcze mały rozjeździk przez dwa następne ronda. Patrząc w prawo, w kierunku zachodnim widać nadal ciężkie chmury nad górami.

A w samym Calpe piękne słońce i ciepełko :)

No więc ani dziś nie wykonaliśmy planu jakościowego, ani ilościowego treningu. Jutro też jeszcze ma być nieciekawie. Trzeba więc będzie gdzieś wzdłuż wybrzeża pojechać, a czasówkę pod Coll de Rates zostawić na później.



  • DST 25.80km
  • Czas 01:12
  • VAVG 21.50km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 148 ( 75%)
  • HRavg 118 ( 60%)
  • Kalorie 520kcal
  • Podjazdy 360m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, dayoff

Wtorek, 11 marca 2014 · dodano: 11.03.2014 | Komentarze 1

Co tu dużo pisać. Lekkie kilometry do Moraira, kawka nad morzem w pełnym słońcu i przy ponad 20 stopniach! Bajka :)









  • DST 118.80km
  • Czas 04:11
  • VAVG 28.40km/h
  • VMAX 64.40km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 149 ( 76%)
  • Kalorie 2585kcal
  • Podjazdy 1224m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 3

Poniedziałek, 10 marca 2014 · dodano: 11.03.2014 | Komentarze 0

Dłużej, wyżej, szybciej :)
W większej grupie, podobna trasa jak dzień wcześniej, ale wspak. Mieliśmy z Saszą plan na ten dzień trochę inny, ale namawiali, namawiali... i namówili ;) Więc znów Pego i kawa - ale knajpka inna :D
Na deptaku dużo nas na zbiórce.


Po drodze tym razem przepiękny podjazd na Benissę, spokojnie w tempie które wszystkim odpowiada.



Po drodze jeszcze jeden spory podjazd, z Alcalali do Llosa de Camacho. Prawie 7 km spokojnego młócenia a później szaleńczy zjazd ponad 10 km przez Llosa aż do Pedreguer - z 300 mnpm do 30 :)
Dalej płasko i z wiatrem do Pego. Peletonik w parach, każdy trochę pracował na przedzie i jechało się naprawdę super w pełnym słońcu.


W Pego, po ponad 2 godzinach jazdy oczywiście coffeebrak, obowiązkowa kawka. Nogi wyciągnięte, cafe con leche, batoniki odwijane z opakowań. Luzik :D



Po przerwie z Pego lecimy odwrotnie niż wczoraj, nad morze. Później wzdłuż wybrzeża na Denię, skręcamy na Jesus Pobre. Tu znów hopka na Gata de Gorgos i następna przed Benitaxtell. Arturo tylko puścił oczko... i poszli :)

Zjazd z Benitaxtell na pełnej szybkości. Wyrywa się Leo, za nim leci Marta, Sasza i Adaś. Gonię ich. Do Moraira wpadamy na ronda razem.

Ale od Moraira idzie już pełen gaz. Ucieczka, rwanie, dochodzenie. Pierwsze kilometry pokonuje z nimi na maksa, ale przychodzi opamiętanie. Przecież to poza wszelkimi moimi i trenera założeniami. Dałem trochę do pieca, bo dnia następnego zaplanowany odpoczynek, ale wystarczy. Cały trening miał być na spokojnie i do tej pory był. Odpuszczam. I tak na Stravie PRy się pokazują :P
Bardzo dobry, jakościowy trening. Super samopoczucie, noga boska! Jutro odpoczynek i w środę będzie petarda :)



  • DST 101.90km
  • Czas 03:41
  • VAVG 27.67km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 177 ( 90%)
  • HRavg 147 ( 75%)
  • Kalorie 2309kcal
  • Podjazdy 1233m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 2, płasko i nadal "rozjazdowo"

Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 11.03.2014 | Komentarze 2

Płasko to pojęcie względne. Tu w okolicach Calpe oznacza nadmorskie tereny, płaskowyż w okolicach Denii i Pego. Ale żeby się tam dostać trzeba przeskoczyć kilka hopek po 100 - 150 metrów. A żeby nie wracać tą samą trasą to jest ich jeszcze więcej po 200-250 metrów. I tak jak widać w podsumowaniu z założenia płaskiego etapu robi się ponad 1200 metrów przewyższenia. Sorry, taki mamy teren i warunki :)Tym razem zbieramy się drużynowo. Do mnie i do Saszy dołącza jeszcze AyJay, który siedzi tu już ponad dwa tygodnie i porządnie buduje formę na sezon.

Także zbieramy się we trójkę, przed Morairą odpuszczamy nasza grupę i lecimy wspólnie na Pego.
Pierwsza hopka to podjazd pod Benitaxtell, Bagatela 1,6 km podjazdu, 90 metrów przewyższenia ze średnią ok. 6%... w zeszłym roku na pierwszym etapie tu już umarłem :/ Momentami jest 8 - 9%.

Pilnuję cały czas tętna i mocy. AyJay wyjeżdżony, ma nogę. Sasza do niego dopina ja się nie szarpię. Odpuszczam jadąc swoim tempem. Ale i tak jest o wiele lepiej niż dzień wcześniej, gdy mnie dusiło.
Dalej lecimy na Xabie i Jesus Pobre, gdzie jest druga hopka. Dalej przedmieściami Denii skręcamy na zachód i wzdłuż wybrzeża jedziemy na Deveses. AyJay cały czas prowadzi, wyjeżdżony, mówi że się nie męczy. My z Saszą zapięci za nim robimy tlen, ale tak na granicy :) Wiatr wieje z boku i trochę przeszkadza, chwila zgubienia koła AyJay'a to ciężkie odrabianie strat.

Za Deveses skręcamy na południowy zachód i lecimy już na Pego. Ostatnie kilometry spokojnie, czeka na nas kawka :) Jest czas na kilka zdjęć z rąsi :D





W Pego siadamy w kawiarence na kawce. Przed stoją dwa rowery, widać że full wypas pro. W środku gość z Katiushy i RusVelo... gadają po rosyjsku, prosi :) Na ścianie zdjęcia właścicieli m.in z Alberto Contadorem. Ot, taka niepozorna, kolarska kawiarenka.
Zdjęcie Cotadora na ścianie za AyJay'em:

Pijemy kawę, jemy batony i zebrane po drodze w sadzie mandarynki. Właścicielka przychodzi i mówi że "ascidanacio", przynosi kilka innych słodszych, z własnych drzew. Słodziutkie, niebo w gębie! :D
Posileni jedziemy już z powrotem. Kierunek Orba. Tu już zaczynają się góry i długi podjazd: prawie 9 km z przewyższeniem 190 metrów, średnio niby 2,5% ale najczęściej ok. 6% Garmin pokazuje. Dobre 50 minut powoli to mielimy :)





Oczywiście jak są podjazdy, to zaraz po nich są i zjazdy :D


Jedziemy przez Alcalali, Xalo, Lliber na Benissę. Co raz to góra, co raz to w dół. Widoki piękne :)





Z Benissy jeszcze szybki zjazd na poziom morza. I nadmorską drogą ostatnie kilometry w kierunku Calpe.

Za drogą na zdjęciu widać poniżej skałę Penon de Ifach :)
Trening całkiem inny jakościowo niż dzień wcześniej. Nie dusiło mnie, całkiem inaczej się jechało. Odblokowałem się, noga się zaczęła kręcić. Może nie tyle noga, co całość organizmu zaczęła ze sobą współpracować. Wkręcam się na obroty :)



  • DST 70.90km
  • Czas 02:45
  • VAVG 25.78km/h
  • VMAX 55.10km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 144 ( 73%)
  • Kalorie 1568kcal
  • Podjazdy 914m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Calpe, etap 1 - przeskok do innego wymiaru :)

Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 1

Ależ ostatnio się działo! Jak przeskok do innego wymiaru. Żeby tak po kolei kolarsko to podsumować, to:
Najpierw spotkanie drużyny. Stroje przyjeżdżają na ostatni gwizdek, sami odbieramy z magazynu kuriera o 6.15 rano w sobotę. Spotkanie dzięki temu udane i punkt programu pt. sesja zdjęciowa zaliczony :D

To spotkanie było końcem prawie trzy tygodniowej orki, spotkań firmowych, wizytacji, negocjacji itd. Pozostało kilka dni na ogarnięcie zaległości, dopięcie spraw i w czwartek po 15-stej wsiadamy z Saszą w pociąg do Krakowa. Tak PKP pojebała rozkłady, że nocą się teraz do grodu Kraka nie dostaniesz. Więc żeby nie koczować kilka godzin na śmierdzącej lumpami poczekalni na Centralnej w Wawie, jedziemy wcześniejszym pociągiem i lądujemy na nocleg w KRK. Nocujemy w całkiem przyjemnym hoteliku koło dworca, łazimy sobie do południa po Krakowie zaliczając Stary Rynek, Sukiennice, Wawel.


W południe jesteśmy w Balicach i lecimy Ryanair nad słonecznymi Alpami :)

Po 16-stej lądujemy w Alicante, szybki transfer do Calpe. Bukujemy się w Hipocampo i jeszcze nas wita w ostatnich promieniach słońca Penon de Ifach.

Następnego dnia nastaje piękny poranek i czas na pierwsze kilometry na hiszpańskiej zgrupce.
Jak zwykle (w odniesieniu do poprzedniego sezonu) zbieramy się koło 11-stej na promenadzie przed Hipocampo.

Założenie pierwszego etapu to lekko, nie za długo tak do trzech godzin. Jedziemy w grupie i oczywiście jak to w grupie jest różnie: trochę szarpania, trochę kozaków na przodzie na podjazdach. Postanawiam sobie od początku nie jechać za mocno i się nie spalać. Bez rywalizacji. Robię swoje waty, nawet gdybym miał być na szarym końcu. To nie wyścig :)

Wcześniej jeszcze, na krótkim rozjeździe z Saszą spotykamy drużynową maskotkę. Tylko jak sprawić, żeby chciało uparte bydle zabrać się z nami z powrotem do Polski? :P

Lecimy na Moriarę, dalej podjazd pod Benitaxtell. Tutaj czuję, że jest źle. W ogóle mi płuca nie chcą podawać, ciężko się oddycha. Nogi czuć, że wypoczęte, ale ogólnie źle się czuje. Jadę więc delikatnie. No i tak w zasadzie do końca, kręcąc swoje waty.
W Percent oczywiście obowiązkowy coffe breake u podnóża Coll de Rates. Jeszcze nie tego dnia, jeszcze odpuszczamy przełęcz. Przyjdzie jeszcze na to czas... i noga :P

Wracamy przez Xalo i Benissę. Szybkim zjazdem do Calpe od zachodu.
Etap 1 mojego Vuelta a'Calp zaliczony. Na razie kiepsko, nie najlepsze samopoczucie. Mam nadzieję, ze noga się rozkręci na następnych etapach ;)





Saga sycylijska zakończona :)

Wtorek, 15 października 2013 · dodano: 15.10.2013 | Komentarze 0

W tak zwanym międzyczasie udało mi się zakończyć moja sycylijską sagę :) Z założenia był to tydzień regeneracyjny i rekreacyjny. Bardziej mi wyszła rekreacja niż regeneracja, bo górek było sporo, a nogi pod górki lubią kręcić na obrotach :D Palermo będzie mi się już zawsze kojarzyć z Monte Pellegrino, które zdobyłem na różne sposoby trzy razy. A głównym aktem całej sagi był oczywiście wjazd i zdobycie wulkanu Etna :D
Mega przygoda!
Dogoniłem wreszcie bieżące wpisy na blogu i aktualny kilometraż :) Wróciłem do teraźniejszości ;)

  • DST 15.50km
  • Czas 00:30
  • VAVG 31.00km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 153 ( 78%)
  • HRavg 131 ( 66%)
  • Kalorie 249kcal
  • Podjazdy 115m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

powrót z Mondello

Sobota, 24 sierpnia 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 0

Ostatnie kilometry na Sycylii. Aż się wracać nie chciało :D

Na Palermo © dater


Ostatnie zdjęcie na Sycylii © dater


Wieczorem jeszcze ostatnie spotkanie, grillowanie nad morzem. Przepiękny zachód słońca.

Zatoka koło Isola delle Femmine © dater


Naprawdę było bosko © dater


Zachód słońca © dater


  • DST 45.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 22.50km/h
  • VMAX 59.20km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 170 ( 86%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 1000kcal
  • Podjazdy 920m
  • Sprzęt Orbea Onix
  • Aktywność Jazda na rowerze

W góry - San Martino della Scale

Sobota, 24 sierpnia 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 0

San Martino della Scale
Ostatni dzień na Sycylii, ostatnie kilometry. Jadę tym razem na zachód w góry, przez Monreale do San Martino della Scale. Mieszka tam nasza znajoma, dzięki której tu jesteśmy i zapowiedziałem się w ostatni dzień na kawę :D
A więc wyruszam z domu przed 10-tą i Corso Calatafimi jadę na Monreale. Za Palermo droga zaczyna się piąć do góry, ale z umiarkowanym wzniosem wiedzie prosto do Monreale. Miejscowość jest pięknie położona na około 300-tu metrach npm.
Droga do Monreale © dater

Za mną Palermo © dater

Wjeżdzam do Monreale © dater

Główny plac w Monreale © dater

W Monreale w którymś momencie popełniam błąd i gubię się w wąskich uliczkach. Nie mogę dotrzeć do żadnej głównej drogi, jadę pod prąd, wchodzę po schodach… i ostatecznie trafiam na odpowiednią drogę :D
Wąskie uliczki miasta © dater

W których się gubię © dater

Plątanina niezła © dater

Fajne oksy :D © dater

Nad Monreale © dater

Widok nad Monreale © dater

Piękna dolina © dater

Palermo w oddali © dater

Dalej do góry © dater

Jadę dalej, droga się wije serpentynami coraz wyżej. W pewnym momencie przejeżdżam przez górski grzbiet i zjeżdżam, jak się okazuje, do centralnego placu San Martino. Nie za bardzo wiem, gdzie dalej jechać, wiec zatrzymuję się przy pomniku Jana Pawła II i dzwonię do Wioletty po instrukcje.
San Martino della Scale - pomnik Jana Pawła II © dater

Dojeżdżam ostatecznie do miejsca przeznaczenia i jak to na Sycylii wypijam przepyszną kawę w przemiłym towarzystwie :)
Widok na Palermo z 700 metró © dater

Zjeżdżam inną drogą, przez Boccadifalco do Mondello. Niestety u Wioletty pada mi Garmin i to tak, że nie daje się włączyć. Nie mam zapisu ani tej jazdy w dół, ani powrotu z Mondello.
Zjazd w dół © dater

W Mondello oczywiście plażowanie i chwytanie ostatniego sycylijskiego słońca.